Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Nie ma polisy od utraty wolności i dobrobytu

Gruz uprzątnięty, pył opadł, ale kurz ciągle się unosi. Rodacy z doświadczeniami z PRL są oczywiście podzieleni. Niektórzy twierdzą nadal, że dojść do względnego dobrobytu, jaki mamy dzisiaj, można było inaczej i po mniejszych kosztach. Przekonywanie, że nie mają racji, a obecna sytuacja i pozycja Polski to cud niebywały, jest trudem zniweczonym, więc zbytecznym. Chcą tkwić w błędzie, niech błądzą.
Nie ma polisy od utraty wolności i dobrobytu

Okładka książki

Trzeba dbać o wiedzę i poglądy młodych, tych urodzonych mniej więcej 30 lat temu. Nie mogą przecież zniweczyć tego, co mają w wyniku cudu zapoczątkowanego w 1990 r. Mają pilnować, żeby cud nie zmarniał. Najlepiej, aby trwał jak najdłużej, czyli „do końca świata i jeden dzień dłużej”. Tymczasem, dzieje się niedobrze. W ujęciu statystycznym polska gospodarka rośnie, jest to jednak niebezpieczny wzrost na konsumpcyjnych sterydach w formie długu publicznego rosnącego jak na drożdżach.

Przeczytałem właśnie „Wzlot Białego Orła: o tym jak Polska wydobyła się z ubóstwa”. Napisał ją niemiecki ekonomista i socjolog dr Rainer Zitelmann, a wydawcą jest Freedom Publishing z Wrocławia. Uważam, że nikt nie wyjaśniłby sprawy wyłożonej w tytule lepiej niż ten autor. Powód pierwszy: ma naturalny dystans, więc treść nie nabrała zbędnego nalotu tutejszości i szczegółów. Powód drugi, to zwięzłość i „ludzki język”, który jest koniecznością, gdy próbuje się wyjaśniać szerokiemu audytorium, jak z grubsza działa gospodarka i jakie są zachowania ludzi.

Jest to zatem książka w sam raz dla młodych, w tym dla uczniów i studentów. Nie poświęcą na lekturę dużo czasu, ponieważ nie jest długa, za to treściwa, jak rzadko która.

Zobacz również:

Złoty jest motorem napędowym sukcesu gospodarczego Polski [OPINIA]

Jest też powód wspierający dwa poprzednie. „Wzlot białego orła…” to mniej więcej połowa oryginału, w którym Zitelmann zajął się również wielkim sukcesem ekonomicznym Wietnamu. Pierwotna wersja pt. „How Nations Escape Poverty: Vietnam, Poland, and the Origins of Prosperity” dostała się w 2025 r. do finału dorocznej rywalizacji o nagrodę Hayek Book Prize, przyznawaną od 2005 r. przez Manhattan Institute. Jej laureatami byli m.in. lord Robert Skidelski, Johan Norberg czy zespół pod kierunkiem Alberto Alesina.

Wyjątkowość tej książki skłoniła mnie do skontaktowania się z dr. Rainerem Zitelmannem i zadania mu kilku pytań.

Jan Cipiur: Dlaczego zajął się pan „Białym orłem”, a nie „Chińskim smokiem”? Drugi temat wydaje się atrakcyjniejszy dla anglojęzycznych czytelników.

Rainer Zitelmann: Dużo pisałem o Chinach, na przykład w mojej książce „Kapitalizm to nie problem – to rozwiązanie”, która również została przetłumaczona na język polski. W innej mojej książce zatytułowanej „W obronie kapitalizmu”, dostępnej w języku polskim, wracam do Chin w kilku rozdziałach. Większość ludzi natomiast wie bardzo mało o Wietnamie i o Polsce oraz o reformach gospodarczych w tych krajach. Stąd taki właśnie wybór.

Jakie są główne, a może nawet fundamentalne różnice między Chinami a Polską, jeśli mówimy o niesamowitych ich sukcesach gospodarczych?

Podobieństw jest więcej niż różnic, zwłaszcza między Chinami a Wietnamem. Oba kraje były bardzo biedne zanim wprowadziły własność prywatną i rozpoczęły reformy rynkowe. W obu z nich rozwój w kierunku intensywniejszego kapitalizmu rozpoczął się od spontanicznych inicjatyw rolników. Był to ruch oddolny, nie odgórny. Dopiero później zmiany zostały zalegalizowane przez rządy. W obu państwach ubóstwo drastycznie się zmniejszyło, z około 80 proc. do 3 proc. lub mniej. Niestety Chiny zagubiły się w ciągu ostatniej dekady. Po wielu latach obowiązywania motta „więcej rynku, mniej państwa”, Chiny zawracają w stronę „więcej państwa, mniej rynku”. Nie dostrzegam natomiast jeszcze podobnej zmiany w Wietnamie.

Polska znajduje się teraz na rozdrożu, jeśli chodzi o dalszy szybki wzrost gospodarczy i ogólny rozwój. Polacy, zwłaszcza młodzi i bardzo młodzi, wydają się być „zmęczeni” ciężką pracą, ale też dążeniami do bogactwa. Śnią o 4 dniach pracy w tygodniu, ale z drugiej strony chcą coraz więcej, twierdząc, że „po 30 latach coś trzeba z tego mieć”. Kolejne rządy nie sprzeciwiają się takim postawom, głównie ze względów wyborczych. Dostosowują się do nich. Stąd wielkie wydatki socjalne, ulgi kredytowe, a zwłaszcza puste obietnice. Nawet Niemcy porzucają swoją ostrożność fiskalną. Czy te opinie są słuszne?

Myślę, że panu łatwiej ocenić sytuację w Polsce niż mnie. Niestety, często widzimy, że dobrobyt przynosi pewne samozadowolenie i odczucia potrzeby większej redystrybucji oraz państwa opiekuńczego. Aby iść naprzód Polska pilnie potrzebuje szerszej prywatyzacji i reform rynkowych. To, co lubię w kraju nad Wisłą w przeciwieństwie do Niemiec to to, że Polacy nie są tak przesiąknięci ideologią. My Niemcy, chcieliśmy ocalić klimat, otworzyliśmy nasze granice dla milionów migrantów z Afryki i krajów arabskich. Polska tego nie zrobiła. Wydaje też znacznie więcej na obronność – lepiej ustala swoje priorytety. Moglibyśmy jako naród, wiele się nauczyć od Polaków.

W porównaniu z państwami Europy Środkowo-Wschodniej (może z wyjątkiem Czech), dzięki ogromnym zasobom kapitałowym i bardzo silnym instytucjom, głęboko zakorzenione, stare zachodnie demokracje cieszą się przywilejem względnej odporności na recesje, zawirowania polityczne i niepokoje społeczne. Polscy politycy i nie tylko oni, oczywiście, poddają się populistycznym wezwaniom do zwiększania długu publicznego w celu finansowania coraz rozleglejszego państwa opiekuńczego. W dodatku wraz z narastaniem różnego rodzaju niepewności zanurkowały prywatne i zagraniczne inwestycje. Czy są jakieś dobre powody, aby przypuszczać, że sukces Polski, może w takich warunkach przetrwać?

Niemcy powinny być dla Polski przestrogą: spoczęliśmy na laurach. Możesz to robić przez jakiś czas, ale w pewnym momencie otrzymasz rachunek. Polska potrzebuje kolejnego Leszka Balcerowicza, a może Javiera Milei z jego piłą łańcuchową. Niestety nie widzę nikogo takiego.

Zobacz również:

Od rozwoju zależnego do silnej Polski

Według sondaży, które pan zlecił i opłacił, Polacy są największymi zwolennikami wolności gospodarczej spośród ludzi z 35 państw ze wszystkich kontynentów. Nastawienie naszych rodaków do tej wolności staje się przy tym pozytywniejsze, gdy nie mówi się o niej „kapitalizm”.

Moi libertariańscy przyjaciele w Polsce byli sceptycznie nastawieni do trafności wyników tego badania. Widzą swoich rodaków znacznie bardziej antykapitalistycznych niż ujawniają sondaże. Zadaliśmy łącznie 34 pytania o gospodarkę rynkową i kapitalizm oraz kilkadziesiąt o wizerunek bogatych. Ipsos MORI, który przeprowadził wywiady, jest jednym z najbardziej renomowanych instytutów badań opinii publicznej na świecie. Wyniki są dość wyraźne, zwłaszcza w porównaniu z Niemcami czy Francją: Polacy są znacznie bardziej pozytywnie nastawieni do kapitalizmu, a zawiść jest znacznie niższa niż na przykład w moim kraju czy we Francji.

Czy dominujące jednak postawy antykapitalistyczne są do zwalczenia?

Niestety historia uczy, że większość ludzi jest otwarta na reformy wolnorynkowe tylko wtedy, gdy sytuacja jest rozpaczliwa – tak jak w Wielkiej Brytanii pod koniec lat 70. XX w. lub w Argentynie w 2024 r. Ale fakt, że sytuacja jest rozpaczliwa, jest tylko warunkiem koniecznym do zmiany, a nie wystarczającym. Kluczowe jest, jak takie okoliczności są interpretowane. A to z kolei zależy od dominujących idei. Dlatego tak niezwykle ważna jest praca u podstaw wykonywana przez think tanki związane z gospodarką rynkową.

Zobacz również:

Polskie technologie kwantowe lepsze od tych z Doliny Krzemowej

Zwolennicy kapitalizmu również popełniają błąd, odwołując się jedynie lub przede wszystkim do rozsądku i przywołując fakty, dane, teorie. Lewica jest znacznie lepsza w marketingu i PR, znacznie lepsza w odwoływaniu się do emocji. Musimy się od nich uczyć. Dlatego napisałem teraz powieść antyegalitarną.

O czym będzie?

W Niemczech ukaże się już w maju. Rzecz dzieje się w 2075 r. Radykałowie z „Ruchu na rzecz Sprawiedliwego Wyglądu” (Movement for Optical Justice) protestują przeciw nierównemu szafowaniu pięknem. Ponieważ urodziwe kobiety cieszą się niezasłużonymi względami w życiu zawodowym i prywatnym, to „Piękno jest niesprawiedliwe”. Hasło trafia na podatny grunt. Kroczek po kroczku demokracja ustępuje dyktaturze równości. Zaczyna się od wyższego opodatkowania ładnych i rzucania im kłód pod nogi na rynku pracy. Prześladowania eskalują, zaczyna dominować fanatyczna frakcja Ruchu. Wybitnie piękne dziewczyny i kobiety zmuszane są do operacji plastycznych w procedurze „Optymalizacji Wyglądu”. Studentka Alexa obawia się, że pod noże „pobrzydzaczy” trafi jej siostra Alica. Wraz z dziennikarzem Rivenem stawiają opór postępującej dyktaturze…

Podkreśla pan potrzebę deregulacji jako warunku sukcesu gospodarczego. Czy jest jakikolwiek przykład udanej deregulacji na dużą skalę, która nie zawiodła i nie poddała się w końcu obsesyjnym prawodawcom?

O demokrację i gospodarkę rynkową trzeba nieustannie walczyć. Trwają bowiem odwieczne zmagania między wolnością a niewolą. Nigdy nie można powiedzieć, że „właśnie wygraliśmy walkę i przez następne 100 lat mamy gwarancję życia w wolności i dobrobycie”. Powiem to jeszcze raz: to odwieczna walka, historia to nie hollywoodzki film z gwarantowanym szczęśliwym zakończeniem. Ten czy inny kraj może się staczać w otchłań bardzo długo przez dziesięciolecia, tak jak Argentyna, która pogrążała się przez prawie 100 lat. Sen o końcu historii, w której każdy żyje w warunkach wolności, jest naiwną utopią.

Rozmawiał: Jan Cipiur

Okładka książki

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Czy kapitalizm żywi się krytyką?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Czy to możliwe, że współczesny kapitalizm wyrósł na ideałach, snach, dziwactwach i słabościach… marksistowskich buntowników i dzieci-kwiatów buntujących się w latach 60. XX wieku? Taką tezę stawiają w dziele „Nowy duch kapitalizmu” Luc Boltanski i Eve Chiapello.
Czy kapitalizm żywi się krytyką?

Ordoliberalizm i jego naprawczy potencjał

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dziś twierdzenie, że żyjemy w szczególnie turbulentnych czasach, czasach narastania nieładu, głębokiego chaosu, można uznać za swego rodzaju truizm. Zewsząd bowiem, zarówno ze świata nauki, praktyki, jak i wielu innych środowisk płyną niemal dramatyczne ostrzeżenia.
Ordoliberalizm i jego naprawczy potencjał

Niemcy największym odbiorcą polskich produktów rolno-spożywczych

Kategoria: Trendy gospodarcze
Rok 2024 był drugim z kolei rokiem recesji niemieckiej gospodarki. Wyrównany sezonowo PKB Niemiec zmniejszył się w ubiegłym roku o 0,2 proc., wobec spadku o 0,3 proc. w 2023 r. Jednocześnie Niemcy są największym odbiorcą polskich produktów rolno-spożywczych. Słabe wyniki gospodarcze naszego zachodniego sąsiada rodzą pytania o możliwe negatywne konsekwencje dla polskiego eksportu żywności, który w ostatnich dwóch dekadach systematycznie rósł.
Niemcy największym odbiorcą polskich produktów rolno-spożywczych