Zaostrzenie kryzysu greckiego może zaszkodzić Polsce

Wzrost rentowności obligacji, osłabienie złotego i spadek aktywności gospodarczej – tak może zareagować polska gospodarka na zaostrzenie kryzysu greckiego. System finansów publicznych również może ucierpieć, jeśli pogorszenie koniunktury negatywnie wpłynie na wysokość dochodów budżetowych.
Zaostrzenie kryzysu greckiego może zaszkodzić Polsce

( CC BY-NC-SA Design Insane)

Rynkiem na razie rządzi niepewność: nikt nie wie, jaki pomysł na rozwiązanie problemu greckiego ma strefa euro i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Każda informacja o tym, że MFW nie kwapi się do wypłaty kolejnej transzy pomocy dla Grecji powoduje ucieczkę kapitału z aktywów tzw. emerging markets – w tym z Polski. Gdyby rzeczywiście Grecy zostali zmuszeni do restrukturyzacji długu to właśnie rynek finansowy zareagowałby jako pierwszy.

Rentowności mogą pójść w górę

W przypadku Polski w pierwszym rzędzie objawiłoby się to wzrostem rentowności papierów skarbowych.

– Coś takiego, jak przeprofilowanie długu Grecji, pogorszyłoby nastroje na całym świecie, w Polsce ten efekt z pewnością również by nastąpił. Nasze obligacje mogłyby wówczas na tym stracić – mówi Marek Kaczor, ekonomista BGK. I dodaje, że nie chodzi tylko o sam poziom rentowności, ale w ogóle o możliwość pozyskiwania pieniędzy z emisji długu. Jego zdaniem Polska jest pod baczną obserwacją inwestorów – co prawda polski dług nie należy do największych w Europie, ale rynek ma świadomość, że oscyluje wokół maksymalnych dopuszczonych prawem limitów.

– Nie jesteśmy Estonią, która ma komfortową sytuację, bo w zasadzie nie ma długu publicznego. Jeśli kryzys się zaostrzy inwestorzy będą znów się zastanawiać, czy inwestycja w polskie aktywa nie jest zbyt ryzykowna – mówi Tomasz Kaczor.

Prawdopodobieństwo silnej reakcji rynku jest tym większe, że zaangażowanie zagranicznych inwestorów w polskie obligacje rządowe jest wyjątkowo duże. Na koniec kwietnia mieli oni w swoich portfelach papiery o łącznej wartości 146,2 mld zł. To historyczny rekord.

– Jest ryzyko refinansowania polskiego długu, ale tylko w przypadku, gdyby sytuacja w Grecji wymknęła się spod kontroli – mówi Tomasz Kaczor.

Eksport w dół

Ekonomista BGK dodaje, że w polską gospodarkę greckie problemy mogą też uderzyć pośrednio. Restrukturyzacja długu Grecji uderzy przede wszystkim w banki, które mają w portfelach relatywnie dużo greckich obligacji. Dotyczy to banków francuskich i niemieckich. Według niektórych szacunków na restrukturyzacji te pierwsze mogą stracić około 30 mld euro, te drugie – około 20 mld euro. Gdyby przeprofilowanie greckiego zadłużenia oznaczało stratę 20 mld euro w niemieckim systemie bankowym, firmy naszych zachodnich sąsiadów mogłyby stanąć przed problemem znalezienia finansowania swojej działalności. To mogłoby oznaczać spadek popytu zagranicznego na towary z Polski. Bo choć polski handel z Grecją jest niewielki, to już eksport do Niemiec stanowi co najmniej jedną piątą polskiego eksportu w ogóle.

– Spowolnienie w Niemczech spowoduje spowolnienie też u nas – mówi Tomasz Kaczor.

– Gdyby kredytowy squeeze rozlał się na całą strefę euro słaby wzrost gospodarczy w Eurolandzie zostałby wygaszony. W Polsce przełożyłoby się to na pogorszenie nastrojów w biznesie i – w efekcie – również na spowolnienie wzrostu PKB – dodaje ekonomista BGK.

Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium sądzi natomiast, że negatywny wpływ na eksport mógłby zostać zniwelowany przez osłabienie złotego, do jakiego prawdopodobnie doszłoby w wyniku przeprofilowania długu Grecji. Polscy przedsiębiorcy mogliby wówczas skutecznie konkurować ceną, co już zresztą raz zrobili na początku ostatniego kryzysu finansowego.

– Uderzenie w sferę realną może jednak nastąpić na dwa inne sposoby. Pierwszy to słabszy napływ zagranicznych inwestycji bezpośrednich, zwłaszcza sektora finansowego. Ale może się to też przesunąć na inne branże, jeśli te będą miały utrudniony dostęp do finansowania – mówi Grzegorz Maliszewski. Inny sposób to ogólne pogorszenie nastrojów, co może przełożyć się na spadek aktywności gospodarczej.

– Informacje o problemach z wypłacalnością kolejnych krajów strefy euro powodują wzrost obaw o stabilność wzrostu gospodarczego w Eurolandzie. Może to być jeden z tych elementów, który powoduje, że nasze przedsiębiorstwa już nie chcą podejmować inwestycji, szczególnie te małe i średnie – dodaje ekonomista,

Budżet nie jest gotowy

Gdyby doszło do spowolnienia wzrostu gospodarczego problem mógłby mieć polski rząd, który założył, że poprawa koniunktury zapewni mu w 2012 roku stosunkowo duży wzrost dochodów budżetowych. Według projektu budżetu wpływy do państwowej kasy mają w przyszłym roku wynieść 292,7 mld zł. Dla porównania: w tym roku ma to być niewiele ponad 273,14 mld zł.

– Projekt budżetu niespecjalnie w ogóle bierze pod uwagę ryzyko zewnętrzne. Być może założenia makroekonomiczne są konserwatywne, jednak prognoza dochodów sporządzona na ich podstawie jest dość optymistyczna. Jeśli nastąpi wahnięcie koniunktury – co przez kryzys grecki może nastąpić – realizacja planu dochodów może być trudna – mówi Grzegorz Maliszewski.

Za zbyt słabe oszacowanie skutków ewentualnego kryzysu zewnętrznego rząd był już krytykowany przez niektórych ekonomistów. M.in. Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, zarzucał Ministerstwu Finansów niedocenianie ryzyka w otoczeniu zewnętrznym w ostatniej aktualizacji programu konwergencji. Program zakłada, że do końca 2012 roku Polska zdoła zmniejszyć deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB.

– Ścieżka obniżania deficytu zakładana przez rząd w programie konwergencji już jest bardzo optymistyczna. Przede wszystkim opiera się na założeniu dobrej koniunktury gospodarczej i na jednorazowych działaniach, np. ograniczeniu transferów do OFE, czy obniżeniu deficytu samorządów. Brakuje tam podstawowych elementów – np. zmian w wydatkach socjalnych – mówi Grzegorz Maliszewski.

Jego zdaniem rząd może mieć problem z osiągnięciem celu, jakim jest zejście z deficytem poniżej tzw. wartości referencyjnej, czyli 3 proc. PKB, jeśli wzrost gospodarczy zwolni bardziej, niż założono w budżecie. Według rządowej prognozy PKB w przyszłym roku ma wzrosnąć o 4 proc.

( CC BY-NC-SA Design Insane)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?