Każdy Polak może zarobić na gazie łupkowym

Pomysł funduszu, w którym będą gromadzone dochody z wydobycia gazu łupkowego (przedwyborcze obietnice polityków) wart jest rozważenia. Takie fundusze utworzyła większość krajów czerpiących zyski z surowców: ropy, gazu, miedzi czy egzotycznego drewna. Niektóre dzielą się z obywatelami.
Każdy Polak może zarobić na gazie łupkowym

(CC BY-NC christian.senger)

W czerwcu tego roku firma konsultingowa Monitor Group podała, że norweski Statens pensjonsfond – Utland, jest największym państwowym funduszem majątkowym (sovereign wealth fund) na świecie. Norwegom udało się w nim zgromadzić 574 mld dolarów i wreszcie zdystansować długoletniego lidera tego typu rankingów – Abu Dhabi Investment Autorhity.

Norwegia vs Abu Dhabi

Norweski fundusz jest powszechnie wskazywany jako model, wzór i przykład. Imponuje nie tylko wielkością zgromadzonego kapitału, ale także przejrzystością działania, a nawet narzuconymi sobie zasadami etycznymi dotyczącymi inwestowania (z portfolio wykluczone są spółki tytoniowe, zbrojeniowe, łamiące prawa człowieka czy uwikłane w korupcję).

To jednak, co robi największe wrażenie, to fakt, że fundusz w ogóle istnieje. Jego konstrukcja i umocowanie prawne są takie, że w innym kraju kapitał w nim zgromadzony już dawno zostałby roztrwoniony przez polityków.

Działanie funduszu reguluje zwykła ustawa. Fundusz podlega ministerstwu finansów i jest ściśle powiązany z budżetem państwa. Przepisy wskazują wprost tylko jeden cel wykorzystania zgromadzonych w funduszu środków – finansowanie deficytu budżetowego (przy czym przy obliczaniu deficytu/nadwyżki budżetu nie bierze się pod uwagę dochodów z wydobycia ropy i gazu, które w całości trafiają do funduszu).

Warto to podkreślić: norweski fundusz służy zasypywaniu dziury budżetowej. W zasadzie więc parlament może przyjąć dowolnie szczodry budżet, ponieważ wartość kapitału zgromadzonego w budżecie przekracza wartość norweskiego PKB (ok. 479 mld dol. na koniec 2010 r.). Jedynym ograniczeniem jest zalecenie, aby wielkość deficytu (bez przychodów z ropy i gazu) nie przekraczała 4 proc. kapitału funduszu (zakładana długookresowa stopa zwrotu z inwestycji). Jest to jednak tylko wskazówka. Parlament norweski już kilka razy (w latach 2001-2006) przyjmował budżet z większym deficytem. Tym bardziej zaskakujące jest to, że politycy zamiast dalej bezkarnie łamać zasadę, potrafili się do niej zastosować.

Fundusz norweski jest więc zdany na łaskę i niełaskę polityków. W zasadzie podobnie jest w krajach arabskich, gdzie fundusze również całkowicie podlegają władzy, ale tę sprawują dziedziczni i dożywotni emirowie lub sułtani, którzy kierują się innymi motywami niż wybierani co kilka lat parlamentarzyści. Tak samo w przypadku Kazachstanu i Azerbejdżanu, gdzie fundusze są nadzorowane przez faktycznie lub konstytucyjnie nieusuwalnych prezydentów.

Alaska daje przykład

Z punktu widzenia Polski sensowniejsze byłoby zatem spojrzenie na rozwiązania stosowane w miejscach, gdzie demokracja parlamentarna jest bardziej rozwinięta. Tu zasadą jest ograniczenie dostępu polityków do pieniędzy zgromadzonych w funduszu. Dobrym przykładem jest Alaska. Stały Fundusz Alaski (Alaska Permanent Fund – 38 mld dolarów) zostały utworzony w 1976 r. poprzez wprowadzenie poprawki do konstytucji stanowej. Umocowanie funduszu w ustawie zasadniczej powoduje, że jakiekolwiek zmiany w zasadach jego działania są skrajnie utrudnione. Zasady te są następujące: fundusz składa się z dwóch części – rezerwy (principal) i części niezarezerwowanej.

Do rezerwy trafia minimum 25 proc. dochodów z eksploatacji złóż ropy i gazu m.in. opłat licencyjnych, opłat wydobywczych, wpływów z tytułu udziału stanu w zyskach wydobywczych. Ponieważ na tej liście nie ma podatków dochodowych i majątkowych płaconych przez firmy wydobywcze, do funduszu trafia ok. 10-11 proc. wszystkich dochodów stanu czerpanych z wydobycia ropy i gazu. Zgodnie z konstytucją część zarezerwowana nie może być użyta do finansowania wydatków rządowych. Jest natomiast inwestowana a dochody z inwestycji są przekazywane do części niezarezerwowanej.

O przeznaczeniu pieniędzy zgromadzonych w części niezarezerwowanej decyduje parlament, jednak zgodnie z prawem stanowym połowa z nich jest wypłacona mieszkańcom Alaski w postaci dywidendy. Reszta wraca do części rezerwowej, aby zmniejszyć stratę realnej wartości kapitału funduszu spowodowanej inflacją.

W 1999 r. rząd Alaski próbował zmienić przepisy o dywidendzie, tak aby móc uwzględnić zyski kapitałowe funduszu w stanowym budżecie. Uruchomiono dużą kampanię społeczną zachęcającą do wyrażenia zgody na zmianę. Poparło ją wielu lokalnych polityków, w tym gubernator Alaski i jego zastępca. Mimo to 84 proc. osób, które wzięło udział w referendum, odrzuciło propozycję.

I nic dziwnego – każdy mieszkaniec Alaski, włącznie z dziećmi, otrzymał tego roku z tytułu dywidendy 1769 dolarów i 84 centy. Dla mieszkańców stanu fundusz jest źródłem osobistych dochodów wypłacanych w postaci czeków do zrealizowania w każdym banku na świecie.

W tej sytuacji jakiekolwiek próby przejęcia przez parlament czy rząd Alaski pieniędzy zgromadzonych w funduszu równałaby się politycznemu samobójstwu.

Uwłaszczenie obywateli na dochodach z wydobycia surowców jest najlepszym sposobem na ochronę kapitału przed politykami. Idąc tym tropem niektórzy eksperci posuwają się do rozważania pomysłów oryginalnych, np. wypłacania obywatelom całości dochodów surowcowych a następnie opodatkowania tych dochodów stawką 100 proc. (Martin Sandbu, A Proposal For Alleviating the Natural Resource Curse). Takie rozwiązanie jest tylko pozornie pozbawione sensu. Wynika z obserwacji, że ludzie znacznie skrupulatniej rozliczają rządzących z podatków, które sami musieli zapłacić niż z tych, które zapłacili inni. Dochody z wydobycia surowców pochodzą z podatków i opłat pobranych od nielicznej grupy firm, często zagranicznych. To, co robi lokalny rząd z pozyskanymi w ten sposób pieniędzmi, w ogóle nie jest przedmiotem zainteresowania firm wydobywczych.

Dla obywateli są one natomiast tylko pustym hasłem. Dlatego często pieniądze z surowców są wydawane na nieopłacalne projekty, rozkradane lub w inny sposób trwonione. Jeżeli jednak zostałyby realnie (w postaci gotówki, czeku czy przelewu na konto) przekazane obywatelom a następnie odebrane, choćby nawet w całości, poprzez podatek dochodowy, ci zaczęliby się zastanawiać nad efektywnością ich wykorzystania (każdy z nas choć raz wypowiedział sakramentalne: „I to wszystko z moich podatków”).

Wypłacać czy kisić

W krajach demokratycznych, ta refleksja może przekładać się na wynik wyborów a więc sposób wydatkowania podatków przez polityków poddany byłby silnej kontroli obywatelskiej. Nie należy być jednak zbyt dużym optymistą. Polska jest krajem, w którym na mieszkańców nakłada się podatki a jednocześnie demokratycznym. Mimo to można mieć wątpliwości, czy dochody podatkowe są w nim wykorzystywane efektywnie.

Weźmy na przykład Fundusz Rezerwy Demograficznej tworzony m.in. ze składek na ubezpieczenie społeczne, a więc de facto podatków. Fundusz powinien zgromadzić 100 mld zł, które po roku 2020 miały być wydawane na finansowanie deficytu w systemie emerytalnym spowodowanego zmianami demograficznymi. Jednak rząd użył pieniędzy z rezerwy w ubiegłym i tym roku oraz planuje zrobić to w przyszłym. W sumie, jak wyliczyła Rzeczpospolita, w funduszu na koniec 2012 r. będzie 16,4 mld zł zamiast 30,6 mld zł. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, bo pieniądze te idą na wypłatę emerytur przez ZUS, któremu brakuje pieniędzy. Konieczność łatania dziur w ZUS już teraz jest jednak spowodowana zaniechaniem reformy finansów publicznych. Reformy, której politycy nie podejmują w obawie o wynik wyborów.

Jak widać finansowanie wydatków z pieniędzy odebranych podatnikom niekoniecznie służy racjonalizacji tych wydatków. Dlatego lepiej, aby stawka podatku obciążającego przekazywane obywatelom dochody z eksploatacji gazu łupkowego była stosunkowo niska (np. standardowa stawka PIT). Do rozstrzygnięcia jest natomiast, czy dochody te powinny mieć formę dywidendy – jak na Alasce – czy też lepiej od razu wypłacać zyski z wydobycia.

Pierwsze rozwiązanie byłoby warte rozważenia jedynie wtedy, gdyby nienaruszalność akumulowanego kapitału miała mocne – np. konstytucyjne – gwarancje. W przeciwnym razie politycy mogliby łatwo je przejąć (vide Fundusz Rezerwy Demograficznej). Zagrożenie takie byłoby szczególnie duże w początkowym okresie, gdy zgromadzony kapitał byłby mały a zatem i wypłacane obywatelom dywidendy na tyle niewielkie, że ich utrata nie wzbudziłaby większych protestów. Jeżeli nienaruszalność kapitału miałby nie mieć odpowiednich zabezpieczeń, lepiej od razu transferować całość zysków z surowców na konta obywateli.

A co z oszczędnościami i marzeniami o drugiej Norwegii? Trzeba byłoby się z nimi pożegnać, ale to wcale nie musi być złe rozwiązanie. Problem z politykami polega na tym, że niezależnie od tego, jak bardzo pieniądze z surowców byłyby poza ich zasięgiem, i tak traktują je jako zabezpieczenie budżetu. Stąd nawet w tych krajach, w których zyski z wydobycia surowców są gromadzone w wydzielonym funduszu, często dochodzi do intensywnego wzrostu wydatków budżetowych (ESMAP, Experiences with Oil Funds: Institutional and Financial Aspects).

Ponieważ pieniądze z eksploatacji zasobów są odkładane na później, zwiększone wydatki są finansowane poprzez zaciąganie długu. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, jak np. w latach 2003 – 2006 w Azerbejdżanie, gdzie rząd odprowadzał zyski surowcowe do funduszu a jednocześnie zaciągał zagraniczne kredyty, których oprocentowanie przewyższało stopę zwrotu z inwestycji funduszu. (Norio Usui, How effective are Oil Funds).

Klątwa ropy Polsce?

Juan Pablo Perez Alfonzo, Wenezuelczyk, jeden z pomysłodawców OPEC, nazwał ropę naftową ekskrementami diabła. Odkrycie zasobów surowca w danym kraju zamiast przynosić mu szczęście i dobrobyt, często kończyło się rozkładem gospodarki, korupcją i wojną domową. Tak stało się m.in. w Nigerii, podobnie potoczyła się historia Wenezueli, w której PKB per capita na początku tego wieku było niższe niż w latach 60. XX w., gdy utworzono OPEC. Zjawisko to zostało nazwane klątwą ropy (oil curse). Szczególnie podatne są na nie kraje, w których instytucje państwowe i społeczne są słabe.

Szczęśliwie, jakby jednak nie patrzeć, pod tym względem w Polsce jest lepiej niż w Nigerii czy nawet Wenezueli. Niemniej zarządzanie potencjalnie ogromnymi dochodami z wydobycia gazu łupkowego zawsze będzie wyzwaniem dla rządowej administracji. Zastanówmy się, czy nie lepiej przerzucić ten ciężar na barki obywateli rozdając im całość zysku z łupków.

>czytaj też: Jak złupić producentów gazu


(CC BY-NC christian.senger)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Coraz większe problemy gospodarki Alaski

Kategoria: Polityka fiskalna
Produkcja ropy na Alasce znalazła się na poziomie najniższym od 45 lat. Ludzie wyjeżdżają stamtąd. Stan ma problemy budżetowe, które będzie chciał załatać m.in. uruchomieniem sprzedaży kredytów węglowych.
Coraz większe problemy gospodarki Alaski

Strategie inwestycyjne cyklu życia dają zarobić

Kategoria: Instytucje finansowe
Coraz więcej oszczędności emerytalnych trafia do funduszy cyklu życia. Część ekspertów rekomenduje je jako domyślny sposób lokowania nadwyżek finansowych, ponieważ nie angażują klientów w podejmowanie decyzji na poszczególnych etapach inwestycji.
Strategie inwestycyjne cyklu życia dają zarobić