Autor: Mirosław Ciesielski

Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów

Rozwój insurtech wciąż zależny od współpracy z ubezpieczycielami

Ubezpieczeniowe firmy technologiczne - insurtech - pozytywnie wyróżniły się na tle całego sektora fintech w ubiegłym roku. Funkcjonowały praktycznie w każdym segmencie rynku, a inwestycje venture capital w ten obszar sięgnęły 1,7 mld dol.
Rozwój insurtech wciąż zależny od współpracy z ubezpieczycielami

Inwestorzy venture capital (VC) zasilili branżę insurtech w 2016 r. kwotą prawie 1,7 mld dol. Na wyniku tym zaważyły przede wszystkim dwie transakcje – w amerykańskich potentatów ubezpieczeń zdrowotnych Oscar Health (400 mln dol.) i Clover Health (160 mln dol.)

Łączny wynik był gorszy niż w roku 2015, jednak wtedy rynek zdominowała inwestycja w ubezpieczeniową spółkę chińską Zhong An z 930 mln dolarów. Jeśli zaś dodamy zaangażowanie funduszy private equity i korporacyjnych inwestycje zeszłoroczne w spółki insurtech przekroczyły 4 mld dol. Według CB Insights 63 proc. projektów zrealizowano w USA, 14 proc. w Chinach, 6 proc. w Niemczech i 5 proc. w Wlk. Brytanii i Indiach.

Podmioty określane jako insurtech można podzielić, idąc za segmentacją konsultantów z EY, na kilka typów:

  • agregatorzy rynku i pośrednicy, którzy oferują coraz bardziej wyrafinowane porównywarki ubezpieczeń, aplikacje mobilne usprawniające pracę brokerów umożliwiające im generowanie ofert, zarządzanie bazą klientów i polisami (np. Knip),
  • kreatorzy rynku (disruptors) zmieniający strukturę łańcucha wartości np. poprzez eliminację pośredników lub kanałów dystrybucji dotychczasowego ubezpieczyciela. Do tej grupy można zakwalifikować też firmy będące organizatorami ubezpieczeń społecznościowych i dostarczające klientom odpowiednie ku temu aplikacje (jak np. niemiecki Friedensurance);
  • innowatorzy wprowadzający na rynek nowe rozwiązania produktowe. Np. brytyjski SafeShare ubezpiecza wolne pokoje wynajmowane w prywatnych nieruchomościach na cele biurowe. Inni wymuszają zmianę modeli biznesowych tradycyjnych graczy branży ubezpieczeniowej, np. Trov proponuje (głównie młodym klientom) ubezpieczenie praktycznie każdego przedmiotu (przede wszystkim elektroniki) na dowolny okres w oparciu o aplikację na smartfonie, która skanuje kod kreskowy ubezpieczanego przedmiotu. Cuvva z kolei oferuje kalkulację ubezpieczenia komunikacyjnego w oparciu o stawkę godzinową, co rozwiązuje problem korzystania z pożyczonych samochodów – tu też potrzebna jest jedynie mobilna aplikacja i skan tablicy rejestracyjnej pojazdu.

Do innowatorów zaliczyć także można podmioty stosujące technologię blockchain do zarządzania polisami, ich likwidacją lub roszczeniami klientów. Everledger obniża w ten sposób wskaźnik wyłudzeń z tytułu likwidacji szkód. Tę firmę można jednak także zaliczyć do ostatniej kategorii, którą są: kooperanci (platformy IT) wspierający swoimi cyfrowymi rozwiązaniami firmy ubezpieczeniowe. To zwiększa jakość oferowanych usług, obniża koszty i podnosi efektywność podejmowanych działań. Przykładem może być Synerscope, który zajmuje się analizą danych klientów, co daje możliwość budowania ofert uwzględniających doświadczenie klienta. Ciekawe rozwiązanie przedstawił insurtech o nazwie SPIXII – proponuje grupom ubezpieczeniowym chatbota, który komunikuje się z klientami poprzez Facebooka, Skype czy Messengera. Według założycieli niespełna rok temu powstałej firmy już 60 ubezpieczycieli wyraziło zainteresowanie tym rozwiązaniem; Allianz zaprosił ją do swojego ubezpieczeniowego akceleratora.

Wg firmy OxbowPartners najwięcej insurtechów działa w obszarze dystrybucji (56 proc.) i jako dostawcy zewnętrzni (34 proc.), tylko 10 proc. to start-upy wdrażające nowe produkty ubezpieczeniowe i rozwiązania typu P2P. Nieliczni działają w oparciu o licencję ubezpieczeniową.

Zdobycie licencji wymaga bowiem spełnienia wielu warunków, czasu i kapitału związanego z przejęciem ryzyka ubezpieczeniowego. Większości młodych firm zwyczajnie na to nie stać, stąd ich działalność musi być oparta o współdziałanie z klasycznymi ubezpieczycielami. Licencję ubezpieczeniową mają potentaci branży insurtech jak Oscar Health (ubezpieczenia zdrowotne) i Lemonade (ubezpieczenia społecznościowe i nieruchomości). Natomiast firmy technologiczne funkcjonujące w obszarze dystrybucji ubezpieczeń muszą się liczyć z unijną Insurance Distribution Directive, która będzie obowiązywać od 2018 roku i wpłynie na modele przychodowe w zakresie pobierania prowizji od klienta.

Na razie kładą one nacisk na funkcjonalność i dostępność ubezpieczeń, uwzględniają zmiany społeczne będące konsekwencją rozwoju „ekonomii współdzielenia” – polisy mają być w zasięgu ręki, w tym modelu można ubezpieczyć praktycznie wszystko, włączając i wyłączając ubezpieczenie, jak światło albo telewizor, na godzinę, dzień czy kilometr.

Mimo że ubezpieczyciele w dużej mierze dziś potrzebni są insurtechom, to wg badań PwC 48 proc. tradycyjnych ubezpieczycieli obawia się w ciągu pięciu lat utraty 20 proc. swoich przychodów – to ok. 1 biliona dolarów utraconych składek. Przy znacznie mniejszej lojalności klientów to jest realne zagrożenie. Z badań IBM z 2015 roku wynika, że tylko 43 proc. klientów ufa swoim ubezpieczycielom. 2/3 przedstawicieli europejskiej branży ubezpieczeniowej (z 10 krajów) zgromadzonych w listopadzie 2016 roku w Warszawie na kongresie „Innowacje w ubezpieczeniach” uznało insurtechy za zagrożenie. Może właśnie dlatego aż połowa zadeklarowała z nimi współpracę.

Określono też największe wyzwania dla sektora. Są to: modernizacja tradycyjnych kanałów dystrybucji oraz wdrażanie nowych produktów i cyfrowych narzędzi.

Nowi gracze to jednak także szansa dla tradycyjnych firm – przyniosą obniżkę kosztów i dochody z nowych kanałów, którymi dotrą do klienta. Rozwiązania cyfrowe pomogą zaś uporać się z problemem obsadzenia wakatów – branża mówi o trudnościach ze znalezieniem fachowców na ok. 400 tys. stanowisk do 2020 roku.

Aby przyśpieszyć cyfrową rewolucję ubezpieczyciele mogą przedsięwziąć szereg działań: inwestować w start-upy, co czyni już cześć graczy,

  • tworzyć akceleratory, jak robią to banki,
  • powoływać do życia zespoły technologiczne wydzielone z formalnych struktur firm lub cyfrowe laboratoria.

OxbowPartners wskazuje też na rozwiązania polegające na powołaniu do życia podmiotu, który tworzyłby skalowalne otwarte aplikacje uwolnione od ciężaru przestarzałych systemów IT ubezpieczyciela. To umożliwiałoby dołączanie nowych produktów i aplikacji. Ubezpieczyciel może też zorganizować tzw. bufet technologiczny, identyfikując, jak na przykład Zurich Tech Hub, firmy technologiczne oferujące rozwiązania kompatybilne z celami biznesu.

W Polsce branża insurtech raczkuje. Na razie tylko jeden startup – Kundi – umożliwiający społecznościowe ubezpieczenie laptopa, telefonu czy roweru deklaruje gotowość operacyjną. Teoretycznie spore zapóźnienie cyfrowe tradycyjnych ubezpieczycieli w stosunku do polskiego sektora bankowego, który należy do światowej czołówki powinno dać pole do działań dla graczy technologicznych. Przeszkodą może być konserwatywne podejście Polaków do ubezpieczeń i niski poziom zaufania społecznego. Pożyczki społecznościowe w naszym kraju się nie przyjęły – przed podobnym wyzwaniem stanąć mogą ubezpieczenia P2P.

Należymy do najmniej ubezpieczonych narodów w Europie, chociażby pod względem wydatków per capita na ten cel. Ubezpieczamy się, gdy musimy i to w ostatniej chwili.

Być może łatwa dostępność, przez kliknięcie w telefonie, bardziej zachęci do zakupu polisy, szczególnie nowe pokolenie, dla którego kontakt z agentem to dodatkowa fatyga. Potrzeba mariażu tradycji i technologii wydaje się więc oczywista.

– Technologia nie osłabi roli agenta pod warunkiem, że będzie on podążał za nowinkami technologicznymi i będzie gotowy na zmianę modelu działania. Kształt i tempo wzrostu sektora insurtech w Polsce nie jest więc przesądzone – mówi Michał Kwasek z ANG Spółdzielni Pośredników Ubezpieczeniowych.

Otwarta licencja


Tagi