Autor: Michał Kozak

Dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie.

Problemy ukraińskiej energetyki

Czy w czasie kryzysu Ukrainie nie jest potrzebna tania energia elektryczna? Tak wynika z całego ciągu decyzji, które ostatnio doprowadziły do wyłączenia znacznej części bloków państwowych elektrowni atomowych i w rezultacie do radykalnej podwyżki cen prądu.
Problemy ukraińskiej energetyki

(©Envato)

Ceny energii elektrycznej są na Ukrainie już kilkakrotnie wyższe od europejskich. W kwietniu 2020 r. średnie ceny były 2 – 3 razy wyższe niż za granicą – informuje agencja Unian. W maju 2020 r. wzrosły jeszcze bardziej. Po trzech tygodniach maja cena kupna energii elektrycznej na rynku „z wyprzedzeniem o dobę” dla przedsiębiorstw oraz instytucji była o 6,6 proc. wyższa niż w analogicznym okresie kwietnia i wynosiła 1349 hrywien za MW. Energia sprzedawana odbiorcom w odciętej od sieci energetycznej reszty kraju, tzw. bursztyńskiej wyspie energetycznej na Zachodniej Ukrainie, momentami była aż sześciokrotnie wyższa niż w sąsiedniej Słowacji.

„Te ceny wchodzą w koszt wszystkich towarów i usług, które ludzie kupują (…) a także w rachunki wszystkich struktur biznesowych i instytucji państwowych” – komentowała w swojej depeszy agencja Unian.

Pod koniec maja 2020 r. na Ukrainie elektrownie węglowe dały już 46,24 proc. energii dostępnej na rynku, udział elektrowni atomowych spadł do 43,22 proc., elektrownie wodne dały 10,18 proc., a odnawialne źródła energii 0,36 proc.

Pstrykanie atomem

Coraz droższa energia elektryczna to rezultat decyzji rządu ograniczających jej generację przez państwowe elektrownie atomowe koncernu Enerhoatom. Rząd wymusił na koncernie wyłączanie lub ograniczanie generacji na nowych blokach elektrowni atomowych. Pod koniec maja Enerhoatom dysponujący nominalnymi mocami sześciu elektrowni atomowych, wynoszących niemal 14 GW, generował zaledwie nieco ponad 6,6 GW. Rząd tłumaczy, że zmniejszanie generacji atomu to wynik planowych remontów, a generacja węglowa musi uzupełnić braki. Przekonuje też, że winę za stan rzeczy ponosi zielona energetyka. „Jednym z kluczowych wyzwań jest silny i niekontrolowany wzrost mocy energetyki odnawialnej w ramach przestarzałego modelu „zielonej taryfy” – mówił premier Dmytro Szmyhal podczas narady poświęconej kryzysowi energetycznemu.

Przeczą temu jednak fakty. Według danych Jednolitego Systemu Energetycznego Ukrainy, opublikowanych przez państwowego operatora Ukrenerho, 1 stycznia udział generacji atomowej w bilansie energetycznym kraju wynosił 56,92 proc., węglowej 29,71 proc., wodnej 10,28 proc., a generowanej przez elektrownie słoneczne i wiatrowe 3,09 proc. 26 maja elektrownie węglowe dały już 46,24 proc. energii dostępnej na rynku, udział elektrowni atomowych spadł do 43,22 proc., elektrownie wodne dały 10,18 proc., a odnawialne źródła energii 0,36 proc.

Zielona energetyka podbija Ukrainę

Z danych jednoznacznie wynika, że zwiększanie generacji węglowej kosztem wygaszania metodami administracyjnymi tańszej, państwowej energii atomowej nie ma związku, wbrew oficjalnym deklaracjom, z koniecznością balansowania zielonej generacji. Ta bowiem pozostaje na względnie niskim poziomie przy radykalnej zmianie udziału konkurującej ze sobą drogiej, prywatnej i tańszej, państwowej. Poziom energii generowanej przez elektrownie wiatrowe i słoneczne jest od dłuższego czasu stabilny i okresowo spada ze względu na warunki pogodowe, a nie rośnie.

Rząd zakłada stałe, a nie okresowe, ograniczenie działalności ukraińskich elektrowni atomowych, a także administracyjne odcięcie dostępu taniej energii na rynek.

„Na Ukrainie łącznie działa 15 bloków atomowych. W zimie prowadzi się remonty 4 – 5 bloków. Latem, kiedy spada spożycie, dodatkowo remontowanych jest kilka bloków. To normalna praktyka i w tym okresie pracuje 8 – 10 bloków” – przekonywała Olga Busławiec, pełniąca obowiązki ministra energetyki.

Jak ujawnił natomiast Geo Leros, parlamentarzysta i były doradca prezydenta Wołodymyra Zelenskiego, pod koniec kwietnia 2020 r. minister wysłała do Enerhoatomu pismo, które przeczy tym twierdzeniom. „W związku z nadwyżką bazowej generacji” minister poleca kierownictwu koncernu „zaktualizować plany zakupów paliwa jądrowego z uwzględnieniem zmniejszenia wytwarzania energii elektrycznej przez bloki elektrowni atomowych”, a także „opracować normatywne i techniczne kwestie możliwości realizowania projektów dotyczących wykopywania kryptowalut w celu zabezpieczenia dodatkowych rynków zbytu energii elektrycznej wytworzonej przez elektrownie atomowe”. Oznacza to, że rząd zakłada stałe, a nie okresowe, jak twierdziła publicznie minister energetyki, ograniczenie działalności ukraińskich elektrowni atomowych, a także administracyjne odcięcie dostępu taniej energii na rynek.

„To bezpośredni dowód zależności premiera i ministra energetyki od oligarchicznego lobby, to niebezpieczeństwo utraty niezależności energetycznej przez Ukrainę” – oceniał Leros, zwracając uwagę na punkt pisma ministerstwa, w którym Enerhoatomowi nakazuje się „aktualizację zakupów paliwa jądrowego”. Jego zdaniem za tym sformułowaniem może kryć się odejście lub radykalne zmniejszenie zakupów prętów paliwowych od amerykańskiego Westinghouse na rzecz rosyjskiego dostawcy Rosatom.

„Enerhoatom nie ma prawa sprzedawać energii elektrycznej po specjalnych cenach konsumentowi. Ale nawet gdyby tak było, to na ile sprawiedliwe jest dawanie specjalnej ceny dla kopania kryptowalut, gdzie liczba miejsc pracy jest niemal zerowa, i utrzymywanie wysokich taryf dla wodociągów, szklarni, przedsiębiorstw metalurgicznych? – tak Andrij Herus, szef parlamentarnego komitetu do spraw energetyki, komentował pomysł, by energię generowaną w elektrowniach atomowych zamiast wypuszczać na rynek – „spalać” w fermach kryptowalut.

Pod koniec kwietnia Enerhoatom wyłączył blok elektrowni atomowej w Równem jako powód podając nie, jak przekonuje rząd planowy remont, ale „prognozowane zwiększenie wytwarzania energii na elektrowniach węglowych”. Powodem jest zmodyfikowany przez rząd bilans energetyczny Ukrainy, który teraz zakłada wymuszone wyłączenie trzech bloków, niemające nic wspólnego z remontem.

Rynek tylko na papierze

Teoretycznie w warunkach rynkowych, po wprowadzeniu w 2019 r. na Ukrainie rynku energii elektrycznej, tani prąd z państwowych elektrowni atomowych powinien wyprzeć drogi, generowany przez elektrownie węglowe, pozostawiając tym ostatnim jedynie tę część, gdzie potrzebna jest moc manewrowa dla energetyki słonecznej i wiatrowej. O resztę prywatny właściciel powinien martwić się sam.

Rynek energii na Ukrainie – skok na głowę w nieznaną toń

Operacja wyłączania ukraińskiej energetyki atomowej przez rząd doczekała się już miana „ratowania szeregowego Rinata” przez analogię do znanego filmu Szeregowiec Ryan, w którym dla uratowania jednego żołnierza dowództwo poświęca cały oddział. Tym razem w roli wysłanego na pomoc oddziału wystąpiła państwowa energetyka atomowa, a wraz z nią cała Ukraina, zaś w rolę szeregowca Ryana, którego ma ratować wcielił się węglowo-energetyczny magnat Rinat Achmetow, właściciel koncernu energetycznego DTEK. To na ten koncern przypada ok. 75 proc. generacji węglowej. Kwarantanna, która zamroziła ukraińską gospodarkę i spowodowała ostry spadek popytu na energię elektryczną, poważnie uderzyła w finanse firmy. Sytuacja radykalnie się zmieniła po objęciu w marcu stanowiska premiera ukraińskiego rządu przez Dmytra Szmyhala, który wcześniej był dyrektorem należącej do koncernu DTEK węglowej elektrowni w Bursztynie – jedna za drugą posypały się decyzje utrudniające życie państwowej konkurencji, na czym korzysta oczywiście jego były pracodawca. Premier odrzuca te zarzuty.

Energia elektryczna generowana przez Enerhoatom jest najtańsza, średnia cena sprzedaży to około 70 kopiejek za kilowat. Koncern nie ma problemów ze sprzedażą energii, jeśli mu się tego nie zabroni. Problem w tym, że administracja ogranicza sprzedaż. A to zabrania sprzedawać ją w dwustronnych umowach, a to nakazuje zatrzymać bloki atomowe.

„Problemy ze zbytem mają drożsi, prywatni producenci, niekonkurencyjni z Enerhoatomem i w eksporcie. Jeśli państwo decyduje się pomagać niekonkurencyjnym producentom, to trzeba to robić otwarcie, a nie udawać, że problemy ma Enerhoatom i nie budować zawoalowanych schematów” – opisywał sytuację Andrij Herus.

„Z powodu kwarantanny i kryzysu gospodarczego spadło spożycie energii elektrycznej (…) Achmetow i jego koledzy pobudowali gigawaty słonecznych i wiatrowych elektrowni, które dają wielokrotnie droższą energię, i do tego kontroluje większą część węglowej generacji, która jest droższa od atomowej. W kraju szaleje kryzys gospodarczy, więc co robi rząd? Maksymalnie wyprowadza z obrotu tanią energię i włącza droższą. A za cały ten absurd opłacają obywatele” – komentował Jurij Romanenko z think-tanku Ukraiński Instytut Przyszłości.

„Energia elektryczna generowana przez państwowe elektrownie atomowe to najtańszy rodzaj energii i do czego to doprowadzi? Oczywiście do podniesienia taryf dla odbiorców indywidualnych i przemysłu. Wszystko to jak reakcja łańcuchowa spowoduje, że wraz ze zwiększeniem cen na energię elektryczną będzie rosnąć cena dla końcowego konsumenta. A to naprawdę droga do pełnej, gospodarczej katastrofy kraju” – ocenia Wiktoria Wojcicka, ekspert energetyczny.

Wydatki na energię odbijają się na kosztach produkcji i w rezultacie na końcowej cenie, którą płaci konsument.

Równolegle z administracyjnym obniżaniem poziomu produkcji energii elektrycznej przez państwowe elektrownie atomowe Narodowa Komisja Regulacji Energetyki i Usług Komunalnych, regulująca ceny energii, podniosła taryfy na energię elektryczną, dając zarobić jeszcze więcej prywatnej generacji węglowej. Przedstawiano to jako „działania związane z rozprzestrzenieniem koronawirusa”.

Tymczasem ukraiński rząd uważa, że ceny energii elektrycznej są wciąż za niskie i „w trosce o przedsiębiorstwa branży energetycznej,” po administracyjnym wycięciu z rynku znacznej części państwowej energetyki atomowej, chciałby je podnieść. „W warunkach kwarantanny sektor energetyczny ponosi straty związane ze zmniejszeniem spożycia przez przemysł i ludność” – stwierdza w programie wyprowadzania Ukrainy z kryzysu wywołanego kwarantanną. Jako jeden ze środków zaradczych rząd zakłada „stopniowy przegląd taryf dla gospodarstw domowych, co pozwoli zabezpieczyć finansową stabilność na rynku”.

Biznes płaci i płacze

Na wywindowane sztucznie ceny energii skarży się działający nad Dnieprem przemysł. Kombinat metalurgiczny Arcelor Mittal w Krzywym Rogu informował, że należące do niego i działające w Europie firmy płacą kilkukrotnie mniej za prąd niż oni. Według wyliczeń zakładów metalurgicznych Interpipe w kwietniu taryfy dla przemysłu wzrosły aż o 38 proc., co – jak oceniają – „świadczy o działaniach rządu nakierowanych na korzyść prywatnego monopolisty. Sytuacja na ukraińskim rynku energetycznym przeczy zdrowemu rozsądkowi. Spożycie nośników energii na świecie i na Ukrainie w sposób istotny zmniejsza się, ceny ropy, gazu i węgla spadają, a na Ukrainie taryfy rosną. Przy czym koszt energii elektrycznej na Ukrainie prawie dwukrotnie przewyższa taryfy obowiązujące w krajach Europy Wschodniej, w Polsce, na Węgrzech, w Rumunii oraz Słowacji. Wzrost taryf na energię odbiera przemysłowi środki na płace pracowników oraz na inwestycje, na korzyść energetycznego monopolisty. Będziemy zmuszeniu zwalniać ludzi i zamykać wydziały produkcyjne. To doprowadzi do spadku wpływów z podatków i likwidacji miejsc pracy” – głosi komunikat firmy, która zwróciła się do ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zelenskiego z prośbą o interwencję.

Taryfy dla przemysłu wzrosły w kwietniu 2020 r. aż o 38 proc.

Jak ocenia Stowarzyszenie Ukraińskich Przedsiębiorców wydatki na energię odbijają się na kosztach produkcji i w rezultacie na końcowej cenie, którą płaci konsument. Wzrost cen energii stawia ukraiński przemysł w niekonkurencyjnej pozycji nie tylko na rynku wewnętrznym, ale i na rynku światowym. Może też spowodować dalszy spadek produkcji przemysłowej na Ukrainie.

Na Ukrainie Czarnobyl co krok

Nowy Czarnobyl za rogiem?

Ale nie tylko gospodarka pada ofiarą decyzji uderzających w energetykę atomową. Zagrożone jest także bezpieczeństwo Ukrainy i jej sąsiadów. „Decyzja premiera i minister energetyki o prowadzeniu działalności bloków energetycznych ukraińskich elektrowni atomowych w reżimie »włączamy-wyłączamy-znów włączamy« zwiększa ryzyko awarii” – zauważa Mychajło Honczar z centrum analitycznego „Strategia XXI”. „Niepracujący blok energetyczny nie niesie za sobą zagrożeń. Ale jeśli pracuje, powinien to robić stabilnie. Jeśli zaczynają nim „pstrykać”, to nie jest to dobry znak” – komentował ekspert.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje