Niemcy dyktują Europie dyscyplinę budżetową

Bundestag zgodził się wyłożyć z budżetu federalnego 148 mld euro na ratowanie Grecji. W zamian Niemcy chcą wprowadzenia ostrej dyscypliny finansowej w krajach strefy euro. Minister finansów Wolfgang Schaeuble przekonywał w piątek w Brukseli swoich kolegów do poparcia drastycznych regulacji, mających zapewnić stabilność europejskiej waluty. Niemcy nie wykluczają rewizji unijnych traktatów. Postulaty Berlina napotykają na opór Francji i Wlk. Brytanii, obawiających się hegemonii Niemiec.

Przemówienie Wolfganga Schaeuble, który bronił w Bundestagu konieczności wyłożenia potężnych sum z niemieckiego budżetu na ratowanie euro, było kilkakrotnie przerywane oklaskami. – Robimy to w naszym najlepszym narodowym interesie, Niemcy bardzo skorzystały na wspólnej europejskiej walucie. Dwie trzecie naszego eksportu trafia do krajów strefy euro, bez którego mielibyśmy znacznie słabszą gospodarkę i system opieki społecznej – mówił w piątek w Berlinie niemiecki minister finansów.

Niemiecki udział w ratowanie euro to 148 miliardów euro, a więc jedna trzecia sumy 440 mld, które wykładają kraje strefy euro. Dodatkowych 60 mld daje UE, a 220 mld MFW. Niemcy nie są jednak bezinteresowni w swoim zaangażowaniu w ratowanie euro. – Jako największy płatnik mamy prawo bronić naszych interesów i Europa powinna się do tego przyzwyczaić – ogłosił niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere.

Obrona niemieckich interesów, o której mówił minister, zakłada m.in. zastosowanie drastycznych regulacji, dyscyplinujących zadłużone kraje strefy euro, korzystające teraz ze wsparcia Berlina. Zaraz po zapewnieniu akceptacji Bundestagu dla pakietu ratunkowego minister Wolfgang Schaeuble poleciał do Brukseli. W stolicy UE namawiał ministrów finansów krajów Unii do wzmocnienia pakietu ratunkowego regulacjami prawnymi, które zapobiegłyby groźbie załamania europejskiej waluty. Prace nad tymi propozycjami, które zaczęły się w piątek, mają potrwać kilka miesięcy.

Plan Scheublego zakłada m.in. ostre sankcje dla krajów, ktore nie przestrzegają dyscypliny budżetowej. Mowa jest m.in. o wstrzymywaniu wypłat unijnych funduszy. Notorycznie naruszający reguły unii walutowej byliby pozbawiani prawa głosu w Radzie Europejskiej przynajmniej na rok. Kraje strefy euro miałyby też przyjąć niemieckie rozwiązania ograniczające zadłużenie. Przewidują one, że począwszy od roku 2016 deficyt finansów publicznych nie będzie mógł narastać szybciej niż 0,35 proc. PKB rocznie.

Dodatkowo narodowe budżety miałyby być zatwierdzane przez Brukselę, która miałaby prawo do korygowania nadmiernych wydatków zatwierdzanych przez poszczególne państwa. Schaeuble proponuje też zastosowanie wobec państw takich samych mechanizmów, które obowiązują upadające banki i firmy. Kraje, nie będące w stanie spłacić swoich długów, przechodziłyby przymusową restrukturyzację.

– Nie wyobrażam sobie, żeby państwo, które nie jest w stanie wyjść z długów, mogło przejściowo opuścić strefę euro, a potem do niej wrócić. Konieczna w takim przypadku będzie przymusowa restrukturyzacja – mówił Schaeuble. Zakres wprowadzonych działań dyscyplinujących jest taki, że być może wymagać będzie zmiany obowiązujących w UE traktatów. Nie kryje tego ani sam Schaeuble, ani Angela Merkel. Nic więc dziwnego, że w przeciwieństwie do Bundestagu, gdzie wystąpienie Schaeublego nagradzano brawami, w Brukseli niemieckiego ministra czekało znacznie chłodniejsze przyjęcie.

Berlin kontra reszta Unii

Europa, która chętnie skorzystała z pomocy Berlina, nie pali się do wprowadzania proponowanych przez Niemców regulacji. Wyposażenie Brukseli w prawo do ingerowania w politykę budżetową krajów członkowskich postrzegane jest jako nadmierna ingerencja w suwerenność państw narodowych. Ten punkt widzenia prezentują nie tylko tradycyjnie sceptyczni wobec Unii Brytyjczycy, ale także entuzjastycznie nastawieni dotąd do zacieśniania integracji europejskiej Francuzi. Przed spotkaniem ministrów finansów w Brukseli prezydent Nicolas Sarkozy deklarował co prawda, że będzie ściśle współpracował z kanclerz Merkel przy tworzeniu nowych antykryzysowych regulacji, jednak w praktyce Paryż i Berlin, nadające dotąd ton zjednoczonej Europie, różnią się niemal w każdym punkcie w ocenie obecnego kryzysu. – Europa stoi przed największym od dekady testem, który związany jest z kryzysem euro – ostrzega Angela Merkel. Fracuzi nie podzielają jej pesymizmu. – Euro jest solidną i wiarygodną walutą, nie ma podstaw, by twierdzić, że jest w niebezpieczeństwie – ripostuje francuska minister finansów Christine Lagarde.

Podobnego zdania jest wpływowy w UE luksemburski polityk Jean Claude Juncker, który kieruje pracami eurogrupy do spraw ratowania euro. – Deprecjacja europejskiej waluty nie jest problemem, problemem jest tylko jej tempo – mówi były premier Luksemburga.

Presja wyborców

Merkel jest zdeterminowana, by forsować swoje koncepcje niezależnie od oporu partnerów ze strefy euro. Nie ma innego wyjścia, bo opinia publiczna w Niemczech jest niechętna spłacaniu greckich, hiszpańskich czy portugalskich długów. Podjęta pod naciskiem Sarkozy’ego decyzja o wsparciu Grecji 148 miliardami euro i tak była ryzykowna w sytuacji, gdy wyborcy mają coraz mniej zrozumienia dla finansowania słabych krajów strefy euro. Pokazali to w zeszłym miesiącu, doprowadzając do klęski centroprawicowej koalicji chadeków i liberałów w regionalnych wyborach w Nardenii Północnej Westfalii. Pod naciskiem opinii publicznej Merkel zdecydowała się w także na działania, które pogłębiły tylko krytykę Berlina w UE. W nocy z wtorku na środę jej rząd w trybie nagłym wprowadził zakaz niektórych mechanizmów spekulacyjnych. Chodzi o tzw. nagą krótką sprzedaż – mechanizm pozwalający zarabiać na spadku kursów.

Ograniczenia dotyczą 10 czołowych niemieckich instytucji finansowych, takich jak Deutsche Bank, Commerzbank, Postbank, Deutsche Boerse czy towarzystwo ubezpieczeniowe Allianz. Komisja Europejska wydawała się zaskoczona nagłym ruchem Angeli Merkel. Niezadowolenie sygnalizował francuski komisarz do spraw rynku wewnętrznego Michel Barnier. Dobitniej skomentowała to szefowa francuskiego resortu finansów: – Należało się wcześniej przynajmniej zwrócić o poradę do innych krajów – mówiła Christine Lagarde, deklarując jednocześnie, że Francja nie zamierza wprowadzać u siebie podobnych regulacji. Opór ten źle wróży także innym planom Berlina.

Nie chodzi tylko o prezentowane przez Schaeublego projekty dyscyplinujące budżety UE. Socjalistyczna opozycja w Niemczech wymogła na Merkel deklarację o promowaniu pomysłu opodatkowania transakcji walutowych. Merkel już przyrzekła lobbowanie za tym rozwiązaniem na forum grupy G20. Schaeuble, świadom, że nie będzie to łatwe zadanie, zapowiada, że jeśli nie uda się osiągnąć globalnego porozumienia, Niemcy będą zabiegać o wprowadzenie podatku w skali Unii lub choćby strefy euro.

W dniu, w którym niemiecki minister finansów pojechał do Brukseli forsować te koncepcje, indeks giełdy w Londynie spadł do najniższego poziomu od 7 miesięcy.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Czy Niemcy przeżyją bez rosyjskiego gazu?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Na ostatnich wynikach niemieckiego sektora przemysłowego zaważyły ​​pogarszające się warunki podażowe i spadek popytu w związku z wojną na Ukrainie. Na tym tle można zrozumieć, dlaczego rząd uważa, że embargo na rosyjską energię wtrąciłoby niemiecką gospodarkę w recesję.
Czy Niemcy przeżyją bez rosyjskiego gazu?