Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Same zobowiązania z tytułu kapitału początkowego, dotyczące tylko 7 mln ubezpieczonych, wynoszą ok. 100 proc. PKB, czyli 1 bln 270 mld. Jeśli dodamy kwoty z kont do sumy kapitału początkowego, to dług wyniesie 1 bilion 765 mld zł, a więc prawie trzykrotnie więcej od oficjalnego długu budżetu państwa. Należy pamiętać, że są to zobowiązania ZUS-u, które nie mają pokrycia w aktywach. A zatem ciężar spłaty tego długu spada na wszystkich przyszłych podatników.
Zobowiązania te nie obejmują całości kapitału początkowego wszystkich uprawnionych ani tych, którzy aktualnie pobierają emerytury w starym systemie. Te zobowiązanie są również bilionowe.
Ujawnienie tych informacji pokazuje, że jeśli zdecydujemy się nie przeznaczać składki do OFE, to wprawdzie zmniejszy się aktualnie naliczane zadłużenie, ale wzrośnie zadłużenie ZUS-u, które w przyszłości i tak będzie musiało zostać sfinansowane.
ZUS będzie miał coraz większe trudności w ich sfinansowaniu, bo zmniejszy się liczba płacących składki wskutek załamania demograficznego. A ilość aktywów posiadanych przez państwo, dzięki którym możliwe byłoby sfinansowanie tych zobowiązań, również zmaleje ze względu na daleko zaawansowane procesy prywatyzacyjne.
Należałoby zatem policzyć całościowe zobowiązanie ZUS, czyli: z tytułu kont, kapitału początkowego, wobec osób, które już pobierają emerytury, a także wobec grup uprzywilejowanych spoza sytemu, jak służby mundurowe, prawnicy i górnicy. Do tego powinno się też dodać zobowiązania w sektorze zdrowotnym, ponieważ społeczeństwo stale się starzeje i nabywa uprawnienia do określonych bezpłatnych świadczeń zdrowotnych. Dodajmy, że wydatki na osoby starsze są czterokrotnie wyższe niż w przypadku ludzi młodych. A w tym segmencie składki nie są kapitalizowane.
Dopiero po zsumowaniu wszystkich tych zobowiązań widać rzeczywisty dług, który wielokrotnie przekracza nie tylko wielkość PKB, ale i rozważany dług publiczny.
Narastanie tych zobowiązań powinno być liczone co roku, a ich przyrost powinien być finansowany – tak jak to się dzieje w przypadku długu publicznego – po to, by nie było pokusy utajniania części zobowiązań. Minister finansów nie powinien godzić się na żadne rozwiązania, które obniżyłyby aktualne świadczenia pracownicze, a równocześnie nadałyby przywileje emerytalne, zachęcające do pracy w sektorze publicznym. Bo to znów oznaczałoby przerzucenie tych wydatków na przyszłość.
Dług publiczny powinien finansować inwestycje strukturalne, politykę prorodzinną i ulgi służące obniżeniu kosztów produkcji w Polsce. Gdyż tylko te działania są inwestycjami, które się zwrócą, powodującymi przyspieszenie wzrostu gospodarczego, a więc i przyszłych podatków i składek.
W obecnej fazie kryzysu popyt zewnętrzny jest często zastępowany popytem ze strony państwa. To powoduje powstawanie olbrzymich zobowiązań państw, które będą musiały zostać sfinansowane w przyszłości. Jednocześnie po pierwszym pakiecie stymulacyjnym jest zapotrzebowanie na następne. W Polsce kryzys związany ze spowolnieniem rozwoju gospodarczego przeniósł się do sfery finansów publicznych. Istnieją słuszne obawy, że zadłużenie państwa przekroczy ustawowe ograniczenie 55 proc. PKB. Niebezpieczne byłoby, gdyby walka z nadmiernym zadłużeniem polegała jedynie na rozrzucaniu zadłużenia po różnych częściach finansów publicznych, po to, by go ukryć ze szkodą dla podatników.