Polska to nie Węgry

Powyższe stwierdzenie jest oczywiste, zwłaszcza z perspektywy Polaka. Inaczej wygląda jednak sytuacja z perspektywy Anglika, Amerykanina czy Japończyka. Pamiętam takie zdarzenie, które opowiadał mi znajomy, z granicy brytyjskiej w 1996 roku. Było to kilka dni po Finale Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, w którym Niemcy pokonali Czechów. Finał odbywał się w Londynie, a czescy kibice mocno po nim narozrabiali. Znajomy jechał polskim autokarem do Londynu i cały autokar został cofnięty z powrotem do Polski. Angielscy celnicy byli bardzo nieuprzejmi i stwierdzili, że w związku z wydarzeniami, jakie miały miejsce po meczu  nie mogą wpuścić pasażerów autokaru na Wyspy Brytyjskie. Zupełnie do nich nie docierało tłumaczenie, że pasażerowie autokaru to Polacy, a rozrabiali Czesi. Dla nich to było wszystko jedno – Polak czy Czech, co to za różnica?

Dwa lata temu, w szczycie paniki na rynkach finansowych, musieliśmy również gorączkowo tłumaczyć światu, że Polska to nie to samo co Litwa, Łotwa, Węgry czy Ukraina. Większość światowych instytucji finansowych wrzucała nas do jednego „worka” z całym regionem. I jak ktoś w Londynie czy Nowym Jorku podejmował decyzję o wycofaniu się finansowym z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, dotyczyło to wszystkich krajów z tej części świata niezależnie od ich sytuacji gospodarczej. Jak tracił na wartości węgierski forint, to również polska złotówka i czeska korona.

Wygląda jednak na to, że świat, przynajmniej finansowy, zaczął odróżniać poszczególne kraje w naszej części Europy. Świadczą o tym ostatnie wydarzenie na rynku walutowym. Po zerwaniu współpracy Węgier z Międzynarodowym Funduszem Walutowym ich waluta zaczęła silnie tracić wartość do głównych walut światowych. Początkowo tym trendem poszła również złotówka. Bardzo szybko jednak sytuacja się zmieniła. O ile forint nadal systematycznie traci wartość wobec euro i dolara, to nasza waluta zaczęła się zdecydowanie umacniać. Informacje o stanie gospodarki dla Polski i Węgier są zdecydowanie inne i widać, że decydenci w centrach finansowych to dostrzegli.

Jest to obecnie zdecydowanie pozytywna informacja dla Polski. Jesteśmy spostrzegani jako niezależny, spory kraj o własnej polityce gospodarczej. Pamiętajmy jednak, że gdy u nas zacznie się dziać coś złego z gospodarką, a Węgrzy czy Czesi będą sobie radzić lepiej, to nie skorzystamy z ich sukcesu. Zaczęliśmy pracować na samych siebie i musimy mieć tego pełną świadomość.

A swoją drogą, to czy polscy inwestorzy dostrzegają różnicę między na przykład Nikaraguą i Kostaryką albo Tajlandią i Malezją?…


Tagi