Gaz i OZE to najlepsze połączenie

Do 2030 roku czeka nas wzrost cen energii i większa zależność od dostaw z zagranicy. Sytuacja poprawi się dopiero ok. 2050 roku – zakłada scenariusz przedstawiony przez Komisję Europejską.
Gaz i OZE to najlepsze połączenie

(CC BY-NC-ND magro_kr)

Komisja Europejska opublikowała w piątek 22. lipca nowy tzw. scenariusz referencyjny zawierający prognozy rozwoju energetyki do 2050 roku.

Scenariusz jest opracowywany co jakiś czas, ostatni był prezentowany w 2013 roku. Nie robi tego sama Komisja, lecz wynajęte przez nią firmy, głównymi autorami są greccy naukowcy, wynalazcy modelu PRIMES, którym posługuje się Komisja Europejska. (…)

Autorzy przewidują po 2020 roku stopniowy wzrost cen paliw kopalnych, w tym węgla. Jednak udział węgla w miksie energetycznym UE ma stale spadać (notabene na wykresie pokazującym ten miks słowo „węgiel” w ogóle się pojawia, został wrzucony do koszyka z „paliwami stałymi”).

Autorzy twierdzą, że węgiel będzie po 2020 roku wypierany przez gaz. Elektrownie gazowe najlepiej bowiem nadają się do współpracy z OZE.

„Gaz pełni kluczową rolę w kontekście zmniejszenia emisji CO2 i rosnącej ekspansji niestabilnych OZE. Jest paliwem emitującym mniej CO2 w porównaniu z innymi paliwami kopalnymi a jednostki gazowe są wystarczająco elastyczne żeby współpracować z OZE” – czytamy w scenariuszu.

Ale gaz będzie pochodził z importu, bo w większości krajów UE jego złoża się kończą. a przyszłość gazu z łupków jest niepewna. Jako jedyne dwa kraje mogące znacząco zwiększyć wydobycie wymienione są Cypr i Polska (gaz konwencjonalny, nie łupkowy)  przy czym w naszym kraju powodem są „duże zasoby i polityka promujące wydobycie na wielką skalę”.

W ogóle ze scenariusza wynika, że mimo burzliwego rozwoju OZE unijny rachunek za import źródeł energii będzie jednak rósł – od 2010 do 2030 roku wzrośnie o 41 proc. do 487 mld euro rocznie.

Scenariusz zakłada koniec wsparcia dla odnawialnych źródeł energii już po 2020 roku. „W krótkim terminie cel unijny i polityki krajowe promujące OZE napędzają rozwój wytwarzania elektryczności z OZE. Do 2020 roku udział OZE powinien wzrosnąć do 35,5 proc. z czego 52 proc. przypadnie na wiatr i fotowoltaikę. Po 2020 roku systemy wsparcia są wygaszane i dalsze inwestycje powinny już być powstawać na warunkach rynkowych, wspomagane przez system handlu emisjami ETS oraz poprawę technologii”.

Generalnie ze scenariusza bije także sceptycyzm wobec energetyki nuklearnej oraz technologii CCS czyli wychwytywania i składowania pod ziemią CO2.

Co z tego wynika dla Polski? Autorzy przewidują do 2030 roku zwiększenie zależności importowej naszego kraju. Zupełnie się to nie zgadza z deklaracjami obecnego rządu.

Poza tym w dziedzinie OZE pozostaniemy w „dolnej strefie stanów średnich” czyli utrzymamy się w grupie krajów wytwarzających z OZE od 13 do 25 proc. elektryczności. Za to duży postęp mamy osiągnąć kwestii zmniejszenia emisyjności naszej energetyki. Dziś razem z Grecją i Estonią mamy najgorsze wskaźniki w całej UE – od 530 do 740 kg CO2 na MWh. W 2030 roku powinniśmy awansować do grupy emitującej od 310 do 520 kg CO2, a w ogonie stawki będzie już tylko samotna Estonia.

Mało pocieszające są za to projekcje dotyczące cen prądu. Autorzy scenariusza nieco uszczegółowili swoje prognozy, ale wątpliwości nie ma – średnia cena w UE będzie rosnąć, przy czym głównym winowajcą mają być koszty rozwoju sieci energetycznej. Choć dzięki niej niemal dwukrotnie ma wzrosnąć wymiana transgraniczna między 2015 a 2030 rokiem między krajami UE.

(CC BY-NC-ND magro_kr)

Tagi