To już jest kryzys realnej gospodarki

Europa debatuje na temat kryzysu greckiego, ogłasza sukces, a S&P od razu informuje, że nawet nie zmieni swojego nastawienia. Gorzej, po poniedziałkowej emisji siedmioletnich obligacji emisja obligacji 12-letnich się nie udała, gdyż po dwóch dniach inwestorzy stracili już 2,3 proc. z inwestycji, której dokonali 29 marca. Przy czym zgodnie z informacjami podanymi przez Royal Bank of Scotland, o ile rentowność obligacji greckich wzrosła o 40 pkt bazowych, o tyle wyemitowanych 25 marca siedmioletnich obligacji stanu Kalifornia zmalała o 18 punktów bazowych. Greckie mają rentowność 6,4 proc., kalifornijskie 5,44 proc., a różnica w kosztach zabezpieczających wzrosła do 141 pkt. bazowych na niekorzyść członka eurogrupy i to mimo że rating Moody’s dla Grecji jest o dwa szczeble wyższy, gdyż wynosi A2, podczas gdy Kalifornii sytuuje się na samym dole kategorii inwestycyjnych Baa1.

Panuje powszechny pesymizm co do tego, że ustalenia europejskie doprowadzą do obniżki premii na długu greckim sprzyjającej zwiększeniu popytu na nowe emisje. A z drugiej strony Grecja wpada w spiralę deficytu, w której obniżki wydatków rządowych nie nadążają za wzrostem kosztu obsługi długu. Grecja potrzebuje wyemitować 32 mld euro w tym roku. Przy czym odsetki, jakie musi opłacić od tegorocznych trzech emisji, już są o 3,9 mld euro wyższe w porównaniu z tymi lat 2000-2008. Przy obecnych warunkach rynkowych za emisje, które wystąpią do końca roku, zapłacą 18,9 mld euro w porównaniu z 9,4 mld.

Emisja 8 mld pięcioletnich euroobligacji z 25 stycznia miała rentowność o 3,81 pkt proc. większą od analogicznych emisji niemieckich w porównaniu z 26 punktami bazowymi w okresie przedkryzysowym. A emisja 5 bilionów dziesięcioletnich euroobligacji z 4 marca miała rentowność o 3,25 pkt proc. większą od analogicznych emisji niemieckich w porównaniu z 34 punktami bazowymi w okresie przedkryzysowym. W sumie nic dziwnego, że tylko emisje tegoroczne będą kosztowały o 13,4 mld euro więcej. Peter Chatwell z Credit Agricole uważa że: „Grecja potrzebuje wydostać z aktualnego kryzysu finansowego i zacząć rozwijać się z przyzwoitym tempem, tak aby duże zadłużenie nie przybrało kształtu kuli śnieżnej”. Tylko jak to zrobić, jeśli obniżki wydatków budżetowych nie nadążają za wzrostem kosztu obsługi długu, a obniżki wydatków wpychają kraj w recesję.

Nic dziwnego, że Simon Johnson z MIT i Peter Boone z London School of Economics, pisząc na Economix blog „The New York Times`a”, uważają, że Grecja porzucona na łaskę aktualnych warunków rynkowych jest niewypłacalna. Jeśli rentowność ich obligacji wzrośnie do 10 proc., to przy największej na świecie skali długu zagranicznego do PKB, będzie to oznaczało konieczność transferu za granicę w wysokości aż 12 proc. PKB rocznie. Jak podają autorzy, jest to niemożliwe do zrealizowania, gdyż, dla porównania, reparacje niemieckie po I wojnie światowej miały wynosić 2,4 proc. i nie zostały zrealizowane, a w przypadku kryzysu obsługi długu lat osiemdziesiątych w Ameryce Łacińskiej transfer netto wynosił 3,5 proc.

Obecny kryzys finansowy przeniósł się z kryzysu instytucji finansowej do realnej gospodarki i finansów publicznych. Wzrosty gospodarcze w Niemczech, które  tylko w 20 proc. przekładają się na wzrost głównego partnera politycznego, Francji, ograniczają zakres antykryzysowej współpracy. W momencie, gdy francuski deficyt budżetowy jest na tyle poważny, że wzrost kosztów pożyczkowych pochłania korzyści gospodarczej ekspansji, musi to gasić entuzjazm do popierania niemieckiego modelu wzrostu opartego o nadwyżkę handlową. I nawet Jean-Claude Trichet, prezes EBC, przykazując europejskiemu parlamentowi informację, że niemiecki wzrost i nadwyżka handlowa tak naprawdę nie są elementami związanymi z jakąś szczególną polityką niemiecką, ale wynikają z procesu starzenia się społeczeństwa, nie jest w stanie uśmierzyć narastających konfliktów interesów. Są one spowodowane powstałą nierównowagą handlową i problemami związanymi z poprzednią ekspansją, podczas której w Niemczech koszty pracy od 2000 r. wzrosły w sposób nieznaczny, natomiast w Hiszpanii, Irlandii i Grecji o ponad 30 proc., a i we Francji o 20 proc. Dlatego można obecnie uznać, że problemy związane z rozwojem koniunktury w strefie euro będą długotrwałe i będą się charakteryzowały trwałym charakterem procesów deflacyjnych.

W sytuacji, kiedy Hiszpania musi wykazać się ekspansją eksportową, brak popytu niemieckiego sprawia, że zadanie to jest niewykonalne, zwłaszcza kiedy stopy procentowe EBC są dostosowane do gospodarki niemieckiej, która stanowi największą część strefy euro. To jest przyczyną wielu rozpaczliwych restrukturyzacyjnych prób w Hiszpanii mających na celu dywersyfikację i zmianę swojej produkcji, w tym nastawienie się na wyspach Kanaryjskich na biotechnologie i energie odnawialne. Jest to bardzo trudne do przeprowadzenia w kraju, który poprzednio był nastawiony na turystykę, a z drugiej strony na budownictwo finansowane przez obcokrajowców. Brak optymalności obszaru walutowego spowodował, że w sytuacji ograniczonego wzrostu płac w Niemczech wystąpił brak równowagi w całej strefie euro. Deficyt fiskalny strefy wynosi 7 proc., więc bez realokacji wewnątrz strefy dla jej zrównoważenia jej bilans płatniczy powinien wzrosnąć o 4 proc., a więc eksport aż o ok. 600 mld USD. Jest to trudne do wyobrażenia w sytuacji,  kiedy tak wiele gospodarek stara się w tym samym celu i czasie przeprowadzić tę samą operację.

Kiedy patrzymy na zagrożenia dotyczące strefy euro, fakt debaty dotyczącej możliwego wyjścia z niej Grecji, nie do końca zdajemy sobie sprawę że z tą chwilą wszystkie kraje aspirujące do wejścia do niej, jak i kraje peryferyjne z punktu widzenia inwestorów, stają się obciążone ryzykiem ewentualnego odejścia od euro. Pod względem finansowym oznacza to konieczność płacenia premii pokrywającej to ryzyko przy zaciąganiu zobowiązań, i to nawet jeśli jest to zadłużenie w panującej walucie.

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora

Obfitości Bożych Łask od Tego, który skruszył wrota śmierci.

Pan prawdziwie zmartwychwstał!

Wesołych Świąt życzy Cezary Mech


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?