Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Najpierw reformy a później euro, czy odwrotnie?

Reformować gospodarkę przed wejściem do euro, czy dopiero poprzez dołączenie do unii walutowej? – taki spór zarysował się w trakcie debaty „Polska w drodze do euro” zorganizowanej przez Narodowy Bank Polski w Szkole Głównej Handlowej. Na rozstrzygnięcie tego dylematu mamy trochę czasu, bo przyjąć wspólną walutę możemy najwcześniej w 2020 roku.
Najpierw reformy a później euro, czy odwrotnie?

(CC BY-NS-SA Tabbot107)

W zdecydowanej większości kwestii paneliści byli jednak zgodni. Po pierwsze nie wiemy do jakiej strefy euro rozważamy wejście, bo reformy unii walutowej jeszcze się nie zakończyły. Po drugie ich postęp spowoduje, że Unia Europejska podzieli się na unię strefy euro i unię peryferii, a więc lepiej być w tej pierwszej. Po trzecie obniżenie stóp procentowych, które wiązałoby się z akcesją do euro może spowodować u nas boom kredytowy, podobny do tego jaki przeżyły kraje peryferii. Po czwarte możemy mu skutecznie zapobiec poprzez wcześniejsze wprowadzenie nadzoru makroostrożnościowego.

Poniżej najciekawsze wypowiedzi z debaty.

IMG_7894Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek – główna ekonomistka PKPP Lewiatan

Z punktu widzenia Polski nadrzędną sprawą jest to czy już w tej chwili rozmawiać na temat kryterium politycznego i zmian w konstytucji. Nie mamy przecież przepisów, które pozwalałyby nam wejść do strefy euro. W przypadku przygotowań do ewentualnego wejścia wiele jest do zrobienia. Musimy doprowadzić do tego żebyśmy mieli elastyczny rynek pracy. Chodzi o wysoki stopień mobilności siły roboczej i wysoki stopień elastyczności wynagrodzeń. Zbyt wysoka dynamika płac w stosunku do konkurencyjności kraju okazała się przecież kluczem do problemów na południu Europy. Od dwóch lat mamy także istotne ograniczenie napływu kapitału zagranicznego, a kapitał jest nam niebywale potrzebny. Mamy go ciągle za mało, a polskie przedsiębiorstwa są kompletnie niedokapitalizowane.

IMG_7892

Prof. Małgorzata Zaleska – członek zarządu NBP

Problemem nie jest brak kryteriów związanych z wejściem do euro, ale ich nadmiar. Te kryteria mnożą się. I chodzi o to aby jewypełniać nie od czasu do czasu, ale wsposób trwały. Co w takiej sytuacji powinniśmy zrobić? Powinniśmy sprawić aby polska gospodarka była konkurencyjna we wszystkich możliwych aspektach, powinniśmy sprawić, żeby była w stanie wracać do punktu równowagi i dobrze funkcjonować bez wspomagania przez kurs walutowy czy politykę pieniężną, bo tego w tym przypadku nie będziemy mieli. To co może nam w tym pomóc to wprowadzenie w Polsce właściwej polityki makroostrożnościowej – w postaci nadzoru makroostrożnościowego.

Pozostaję przy zdaniu, że konkurencyjność gospodarki, która wstępuje do strefy euro jest bardzo ważna, zgadzając się, że z założenia wstąpienie powinno dalej konkurencyjność podnosić. Mieliśmy już jednak przykłady krajów, które wstępowały do strefy euro tylko dlatego bo tam miało być lepiej. Tymczasem samo wejście do euro nie gwarantuje stabilności makroekonomicznej ani wzrostu wiarygodności kraju.

IMG_7878Prof. Jerzy Osiatyński – doradca ekonomiczny Prezydenta RP

Przed wejściem do euro powinna dokonać się zmiana struktury gałęziowej naszej gospodarki. Gałęzie wydobywcze i surowcowe powodują, że jesteśmy krajem, który dostarcza nisko przetworzonych produktów. Potrzebne są wysokie technologie. Drugą sprawą jest kwestia innych instrumentów walki z inflacją. Moim zdaniem podnoszenie stóp procentowych jest gorszym rozwiązaniem od porozumień ze związkami zawodowymi.

Jakie zatem dodatkowe kryteria wejścia do euro bym proponował? Po pierwsze zdolność do utrzymania równowagi na rachunku bieżącym bilansu płatniczego. Po drugie należy zwiększyć udział w eksporcie produktów firm o wysokich technologiach, które sprzedają nie tylko tanią siłę roboczą, surowce i materiały, ale sprzedają też polską myśl techniczną, design i wszystko co się z tym wiążę. To tutaj kryje się też możliwość nieinflacyjnego wzrostu płac.

IMG_7850Prof. Dariusz Rosati – przewodniczący Komisji Finansów Publicznych

Nie powinno być żadnych dodatkowych kryteriów – tylko traktat i aż traktat. Nie zgadzam się także z podejściem w myśl którego Polska musi najpierw zadbać o konkurencyjność, a dopiero potem wejść do unii walutowej. To jest stawianie wozu przed koniem. My chcemy przecież wejść do strefy euro żeby przyśpieszyć nasz wzrost, żeby zwiększyć naszą konkurencyjność. Już w tej chwili jesteśmy częścią jednolitego rynku jako kraj członkowski Unii Europejskiej i nasze przedsiębiorstwa narażone są na konkurencję ze wszystkich stron.

Polskie przedsiębiorstwa na wprowadzeniu euro mogą tylko zyskać. Policzyłem na danych z 2011 roku, że korzyści netto, a więc po odjęciu kosztów z wprowadzenia euro wyniosłyby dla polskiej gospodarki ok. 20 – 22 mld zł rocznie, a więc około 1,5 proc. PKB. Pytanie brzmi czy jesteśmy w pełni świadomi, że co roku polska gospodarka traci mniej więcej taką kwotę dlatego, że mamy własną walutę.

Not. map

(CC BY-NS-SA Tabbot107)
IMG_7894
IMG_7894
IMG_7892
IMG_7892
IMG_7878
IMG_7878
IMG_7850
IMG_7850

Otwarta licencja


Artykuły powiązane

Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu

Kategoria: Analizy
Na mapie Europy widać podział na Zachód z euro w obiegu i środkowo-wschodnie peryferia z własnymi walutami. O ile nie zdarzy się w świecie coś nie do wyobrażenia, euro sięgnie jednak w końcu Bugu, choć niewykluczone, że wcześniej dopłynie do Dniepru.
Niech dopłynie wreszcie euro do Bugu