Autor: Katarzyna Bartman

Redaktor naczelna miesięcznika „Praca za granicą”.

Włochy zapłacą za grzechy Południa

Szara strefa sięgająca na południu kraju 30 proc. PKB regionu, przerost zatrudnienia w administracji publicznej, odkładane reformy opieki społecznej i emerytur i coraz niższa wydajność gospodarki – to zdaniem włoskiego ekonomisty Alberto Brugnoniego najbardziej bolesne problemy, z którymi musi zmierzyć się nowy rząd Włoch.
Włochy zapłacą za grzechy Południa

Południe Włoch: raj dla turystów, kula u nogi dla reszty kraju? (Tropea w Kalabrii, Fot. KM)

Włosi są w efekcie karani za innych, w szczególności za Niemców i Francuzów, którzy nie opanowali w sposób zdecydowany kryzysu związanego z zadłużeniem. Słaba reakcja po stronie przywódców politycznych strefy euro zaczyna nieść za sobą groźbę, że rozpad strefy euro będzie samospełniającą się przepowiednią – ostrzega włoski finansista Alberto Brugnoni, były dyrektor generalny banku Merrill Lynch.

Powołuje się przy tym na niedawny raport Stephena Kinga, głównego ekonomisty HSBC, który stwierdził, że o ile można było obwiniać Greków o to, że sami ściągnęli na siebie kryzys, Irlandczyków, że źle zarządzali swoim systemem bankowym, a Portugalczyków, że mieli zastraszająco słabą gospodarkę, Hiszpanie zaś pochowali w swoich nienotowanych na giełdach bankach wszelkiego rodzaju „demony”, to dużo trudniej jest już dowieść, że Włochy zrobiły cokolwiek złego.

Zdaniem Kinga w ostatnich latach Włochy zmieniły się w państwo wzorcowe. Efektem tych przeobrażeń jest to, że bilans włoskiego budżetu na rok 2011 – według OECD – będzie na poziomie średniej Eurolandu. To oznacza, że będzie on znacznie wyższy niż w Wielkiej Brytanii, USA czy Japonii. Podstawowy bilans Włoch – bez odsetek od zadłużenia – będzie zaś najlepszy w całym uprzemysłowionym świecie, lepszy nawet niż niemiecki.

Czy w prognozy te uwierzą inwestorzy?

Tu jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Włochy, jak przyznaje Brugnoni, to urodzeni tradycjonaliści. Nie akceptują żadnych rewolucyjnych zmian i wyrzeczeń. Świadczą o tym nie tylko rekordowo długie, 17-letnie, rządy Silvio Berlusconiego, ale również brak w tym czasie jakichkolwiek poważniejszych reform strukturalnych, co w końcu doprowadziło do stagnacji nie tylko politycznej, ale społecznej i ekonomicznej Włoch.

– Aparat państwowy spętany jest tam gęstą siecią różnych sił nacisku i powiązań (związki zawodowe, stowarzyszenia zawodowe, partie, kościół ściśle powiązany z Watykanem), dla których najważniejsze jest to, aby nic się w kraju nie zmieniało – uważa Brugnoni.

Jak podaje Bank Światowy w efekcie łatwiej jest dziś znaleźć dostawcę energii elektrycznej w Sudanie niż we Włoszech, a pod względem nakładów na badania włoską gospodarkę wyprzedza Albania. Do tego dochodzi korupcja uprawiana na masową skalę. Średnia trwania postępowania przed sądami cywilnymi we Włoszech, to 10 lat. Według raportu Transparenty International pod względem transparentności w administracji publicznej Włochy wyprzedza nawet Rwanda.

Włochy nie unikną więc daleko idących zmian, uważa Brugnoni. Z jednej strony trzeba będzie usunąć powody narastania zadłużenia za pomocą reformy podatków zmierzającej do zwalczania unikania ich płacenia i do wprowadzenia federalizmu fiskalnego zapewniającego właściwy stosunek wydajności – gwarantującej lepszą alokację środków – i równości, która zapewni redystrybucję i solidarność pomiędzy północą a południem kraju.

Bezzwłocznie potrzebne są programy zmierzające do restrukturyzacji podstaw działania instytucji centralnych i lokalnych, które są dużym obciążeniem dla państwowej kasy, oraz do reformy systemu opieki społecznej i emerytur, które w ogromnym stopniu przyczyniły się do narastania zadłużenia.

Kluczowym problemem jest też niska wydajność gospodarki w porównaniu z innymi krajami europejskimi, hamująca wzrost i w efekcie możliwość redukcji zadłużenia. Jeszcze w latach 80. włoska gospodarka rozwijała się w tempie 27 proc., w latach 90. – 17 proc., a w latach 2000 – 2007 zaledwie 8 proc.

Istnieją oczywiście różne sposoby stymulowania wzrostu, ale wszystkie wymagają skutecznego programu deregulacji, prywatyzacji i liberalizacji zawodowej. Reforma podatkowa powinna także objąć opodatkowanie dochodów finansowych i wielkich nieruchomości przy jednoczesnej redukcji obciążenia podatkowego produkcji i pracy – uważa Alberto Brugnoni.

Czy Włochy są przygotowane na takie wyrzeczenia? To de facto kraj dwóch prędkości.

Z jednej strony jest Lombardia, która jako członek grupy Four Motors for Europe (http://www. 4motors.eu) jest jednym z czterech regionów (obok Rhône-Alpes, Katalonii i Badenii-Wirtembergii), który napędza gospodarkę Europy. Z drugiej strony jest ranking regionów europejskich, według trzech kryteriów NUTS ( klasyfikacja jednostek terytorialnych stworzona do celów statystycznych – obowiązuje na całym obszarze UE) wykorzystywanych przez Eurostat, który stale plasuje południowe regiony Włoch na dole zestawienia.

Innymi słowy PKB włoskich makroregionów, jako procent średniej UE na północnym zachodzie Włoch wynosi 126 proc., na północnym wschodzie 124 proc., we Włoszech centralnych 116 proc., a w południowych Włoszech i części wyspiarskiej – 69 proc.

Według Eurostatu wysokie PKB per capita, wynoszące 32 tys. euro na północy Włoch, spada do 17,5 tys. euro na południu kraju.

To oznacza, że PKB per capita północnych Włoch jest wyższe niż w Szwecji, zaś południowych regionów niższe niż w Portugalii. Patrząc z innej perspektywy, wskaźnik ubóstwa na północnym wschodzie Włoch jest niższy niż w Holandii, a na północnym zachodzie jest niższy w Szwecji, podczas gdy południowe Włochy są biedniejsze pod tym względem od Grecji.

Północno – środkowe Włochy eksportują produkty przemysłowe o wartości 178 mld euro przy dodatnim bilansie na poziomie 40 mld euro, zaś południe Włoch eksportuje towary o wartości 16 mld euro przy dodatnim bilansie na poziomie 3 mld euro.

Czy jest jeszcze jakiś inny rozwinięty kraj na świecie, o takich różnicach w jednym systemie politycznym? Odpowiedź brzmi: nie. Według Brugnoniego dane te pokazują tylko jedną stronę medalu, ponieważ nie uwzględniają ważnego czynnika występującego na południu Włoch, a mianowicie: szarej strefy. Szara strefa w krajach OECD oceniana jest na 14 – 16 proc., PKB ale w „Mezzogiorno” jest to co najmniej 30 proc. wytwarzanego tam PKB. Już sam ten fakt sprawia, że wszelkie oficjalne statystyki (dotyczące bezrobocia, siły roboczej, dochodów, konsumpcji itp.) są mało wiarygodne i w konsekwencji polityka i programy powstające na ich podstawie są niewiarygodne i dają skutek odwrotny do zamierzonego.

Co gorsza, rozwój szarej strefy uruchomił niekorzystny proces, ponieważ różne transakcje nie są opodatkowywane i przychody z podatków są niższe niż się zakłada. Przy takiej erozji podatkowej władze rządzące krajem przez ostatnie 30 lat powinny były reagować albo poprzez rozwiązanie tego problemu, albo poprzez podniesienie stawek podatkowych. Nie skorzystały ani z pierwszego rozwiązania, ani, bojąc się dalszego odpływu kapitału do szarej strefy (co jeszcze bardziej pogorszyłoby sytuację budżetową), z drugiego. Zamiast tego poszły na łatwiznę i podwyższyły dług publiczny.

Jednak, aby jeszcze trochę sprawę skomplikować, szara strefa – wyceniana przez amerykański Departament Stanu na 27 proc. włoskiego PKB, choć dane te dotyczą całości kraju – bez wątpienia jest też istotnym bodźcem pozytywnym, ponieważ przyjmuje się, że co najmniej dwie trzecie jej wartości jest natychmiast wydawane w legalnej części gospodarki. To dlatego podróżując po południowych Włoszech widzimy, że jakość życia (np. mierzona własnością domów, poziomem konsumpcji czy dowolnym innym wskaźnikiem) jest wyższa niż w wielu regionach Europy. Nieszczęsne trwanie tej sytuacji spowodowało wszelkiego rodzaju zakłócenia w relacjach pomiędzy północą a południem w obszarze podatków, bezpieczeństwa socjalnego czy systemu zdrowotnego i doprowadziło do powstania niezdrowego politycznie klimatu w kraju.

Brugnoni zapewnia, że źródłem niestabilności finansów nie jest włoski system bankowy. Jego pozycja kapitałowa jest bowiem solidna i jest dodatkowo wzmacniana działaniami na poziomie europejskim. Odczuwa on jednak reperkusje obciążeń związanych z długiem publicznym i cyklicznym spowolnieniem gospodarki. Zbiorczy bilans włoskich banków jest lepszy niż we Francji czy Wielkiej Brytanii, ponieważ w ogromnym stopniu polegają one na depozytach oszczędnościowych, a nie finansowaniu zewnętrznym. Bankom pomógł również bardzo surowy i rozsądny system prawny we Włoszech oraz relatywnie niższe zadłużenie włoskich gospodarstw domowych i firm.

Na tle tej sytuacji „ wypadek” Unicreditu z wykryciem tam malwersacji podatkowych wydaje się mało istotnym epizodem, który oczywiście musi być jeszcze wyjaśniony, ale nie będzie on miał żadnych konsekwencji dla działania banku. Dowodem tego będzie podwyższenie kapitału Unicredit o 7,5 mld euro w gotówce przez wszystkich jego udziałowców, w tym Allianz i innych udziałowców niemieckich.

Według finansisty, nawet w najczarniejszych scenariuszach nie ma mowy o tym, aby Włochy mogły opuścić strefę euro, ponieważ, choć cierpią na pogorszenie wizerunku politycznego, wciąż mają solidną gospodarkę. Jeśli by do tego doszło, oznaczało by to koniec UE. Brugnoni przyznaje, że choć w wartościach bezwzględnych, zadłużenie Włoch wynoszące 1,9 bln euro jest czwarte co do wielkości na świecie po USA, Japonii i Niemczech oraz wyższe niż zsumowane greckie, hiszpańskie, portugalskie i irlandzkie, to Włochy są zbyt duże, aby upaść, ponieważ konsekwencje (obecnie nierealistycznego) nie spłacenia prywatnego długu przez państwo byłyby nieobliczalne.

Przypomina on również, że francuskie i włoskie systemy finansowe są połączone czymś na kształt pępowiny i jeśli coś złego stanie się we Włoszech, spowoduje to natychmiastowe i niekontrolowane pogorszenie ratingu Francji. Zresztą podobny układ działa w przypadku wielu innych krajów.

Jaką lekcję odebrały Włochy? Brugnoni zwraca uwagę, że wszystkie niedobory systemu wynikają z tego, że opiera się on na rezerwach cząstkowych i stopach procentowych. Świat, w tym i Włochy, uginają się pod ogromem zadłużenia, które prawdopodobnie nigdy nie zostanie spłacone. Powstaje przy tym ogromna ilość bezpaństwowych aktywów tworzonych jednym pociągnięciem pióra, w najdziwniejszych formach, nieuregulowanych prawnie, próbujących wykorzystać obecny proces delewarowania.

Aktywa takie w sposób nagły pojawiają się i znikają z różnych państw, poszukują szybkiego zwrotu poprzez tworzenie napędzających się wzajemnie przesunięć i sztucznie pompowanych baniek, aby zaspokoić apetyty finansjery, której nie zadowala zwrot na poziomie 4-5 proc. Prowadzone są działania spekulacyjne, pozostawiające za sobą pustkę i chaos.

Poza tym, aby obsłużyć takie zadłużenie (odsetki + kapitał), musimy zgodzić się z paradygmatem nieskończonego wzrostu, ale wzrost ten napędza kreowanie nowego pieniądza (tzw. złagodzenie ilościowe, które stało się nową mantrą banków centralnych), który dodaje kolejną warstwę zadłużenia w tym błędnym kole. Uporczywy brak działania i przywództwa po stronie przywódców politycznych strefy euro w odniesieniu do poszukiwania rozwiązań tych problemów jest szczególnie zatrważający, ponieważ żaden z nich zajmuje się kwestią podstawową, czyli tworzeniem pieniądza z niczego.

Z tej perspektywy nie wydaje się, że wprowadzenie podatku od transakcji finansowych w celu zwolnienia tempa przesunięć aktywów finansowych na świecie będzie wystarczające. Potrzeba posiadania realnego oparcia dla transakcji finansowych, inne zastosowanie lewarowania i pionierskie prace nad powiązaniem łączącym tworzenie pieniądza ze zmianami klimatycznymi winny stać się lekturą obowiązkową dla wszystkich europejskich przywódców.

Opracowała Katarzyna Bartman

Południe Włoch: raj dla turystów, kula u nogi dla reszty kraju? (Tropea w Kalabrii, Fot. KM)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Cudowne recepty na pokój nie istnieją, ale odnaleźć można lepsze i gorsze rozwiązania. Historia gospodarcza przestrzega nas przed pochopnym rozpętywaniem wojny ekonomicznej – która może nie tylko nie zapobiec eskalacji militarnej, ale nawet ją pogłębić.
Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?