Uciec z Londynu, ale dokąd?

Brexit jeszcze nie nastąpił i nie jest znana jego ostateczna data oraz warunki współpracy Wielkiej Brytanii z Unią po „rozwodzie”. Ale sektor finansowy, jedna z największych gałęzi brytyjskiej gospodarki, mocno odczuwa jego skutki.
Uciec z Londynu, ale dokąd?

Banki i inne firmy finansowe przenoszą swoje aktywa do krajów Unii Europejskiej i starają się otrzymać paszport uprawniający do prowadzenia operacji w całej Unii. Obecnie paszporty ma ponad 5 500 firm finansowych, nie tylko brytyjskich, ale też amerykańskich i azjatyckich. Londyn był dla nich hubem, z którego mogły działać w całej Europie. Dla londyńskich finansistów sprawa bankowych paszportów jest kluczowa. Jeśli brytyjskie banki je utracą, będą musiały starać się o licencję w krajach Unii. Według raportu Bruegel Institute, 90 proc. operacji prowadzonych w Europie przez banki amerykańskie i szwajcarskie ma swoje centra w Londynie. Po referendum w sprawie brexitu wiele z nich szuka innej lokalizacji.

Exodus z Wysp

Branża usług finansowych w Wielkiej Brytanii zatrudnia 2,2 miliona osób i zapewnia 12,5 proc. PKB. Według City of London Corporation generuje dochody podatkowe w wysokości 72 mld funtów (100 mld dolarów) rocznie.

Gospodarka brytyjska już ucierpiała z powodu brexitu. Inflacja wzrosła, a zaufanie konsumentów spadło. Inwestycje biznesowe gwałtownie spadły, ponieważ firmy wstrzymały plany ze względu na niepewną przyszłość.

Sytuację analizuje kilka think tanków i międzynarodowych firm doradczych, w tym EY. EY Brexit Tracker monitoruje publiczne oświadczenia 222 największych firm świadczących usługi finansowe, które prowadzą znaczącą działalność w Wielkiej Brytanii, w tym banków uniwersalnych, banków inwestycyjnych, domów maklerskich, itp. Tracker rejestruje publiczne oświadczenia tych firm dotyczące zatrudnienia, miejsca zamieszkania, wpływu finansowego, zasad polityki, zmian produktów, wynagrodzeń i możliwości. Bada tylko największe firmy, więc w jego raportach nie są uwzględnione firmy mniejsze, których są tysiące.

Według raportu z marca 2019 roku 23 monitorowane firmy ogłosiły transfer aktywów z Wielkiej Brytanii do Europy. Nie wszystkie firmy publicznie zadeklarowały wartość aktywów, które zamierzają przenieś, ale EY Brexit Tracker sugeruje, że będzie to około 1 bln funtów, czyli 1/8 wszystkich aktywów sektora bankowego w Wielkiej Brytanii. W miarę zbliżania się brexitu suma ta może jeszcze wzrosnąć.

Ostrożne szacunki mówią, że strata na podatku dochodowym z PIT Wielkiej Brytanii po opuszczeniu UE wyniesie 600 mln funtów.

Liczba miejsc pracy, które mogą w najbliższej przyszłości przenieść się z Wielkiej Brytanii do Europy, wynosi około 7 tys. Chodzi o osoby z bardzo wysokimi zarobkami, więc ich „ucieczka” z Londynu będzie miała znaczący wpływ na brytyjską bazę podatkową. Ostrożne szacunki mówią o stracie na podatku dochodowym z PIT w wysokości 600 mln funtów (według EY strata będzie większa). Do tego trzeba doliczyć straty z powodu zmniejszonej konsumpcji, a tym samym wpływów z VAT.

Ubytek wysoko wykwalifikowanego personelu i ucieczka aktywów będą miały wpływ na brytyjską gospodarkę. Dziś Wielka Brytania ma znaczną nadwyżkę w wymianie usług finansowych z kontynentem, wynoszącą 26 mld funtów. Zapewne zmniejszy się, co wpłynie na bilans handlowy Wielkiej Brytanii.

Częściej zamiar przeniesienia się z Wielkiej Brytanii deklarują banki i domy maklerskie, rzadziej fundusze private equity, fintechy i brytyjskie banki detaliczne.

Odsetek jest szczególnie wysoki wśród banków o globalnym, systemowym znaczeniu, tzw. G-SIB. Są to banki ważne w skali globalnej, identyfikowane przez Radę Stabilności Finansowej. Z 24 banków, zaliczanych do G-SIB i monitorowanych przez EY Tracker, 75 proc. ogłosiło, w związku z brexitem, przeniesienie operacji i/lub personelu do Europy.

Londyn pozostanie ważnym centrum

Mimo brexitu Londyn pozostanie największym centrum finansowym w Europie (choć poza UE) i jednym z największych na świecie. Tego zdania są analitycy think tanku The New Financial, którzy twierdzą, że nawet te firmy, które wyniosą się z Londynu, przeniosą na kontynent nie więcej niż 10 proc. swoich pracowników. „Jednak z biegiem czasu inne europejskie miasta mogą wyjść na prowadzenie” – stwierdza The New Financial.

Londyn jest największym centrum rynku forex czyli handlu walutami. Rynek forex jest zdecentralizowany – nie ma jednej oficjalnej izby rozliczeniowej dla transakcji walutowych. Główne, światowe centra rynkowe, poza Londynem, to Nowy Jork, Tokio, Zurych, Hongkong i Singapur, przy czym na Londyn przypada ok. 40 proc. światowych operacji. Dzienne obroty w Londynie – przeszło 2 bln dolarów – to równowartość brytyjskiego PKB. Na drugim miejscu jest Nowy Jork, na którym obroty są przeszło dwukrotnie mniejsze niż w Londynie. Dzienne obroty na foreksie na całym świecie przekraczają 5 bln dolarów, czyli znacznie więcej niż obroty innymi instrumentami finansowymi. Londyn nie tylko zachował swoją pozycję w tej dziedzinie, ale według analizy Reutersa wzmocnił ją. W kwietniu 2018 roku obroty w Londynie były o 23 proc. większe niż w kwietniu 2016, przed brexitem. Atutem Londynu jest położenie geograficzne. Strefa czasowa jest w połowie drogi między strefami azjatyckimi a Nowym Jorkiem. Sesje handlowe w Londynie trwają, gdy napływają informacje z całego świata, mające wpływ na kursy walut. To jeden z powodów trwającej od pół wieku dominacji Londynu na foreksie. Do tego dochodzi doświadczenie traderów, infrastruktura zapewniająca łączność i przyzwyczajenie klientów. O ile sam brexit ma wpływ na kursy walut – funt od czerwca 2016 roku stracił w stosunku do dolara 8 proc., a do euro 9 proc. – to na obroty na foreksie nie ma większego wpływu. Marże na wymianie walut nie zależą od granic, więc ta część biznesu finansowego pozostanie w Londynie, a trzeba pamiętać, że obroty walutami dają bankom inwestycyjnym przeszło 12 proc. ich przychodów.

Kto zyska na brexicie?

Wiele wskazuje na to, że wielkim wygranym brexitu będzie Dublin. Powód jest oczywisty. Stolicę Irlandii dzieli od Londynu 460 km. Ten dystans można pokonać samolotem w niecałą godzinę. Po obu stronach Kanału Świętego Jerzego, oddzielającego Wielką Brytanię od Irlandii, mówi się tym samym językiem i kultura pracy w korporacjach jest podobna.

Do Dublina przenosi część swej aktywności Barclays, drugi co do wielkości bank brytyjski. Sąd zgodził się na przeniesienie aktywów wartości 190 mld euro, dotyczących 5 tys. klientów. Działalność ta stanowi około 15 proc. łącznych aktywów banku o wartości 1,2 biliona funtów i była wcześniej prowadzona w Wielkiej Brytanii za pośrednictwem oddziałów w całej UE.

Bank uzasadnia swoją decyzję niepewnością co do szczegółów umowy rozwodowej Wielkiej Brytanii z Unią. Komentatorzy finansowi uważają, że nie spowoduje to zmniejszenia zatrudnienia w oddziałach banku w Wielkiej Brytanii, natomiast w Irlandii powstanie 300 nowych miejsc pracy.

Irlandia ma duże, choć nie do końca dobre doświadczenie w bankowości. Kilka banków nie wytrzymało kryzysu 2008 roku i zostało przejętych przez państwo. Niemniej nie ma w Irlandii problemu z naborem kadry finansistów.

Według think tanku The New Financial badającego, podobnie jak EY, zamiary banków rezydujących w Wielkiej Brytanii, około 100 firm opuszczających Wielką Brytanię zamierza przenieść się do Dublina. Stanowi to około 30 proc. badanych przez New Financial. Luksemburg na nową siedzibę wybierze 60 firm, Paryż 41, Frankfurt 40 i Amsterdam 32. Wśród nowych lokalizacji wymieniana jest też Bruksela i Madryt. „Oczekujemy, że liczby te znacznie wzrosną w najbliższej przyszłości” – czytamy w raporcie „Brexit & the City – the impact so far”, opublikowanym w marcu.

Dublin wybierają firmy zarządzające aktywami, Frankfurt przede wszystkim banki, zaś Amsterdam platformy handlowe i firmy brokerskie. Niektóre firmy rozważają podzielenie swej działalności i przeniesienie jej do kilku miast europejskich.

W Wielkiej Brytanii fintechy zatrudniają 60 tys. osób, w tym wielu obywateli innych krajów. Brexit będzie oznaczał dla nich wiele utrudnień.

Nowych lokalizacji poszukują także firmy świadczące usługi dla instytucji finansowych. Chodzi o szybko rosnącą branżę fintechów. W I połowie 2018 roku inwestycje fintechów na całym świecie wyniosły 58 mld dolarów, z czego 16 mld zainwestowały firmy brytyjskie. W Wielkiej Brytanii branża ta zatrudnia 60 tys. osób, w tym wielu obywateli innych krajów. Brexit będzie dla niej oznaczał nie tylko utratę paszportów, umożliwiających świadczenie usług w całej Unii Europejskiej, ale też utrudnienia w pozyskiwaniu zdolnych pracowników spoza Wielkiej Brytanii.

Duco Technology Ltd, która dostarcza innowacyjną technologię umożliwiającą instytucjom finansowym przetwarzanie dowolnego typu danych w chmurze Duco, ogłosiła otworzenie biura we Wrocławiu i centrum danych w Amsterdamie oraz Frankfurcie. Klientami Duco są między innymi banki ING i Société Générale. Inny fintech, Equilend, który specjalizuje się w narzędziach dla globalnego rynku papierów wartościowych, otwiera swoje biuro w Dublinie. Aquis Exchange oferuje specjalny model wyceny subskrypcji na europejskim rynku akcji i złożył wniosek o prowadzenie działalności w Paryżu.

Brexit zmusza do szukania pracy poza Wielką Brytanią prawników i doradców obsługujących branżę finansową. Znana brytyjska firma prawnicza Fieldfisher otworzyła biuro w Luksemburgu i w Dublinie, Ashurst w Luksemburgu, a Odgers Berndtson, świadcząca rozmaite usługi biznesowe, wzmacnia swoje biuro w Dublinie. Jedna z największych kancelarii prawnych Dentons stworzyła we Frankfurcie Eurozone Hub, który ma obsługiwać sektor finansowy w strefie euro.

Przedłużanie procedury wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii dodatkowo komplikuje sytuację wielu firm finansowych, które nie podjęły jeszcze decyzji o przeprowadzce, choć media informowały o tym jako o fakcie dokonanym. Trzeba też uwzględnić fakt, że europejski sektor finansowy jest w trakcie restrukturyzacji, czego dobitnym przykładem jest poważna redukcja zatrudnienia w Deutsche Banku. Od 2008 roku banki irlandzkie zredukowały 26 000 miejsc pracy, a w samej Wielkiej Brytanii zamknięto biura w firmach finansowych o powierzchni 400 tys. m2. Brexit dodatkowo wpłynie na restrukturyzację europejskiego sektora finansowego, choć nie musi być jego główną przyczyną.

Ambicje Litwy

W walkę o uciekające z Wielkiej Brytanii aktywa instytucji finansowych niespodziewanie włącza się Litwa, kraj liczący 2,8 mln mieszkańców, o średnich dochodach na głowę zbliżonych do Polski, czyli kilkakrotnie niższych niż w Wielkiej Brytanii. Atutem jest przynależność do strefy euro. Bank Centralny Litwy promuje kraj jako centrum dla fintechów.

Na oficjalnej stronie internetowej zachęca nowe banki do starań o licencje, które ważne są w całej Unii Europejskiej. Obiecuje sprawną autoryzację i brak sankcji regulacyjnych za pierwszy rok działalności. W ten sposób Litwa przebija wszystkie inne kraje unijne w ułatwieniach dla zagranicznych banków, w tym tych, które obecnie korzystają z licencji brytyjskich, dających europejskie paszporty.

W grudniu 2018 roku londyńska firma Revolut, dynamicznie rozwijająca usługi bankowe poprzez smartfony, ogłosiła, że uzyskała europejską licencję bankową w Banku Centralnym Litwy i zacznie przyjmować depozyty. Reklamuje się jako „Amazon bankowości”. Revolut już ma 3 miliony klientów, czyli więcej niż liczy ludność bałtyckiego kraju i obroty większe niż PKB Litwy.

Nie wiadomo tylko, kto będzie gwarantował depozyty. Od kilku lat w Unii Europejskiej dyskutuje się o Europejskim Funduszu Gwarancyjnym, który miałby być elementem Unii Bankowej, ale na to musiałyby się zgodzić Niemcy, które obawiają się, że stałyby się głównym dostarczycielem pieniędzy do funduszu. Jest jasne, że w razie bankructwa Revolutu, Litwa nie będzie w stanie wypłacić klientom firmy po 100 tys. euro, jak przewidują unijne przepisy. Na razie Revolut ma się dobrze i nic nie wskazuje na to, by groziła mu katastrofa. Nadzorowany jest przez bank centralny Litwy, według unijnych standardów. Ale brytyjski dziennik Guardian przypomina niedawną historię bankructwa banków Islandii, które oferowały wyższe oprocentowanie, czym zwabiały klientów z Wielkiej Brytanii. Stały się tak wielkie, że mała Islandia nie była w stanie pokryć ich zobowiązań i potrzebowała międzynarodowej pomocy, choć jest bogatym krajem. Podobna sytuacja nie musi się zdarzyć na Litwie, ale projekt Unii Bankowej nadal jest daleki od ukończenia. Z jednej strony każdy kraj Unii może udzielać licencji pozwalającej bankom na działalność w całej Unii, z drugiej zaś nie ma unijnego systemu gwarantowania depozytów. Możliwy jest kryzys finansowy, który rozpocznie się w jednym państwie i obejmie całą Unię, a brexit zwiększa ryzyko takiego scenariusza.

Otwarta licencja


Tagi