Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Będzie katastrofa, dopiero potem trudne decyzje

Nie będzie szybkiego rozwiązania obecnej kryzysowej sytuacji w europejskich finansach. Wszyscy będą robić to co do tej pory, aż skończy się to zaskakującą katastrofą. Nowe pokolenie polityków musi obwinić stare pokolenie, a potem podjąć trudne decyzje, które są niezbędne – pesymistycznie przewiduje Miroslav Singer, prezes Czeskiego Banku Narodowego.

Obserwator Finansowy: Kryzys to ich problem, tych w Europie Zachodniej, czy także nasz w Europie Środkowej?

Miroslav Singer: To także nasz problem. Strefa euro to nasz bardzo ważny partner handlowy. Stabilność w tych krajach jest więc w naszym interesie. Tymczasem od ponad dwóch lat Europa bez powodzenia próbuje rozwiązać problemy swoich – przepraszam, że tak to określę – marginalnych gospodarek, zamiast rozwiązać problem swojej konkurencyjności w światowej gospodarce. Zamiast skupić się na naprawdę ważnych rzeczach zajmuje się Grecją, Portugalią i innymi.

To co powinno się teraz zrobić?

Czas łatwych rozwiązań już minął. Teraz zostały już same trudne i ogromne koszty jeśli ich nie podejmiemy. Cała ta chaotyczna, niekotrolowana sytuacja będzie kosztować bardzo dużo.

Czy w Europie Środkowej możemy jakoś ochronić się przed wpływem tego kryzysu?

Musimy uruchomić odpowiedni zestaw konserwatywnych rozwiązań, co w moim przekonaniu właśnie się dzieje. Musimy trzymać się w dobrej formie i brać udział w debacie dotyczącej strefy euro. Bo choć pomaga nam fakt, że mamy własne waluty, własne polityki monetarne, to wiele krajów ma system finansowy, którego stabilność zależy od aktualnych kursów wymiany walut, co jest oczywiście ryzykowne. Na szczęście nie jest to przypadek Czech.

Czeskie banki mają greckie obligacje?

Nie. Nasze banki mają absolutnie marginalne pozycje na greckich papierach, a także na obligacjach innych krajów z problemami. Nasz system bankowy jest w dużej mierze samowystarczalny i nie ma wielu aktywów nominowanych w innych walutach niż korona.

W jakiej kondycji jest czeska gospodarka? Dane z początku roku wyglądają całkiem nieźle. Wzrost PKB o 2,4 proc, bezrobocie 8,2 proc. inflacja 1,8 proc.

Teraz nasze tempo wzrostu spadło z powodu cięcia wydatków we wszystkich krajach. Jest większa niepewność wśród przedsiębiorców czy inwestować, czy nie, co jest całkiem naturalne w obecnej sytuacji. Generalnie jednak ma pan rację: radzimy sobie całkiem nieźle, szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności.

W maju mówił pan, że gospodarka może wrócić do poziomu sprzed kryzysu na początku 2012 roku. To nadal aktualne?

Tak. Dopóki rośniemy w tempie powyżej 2 proc. poziom sprzed kryzysu osiągniemy na początku, najdalej do połowy przyszłego roku. Znacznie ważniejsze jest to, że to będzie ta sama produkcja, ale wytworzona w znacznie bardziej konkurencyjny sposób. Firmy bowiem racjonalnie ograniczyły koszty, co czyni je silniejszymi niż przedtem. To widać po naszych wskaźnikach eksportu.

Czy chcecie przystąpić do strefy euro? Prezydent Klaus powiedział podobno, że dopóki on żyje Czechy tego nie zrobią.

Nie znam kontekstu tej wypowiedzi, ani tego czy dokładnie tak brzmiała, więc nie chciałbym komentować takich cytatów. Wiem, że będziemy się zastanawiać nad przystąpieniem przynajmniej przez najbliższe dwa lata. Zobaczymy jakie będą reguły w strefie euro po kryzysie. Do tego musimy jeszcze bardziej polepszyć naszą sytuację budżetową, więc przypuszczam, że nie będzie u nas debaty o przystąpieniu przed końcem 2013 roku.

Nie macie wyznaczonego docelowego roku?

Nie. Rząd nie wyzanaczył takiego terminu i mówiąc szczerze nikt nie zyska żadnych punktów za określenie daty, więc nikt się tego nie podejmie.

Czy większym problemem będzie wkrótce nadmierna inflacja, czy deflacja?

Obecny rozwój zmniejsza ryzyko inflacji i sprawia, że polityka monetarna odracza decyzję o zwiększaniu pomocy, a może nawet rozważa pewne środki, które mogą pchnąć nas w przeciwnym kierunku np. cięcia stóp procentowych.

Jak ocenia pan działania Europejskiego Banku Centralnego?

To jest czas próby dla EBC. Musi on teraz prowadzić jedną politykę monetarną i dla krajów w których ceny rosą szybko i dla tych, które niemal doświadczają deflacji. Oprócz tego jest oczywiście kwestia reakcji na kryzys w strefie euro. Działania EBC były już wielokrotnie krytykowane przez moich kolegów i nie chciałbym tego powtarzać, ale bardzo się boję pokusy nadużycia związanej z wykupem obligacji. Oczywiście ta sytuacja była spowodowana przez inne niż EBC instytucje, ale przykro – to mówić – Europejski Bank Centralny także się do dzisiejszych problemów przyczynił.

Mówił Pan nawet o redystrubcji od zdyscyplionwanych i efektywnych do niezdescyplinowanych i nieefektywnych.

Europa poszła w tę stronę. Możemy to nazywać zarządzaniem kryzysowym, ale tak naprawdę znaczy to, że zdrowsze kraje wyciągają rękę do tych, które mają gorsze osiągnięcia.

A więc jeszcze raz: jak to rozwiązać?

Nie wydaje mi się żeby obecni europejscy politycy byli gotowi podjąć trudne dezycje. Nie wygenerują odpowiedniej ilości pieniądzy aby pomóc wszystkim zostać w strefie euro. Nie będą też w stanie nikogo z tej strefy wyrzucić, nie rozstrzygam teraz, które wyjście jest lepsze. Nie będzie po prostu rozwiązania dla obecnej sytuacji. Wszyscy będą robić to, co do tej pory, aż skończy się to nieporządkiem albo zaskakującą katastrofą. Tylko ona zmusi do przemyśleń i być może w jej wyniku pojawi się kolejna generacja polityków. Nowe pokolenie musi po prostu obwinić stare pokolenie, a potem podjąć trudne decyzje, które są niezbędne.

Rozmawiał Marek Pielach

Miroslav Singer jest prezesem Czeskiego Banku Narodowego. Rozmowa odbyła się w trakcie XXI Forum Ekonomicznego w Krynicy.

>Relacja video z debaty NBP  “Czy Europa Centralna może zarazić się „peryferyzacją”?

 

Otwarta licencja


Tagi