Wschód Polski skazany na gospodarczy zastój

„To, co mierzysz, jest tym, co cenisz, i odwrotnie” – pisał Joseph Stiglitz w swojej książce „Freefall. Free Markets and the Sinking of the Global Economy” (moja recenzja tej książki znajduje się na stronie: https://www.obserwatorfinansowy.pl/2010/03/19/stiglitz-teskni-za-ameryka-oparta-na-tradycyjnych-wartosciach/?k=recenzje-nowosci). Przypomniał mi się ten cytat, wraz ze smutną refleksją, gdy przeczytałem głośny w ostatnich dniach rządowy dokument „Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2010-2013”.

Nie chcę się rozwodzić na tematy poruszane przez wielu ekonomistów, dotyczące realności przyjętych założeń, braku zdecydowanych reform i długofalowej wizji państwa. Moją uwagę przykuł jeden szczegół, z pozoru mało zauważalny, ale jego konsekwencje są kolosalne dla mieszkańców wschodniej Polski, czyli także dla mnie.

Jedną z funkcji, która ma być realizowana przez rząd, opisaną w cytowanym dokumencie, jest „Równomierny rozwój kraju”. Funkcja ta wpisuje się w priorytet „Rozwój regionalny i podniesienie spójności terytorialnej” przyjęty w innym rządowym dokumencie „Strategia Rozwoju Kraju 2007-2015”. Analitycy rządowi słusznie zauważają, iż wartość PKB w przeliczeniu na mieszkańca jest silnie zróżnicowana między poszczególnymi województwami w Polsce. „W 1999 r. relacja między województwem najbogatszym (mazowieckie) a najbiedniejszym (lubelskie) wynosiła 2,17; w 2003 r. wzrosła do 2,20; natomiast w 2006 r. wynosiła już 2,32. (…) Tendencje te utrwalają się. Województwa Polski Wschodniej charakteryzują się bowiem najniższym poziomem nakładów inwestycyjnych na jednego mieszkańca. Zdecydowana większość nakładów inwestycyjnych jest ponoszona w województwach: mazowieckim, dolnośląskim, łódzkim, śląskim i wielkopolskim. Niemal 68% wartości tych nakładów zrealizowały podmioty prywatne.”

I tu pojawia się szczegół, o którym wspomniałem. Jakie rząd przyjmuje mierniki, aby oceniać, czy realizowany jest cel, jakim ma być większa regionalna równowaga w rozwoju gospodarczym? Czy jest to zmniejszenie wskaźnika cytowanego wyżej? Absolutnie nie. Przyjęte są dwa mierniki oceny:

  1. Wzrost PKB w porównaniu do roku poprzedniego (liczony dla całego kraju).
  2. PKB per capita w porównaniu do średniej UE-27.

Dla mnie to jakaś paranoja. To tak, jakbyśmy zmiany w poziomie życia osób najuboższych mierzyli średnią wynagrodzeń w Polsce, albo zmiany śmiertelność wśród noworodków średnią długością życia Polaków.

Dlaczego nie przyjęto miernika, który faktycznie ocenia równomierność rozwoju? Śmiem twierdzić, że jest to działanie celowe, gdyż nie ma szans na to, aby wschodnie regiony Polski rozwijały się w tempie zbliżonym do województw zachodnich i południowych. Zostały one skazane przez rządzących na gospodarczy zastój. Jednym z podstawowych elementów, niezbędnych dla szybkiego rozwoju gospodarczego, jest infrastruktura. Inwestycje będą realizowane tylko wtedy, gdy w danym regionie są dobre drogi, koleje, lotniska. Polska wschodnia na mapie budowy dróg jest białą plamą. Wystarczy obejrzeć mapę na stronie internetowej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (http://www.gddkia.gov.pl/article/sprawdz_na_mapie_przygotowanie_drog_i_autostrad//index.php?id_item_tree=45e7538c8a7836b9f466430a7f8baaf2). Niemal wszystkie planowane do realizacji autostrady i drogi ekspresowe znajdują się na zachodzie i południu Polski. Bez rozwoju infrastruktury drogowej wschodnia Polska nie ma szans na szybki rozwój. Stąd też podział naszego kraju będzie się zwiększał, a nie zmniejszał. Rządzący zdają sobie z tego sprawę, a mówienie o zrównoważonym rozwoju terytorialnym jest czystą frazeologią i mydleniem oczu.


Tagi