Węgierskie jojo

Polska i Węgry zmagają się z tymi samymi problemami; popełniamy podobne błędy i znajdujemy zbliżone rozwiązania. Raz górą jest Polska, raz Węgry. Węgry są dziś na ścieżce równoważenia finansów publicznych, gdy w Polsce straszy coraz większa dziura budżetowa. Ale 11 i 25 kwietnia odbędą się na Węgrzech wybory parlamentarne, w których wg sondaży sukces odniesie opozycyjna partia Fidesz, która już zapowiedziała odejście od polityki rządu Bajnaiego.
Węgierskie jojo

19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2

Jesienią 2008 roku Węgry stanęły na krawędzi bankructwa. Zagraniczni inwestorzy wyzbywali się węgierskich aktywów w obawie o stan systemu bankowego tego kraju i o możliwości obsługi wielkiego zadłużenia zagranicznego. Narodowy Bank Węgier próbował ratować sytuację, podnosząc stopy procentowe aż o 3 punkty, do 11,5 proc. To miało powstrzymać gwałtowny odpływ kapitału zagranicznego i deprecjację forinta uderzającą w domowe budżety Węgrów zaciągających kredyty w walutach  zagranicznych. Ale reakcją na podniesienie stóp były gwałtowne spadki notowań giełdowych, które rozlały się na cały region. Istniała obawa, że węgierski system finansowy załamie się, pociągając za sobą inne kraje Europy Środkowowschodniej.

Sytuację pogarszał kryzys polityczny. Socjalistyczny rząd Ferenca Gyurcsánya był niepopularny i atakowany przez opozycję. 17 września 2006 roku węgierskie radio ujawniło wypowiedź premiera Ferenca Gyurcsánya  z zamkniętego spotkania jego partii, które odbyło się kilka miesięcy wcześniej, „Kłamaliśmy przez ostatnie półtora roku (…) Nie znajdziecie ani jednego znaczącego posunięcia rządu, z którego moglibyśmy być dumni” – mówił Gyurcsány. Mimo nacisków opozycji, nie ustąpił ze stanowiska. Przetrwał aż do kwietnia 2009. Był jednak skompromitowany i niezdolny do przeprowadzenia radykalnych reform.

Pod koniec października 2008 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzielił Węgrom pomocy – kredytu w wysokości 20 mld euro (nie został w całości wykorzystany). Pomoc była jednak obwarowana warunkami. Rząd węgierski zobowiązał się do szybkiej naprawy budżetu i finansów publicznych.

Reformy niepopularnego rządu

14 kwietnia 2009 Zgromadzenie Narodowe uchwaliło konstruktywne wotum nieufności wobec rządu premiera Ferenca Gyurcsánya, wyznaczając jednocześnie na jego następcę nie należącego do żadnej partii Gordona Bajnaiego, biznesmena, dotychczasowego ministra gospodarki i wieloletniego przyjaciela niepopularnego przywódcy socjalistów. Rząd Bajnaiego przypomina rząd Marka Belki, tyle że zadanie miał o wiele trudniejsze. Popierali go, bez entuzjazmu, socjaliści, którzy pogodzili się z perspektywą klęski w kolejnych wyborach. Rząd musiał w ciągu kilku miesięcy zreformować finanse państwa, system podatkowy i przepchnąć w Parlamencie restrykcyjny budżet na rok 2010.

11 maja węgierski Parlament wprowadził  zmiany w ustawach podatkowych, w wyniku których VAT wzrósł od 1 lipca z 20 do 25 proc. 22 maja rząd wniósł do Parlamentu kolejny pakiet ustaw, przewidujących podniesienie od 1 stycznia 2010 CIT o 3 punkty procentowe, zniesienie wielu ulg w CIT i PIT, wprowadzenie nowego podatku od własności (za nieruchomości warte więcej niż 30 mln forintów, czyli około 500 tys. zł, drogich samochodów, jachtów i samolotów), a jednocześnie zniesienie 3-procentowego podatku solidarnościowego, płaconego przez firmy i bogatszych płatników PIT. Przy rozliczeniu PIT dochody zostały ubruttowione, czyli powiększone o składki na fundusze społeczne. Stawki PIT zostały obniżone – dolna z 18 do17 proc., a górna z 36 do 32 proc. Składki obciążające wynagrodzenia, płacone przez pracodawców spadły z 32 do 27 proc.  Wprowadzone zostały też ulgi podatkowe dla pracodawców tworzących miejsca pracy.

19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2

Rząd zapowiedział ograniczenie wydatków państwa, w tym podniesienie wieku emerytalnego i zredukowanie zasiłków rodzinnych. Redukcja wydatków pozwoli na obniżenie w następnych latach podatków dochodowych oraz podatków wpływających na koszty pracy, a tym samym poprawi konkurencyjność węgierskiej gospodarki. Rząd ma nadzieję, że trwała nadwyżka dochodów nad wydatkami państwa umożliwi obniżenie poziomu długu publicznego poniżej 60 proc, w ciągu 10 lat.

Cel prawie osiągnięty

Rząd Bajnaiego zobowiązał się, w porozumieniu z MFW, utrzymać w 2009 roku deficyt finansów publicznych na poziomie 3,9 proc. Cel ten został przekroczony, ale nieznacznie. Deficyt wyniósł 4,0 proc. PKB. Zdaniem analityków szwajcarskiego banku UBS „deficyt dostosowany cyklicznie” (to znaczy deficyt przeliczony na sytuację, gdy gospodarka rośnie w normalnym tempie) wyniósł 1,7 proc.

1 grudnia 2009 roku Parlament przyjął większością 201 do 179 restrykcyjny budżet na rok 2010. Dzięki podniesieniu VAT oraz wcześniejszym cięciom wydatków sztywnych – emerytur i dotacji do usług publicznych – deficyt sektora publicznego ma osiągnąć 3,8 proc., co będzie jednym z najlepszych wyników w Unii Europejskiej. Węgry spełniają przyrzeczenia dane Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu i są na dobrej drodze do spełnienia kryteriów z Maastricht, koniecznych do wprowadzenia euro.

Wprawdzie fiskalne reformy stanowią dobry punkt wyjścia do odbicia się gospodarki węgierskiej i osiągnięcia w kolejnych latach wysokiego wzrostu, ale cena, jaką Węgry zapłaciły, jest wysoka. W ubiegłym roku węgierska gospodarka skurczyła się o 6,3 proc. (co było najgorszym wynikiem wśród krajów Grupy Wyszehradzkiej), a na rok bieżący europejskie biuro statystyczne Eurostat przewiduje dalszy spadek PKB.

Wszelkie prognozy dotyczące Węgier obarczone są jednak dużym ryzykiem politycznym. 11 i 25 kwietnia odbędą się wybory parlamentarne, w których, według niemal wszystkich sondaży, sukces odniesie opozycyjna partia Fidesz, która już zapowiedziała odejście od polityki rządu Bajnaiego.

Przykręcanie i odkręcanie śruby

Od dawna losy Polski i Węgier biegną  równolegle. Zmagamy się z tymi samymi problemami, popełniamy podobne błędy i znajdujemy zbliżone rozwiązania. Raz górą jest Polska, raz Węgry. W obu krajach scena polityczna jest zdominowana przez dwa ugrupowania tak ze sobą skłócone, że nie ma mowy o jakiejkolwiek współpracy, co znakomicie utrudnia prowadzenie sensownej polityki gospodarczej, zwłaszcza w zakresie finansów publicznych.  Węgry są dziś na ścieżce równoważenia finansów publicznych, gdy w Polsce straszy coraz większa dziura budżetowa. Ale sytuacja ta może się szybko zmienić.

Węgry już kilka razy w ostatnich dwudziestu latach przeprowadzały kurację „odchudzającą”, po czym kolejne rządy szybko marnowały owoce reform fiskalnych. W efekcie uzyskiwano „efekt jojo” – doskonale znany osobom, które co pewien czas się odchudzają, ale nie potrafią zachować na stałe diety.

Na przełomie lat 80. i 90. Węgry były w lepszej sytuacji niż większość krajów pokomunistycznych. Niedobory na rynku były zdecydowanie  mniejsze niż w Polsce,  wyższa konsumpcja i płace, niższa inflacja. Niezła sytuacja wyjściowa spowodowała, że przemiany węgierskie dokonywały się wolniej niż w Polsce. Pierwszy rząd niekomunistyczny, centroprawicowej koalicji premiera Józsefa Antalla (a po jego śmierci Petera Borossa), starał się chronić poziom życia Węgrów,  odsuwając trudne reformy na przyszłość. Szybko rosły wynagrodzenia, a tym samym koszty pracy, wydatki socjalne i deficyt budżetowy. W 1992 roku wydatki budżetu stanowiły aż 62 proc. PKB, a deficyt sięgnął 9 proc.

Węgry nie uniknęły recesji wynikającej z transformacji, która trwała aż do roku 1993, po czym zaczął się wzrost powolny i niesatysfakcjonujący. Napięcia w gospodarce  pod koniec rządów centroprawicy były tak wyraźne, że większość ekonomistów i polityków była zdania, że nie da się dalej odkładać bolesnej operacji  przywrócenie w gospodarce równowagi.

W roku 1994 do władzy doszła koalicja partii socjalistycznej (postkomunistów) i partii Wolnych Demokratów (wywodzący się z opozycji antykomunistycznej liberałowie). Rząd podjął w marcu 1995 roku działania dla przywrócenia równowagi. Forint został zdewaluowany, płace w sektorze państwowym zablokowane, część wydatków budżetu na cele socjalne obcięta. Między innymi wprowadzono opłaty za wyższe studia. Reforma ta, zwana „pakietem Bokrosa” od nazwiska ówczesnego ministra finansów, doprowadziła do przywrócenia równowagi budżetowej i zwiększyła konkurencyjność węgierskiej gospodarki. Jest paradoksem, że  Lajos Bokros jest dziś eurodeputowanym frakcji konserwatystów, do której wchodzą też przedstawiciele PiS, partii niezbyt wrażliwej na problemy nierównowagi budżetowej.

Reformy Bokrosa zaowocowały szybszym wzrostem PKB. Najlepszy był rok 2000, gdy gospodarka rosła w tempie bliskim 5 proc. Ale szybko powróciły problemy, z którymi Węgrzy borykali się na początku transformacji. Zupełnie jakby kolejne rządy chciały jak najszybciej roztrwonić dorobek swoich poprzedników.

W 1998 roku wybory na Węgrzech wygrała prawica i powstał koalicyjny rząd Victora Orbana. Przez kilka lat korzystał z niezłej koniunktury, niewiele naprawiając i niewiele psując. Ale tuż przed kolejnymi  wyborami, które odbyły się w kwietniu 2002 r., rząd podniósł znacznie płace minimalne, co dało impuls do wzrostu płac w całej gospodarce aż o 18,3 proc. Mimo to prawica przegrała wybory. Jesienią 2002 roku lewicowy rząd Petera Medgyessyego podniósł płace części pracowników państwowych aż o 50 proc., co znacznie zwiększyło wydatki państwa. Deficyt finansów publicznych (według kryteriów UE) sięgnął znów 9 proc.

W tym czasie Polska, która również przeżywała trudności budżetowe, radziła sobie z nimi znacznie lepiej. Wprawdzie nie udało się nam radykalnie obniżyć poziomu wydatków państwa, ale nasze rządy przywiązywały znacznie większą wagę niż węgierskie do problemu równowagi budżetowej. Poziom naszego długu publicznego oscylował między 40 a 50 proc. PKB, gdy Węgry w najlepszym momencie, w roku 2002,  miały dług 52 proc. Potem szybko rósł, przekraczając w roku 2008 70 proc.

19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2

W Polsce od czasu pierwszej reformy Balcerowicza kolejne radykalne reformy  nie udały się, ale politycy byli mimo wszystko bardziej odpowiedzialni.

Czy Fidesz zepsuje gospodarkę?

Program gospodarczy prawicowej partii Fidesz, kierowanej przez 47-letniego Viktora Orbána, jest niejasny. Będąca dwie kadencje w opozycji partia skupiała się jak dotąd na krytyce rządów socjalistycznych, przedstawiając niewiele własnych rozwiązań. Ekonomiści Fidesz uważają, że utrzymanie dyscypliny budżetowej, uzgodnionej z MFW, jest niemożliwe do zrealizowania. Twierdzą też, że w ubiegłym roku rzeczywisty deficyt był większy, gdyż nie uwzględnia kosztów konsolidacji państwowych firm i naprawy systemu opieki zdrowotnej. Niedawno jeden z doradców przyszłego premiera Orbána stwierdził, że Węgry powinny renegocjować z międzynarodowymi instytucjami porozumienie i przyjąć bardziej łagodną ścieżkę naprawy finansów państwa. „Deficyt na poziomie 4,5-6,5 proc.  jest bezpieczny i możliwy do sfinansowania” – powiedział działacz Fideszu agencji  Reuters. Partia Orbana zapowiada zwiększenie wydatków socjalnych i obniżenie podatków, by szybciej pobudzić wzrost gospodarczy, a tym samym obniżyć bezrobocie, które przekroczyło na Węgrzech 11 proc.

Rynki finansowe obawiają się  Fideszu, a jednocześnie wiążą z nowym rządem nadzieje na większą  stabilność polityczną. „Być może rząd Orbána nieco rozluźni politykę fiskalną, ale przeprowadzi w gospodarce reformy strukturalne, które przyniosą efekty po kilku latach” – stwierdził cytowany przez agencję Reuters analityk finansowy z Londynu. Problemem Węgier są nieefektywne finanse samorządów terytorialnych. Ale aby je naprawić, potrzeba zmiany konstytucji. Rząd Orbána prawdopodobnie nie będzie miał w Parlamencie większości 2/3, koniecznej do przeprowadzenia tej zmiany, a jedynym potencjalnym koalicjantem jest nacjonalistyczna partia Jobbik, z którą Orbán porozumienia nie chce, obawiając się, że za granicą nowy rząd zyskałby opinię skrajnie prawicowego i nieodpowiedzialnego.

Pozostaje sprawą otwartą, czy MFW i Komisja Europejska zgodzą się na korektę węgierskiego programu naprawczego. Być może Fidesz pod naciskiem międzynarodowym będzie musiał prowadzić politykę swych poprzedników, co dla  gospodarki węgierskiej nie byłoby rzeczą złą.

19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2
19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2
19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2
19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2
19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2
19 wynagrodzenia przedsiebiorstwa2

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają