Myli się Unia, płacą Cypryjczycy

Cypryjski podatek od wkładów bankowych to ultimatum wobec cypryjskiego rządu. Parlament w Nikozji znajduje się pod presją, żeby ratyfikować proponowane reformy. W innym wypadku EBC po prostu przestanie wspierać płynność cypryjskich banków znajdujących się w kłopotach.

Nałożenie podatku od oszczędności w cypryjskich bankach to kolejny etap europejskiego kryzysu. Oszczędności, których wartość przekracza 100 tys. euro będą obłożone podatkiem w wysokości 10 proc., w przypadku oszczędności poniżej 100 tys. euro podatek zaś wyniesie do 6,7 proc. Ten krok był podyktowany przez „Trojkę” – Komisję Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Europejski Bank Centralny jako część bezwzględnego ultimatum wobec cypryjskiego rządu. Parlament w Nikozji znajduje się pod presją, żeby ratyfikować proponowane reformy. W innym wypadku EBC po prostu przestanie wspierać płynność cypryjskich banków znajdujących się w kłopotach.

„Trojka” i jej sojusznicy uzasadniają podatek tym, że państwo nie jest w stanie samo sprostać bankowemu zadłużeniu. Oznacza to jednak po prostu, że ciężar zadłużenia spoczywać będzie już nie na bankach, ale na gospodarstwach domowych, mimo że to nie one są winne kłopotom banków.

Propaganda informacyjna koncentruje się na rosyjskich oligarchach, którzy ukrywają swój majątek przed fiskusem w cypryjskich bankach. W rzeczywistości, w koszyku oszczędności powyżej 100 tys. euro znajdują się jednak przede wszystkim oszczędności emerytów, często oszczędności całego życia. Ale nawet jeżeli oligarchowie byliby jakoś dotknięci nowym podatkiem, cała sytuacja jest z całą pewnością przyznaniem się do winy ze strony europejskich i międzynarodowych władz. To one są odpowiedzialne za globalny nadzór bankowy. Ich własny błąd nie może być uzasadnieniem narzucania ciężaru na zwykłego obywatela Cypru.

Cały artykuł na stronie Guardian.