Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Start-upy technologiczne nawet w USA muszą walczyć o zaufanie inwestorów

Co łączy Bono, lidera zespołu U2, z Facebookiem? Miliony dolarów jakie może zarobić na sprzedaży na giełdzie akcji serwisu. Bono ulokował część pieniędzy w funduszu Elevation Partners, który jesienią 2009 r. zainwestował 210 mln dol. w kolejnej rundzie finansowania Facebooka. Transakcje z udziałem spółek internetowych dają zarobić krocie, ale to nieprzewidywalna branża.
Start-upy technologiczne nawet w USA muszą walczyć o zaufanie inwestorów

Serwisy do przechowywania dużych ilości danych w tzw. chmurze, to jedne z najnowszych ulubieńców inwestorów (CC BY-SA theaucitron)

Miliard dolarów w gotówce i akcjach wydany przez Facebook na kupno Instagram, zbliżający się debiut giełdowy Facebooka i wcześniejsze debiuty giełdowe takich firm jak Groupon, Zynga, czy Pandora pokazują, że na inwestycjach w nowe firmy, które z czasem ze swoim pomysłem przebiją się do masowego klienta wciąż można świetnie zarobić.

Sukcesy dzięki aniołom, które mają nosa

Warto popatrzeć na debiuty giełdowe spółek internetowych, które odbyły się w ostatnich kilkunastu miesiącach, albo na transakcje prywatne, w których za setki milionów dolarów właściciela zmieniały firmy istniejące czasami tylko dwa lata. Nie sposób przy tym nie pomyśleć o zyskach, jakie osiągnęli założyciele firm i ci, którzy w nie zainwestowali na wczesnym etapie rozwoju.

Tymi inwestorami zazwyczaj są aniołowie biznesu, czyli inwestorzy indywidualni lokujący swoje pieniądze w przedsięwzięciach, które ich zdaniem mają szansę na sukces. Ostatnio świat zelektryzowała informacja, że w Planetary Resources, spółkę chcącą pozyskiwać surowce w kosmosie chcą zainwestować m.in. były i obecny prezes Googla, czyli Eric Schmitd i Larry Page oraz reżyser James Cameron. Chcą to także zrobić fundusze. Zarówno venture capital (VC), czyli takie, które inwestują w spółki we wczesnym etapie rozwoju, jak i private equity (PE), które decydują się na inwestycje w dojrzałe firmy. W VC i PE z nadzieją na ponadprzeciętne zyski pieniądze lokują instytucje finansowe takie jak banki i firmy ubezpieczeniowe, a także fundusze emerytalne i bogaci inwestorzy indywidualni.

Według serwisu Ventures Tracker, w 2011 roku VC zainwestowały na całym świecie niemal 40 mld dolarów (o 8 mld dolarów więcej niż w 2010 roku), z czego prawie 25,5 mld dolarów w USA. Pozostałe duże rynki inwestycji tych funduszy to Izrael (ponad 2,1 mld dolarów), Wielka Brytania (ponad 1,7 mld dolarów), Rosja (ponad 1,2 mld dolarów), Chiny (608 mln dolarów), Kanada (569 mln dolarów) i Francja (516 mld dolarów).

W pierwszym kwartale tego roku globalne inwestycje VC podliczono na nieco ponad 7,3 mld dolarów. Były więc o prawie 4,2 mld dolarów niższe niż w tym samym okresie 2011 roku. Najwięcej pieniędzy – 5,8 mld dolarów – zainwestowano w USA.

Inwestycje VC w nowe przedsięwzięcia, czyli start-upy z reguły nie są wysokie. W pierwszej rundzie finansowania wystarczy zazwyczaj kilkaset tysięcy dolarów. Np. Instagram uzyskał 500 tys. dolarów od dwóch funduszy VC. W kolejnych rundach kwota rośnie (Instagram w drugiej rundzie pozyskał 7 mln dolarów, a w trzeciej – zamkniętej w kwietniu – ok. 60 mln dolarów). Zazwyczaj też rozszerza się krąg funduszy inwestujących w dane przedsięwzięcie, tym samym pojedynczy fundusz inwestuje co najwyżej kilka, kilkanaście milionów dolarów w jeden projekt.

Polska zaczyna powielać dobry model

Moda na inwestowanie w nowe przedsięwzięcia dotarła także do nas. Praktycznie nie ma miesiąca, by w jakimś miejscu w Polsce nie odbywała się co najmniej jedna konferencja, czy spotkanie, na którym ludzie z pomysłami prezentują swoje przedsięwzięcia i poszukują finansowania. Tak jak na Zachodzie, tylko nielicznym się to udaje.

– Mamy 800 mln zł kapitału. Zainwestowaliśmy już w 14 funduszy venture capital, z których dziewięć rozpoczęło działalność. Do końca roku liczba funduszy wzrośnie do ok. 20. Fundusze mają udziały w 20 spółkach – tak w największym skrócie prezentuje Krajowy Fundusz Kapitałowy Piotr Ćwik, dyrektor inwestycyjny KFK.

Krajowy Fundusz Kapitałowy, którego właścicielem jest państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego powstał w 2005 roku. Jego działalność polega na inwestowaniu w fundusze venture capital, które zasilają kapitałowo małe i średnie polskie firmy. Kapitały funduszu pochodzą z budżetu państwa, unijnych środków pomocowych (Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka Działanie 3.2, czyli POIG 3.2) oraz od rządu Szwajcarii (Szwajcarsko-Polski Program Współpracy). Pierwsze pieniądze – 53,4 mln zł – trafiły do funduszu w 2007 roku i pochodziły z budżetu. Pierwszej inwestycji w VC KFK dokonał w końcu 2007 roku.

Z pieniędzy KFK współfinansowany jest rozwój Listonica, popularnej aplikacji, która służy do zaplanowania zakupów, a także Juupstore, aplikacji dla tych, którzy chcą wykorzystywać smartfony i tablety do grania. Fundusze wsparte przez KFK zainwestowały w internetowy sklep spożywczy frisco.pl, firmę audioteka.pl, producenta i dystrybutora audiobooków oraz iTraff Technology, firmę zajmująca się technologią rozpoznawania obrazu i jej implementacjami do aplikacji wykorzystywanych w smartfonach. iTraff Technology jest autorem aplikacji SaveUp, która identyfikuje produkt porównując jego zdjęcie ze zdjęciami produktów w bazie danych, a następnie umożliwia zakup.

Poza KFK polskie VC – jest ich ponad 50 – czerpią także m.in. ze środków unijnych, których dysponentem jest Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. W sumie z tych źródeł mają do dyspozycji ponad 1,3 mld zł.

Kwoty inwestowane w polskie start-upy są w sumie podobne jak w USA. iTraff Technology w kwietniu pozyskał 1,9 mln zł, co pozwala wycenić spółkę na 6 mln zł. Wcześniej – w 2011 roku – gdy iTraff Technology znajdował się w tzw. fazie zalążkowej pakiet udziałów spółki kupił poznański SpeedUp Venture Capital Group. W lecie ubiegłego roku SpeedUp Venture Capital Group zainwestował 3,5 mln zł w sześć innych spółek technologicznych – wybrano je z ok. 200 zgłoszonych projektów – będących w fazie zalążkowej.

Łaska pańska na pstrym koniu

Polskie start-upy mają te same problemy, co zachodnie przedsięwzięcia. Tylko nieliczne znajdują finansowanie i tylko garść z nich przechodzi próbę czasu.

W kwietniu zakończył działalność bardzo dobrze oceniany przed rokiem projekt – serwis MyGuidie, który chciał zarabiać na kojarzeniu przewodników z osobami ich szukającymi. Powód: zbyt mała liczba klientów oraz konkurencja ze strony podobnych, uruchomionych nieco później serwisów, które dysponowały większymi pieniędzmi na promocję działalności.

Według Navala Ravikanta, inwestora specjalizującego się w bardzo młodych firmach, co roku na świecie powstaje 15 start-upów, które z czasem rozwiną się w wielkie firmy technologiczne. Jedyny problem to je zidentyfikować. A to nie jest łatwe. Dlatego nawet najciekawsze projekty muszą liczyć się z kłopotami ze zdobyciem pieniędzy. Dropbox, serwis, który umożliwia przechowywanie danych w tzw. internetowej chmurze, przyciągnął takich inwestorów, jak Bono i The Egde, inny członek U2. Dropbox nie jest jednak jedynym start-upem, który oferuje takie przechowywanie danych. Podobną usługę ma Box, czy SugarSync, a także giganci tacy jak Apple, Microsoft czy Google, którzy nie zawahali się skopiować pomysły młodych firm i na nich zarabiać. O sukcesie rynkowym często decyduje przypadek. Angry Birds, światowy bestseller na rynku gier nie był pierwszym produktem fińskiego Rovio. Wcześniej powstało kilkadziesiąt innych gier, które przeszły bez echa.

VC mają pieniądze, ale nie spieszą się z ich wydawaniem. Starają się starannie oceniać projekty i wybrać te, które ich zdaniem są najbardziej obiecujące. Często można usłyszeć, że zarządzający VC, choć w większości są stosunkowo młodzi, to są już zbyt starzy, by prawidłowo oceniać pomysły na biznes, zwłaszcza związany z internetem, tworzone przez nastolatków i ich o kilka lat starszych kolegów. Pojawiają się też opinie, że coraz częściej VC są zainteresowane szybkimi zyskami z inwestycji, a nie długoterminowym związkami z nową firmą.

Kluczowy problem to dobra wycena ryzyka

Jak zauważył na spotkaniu Top 500 Innovators (więcej o tej inicjatywie ) Arkadiusz Skuza, założycie firmy iTraff Technology, Polacy mający ciekawe, naprawdę nowatorskie pomysły nie powinni szukać finansowania w Polsce, bo tu nikt nie potrafi ich wyceniać. Wszyscy inwestorzy chcą od pomysłodawców projekcji finansowych, a zdyskontowane przepływy finansowe – DCF – są najważniejszym narzędziem do oceny perspektyw firmy. Lepiej to zrobić w Wielkiej Brytanii albo Niemczech, bo tam są fundusze, które są gotowe inwestować w takie przedsięwzięcia. Tyle, że zagraniczne fundusze namawiają założycieli do tworzenia firm u siebie, bo mają je bliżej, a i z założeniem firma sprawa prostsza.

O kłopotach ze znalezieniem finansowania przez firmy, które mają innowacyjne pomysły nie będące klonami zagranicznych rozwiązań głośno mówi też Łukasz Wejchert. I on twierdzi, że nasze fundusze kładą zbyt duża presję na oczekiwane wyniki start-upów.

Ludzie z branży VC twierdzą z kolei, że w Polsce trudno jest znaleźć ciekawe pomysły, które mają szansę zostać czy to regionalnym, czy to globalnym liderem. Inwestowanie w klony jest więc koniecznością, a przy okazji pozwala ograniczyć ryzyko niepowodzenia projektu.

Przy okazji branża VC podkreśla, że pomysłodawcy przyzwyczajeni podczas spotkań poświęconych start-upom do – często bezpodstawnych – pochwał, mają kłopoty z akceptowaniem twardych biznesowych opinii. A także, że zapominają o tym, że we wczesnej fazie rozwoju firmy dla potencjalnego inwestora często ważniejszy od pomysłu na biznes jest sam pomysłodawca i jego osobowość oraz motywacja.

Bez względu na to kto ma rację, liczby mówią same za siebie. Z danych przedstawionych w kwietniu przez Polskie Stowarzyszenie Inwestorów Kapitałowych – zrzesza 41 firm zarządzających funduszami PE i VC – wynika, że w najmłodsze polskie firmy VC zainwestowały w 2011 roku jedynie 27 mln euro. Choć kwota jest szokująco niska, to i tak jest niemal dwa razy wyższa niż w 2010 roku, gdy w najmłodsze spółki fundusze zainwestowały 14,4 mln euro.

Z prowadzonych w USA badań wynika, że założyciele start-upów w rozmowach z inwestorami na temat finansowania zazwyczaj mają zbyt wygórowane oczekiwania dotyczące wartości rynkowej przedsięwzięcia, a gdy już uzyskują finansowanie, to często jest ono zbyt wysokie w stosunku do potrzeb firmy na jej aktualnym poziomie rozwoju.

Z innych badań wynika, że jedynie nieco ponad 50 proc. amerykańskich start-upów, które zdobyły finansowanie w fazie zalążkowej znajduje inwestorów gotowych zainwestować w kolejnej rundzie finansowania. Widać więc, że i na bardziej rozwiniętych rynkach start-upom nie jest łatwo zdobyć pieniądze.

Tomasz Świderek

Serwisy do przechowywania dużych ilości danych w tzw. chmurze, to jedne z najnowszych ulubieńców inwestorów (CC BY-SA theaucitron)

Otwarta licencja


Tagi