Autor: Regina Skibińska

Dziennikarka specjalizująca się w tematyce ubezpieczeniowej.

Wojna na ceny osłabia ubezpieczycieli

Wyniki finansowe pokazują, że polisy OC nie są rentowne. Towarzystwa szukają sposobów na rekompensatę strat i podniesienie składek. W 2014 roku wojna cenowa, trwająca od kilku lat i wyczerpująca ubezpieczycieli, może złagodnieć.
Wojna na ceny osłabia ubezpieczycieli

(CC By Miika Niemela)

Towarzystwa ubezpieczeń twardo zabiegają o klientów, a najlepszym – i w przypadku OC jedynym skutecznym – narzędziem, którym dysponują, jest cena. Trudno się więc dziwić ubezpieczycielom, że chcą konkurować ceną, bo to kluczowy dla klienta czynnik.

– Przez kilka ostatnich miesięcy ceny obowiązkowych ubezpieczeń OC systematycznie spadały, co widać zwłaszcza w końcówce roku, gdy towarzystwa dążą do przyciągnięcia jak największej liczby klientów, aby osiągnąć założone na 2013 rok plany przypisu składki – mówi Przemysław Grabowski, ekspert multiagencji CUK Ubezpieczenia.

Rosną również prowizje agentów, które w ubezpieczeniach komunikacyjnych sięgają nieco ponad 20 proc. Składka nie jest z gumy i nie wystarczy jej na wszystko: wysoką prowizję dla agentów, wypłaty odszkodowań i jeszcze na zysk dla ubezpieczycieli. Najwięcej możliwości obniżania składek mają ubezpieczyciele direct, którzy ponoszą niższe koszty pozyskiwania klientów. Sprzedający polisy tradycyjnymi kanałami starają się nie zostawać za nimi w tyle.

Na skutek konkurencji cenowej po trzech kwartałach 2013 r. rynek ubezpieczeń komunikacyjnych zebrał składkę przypisaną brutto na poziomie 10 319 mln zł, co oznacza, że w porównaniu z ubiegłym rokiem z rynku zniknęło 631 mln składki.

– Wynik techniczny z OC za 2012 r. wynosił -427 mln zł. Po II kwartale 2013 r. był dodatni, ale trudno przewidzieć, ile wyniesie na koniec roku, bo nie rośnie liniowo – podaje Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Wszyscy są zgodni co do tego, że podwyżki składek są konieczne, ale trudno je przeprowadzić, nie tracąc przy tym klientów.

Droższe AC rekompensuje straty

Ubezpieczyciele nie są organizacjami charytatywnymi i straty na sprzedaży OC muszą jakoś nadrobić. Najprościej jest zrekompensować skutki wojny cenowej w OC sprzedażą polis autocasco (AC) i pozostałych ubezpieczeń majątkowych. To ubezpieczyciele robili już w zeszłym roku. Teoretycznie tak być nie powinno i rok temu Komisja Nadzoru Finansowego apelowała, żeby cena polisy była ustalana „adekwatnie do ryzyka występującego w danym rodzaju ubezpieczenia, w oparciu o stosowne dane statystyczne odnoszące się do przedmiotowego ryzyka”. KNF uznała oferowanie promocyjnego OC kosztem drogiego AC za niedopuszczalne.

Do tego przestaje się to opłacać, gdyż również w tych obszarach zaostrza się konkurencja cenowa, co w efekcie pogłębia nierentowność ubezpieczycieli. Jak podaje Przemysław Grabowski, w ciągu ostatnich 12 miesięcy ceny AC wyraźnie się obniżyły i sytuacja przypomina kształtowanie się składek OC z tą różnicą, że przy autocasco towarzystwa mają o wiele większe pole manewru w konstruowaniu zakresu ochrony. Ubezpieczyciele mogą zatem nie tylko obniżać ceny, ale również elastycznie podchodzić do potrzeb kierowców, przyciągając ich zindywidualizowanymi ofertami. Mogą więc zaoferować szeroki i atrakcyjny zakres ochrony w zamian za wyższą składkę, dzięki czemu sprzedaż pakietów ubezpieczeń komunikacyjnych staje się dochodowa. Z drugiej strony mogą sprzedawać tanie polisy AC z tak skonstruowanym zakresem ochrony, że klient praktycznie w każdej sytuacji dostanie bardzo okrojone odszkodowanie, co też jest sposobem na oszczędności.

Zaniżone odszkodowania

Niskie składki najprościej jest zrekompensować sobie kosztem wypłat odszkodowań, tyle że w przypadku OC kto inny kupuje polisę, a kto inny otrzymuje odszkodowanie. Jest ono bowiem wypłacane nie klientom towarzystw, tylko osobom przez nich poszkodowanym i jego wysokość oraz zasady wypłacania nie mogą być ograniczane umową towarzystwa z kupującym polisę.

Ubezpieczyciele obcinają jednak odszkodowania, jak mogą, licząc – w dużej mierze nie bez podstaw – na to, że poszkodowani nie będą się odwoływać do sądów. Naprawa przy użyciu części nieoryginalnych, amortyzacja, problemy z samochodem zastępczym na czas naprawy uszkodzonego auta, zaniżanie wysokości zadośćuczynienia za śmierć bliskich – pole manewru jest tutaj duże, a korzyści spore. Jak duże, tego oczywiście nikt nie przyzna.

W sukurs poszkodowanym przychodzą jednak kancelarie odszkodowawcze pomagające (nie zawsze etycznymi metodami) w dochodzeniu roszczeń od ubezpieczycieli. Towarzystwa wykosztowują się więc w licznych procesach, a do tego sądy zasądzają coraz wyższe odszkodowania za szkody osobowe likwidowane z polis OC. Wydaje się jednak, że gdyby ubezpieczycielom nie opłacało się zaniżać odszkodowań, to by tego nie robili.

Z punktu widzenia ubezpieczycieli kłopotliwe są też nieprzewidywalność zależnej od decyzji sądów wysokości odszkodowań za szkody osobowe, która skutkuje tym, że nie wiadomo, jak prawidłowo kalkulować ryzyko, a także orzecznictwo, które zmieniło się odnośnie zdarzeń przeszłych, kiedy towarzystwa sprzedawały polisy przy stawkach nieuwzględniających wnoszonych obecnie roszczeń.

Sytuacja jest patowa

Walka cenowa jest dla ubezpieczycieli coraz bardziej uciążliwa, tym bardziej że rosną odszkodowania z OC, a klienci z tych wydatków nie korzystają. Ubezpieczyciel, który zdecyduje się podnieść ceny, ryzykuje utratą klientów na rzecz innych towarzystw, gdyż przy OC cena jest jedynym kryterium wyboru polisy. Jak zauważył kiedyś prezes PZU Andrzej Klesyk, biznes ubezpieczeniowy ma to do siebie, że bardzo łatwo jest obniżyć składki, natomiast bardzo trudno jest je podnieść. Ubezpieczyciele nie mogą się też umówić na wspólne podniesienie cen, gdyż byłaby to niedozwolona zmowa cenowa. Na razie jest więc pat.

– Nie widać zmiany nastawienia ubezpieczycieli do bardziej spójnej dla wszystkich firm polityki ustalania cen składek – ocenia Przemysław Grabowski.

– Przewidujemy, że w efekcie pogarszających się wyników od połowy 2014 roku ubezpieczyciele zaczną podnosić stawki polis komunikacyjnych – mówi Piotr Bryński, dyrektor departamentu ubezpieczeń komunikacyjnych Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group.

Czemu więc zakłady ubezpieczeń sprzedają polisy, które im się opłacają? Głównie dlatego, że komunikacyjne ubezpieczenia OC stanowią 40 proc. rynku i często są sprzedawane w pakiecie z AC. Trudno więc, żeby ktoś pozwolił sobie na rezygnację ze sprzedaży.

W poszukiwaniu recepty

Eksperci są zgodni co do jednego: w dłuższej perspektywie składki za OC muszą wzrosnąć, aby w pełni pokryć powiększające się roszczenia poszkodowanych. Ułatwić to może planowane przez Polską Izbę Ubezpieczeń wprowadzenie bezpośredniej likwidacji szkód, która będzie polegać na tym, że szkodę z OC zlikwiduje ubezpieczyciel poszkodowanego, który następnie rozliczy się z ubezpieczycielem sprawcy. Dzięki temu rozwiązaniu towarzystwa sprzedające ubezpieczenie komunikacyjne OC będą ze sobą konkurować nie tylko cenami, ale także jakością likwidacji szkód.

Towarzystwa coraz bardziej dopasowują też cenę polisy do szkodowości klienta, co umożliwia im baza stworzona przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Wzrost cen może uderzyć głównie tych klientów, którzy mają na koncie spowodowanie kolizji.

Na korzyść zakładów ubezpieczeń działa poprawiający się stan dróg i coraz bezpieczniejsza jazda kierowców. Jeżeli Polacy będą jeździć bezpieczniej, a liczba stłuczek i wypadków będzie spadać, przełoży się to na niższe wypłaty za szkody majątkowe.

– Scenariusz ten jest prawdopodobny, ponieważ dzięki budowom nowych dróg i autostrad, a także programom rządowym ukierunkowanym na ograniczenie liczby wypadków szkodowość ma szansę się zmniejszać – przewiduje Marcin Warszewski, dyrektor ds. techniki ubezpieczeniowej Liberty Direct.

Jeśli jednak odszkodowania nadal będą rosły, to zmniejszenie liczby wypłat nie pomoże i bez podwyżek składek się nie obejdzie, tym bardziej że składki osiągnęły już taki poziom, że niedługo będzie można się odbić od dna.

OF

(CC By Miika Niemela)

Otwarta licencja


Tagi