Czy powinniśmy się bać potęgi gospodarczej Chin

Obecny kryzys gospodarczy jest efektem globalnej nierównowagi gospodarczej narastającej od lat 70. XX wieku. Jak pisałem o tym już w moim blogu (http://polityka-monetarna.blog.onet.pl), dominacja dolara na świecie umożliwiła Ameryce życie na kredyt innych krajów. Szczególnie hojne pod tym względem okazały się Chiny.

Gdy przyjrzymy się dokładniej polityce gospodarczej władz Chin w ostatnich dziesięcioleciach, to zauważymy zdumiewające podobieństwo do poglądów gospodarczo-politycznych, jakie dominowały w Europie w XVII i XVIII wieku. Okres ten w historii ekonomii nazywany jest merkantylizmem. Główne idee merkantylistów można sprowadzić do następujących kwestii:

1. Ograniczanie konkurencji, dążenie do monopoli, które dawały kontrolę nad towarami i cenami.

2. Państwo nie powinno być obojętne wobec gospodarki, lecz sprzyjać lokalnym kupcom i strzec ich interesów.

3. Gromadzenie srebra i złota (pieniężnego bogactwa) powinno być głównym celem indywidualnej i społecznej polityki.

Szczególnie trzecie z tych założeń wzięli sobie do serca władcy Chin. Ono też w konsekwencji okazało się najbardziej zgubne dla obecnej sytuacji na świecie. Różnica między okresem sprzed 300 lat a obecnym polega głównie na rodzaju używanego pieniądza. Wówczas pieniądzem światowym był kruszec (złoto i srebro), a obecnie dolar amerykański. Wówczas przewagę na jakiś czas uzyskały kraje mające dostęp do jego zasobów (np. Hiszpania), a obecnie kraj „produkujący” dolary – USA. Dzięki pozycji, jaką osiągnęła na świecie ta waluta, a także dzięki merkantylistycznej polityce takich krajów jak Chiny, Amerykanie przez ostatnie lata mogli konsumować więcej niż produkowali. Wydatki konsumpcyjne w USA w roku 2007 (początek obecnego kryzysu finansowego) były o 258,11 proc. wyższe niż 30 lat wcześniej (w roku 1978), zaś PKB (wartość wytworzonych dóbr i usług na terenie USA) w tym czasie wzrósł o 229,79 proc. Przez okres tych 30 lat USA kupiły za granicą towary i usługi przekraczające wartością sprzedane przez nie produkty za granicę o 6 bilionów (6.000.000.000.000) USD. To właśnie tak potężny deficyt w handlu zagranicznym umożliwiał utrzymywanie szybko rosnącej konsumpcji przy znacznie mniejszej produkcji.

Taki deficyt był możliwy jedynie w sytuacji, w której inne kraje utrzymywały chroniczną nadwyżkę w handlu zagranicznym. Takim krajem okazały się przede wszystkim Chiny. Ich władze dążące do gromadzenia bogactwa finansowego prowadziły politykę promującą wykorzystanie taniej wewnętrznej siły roboczej do produkcji dóbr wysyłanych przede wszystkim na eksport. Korzyści z takiej polityki czerpały przede wszystkim władze Chin, które skupowały (i nadal skupują) waluty po sztywno ustalonym, zaniżonym kursie juana.

Zmiany gospodarcze w Chinach, o których wiele się obecnie mówi, pozwoliły temu krajowi zwiększyć poziom PKB w ciągu ostatnich 30 lat 15-krotnie. Dzięki temu Chiny stały się trzecią  potęgą gospodarczą świata i to tylko jeśli Unię Europejską potraktujemy łącznie jako jeden organizm gospodarczy. Gdybyśmy rozpatrywali poszczególne kraje samodzielnie, to Chiny pod względem wartości wytworzonych dóbr i usług ustępują tylko USA. Jednocześnie Chiny stały się już największym eksporterem na świecie.

Potencjał tego kraju wydaje się wciąż olbrzymi. Ogromny zasób rąk do pracy, wielkie terytorium, zasoby naturalne i ekspansywna polityka gospodarcza powodują, że coraz częściej pojawiają się głosy, że kraj ten stanie się wkrótce największą potęgą gospodarczą i polityczną na świecie. Biorąc pod uwagę dyktatorskie rządy partii, brak przestrzegania praw człowieka, brak zwracania uwagi na problemy ekologiczne, wizja taka może co najmniej niepokoić.

Ale czy rzeczywiście Chiny są już gospodarczo tak potężnym państwem, że mają szansę zdominować gospodarkę światową?

Zdecydowanie nie. Merkantylistyczna polityka gospodarcza państwa dała poczucie potęgi, ale jej nie ugruntowała. Podstawy sukcesu Chin są bardzo kruche. Opierają się na niezliczonych rzeszach ludzi, którym umożliwia się w bardzo ograniczonym stopniu korzystanie z wypracowanego dochodu. O ile PKB w okresie ostatnich 30 lat wzrósł w Chinach 15-krotnie, o tyle konsumpcja indywidualna w tym okresie wzrosła tylko 8-krotnie. Reszta to przede wszystkim nadwyżka eksportu nad importem i zgromadzone dzięki temu olbrzymie rezerwy walutowe przez władze. Łączny wypracowany PKB Chin lokuje ten kraj na drugim miejscu w świecie, ale PKB przeliczony na głowę mieszkańca daje pozycję dopiero 132., tuż za takimi krajami jak: Namibia, Salwador, Turkmenistan i Albania. Średni roczny dochód na mieszkańca, liczony w parytecie siły nabywczej, wynosił w Chinach w 2008 r. 6000 USD. Dla porównania w Polsce – 17 300 USD, w całej UE – 33 700 USD, a w USA – 46 900 USD.

Władze Chin nie mogą w nieskończoność prowadzić ekspansywnej polityki gospodarczej, która umożliwia gromadzenie zasobów pieniężnych kosztem obywateli. Rosnąca świadomość coraz szerszych grup społecznych będzie wymuszać zmiany nakierowane na rynek wewnętrzny Chin. Procesy te zostaną przyśpieszone słabnącą pozycją dolara na świecie i w konsekwencji znacznym spadkiem realnej wartości zgromadzonych przez Chiny rezerw walutowych.

Proces zmian strukturalnych w chińskiej gospodarce musi więc nastąpić i to w najbliższych latach. Nie będzie to jednak proces łatwy. Z częściowo sterownej gospodarki nastawionej na eksport, a więc zaspakajającej potrzeby konsumentów w Ameryce i Europie, Chiny muszą przestawić produkcję na potrzeby własnych obywateli. Władza musi się wyrzec chęci kontroli kursu walutowego i dopuścić do większej samodzielności gospodarczej mieszkańców. Czy jest to możliwe w kraju o silnym centralistycznym nastawieniu? Przyszłość pokaże, ale mam dużo wątpliwości…


Artykuły powiązane

Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Kategoria: Trendy gospodarcze
Profesor Bogdan Góralczyk, jeden z najwnikliwszych znawców Chin w Polsce, podejmuje kolejny raz temat Państwa Środka. W tomie „Nowy Długi Marsz” autor opisuje, jak chińskie władze dążą do odzyskania pozycji największego mocarstwa na świecie.
Długi marsz Chin na pozycję numer 1