Trudne lata przed nami

Przyglądając się  toczącej się obecnie w mediach debacie, dotyczącej podsumowania 10-lecia oraz perspektyw gospodarczych na najbliższe lata, widzimy, że informacje istotne w ujęciu krótkoterminowym przeplatają się z informacjami dotyczącymi trendów długoterminowych. Jeśli uwzględnimy sytuację na rynku kapitałowym, to mamy tutaj bardzo dużo informacji dotyczących procesów carry trade i niebezpieczeństwa narastania bąbli spekulacyjnych na aktywach. Okładka aktualnego „The Economist” jest tej debaty widocznym przykładem. W walce z kryzysem Fed i amerykańskie agencje wydały, pożyczyły i gwarantowały w ostatnim okresie 8,2 bln USD. W efekcie bilans FED-u wzrósł do 2,24 bln USD, a więc o 142 proc. od początku 2008 roku. Tego typu działania są niebezpieczne, jeżeli poprzez niewysanowany system bankowy przekładają się na działania spekulacyjne podbijające ceny aktywów na całym świecie, co grozi kolejną fazą kryzysu w przyszłości.

 

Jaki może mieć to efekt na sytuację ogarniętych kryzysem społeczeństw, widzimy na aktualnym przykładzie Islandii. Po porozumieniu Icesave, zawartym z Holandią i Wielką Brytanią, będącym wymogiem rozpoczęcia procesu integracji z UE, zagwarantowała spłatę dłużników tych dwóch państw na olbrzymią kwotę 5,5 mld USD. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to kraj niewielki, 320-tysięczny, a instytucje, które spekulowały na carry trade, tj. na tym, że stopy procentowe w Islandii były wyższe i przyciągały inwestycje zagraniczne z tych krajów, gdzie stopy procentowe były niższe, w efekcie doprowadziły w listopadzie 2008 r. do bankructwa trzech głównych banków islandzkich, których całość zobowiązań wynosi ok. 80 mld USD. Po wymuszonej zgodzie na spłacenie części tych zobowiązań, na które Islandia otrzymać miała pożyczki z Wlk. Brytanii i Holandi,i silny protest Islandczyków, nie chcących odpowiadać za długi prywatnych instytucji finansowych, zablokował porozumienie międzyrządowe. W efekcie w lutym odbędzie się referendum dotyczące tego punktu. Charakterystyczne, że agencje ratingowe fakt znaczącego dodatkowego zadłużenia się obywateli Islandii w celu sfinansowania roszczenia państw UE, przyjęły jako pozytywny znak i podwyższyły jej rating i to mimo tego, że od paru miesięcy Islandia nie jest w stanie pozyskać środków na rynku kapitałowym. A paradoksalnie decyzja o niezaciąganiu miliardowego długu, w celu spłacenia części długów prywatnych instytucji finansowych, doprowadziła do obniżenia ratingu kraju do poziomu spekulacyjnego.

 

Gdy chodzi o projekcje w toczącej się debacie, to podejmowane są próby odpowiedzi na pytania dotyczące czasu wyjścia gospodarki światowej z kryzysu, czy będziemy mieli do czynienia z procesem nazwanym barwnie przez Herberta Gierscha „eurosklerozą”. W USA wzrost w ostatnim kwartale może osiągnąć 4,5 proc., niemniej już ponad połowa z 7,2 miliona utraconych miejsc pracy od początku recesji nastąpiła w okresie kadencji prezydenta Obamy. Oczekuje się, że przez cały 2010 r. bezrobocie będzie się utrzymywało średnio na poziomie 10 proc., a w 2011 r.  wynosiło ok. 9,2 proc. Obecnie 17,2 proc. Amerykanów jest bez pracy lub poniżej pełnego zatrudnienia. Bezrobocie jest więc znacząco powyżej oczekiwań, także znacząco powyżej przeciętnego bezrobocia, które w USA wynosiło 5,6 proc. w ciągu ostatnich 20 lat.

 

Proces wyjścia z kryzysu będzie ponadto osłabiony przez problemy finansowe przeciętnych gospodarstw domowych, które zainwestowały swoje aktywa w nieruchomości, podczas gdy one straciły na wartości i których wycena nie uległa obudowaniu w czasie ostatniej fali giełdowych wzrostów. Spadek wartości nieruchomości w USA osiągnął 30 proc. i aż ¼ właścicieli nieruchomości spotyka się z sytuacją, kiedy zaciągnięty kredyt hipoteczny jest wyższy niż wartość nieruchomości, który zabezpiecza. Jednak mimo wszystko kluczowe dla sytuacji USA jest przedłużanie się okresu bezrobocia obywateli. Wiadomo, że im dłuższy czas trwania tego stanu, tym trudniej znaleźć zatrudnienie. „Euroskleroza” ma szansę przekształcić się w „amerykanosklerozę”, w sytuacji kiedy w Stanach Zjednoczonych procent osób, które były bez pracy przez 27 tygodni lub więcej, wzrasta z 18 proc. do poziomu 38 proc. Dzieje się to mimo faktu wzrostu amerykańskiego długu publicznego w ciągu roku do 7, 7 bln USD z 6,4 bln USD, z wynoszącego przeciętnie ok. 5 bln USD w 2007 r.

 

Wzrost PKB w USA wynosił 2,2 proc. w III kwartale, a był oceniany na 2,8. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że tego rodzaju oczekiwania będą korygowane w dół. Tego typu sytuacja oznacza ogromne problemy finansowe państwa w przyszłości, w sytuacji gwałtownego procesu starzenia się populacji. Jak podaje „Financial Times”, w 2000 r. w gospodarkach wysoko rozwiniętych 4 osoby przypadały na każdą osobę powyżej 65 roku – podczas gdy obecnie te wielkości gwałtownie spadają. Ponadto zmiany te oznaczają przesunięcia się roczników w kierunku mniejszej produktywności. Jak podkreśla Międzynarodowy Fundusz Walutowy, spowoduje to olbrzymie długoterminowe wyzwanie finansowe dla państw, które są konfrontowane z raptownym starzeniem się własnego społeczeństwa. W 2020 r. 2,7 osób w wieku produkcyjnym będzie przypadać na każdą osobę powyżej 65 roku życia. Oznacza to zwiększenie obciążenia podatkowego osób pracujących w porównaniu z okresem poprzednim.

 

W przewidywaniach dotyczących zatrudnienia i poziomu jego wzrostu w USA podkreśla się, że przyrost zatrudnienia w pierwszej kolejności obejmie grupę pielęgniarek (przewidywany przyrost ok. 580 tys.) oraz osób, które będą pomagały w domach pomocy zdrowotnej (przyrost o ok. 460 tys.). Wzrost zatrudnienia będzie więc dotyczył tych zawodów, które mają styczność ze starzeniem się społeczeństwa i wiążą się z obsługą osób chorych i starszych. Zgodnie z „BusinessWeek” aż cztery z 10 zawodów, na które wzrośnie najbardziej zapotrzebowanie do 2018 r., należy do tej grupy.

 

W przypadku Europy i jej „eurosklerozy” bardzo trafnej oceny dotyczącej strefy euro dokonał Martin Wolf na łamach „Financial Times”. Przy okazji oceny i analizy strefy euro oraz postawionego pytania, czy spełnia ona wszystkie warunki związane z optymalnym obszarem walutowym, pada podsumowujące stwierdzenie, że strefa euro tych wymogów nie spełnia. Kluczowe jedynie pozostaje postawione pytanie, czy ma jakieś znaczenie. W Polsce cały czas debatuje się nad terminem przystąpienia do strefy euro, a w analizie i diagnozie dotyczącej tej strefy porusza się zagadnienia związane z optymalnym obszarem walutowym, jednocześnie nie uwzględniając faktu, że strefa euro takowego nie tworzy.

 

W dyskusji Wolf porusza problem zmian w saldach bilansu płatniczego. Podkreśla, że euro zapobiegło osłabnięciu walut państw peryferyjnych takich, jak Grecja, Irlandia, Włochy, Portugalia i Hiszpania. W poprzednim okresie obserwowano znaczący napływ kapitałów prywatnych do tych państw, obecnie – w sytuacji kryzysowej – następuje ich odpływ. Na ten moment w bilansie odpływ ten jest zastępowany poprzez ekspansję sektora publicznego, choć trzeba pamiętać, że w ujęciu długoterminowym znaczące zadłużenie będzie obciążało cały sektor prywatny.

 

Pozakursowe dopasowanie się wymaga obniżenia cen produktów, jak  też wynagrodzeń, na co zgody ze strony społeczeństw tych krajów nie ma, nawet jeśli wskazuje się tu na pozytywne skutki takich działań w Estonii, Łotwie czy częściowo Irlandii. Jak zaznaczył Martin Wolf w części, która dotyczy wymogu solidarnościowego optymalnego obszaru walutowego, bardzo trudno jest rządowi Hiszpanii powiedzieć, że wprawdzie w Hiszpanii jest źle, to jednak w innych krajach strefy jest lepiej. Pozakursowe dostosowanie do nowych wymogów gospodarczych przyspieszyłaby masowa emigracja z państw peryferyjnych eurostrefy, jednak jest ona bardzo trudna w sytuacji krajów europejskich, żyjących zgodnie ze swoją własną kulturą i nawykami, niedostosowanymi do mobilności międzynarodowej. Okazuje się jednak, że problem braku wystarczającej mobilności pracowników to nie tylko „przypadłość” państw narodowych. Gdyż nawet w przypadku amerykańskiej gospodarki, która cechuje się wysokim poziomem mobilności, mamy do czynienia, zgodnie z wyliczeniami U.S. Cenzus Bureau, z jej spadkiem. W 2008 r. obniżyła się ona do najmniejszego poziomu od 1948 r., a w 2009 r. prawdopodobnie spadła jeszcze bardziej. Dlatego można stwierdzić, że ten element dotyczący optymalnego obszaru walutowego w wysoko rozwiniętych gospodarkach ulega usztywnieniu, zamiast postulowanemu uelastycznieniu. Nie jest też rozwiązaniem opisana propozycja, by w sytuacji spadających cen aktywów, sięgać po działania dążące do pobudzenia imigracji osób o wyższym statusie majątkowym, ponieważ tego typu kroki nie powstrzymają procesu kryzysowego w krajach peryferyjnych eurostrefy.

 

Patrząc na sytuację światową na progu nowego 10-lecia można zgodzić się z tym, że będzie to bardzo trudny czas dla państw peryferyjnych strefy euro oraz tych, które aspirują do wejścia do tej strefy. Będzie on trudny nie tylko ze względu na mniejszą dynamikę wzrostu gospodarczego, luźną politykę fiskalną, która prowadzi do skokowego zadłużenia się państw, ale przede wszystkim ze względu na to, że starzejące się społeczeństwa i ich olbrzymie zobowiązania finansowe będą ograniczały elastyczność polityki fiskalnej oraz wzrost produktywności w tych krajach, a co gorsza przede wszystkim w Polsce.

 

 

 

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora

 


Tagi