Waluty alternatywne: jeszcze nie ma zagrożenia

Technologia łańcucha bloków (blockchain), dzięki której mogą istnieć bitmonety i inne kryptowaluty, budzi coraz większe zainteresowanie. Jeżeli upowszechnią się ułatwiane przez nią transakcje, to wpłynie to na sposób prowadzenia (i powodzenie) polityki pieniężnej banków centralnych.
Waluty alternatywne: jeszcze nie ma zagrożenia

(CC BY-SA 2.0 Zach Copley)

Banki centralne powinny zacząć wykorzystywać technologie umożliwiające istnienie kryptowalut, w przeciwnym razie bowiem mogą przestać pełnić funkcje instytucji świadczących usługi pośrednictwa finansowego oraz agencji nadzoru finansowego. Muszą się także liczyć z tym, że dostawcy usług płatniczych przeniosą się na inne obszary walutowe, gdzie środowisko instytucjonalne będzie atrakcyjniejsze i dla sprzedających, i dla kupujących.

Kryzys roli zaufania

Wydaje się, że od pewnego czasu bitmoneta (bitcoin) ekscytuje mniej, ale technologia łańcucha bloków (blockchain), dzięki której mogą istnieć bitmonety i inne kryptowaluty, budzi coraz większe zainteresowanie (zob. np. Oliver Wyman, Blockchain in Capital Markets: The Prize and the Journey, Oliverwyman.com, 2016). Banki centralne dołączyły do bacznie obserwujących rozwój sytuacji podmiotów z sektora fintech (wykorzystujących najnowsze technologie informatyczne do świadczenia usług finansowych) oraz tradycyjnych, stacjonarnych instytucji finansowych („The Economist”, Redistributed ledger, 19. 03. 2016). Nie ma tygodnia bez informacji, że jakaś agencja odpowiedzialna za politykę pieniężną wyraziła zainteresowanie tą technologią i możliwościami jej wykorzystania. Jakie konsekwencje może to przynieść bankom centralnym i systemowi pieniężnemu?

>> czytaj też Blockchain jest nadzieją, a może być pogromcą sektora finansowego

Dzięki technologiom internetowym można tanio zbierać informacje oraz tworzyć i wykorzystywać sieci. Wielkie możliwości ma dzięki temu gospodarka współdzielenia (sharing economy), a firmy z sektora fintech mogą odbierać bankom transakcje związane ze świadczeniem usług pośrednictwa finansowego. Banki, które przez kryzys finansowy doznały poważnego uszczerbku na reputacji, straciły na znaczeniu i może dojść do tego, że zostaną spółkami użyteczności publicznej. Jednocześnie jednak trzeba wspomnieć, że firmy zarówno z sektora fintech, jak i sharing economy stosują w swojej działalności metody centralnego zarządzania informacjami – pełnią funkcję pośredników dokładnie tak samo, jak tradycyjne instytucje finansowe.

Technologia łańcucha bloków stwarza zagrożenie dla modelu biznesowego polegającego na odgrywaniu roli pośrednika. Zawierającym transakcje stronom trudniej obecnie oszukiwać, toteż maleje wartość wiarygodności, którą zapewniają zaufani pośrednicy. Mniejsze znaczenie ma to, czy kontrahenci się znają. Brak zaufania utrudnia teraz handel w mniejszym stopniu.

Uczestnicy rynków finansowych zyskują dzięki temu nowe możliwości. Pozbycie się pośredników pozwala obniżyć koszty transakcji, przyspieszyć rozliczenia i płatności (być może poprzez złagodzenie wymogów kapitałowych) oraz zmniejszyć ryzyka operacyjne. Może także pomóc w wykorzystaniu dostosowanych do indywidualnych potrzeb protokołów transakcji lub w utrzymaniu w tajemnicy jej szczegółów, a jednocześnie w przekazywaniu danych agencjom nadzoru finansowego. Być może najistotniejsze jest to, że zapewniają lepszą pozycję przetargową kupującym i sprzedającym, gdy w transakcjach uczestniczą podmioty brokerskie. Te zjawiska są niepokojące dla przedsiębiorstw świadczących usługi pośrednictwa finansowego.

Konkurencja na rynku walut

Technologie łańcucha bloków mogą zapewnić wiarygodność zdecentralizowanym transakcjom niezależnie od tego, czy są one denominowane w tradycyjnej walucie fiducjarnej czy w wirtualnych kryptowalutach. Powstają przez to nowe zagrożenia dla banków centralnych. Pojawiają się jednak także nowe możliwości (zob. M. Raskin, D. Yermack, Digital Currencies, Decentralized Ledgers, and the Future of Central Banking, analiza NBER Working Paper 22238, 2016 r., gdzie omówiono konsekwencje prawne).

Zacznijmy od powstania kryptowalut oraz powodowanej przez to konkurencji walutowej. Kryptowaluty mają pewną zasadniczą zaletę, mianowicie narzucają zobowiązania za pomocą tzw. inteligentnych umów (smart contracts). W przeciwieństwie do podaży pieniądza fiducjarnego, która zależy od decyzji podejmowanych według uznania przez decydentów odpowiedzialnych za politykę pieniężną, podaż kryptowalut można w zasadzie ochronić przed interwencjami podejmowanymi przez ludzi ex post, a jednocześnie może być ona zależna od arbitralnie weryfikowalnych wyników. Kryptowaluty pozwalają sobie poradzić z od dawna pozostającymi w centrum polityki pieniężnej problemami zobowiązań, np. poprzez inteligentną umowę dostosowującą szybkość wzrostu zasobów wirtualnej waluty, które zostają określone w jednoznacznie sformułowanych klauzulach ujmujących warunki zerwania kontraktu. Na razie jednak emitenci większości kryptowalut nie korzystają z tej możliwości. Podobnie jak tradycyjne agencje odpowiedzialne za politykę pieniężną, pozwalają, aby działające na danym terenie walutowym „komitety ds. polityki pieniężnej” podejmowały interwencje według własnego uznania.

Pod innymi względami kryptowaluty przypominają dolary USA w zdolaryzowanej gospodarce. Popyt na te waluty wzrasta, gdy kontrahenci tracą zaufanie do krajowego banku centralnego lub chcą ukryć własną tożsamość. Powszechne stosowanie takich walut przyniosłoby istotne konsekwencje. Na przykład im więcej płatności dokonuje się z użyciem kryptowalut, tym mniejszy jest popyt na tradycyjną gotówkę emitowaną przez bank centralny oraz na tradycyjne rezerwy. W konsekwencji maleją przychody uzyskiwane z renty emisyjnej, bank centralny ma mniej możliwości monitorowania systemu płatności, a w skrajnej sytuacji agencja odpowiedzialna za politykę pieniężną może nie tylko utracić kontrolę nad podażą pieniądza i kredytowaniem, lecz również możliwość zapewniania wsparcia poprzez pełnienie funkcji kredytodawcy ostatniej instancji.

Nie trzeba panikować (jeszcze)

Kryptowaluty zapewniają ograniczone korzyści tym użytkownikom, dla których prywatność nie jest decydująca. Użyteczności kryptowalut jako pieniądza szkodzi ich ograniczona płynność, która powoduje wahania kursu wymiany. Dopóki niewielu z nich korzysta, dopóty ograniczone są również bodźce skłaniające innych do użycia tej formy pieniądza. Duże efekty sieci mogą jednak szybko wywołać zakłócenia systemu płatności, kiedy liczba użytkowników, którzy postanowią używać określonej kryptowaluty, osiągnie masę krytyczną.

Denominowane w krajowej walucie transakcje ułatwione przez łańcuch bloków mogą wpłynąć na sytuację banków centralnych o wiele szybciej i bardziej bezpośrednio. Weźmy jako przykład zakup papieru wartościowego opłacony w krajowej walucie za pomocą łańcucha bloków. Zmiana własności tego waloru może się dokonywać jednocześnie z wymianą roszczeń do waluty krajowej (np. środki zostają dopisane do rachunku sprzedawcy prowadzonego w banku uczestniczącym w łańcuchu bloków) albo wymianą faktycznych pieniędzy emitowanych przez bank centralny (zapożyczając określenie ukute przez J. P. Koninga, moglibyśmy je nazwać fedmonetami; zob. J.P. Koning, Fedcoin, materiał zamieszczony na blogu Moneyness 19.10.2014).

W pierwszej sytuacji płatność ostatecznie wymaga transakcji rozliczeniowych z użyciem tradycyjnych kanałów zarządzanych przez bank centralny. Wiąże się z tym koszt w postaci większej złożoności i dodatkowych zasobów. W przypadku fedmonet tak nie jest. Jeżeli baza monetarna „żyje” dzięki łańcuchowi bloków, nabywca może bezpośrednio przelać krajową walutę sprzedawcy. Przekazanie własności papieru wartościowego oraz pieniędzy emitowanych przez bank centralny mogą się więc odbyć jednocześnie, natychmiast.

W interesie kontrahentów leży więc to, by bank centralny uczestniczył w łańcuchu bloków, aby można było w pełni wykorzystywać możliwości oferowane przez technologie rozproszonych zapisów transakcji (distributed ledger technologies, DLT). Udział banków centralnych w tym systemie ostatecznie może nawet prowadzić do rozmontowania zarządzanych przez nie systemów płatności. Możemy przenieść wszelkie transakcje rozliczeniowe do nowych, zdecentralizowanych sieci.

Walczyć z nowymi technologiami?

Jeżeli banki centralne nie połączą sił, grozi im to, że przestaną pełnić funkcje pośrednika finansowego i agencji zajmującej się nadzorem. Muszą też brać pod uwagę to ryzyko, że dostawcy usług płatniczych przeniosą się do innych obszarów walutowych, gdzie środowisko instytucjonalne będzie atrakcyjniejsze dla sprzedających i kupujących. Pomimo olbrzymich problemów technicznych i prawnych związanych z włączeniem się do tego systemu żaden z tych scenariuszy nie może leżeć w interesie agencji odpowiedzialnych za politykę pieniężną.

Banki centralne muszą się coraz bardziej starać o to, aby ich waluty zachowały atrakcyjność. Powinny umożliwić dostęp do „swoich” elektronicznych pieniędzy nie tylko instytucjom finansowym, lecz całym społeczeństwom (zob. D. Niepelt, 2015, Reserves For Everyone—Towards a New Monetary Regime?, VoxEU, 21.01.2015). W tym celu powinny zacząć wykorzystywać technologie DLT.

Dirk Niepelt jest dyrektorem Ośrodka Badawczego w Gerzensee (Studienzentrum Gerzensee) i profesorem Uniwersytetu Berneńskiego

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia) i można go przeczytać tutaj. Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy

(CC BY-SA 2.0 Zach Copley)

Tagi


Artykuły powiązane

Rok regulacji kryptowalut

Kategoria: Analizy
Kryptowaluty mogą nie być już tak ekscytujące, ale może staną się użyteczne. USA, UE i Wielka Brytania chcą je bowiem wtłoczyć w ramy prawne i zapewnić nad nimi nadzór. Pierwsze rozwiązania mamy poznać jeszcze w 2022 r.
Rok regulacji kryptowalut