Deflacja atakuje

Inflacja obniżyła się w Polsce do 0,3 proc., w eurostrefie deflacja dotarła do połowy krajów. O tym między innymi, że nie wszyscy ekonomiści uważają, że deflacja jest szkodliwa dziś w przeglądzie ciekawych opinii z kraju i ze świata.
Deflacja atakuje

pieniadzeAgencje ratingowe nic się nie nauczyły w kryzysie, nadal działają stadnie i oceniają procyklicznie – twierdzi Desmond Lachman. Teraz podwyższają ratingi peryferyjnych krajów eurostrefy mimo, że deflacja utrudnia im spłatę długów wymagając kilkuprocentowych nadwyżek w budżecie pierwotnym. Osiągnięcie takich nadwyżek wydaje się mało prawdopodobne przy słabnącej skłonności do oszczędzania i niechęci do reform strukturalnych. Dlatego dług peryferii wynosi już 100 do 140 procent PKB.

Inne spojrzenie na deflację mają zwolennicy austriackiej szkoły ekonomii. W kwietniu Frank Hollenbeck, ekonomista uniwersytecki z Genewy, pisał o „paranoi deflacyjnej”, której podsycanie służy wyłącznie do usprawiedliwiania druku pieniądza i ściągania podatku inflacyjnego. Dziś jeszcze jeden tekst, też z kwietnia, zwracający uwagę, że ani popyt nie może być odkładany w nieskończoność, ani zyski przedsiębiorstw nie znikają w warunkach deflacji – czyli polemiczny wobec dwóch najczęściej spotykanych argumentów jej przeciwników.

Tymczasem kwestia deflacji właśnie dociera do Polski (wczoraj GUS podał, że wskaźnik inflacji obniżył się do 0,3 proc.). W pierwszym komentarzu Łukasz Tarnawa, główny ekonomista Banku Ochrony Środowiska, pisze, że „niższa od oczekiwań inflacja kwietniowa  zapewne ponownie otworzy dyskusję nt. możliwości poluzowania polityki monetarnej przez RPP”. Natomiast Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Lewiatana komentuje zgodnie z poglądami mainstreamu ekonomicznego (deflacji nie lubią i monetaryści, i keynesiści, i przede wszystkim zadłużony po uszy rząd, który nie może ściągać podatku inflacyjnego).

– Mamy do czynienia z bezinflacyjnym wzrostem gospodarczym, który jest dobry dla gospodarstw domowych, ale niekoniecznie dla przedsiębiorstw. Nie jest też korzystny dla budżetu państwa, ponieważ niska 0,5 proc. inflacja w ciągu czterech miesięcy roku i utrzymanie się tej tendencji w kolejnych miesiącach, stanowi ryzyko niewykonania wpływów do budżetu państwa z podatków pośrednich.

finanse-publiczne - KopiaRenminbi może się stać jedną z walut rezerwowych, ale nie zastąpi dolara jako podstawowa – pisze Eswar Prasad z Uniwersytetu Cornella dla Project Syndicate. I przypomina, że decyduje o tym system polityczny obu krajów oraz wynikająca z niego kwestia zaufania inwestorów do władz. W USA istnieje równowaga i niezależność władz ustawodawczych, wykonawczych i sądowniczych oraz odpowiedzialność przed wyborcami. W Chinach mamy monopartię i system, w którym odpowiedzialność rządu nie istnieje, a korupcja jest ogromna. Pytanie o walutę rezerwową staje się retoryczne.

 

wkaznikiKilka dni temu pisaliśmy o optymistycznych prognozach na całą dekadę autorstwa Bank of America. Teraz wiadomość od pesymistów. Cykle Kondratiewa i nie tylko przypomina Michael Snyder z The Economic Collapse blog. Zgodnie z nazwą bloga do 2020 roku czeka nas wielki kryzys w Ameryce.

Być może dlatego, że w Ameryce rząd zabija przedsiębiorczość – taki jest wniosek Jamesa Pethokoukisa, z American Enterprise Insitute, który korzysta z ciekawych danych Brookings Institute i Fundacji Kaufmana, czyli organizacji o bardzo różnych poglądach. Chodzi o takie zjawiska jak ubytek firm netto w ostatnich latach, zmniejszenie udziału start-upów w liczbie firm ogółem i zmniejszająca się liczba młodych technologicznych gazeli (szybko rozwijających się firm mających mniej niż 5 lat). A dlaczego odpowiada za to rząd? Bo m.in. utrzymuje bardzo skomplikowany system regulacji i podatkowy, co faworyzuje duże firmy istniejące od lat z rozbudowanymi działami prawnymi. Podobnie faworyzuje zasiedziałe firmy nadmiernie restrykcyjne prawo patentowe i własności intelektualnej. Tak jak zbyt duże wymagania przy licencjonowanych zawodach. Wszystko razem grozi silnej pozycji Ameryki jeśli chodzi o wynalazczość.

gieldaZ rynku polskiego. Pada wydawnictwo Trio, zasłużone w drukowaniu książek naukowych i historycznych. Rozmowa z właścicielką – dość dramatyczna – ciekawa, skłaniająca do kilku uwag. Po pierwsze, świat zewnętrzny jest okrutny, ale i w Trio popełniono błędy w modelu biznesowym, planowaniu nakładów i finansowaniu wydań angażując, jak się wydaje, zbyt wiele własnych środków. Po drugie, upadłość nie oznacza końca świata. W krajach, w których traktuje się bankructwo jako pewnego rodzaju pouczające doświadczenie, można łatwo zacząć od początku. W Polsce niestety z taką filozofią kolejnej szansy jest znacznie gorzej, a bankrut często spotyka się z odium. I na koniec wreszcie pewnego rodzaju pocieszenie. Otóż, gdy komornik sprzeda tanio zapasy Trio, książki kupią ci, którzy ich potrzebują. Sprzedaż to sprzedaż, a nie przemiał.

 

pieniadze
finanse-publiczne - Kopia
wkazniki
gielda

Otwarta licencja


Tagi