Inflacja martwi, ale bardziej straszy brak wzrostu gospodarczego

Od czterech lat głównym zadaniem banków centralnych na świecie wcale nie jest walka z inflacją, ale dostarczanie bankom komercyjnym płynności. Dlatego banki centralne utrzymują na niskim poziomie oprocentowanie długu publicznego oraz kredytów dla gospodarki. Ich polityka sprawia wrażenie eklektycznej, ale to kwestia wyboru mniejszego zła.
Inflacja martwi, ale bardziej straszy brak wzrostu gospodarczego

(Opr. DG/CC BY by Rodrigo Galindez)

W Stanach Zjednoczonych, gdzie ustawowym celem Rezerwy Federalnej jest nie tylko stabilizacja pieniądza, ale także pobudzanie gospodarki dla przeciwdziałania bezrobociu, Fed  przeprowadza niekonwencjonalne operacje rozluźnienia polityki pieniężnej, nie bacząc na utrzymującą się inflację. W czerwcu 2011 kupił obligacje skarbowe za 600 mld dol., w sierpniu ogłosił, że utrzyma stopy procentowe na poziomie bliskim zera aż do połowy 2013 roku. We wrześniu krótkoterminowe bony skarbowe, wartości 400 mld dol.zostały zamienione na długoterminowe obligacje.

Celem operacji było obniżenie oprocentowania kredytów dla gospodarki i pobudzenie wzrostu gospodarczego. Działania te doprowadziły do stopniowego obniżania bezrobocia, które spadło z 9,1 proc. w sierpniu do 8,5 w grudniu 2011. Prognozy na rok 2012 przewidują w Stanach Zjednoczonych wzrost PKB o 2,3 proc., gdy w strefie euro zaledwie o 0,3 proc.

Mniej skuteczna (krótkoterminowo) okazuje się polityka Banku Anglii. W październiku 2011 BoE zwiększył o 75 mld funtów program zakupu aktywów, a w opublikowanym w listopadzie Raporcie o Inflacji zapowiedział możliwość dalszego poluzowania ilościowego. W tym czasie inflacja utrzymywała się na poziomie 5 proc., ale nie ona stanowiła największe zmartwienie szefa Banku Anglii Mervyna Kinga, lecz groźba recesji.  Wprawdzie w styczniu 2012 r. Komitet Polityki Pieniężnej BoE nie zdecydował się na kolejne poluzowanie ilościowe, ale zdaniem większości ekonomistów w lutym bank zwiększy zakupy aktywów o 50 mld funtów. Prognozy BoE na rok 2012 przewidują wzrost PKB poniżej 1 proc. i z tego powodu nastąpi spadek inflacji w końcu 2012 do 1,3 proc., a więc znacznie poniżej wyznaczonego celu (2 proc.).

Europejskie banki centralne mają (w większości przypadków) w swych statutach wpisane jedno zadanie – stabilizację pieniądza, czyli utrzymywanie inflacji na niskim, z góry określonym poziomie. Ale mimo, że prawo, opisujące zadania banków centralnych pozostało niezmienione, nie są one rozliczane z poziomu inflacji, lecz z tego, jak dają sobie radę z zagrożeniami dla stabilności systemu finansowego. Na dłuższą metę konieczne będzie albo przedefiniowanie zadań banków centralnych, albo powrót do zadań tradycyjnych, a to znaczy – przynajmniej w Europie –   realizowania celu inflacyjnego.

Eklektyczna polityka banków centralnych stwarza nie tylko ryzyko nawrotu wysokiej inflacji, ale także (na co zwraca uwagę profesor Leszek Balcerowicz) nadmiernego upolitycznienia tych instytucji. Dopóki jednak nie zostanie rozwiązany kryzys zadłużenia i towarzyszące mu ryzyko recesji, inflacja wydaje się zagrożeniem drugorzędnym.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Inflacja stabilna i wysoka

Przez cały ubiegły rok inflacja w Polsce utrzymywała się na dość stabilnym poziomie, choć znacznie przekraczała cel inflacyjny, który wynosi 2,5 proc. z dopuszczalnym przedziałem wahań +/- 1 punkt procentowy. W maju 2011 r. osiągnęła poziom 5 proc., nie notowany od 2001 roku. W Unii Europejskiej wyższą niż Polska inflację w roku 2011 zanotowały jedynie Słowacja i Wielka Brytania.

Wysoki wzrost cen u naszych południowych sąsiadów jest o tyle zaskakujący, że Słowacja jest od trzech lat w strefie euro, więc wahania kursu krajowej waluty nie wpływają w znaczącym stopniu na inflację (aczkolwiek euro osłabiło się względem dolara, co podniosło ceny importowanych surowców energetycznych). W dodatku Słowacja zanotowała stosunkowo niski wzrost gospodarczy – poniżej 3 proc. Z kolei w Wielkiej Brytanii wysokiej inflacji towarzyszyło nieznaczne umocnienie kursu funta wobec euro przy stabilnym poziomie wobec dolara.

W dwóch krajach europejskich – Szwajcarii i Norwegii nastąpiła deflacja. Głównym powodem było umocnienie walut krajowych.

W Polsce Inflacja była w ubiegłym roku tematem politycznie ważnym, ze względu na wybory, ale nie pierwszoplanowym. Ceny żywności, które są problemem najbardziej wrażliwym politycznie, w drugiej połowie roku wyhamowały. W grudniu 2011 były o 4,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. To znaczy wzrosły w tym samym tempie, co łącznie towary i usługi konsumpcyjne.

W ubiegłym roku Rada Polityki Pieniężnej czterokrotnie podnosiła stopy procentowe – w sumie o 1,0 punkt procentowy, lecz od połowy roku pozostają one na niezmiennym poziomie mimo, że jesienią inflacja (CPI) wzrosła i wzrosła także inflacja bazowa.

Są trzy przyczyny utrzymywania przez RPP stóp procentowych na stałym poziomie, pomimo wzrostu inflacji:

Po pierwsze – szoki zewnętrzne, które są jedną z głównych przyczyn inflacji

Po drugie – niepewność dotycząca prognoz wzrostu gospodarczego

Po trzecie – utrzymywanie na niskim poziomie stóp procentowych przez główne banki centralne świata.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Zewnętrzne przyczyny inflacji

Dwie główne zewnętrzne przyczyny inflacji to osłabienie kursu złotego oraz wzrost cen surowców energetycznych. 31 grudnia 2011 złoty był słabszy niż rok wcześniej:

– wobec euro o 10,3 proc.

– wobec dolara o 13,3 proc.

– wobec franka szwajcarskiego o 12,9 proc.

– wobec funta brytyjskiego o 12,8 proc.

Trudno jednoznacznie wyjaśnić przyczynę tak znacznego osłabienia złotego. Analitycy podkreślają, że głównym źródłem tego zjawiska były nastroje inwestorów finansowych, obawiających się pogłębienia kryzysu w strefie euro i przeniesienia go do Europy Środkowowschodniej. Uważa się też, że niestabilna sytuacja na Węgrzech negatywnie wpływa na złotego.

Wyjaśnienia te nie są do końca przekonujące. W ciągu roku kurs złotego wobec forinta nie zmienił się – to znaczy, że polska waluta osłabiała się w tym samym tempie co węgierska. Trudno to pogodzić z tezą o ciążącym wpływie kryzysu węgierskiego. Co więcej złoty osłabił się wobec czeskiej korony o 8 proc., wobec ukraińskiej hrywny o 12 proc. i wobec rosyjskiego rubla o 9 proc. i był – obok forinta – najsłabszą walutą środkowoeuropejską w ubiegłym roku.

Miało to także pozytywne skutki dla gospodarki, nie mniej silnie wpłynęło na poziom inflacji.

Wzrost cen paliw

Osłabienie kursu złotego wzmocniło impuls inflacyjny, wynikający ze wzrostu cen surowców, zwłaszcza energetycznych. 31 grudnia 2010 roku baryłka ropy naftowej na The New York Mercantile Exchange kosztowała 91,38 USD, rok później 98,83 dol. Wzrost cen w dolarach nie był szokujący (ok. 8 proc.), ale liczony w złotych wyniósł przeszło 22 proc.

Rzeczywisty wpływ zmiany cen na polską inflację był nieco inny, gdyż główni producenci paliwa mają długoterminowe kontrakty na dostawę ropy i zmiany cen następują w innym tempie niż w transakcjach spotowych na giełdzie. Nie mniej rosnące ceny ropy przyczyniły się do wzrosty cen paliw w Polsce. W grudniu 2010 benzyna bezołowiowa 95 kosztowała średnio 4,81 (dane GUS), a w listopadzie 2011 5,39 zł – wzrost o 12,1 proc. Jeszcze silniej wzrosły ceny oleju napędowego, do czego przyczyniły się podwyżki akcyzy.

Wzrost cen ropy naftowej i niektórych innych surowców na rynkach światowych jest częściowo wynikiem polityki pieniężnej Fed. Część popytu na ropę naftową wynika ze spekulacji kontraktami, a spekulację wzmacnia nadmiar dolarów na rynkach światowych. W 1973 roku rosnące ceny ropy naftowej spowodowały falę światowej inflacji, której wysoki poziom utrzymywał się do początku lat 80., a walka z nią (poprzez wysokie stopy procentowe) była bardzo kosztowna. Nie można wykluczyć, że luźna polityka pieniężna głównych banków centralnych na świecie spowoduje powrót tego zjawiska.

Polska na skutek dużych zasobów węgla kamiennego i brunatnego jest mniej zależna od importu nośników energii niż większość krajów europejskich. W ubiegłym roku ceny zbytu węgla kamiennego produkowanego w Polsce wzrosły o ok. 17 proc., co przyczyniło się do uzyskania przez polskie górnictwo rentowności (ceny węgla brunatnego spały o ok. 5 proc.). Warto jednak pamiętać, że Polska od kilku lat jest importerem netto węgla kamiennego i wzrost cen tego surowca ma nie tylko skutek inflacyjny, ale pogarsza terms of trade polskiej gospodarki.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Niepewny wzrost

Prognozy, dotyczące wzrostu gospodarczego w 2012 r. są wyjątkowo niepewne. Jeśli w strefie euro nie nastąpi ostry kryzys, spowodowany niewypłacalnością któregoś z zadłużonych krajów i uda się w Europie uniknąć głębokiej recesji, polska gospodarka może rosnąć w tempie zbliżonym do ubiegłorocznego – 3,5-4 proc. Należy się jednak liczyć z sytuacjami nadzwyczajnymi, na przykład z wyjściem Grecji lub jeszcze kilku krajów ze strefy euro, co spowoduje turbulencje na rynkach finansowych, ze znacznymi skutkami dla gospodarki realnej.

Z takim negatywnym scenariuszem liczą się banki centralne w większości krajów, utrzymując stopy procentowe na niskim poziomie. Ma to zapewne wpływ (na zasadzie „efektu demonstracji”) ma polską Radę Polityki Pieniężnej. O ile w „normalnych czasach” członkowie RPP są rozliczani przez opinię publiczną ze skuteczności polityki antyinflacyjnej, to w obecnej sytuacji kruchego wzrostu i ryzyka kolejnego kryzysu na rynkach finansowych przekraczanie celu inflacyjnego wydaje się mniejszym ryzykiem niż wywołanie spowolnienia gospodarczego przez podniesienie stóp procentowych.

Innymi słowy – nawet jeśli inflacja utrzyma się trwale na poziomie 4,5-5,0 proc. RPP nie będzie narażona na ostrą krytykę mediów i analityków rynku. Gdyby natomiast stopy zostały podniesione, a na rynkach finansowych nastąpiłyby turbulencje i w efekcie spowolnienie wzrostu gospodarczego lub recesja – zjawiska nie mające nic wspólnego z decyzją Rady –  instytucja ta znalazłaby się pod ostrzałem krytyki.

Warto przypomnieć, że Europejski Bank Centralny naraził się na taką krytykę, podnosząc w kwietniu i lipcu stopy procentowe (w sumie o pół punktu procentowego). Jesienią EBC wycofał się z tamtych decyzji – w listopadzie i grudniu stopy zostały zredukowane do poziomu sprzed podwyżek. Rada Polityki Pieniężnej zapewne wolałaby uniknąć takiej sytuacji i dlatego nie podnosi stóp, co zapewne uczyniłaby w „normalnych czasach”. Powstaje jednak pytanie – czy taka polityka nie doprowadzi do rozregulowania gospodarki, trwałego wzrostu inflacji, która utrzymywać się będzie także w okresach słabego wzrostu PKB.

(Opr. DG/CC BY by Rodrigo Galindez)
(Opr. DG)
Inflacja-w-grudniu-2011-
(Opr. DG)
Inflacja-(CPI)-w-Polsce-w-2011
(Opr. DG)
wskazniki-cen-produkcji-sprzedanej-przemyslu
(Opr. DG)
wskazniki-inflacji-bazowej
(Opr. DG)
wzrost-cen-towarow-i-uslug-w-2011-roku
(Opr. DG)
ceny-transakcyjne-w-handlu-zagranicznym

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Inflacja na nowo straszy z kontenera

Kategoria: Oko na gospodarkę
Aż 10-krotnie wzrósł koszt frachtów morskich, gdy jesienią ’21 r. gospodarka światowa zaczęła się szybciej rozwijać po zelżeniu pandemii. Dodało to 1,5 pp. impulsu do globalnej inflacji. Wojna i ponowne ogniska wirusa w portach Chin na nowo podnoszą koszty transportu.
Inflacja na nowo straszy z kontenera

Polityka monetarna przy bardzo niskich stopach procentowych

Kategoria: VoxEU
Badanie potwierdza, że transmisja polityki pieniężnej do gospodarki jest znacznie słabsza, kiedy nominalne stopy procentowe spadają do bardzo niskiego poziomu oraz że siła transmisji słabnie im dłużej stopy procentowe pozostają na niskim poziomie.
Polityka monetarna przy bardzo niskich stopach procentowych