Sposoby samorządów na ograniczanie zużycia wody
Kategoria: Analizy
Analityk biznesowy, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu
więcej publikacji autora Jarosław Kamiński
(@Getty Images)
Jednym z zawodów, którego znaczenie wzrasta, jest agent lub doradca podróży. Bloomberg podał, że liczba osób, wskazujących tę profesję na LinkedIn, zwiększyła się w ciągu ostatnich trzech lat o ponad 50 proc. Według tego kryterium agenci podróży stali się piątą najszybciej rozwijającą się grupą zawodową.
W Stanach Zjednoczonych z pewnością będą oni organizować wycieczki nie tylko do sąsiadujących z nimi Kanady i Meksyku, ale także do Londynu, Francji i Paryża. Dlaczego właśnie tam? Bo to miejsca, które niemal każdy chce zobaczyć. I choć na pierwszy rzut oka brzmi to jak świetna wiadomość dla popularnych destynacji, to przy głębszym spojrzeniu sprawdza się stare przysłowie – co za dużo, to niezdrowo.
Odpowiedź na to „za dużo” przejawia się na przykład w protestach przeciw turystom ze sztandarami w postaci „Turyści, wracajcie do domu” (ang. „Tourists go home”). W 2025 r. takie protesty miały miejsce m.in. w Teneryfie i Barcelonie, Wenecji oraz Lizbonie.
Drogie mieszkania
Jednym z głównych powodów niezadowolenia mieszkańców są rosnące koszty wynajmu mieszkań. Aktywiści zarzucają właścicielom nieruchomości, że preferują krótkoterminowy wynajem turystyczny zamiast mniej dochodowych umów najmu długoterminowego.
Krótkoterminowy wynajem kojarzy się w Europie przede wszystkim z jedną firmą – Airbnb. I to ona jest na celowniku wielu niezadowolonych z masowej turystki. „Airbnb wszędzie, sąsiedzi nigdzie”. (ang. „Airbnb everywhere, neighbors nowhere”) – brzmiało graffiti w ramach protestu mieszkańców dzielnicy Koukaki w Atenach.
W niektórych miejscach mówi się nawet o kryzysie mieszkaniowym, jak na przykład na hiszpańskiej wyspie Ibizie. Wysokie ceny zmuszają wielu mieszkańców i pracowników sezonowych do dzielenia ciasnych mieszkań, dojeżdżania do pracy spoza wyspy lub nocowania w namiotach i kamperach w nielegalnych obozowiskach.
Majorka, położona niedaleko od Ibizy, również ma podobne problemy. Przykładem jest zrealizowany przez Deutsche Welle film dokumentalny, opowiadający o 60-letniej kobiecie, która wraz z synem mieszka w przyczepie kempingowej w stolicy wyspy. Ich łączny dochód w wysokości 2500 euro nie wystarcza na mieszkanie. Wielu podkreśla, że od lat panuje tam frustracja z powodu zatłoczonych ulic, rosnących czynszów i wynagrodzeń, które nie nadążają za kosztami utrzymania.
Problemy Ibizy odzwierciedlają szerszy problem w Hiszpanii, gdzie brak tanich mieszkań w miastach i popularnych nadmorskich kurortach wywołał protesty, domagające się kontroli czynszów i potępiające nadmierną turystykę.
Mniej wody
W Barcelonie na jednym z protestów można było zobaczyć napis „Jeszcze jeden turysta, o jednego mieszkańca mniej!” (ang. „One more tourist, one less resident!”) jako podkreślenie zachwiania symbiozy między mieszkańcami a odwiedzającymi stolicę Katalonii. Obok transparentów, ważnym gadżetem były plastikowe pistolety na wodę, które od 2024 r. stały się symbolem takich demonstracji.
Turystyka zagraża bowiem zasobom wodnym, zwłaszcza na wyspach i w ciepłych regionach, ponieważ wczasowicze, zwłaszcza ci zamożni, na ogół zużywają więcej wody niż miejscowi.
Badanie z 2020 r. wykazało, że pobór wody słodkiej przez statki wycieczkowe w porcie Palma znacznie wzrósł w ciągu ostatniej dekady, co jest bezpośrednio skorelowane ze wzrostem liczby rejsów wycieczkowych. Jak podaje Kleber – firma konsultingowa specjalizująca się w turystyce – każdy statek wycieczkowy w porcie macierzystym zużywa średnio 628 m³ wody słodkiej na jedno cumowanie, co dodatkowo obciąża lokalne zasoby.
W 2024 r. rząd Katalonii wprowadził ograniczenia w zużyciu wody podczas suszy, ale hotele i inne obiekty turystyczne były w dużej mierze zwolnione z tych przepisów.
Problemy te oczywiście nie dotyczą tylko Europy. W podróżniczej mekce jogi – na Bali – ponad połowa wód gruntowych wyspy jest wykorzystywana przez przemysł turystyczny – do zasilania łaźni i pryszniców, basenów, pralni oraz ogrodów krajobrazowych. Nadmierne zużycie wody przez sektor turystyczny zagraża jednak wielowiekowej tradycji „subak” – lokalnemu systemowi zarządzania zasobami wodnymi na tej indonezyjskiej wyspie.
Turyści zużywają kilka razy więcej wody niż mieszkańcy. Jaskrawym przykładem jest Zanzibar, gdzie już ponad dekadę temu badacze „Tourism Concern” odkryli, że jest to średnio aż 16 razy więcej świeżej wody dziennie na osobę.
O wodę rywalizuje również sektor rolniczy. Na przykład leżący w południowej Portugalii region Alentejo od 2017 r. stał się centrum nowego boomu turystycznego, gdy turyści zaczęli szukać alternatywy do zatłoczonego Algarve. To sprawia, że rolnictwo w jednym z najsuchszych już regionów w Europie napotyka na jeszcze więcej problemów.
Ponadto nadmierna turystyka wpływa negatywnie na środowisko naturalne. Jak piszą autorzy książki „Overtourism: Lessons for a Better Future”: „nadmorskie miejscowości zmagają się z erozją piasków, utratą raf koralowych, spadkiem liczby organizmów morskich, zakwitami glonów i wyrzuconymi na brzeg zwierzętami”.
Wspólny głos mieszkańców
Przedstawione przykłady pokazują, że protestujący przeciw masowej turystyce mają uzasadnione powody do podejmowanych akcji. Mieszkańcy danych regionów coraz częściej organizują się w specjalne stowarzyszenia i grupy, by ich głos był bardziej słyszalny. Grupa „The Southern Europe Network Against Touristification” (SET) zorganizowała 15 czerwca protesty w wielu miejscach południowej Europy przeciwko procesowi przekształcania miast pod potrzeby masowej turystyki, czyli będącej w tytule organizacji „turystyfikacji”.
Do grupy SET należą różne podmioty walczące o prawa mieszkańców, np. lizboński ruch na rzecz referendum mieszkaniowego „Movement for Housing Referendum”. Inną zrzeszoną w SET organizacją jest działająca na Ibizie „Let’s Change Course” – koalicja na rzecz ograniczenia rozwoju turystyki.
Z kolei na Majorce działa grupa „Menys Turisme, Més Vida”, czyli „Mniej turystyki, więcej życia”. Jak podają na swojej platformie, ich postulaty dotyczą takich kwestii jak: „prawo do mieszkania, przeciążenie usług publicznych – zwłaszcza ochrony zdrowia i edukacji – niepewność zatrudnienia, ochrony i odnowy zasobów naturalnych, wody, morza, plaż i terenów przyrodniczych, które stały się przedmiotem spekulacji, wypierania lokalnych mieszkańców, przekształcania i wywłaszczania dzielnic i wsi, a także utraty lokalnej kultury.”
Bogatsi ludzie i tańszy transport
Przyczyn overtourismu jest wiele. Przede wszystkim turystyka jako taka szybko rosła na przestrzeni ostatnich lat ze względu na bogacenie się społeczeństwa. Wzrost ten szczególnie był zauważalny w krajach wschodzących, np. w Chinach. Tam liczba wyjazdów zagranicznych wzrosła z 10 mln w 2000 r. do ponad 150 mln w 2019 r.
W podróżach wszelkiego rodzaju największe koszty zazwyczaj generują transport oraz noclegi. Jeśli chodzi o zakwaterowanie, przykładem popularnej platformy typu „home-sharing” jest ów Airbnb, który już jakiś czas temu zdobył serca podróżnych. Choć najem krótkoterminowy ma wielu przeciwników, to niezaprzeczalnie jest to atrakcyjne źródło dochodu dla wynajmujących, a jednocześnie korzyść dla odwiedzających – dzięki zwiększeniu konkurencji wobec tradycyjnych hoteli i hosteli.
Bardzo ważnym czynnikiem wzrostu masowej turystyki jest rozwój tanich linii lotniczych. Koszty podróży znacząco spadły i stały się dostępne dla dużo większej liczby osób. Wraz z rozwojem lotnictwa powstawały agencje turystyczne obejmujące pakiety wycieczek z zakwaterowaniem, transportem i innymi atrakcjami. Dla osób samodzielnie planujących swoje wycieczki nieocenioną pomocą stały się lotnicze porównywarki cen, pozwalające na znajdowanie najlepszych ofert.
Szybko rosnącym segmentem branży stała się turystyka rejsowa umożliwiająca pasażerom na zwiedzenie wielu destynacji podczas jednej podroży. Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Linii Rejsowych, w 2024 r. liczba pasażerów rejsów na świecie osiągnęła 34,6 mln, czyli czteroipółkrotnie więcej niż na przełomie nowego wieku. W 2028 r. ma to być już niespełna 42 mln.
Filmy, seriale i media społecznościowe
Należy również wspomnieć o roli mediów społecznościowych jako przyczynach overtourismu. Ludzie często odwiedzają te same miejsca, które wcześniej zobaczyli na profilach swoich idoli, np. jedna z nabrzeżnych restauracji na Majorce stała się oblegana po tym jak brytyjska piosenkarka Dua Lipa wstawiła zdjęcie właśnie z tego miejsca.
Nieco podobnym, choć odmiennym zjawiskiem jest „set-jetting”, czyli turystyka filmowa. Coraz więcej osób chętnie odwiedza miejsca znane z seriali i filmów. Dobrym przykładem jest sytuacja po emisji serialu „Biały Lotos” na HBO – Hawaje i Sycylia, na których realizowano serial, odnotowały znaczący wzrost zainteresowania turystów. Z kolei serwis Expedia, operator metawyszukiwarek podróży, odnotował ponad 300-proc. wzrost aktywności związanej z tymi destynacjami.
Ciekawym przykładem jest niewielka miejscowość w austriackich Alpach. Choć w Hallstatt mieszka około 700 osób, w szczycie sezonu odwiedza ją codziennie nawet 10 tys. turystów. Wioska zyskała popularność dzięki południowokoreańskiemu dramatowi romantycznemu „Spring Waltz”, którego część akcji rozgrywała się właśnie w tym miejscu – serial był emitowany przez Netflix w 2006 r. Do wzrostu rozpoznawalności tego miejsca przyczyniły się dodatkowo media społecznościowe, takie jak Instagram czy TikTok. Warto podkreślić, że serial cieszył się tak dużą popularnością w Azji Wschodniej, iż w Chinach powstała wierna replika Hallstatt.
Rozwiązania
Znany serial „Gra o Tron” jest jedną z przyczyn nadmiernej turystyki w Dubrowniku. Miejsce to jest jednym z najbardziej obleganych miast w Europie w sezonie turystycznym. W 2019 r. do miejscowości liczącej 41 tys. mieszkańców przyjechało aż 1,5 mln turystów.
Właśnie w „Perle Adriatyku” władze ograniczyły intensywność cumowania wycieczkowców do dwóch statków dziennie, zabierających na pokład maksymalnie 8000 pasażerów.
Z problemem statków wycieczkowych mierzą się również inne miasta. Wenecja zakazała wpływania dużych jednostek w 2021 r., Barcelona wprowadziła podobne ograniczenia w 2023 r., a Amsterdam stopniowo wycofuje wycieczkowce ze swojego portu, dążąc do całkowitego zakazu do 2035 r. Od 2026 r. Cannes planuje zmniejszyć o połowę liczbę bardzo dużych statków dopuszczonych do portu oraz ograniczyć dzienną liczbę pasażerów do 6000.
Również najmy krótkoterminowe są przedmiotem wielu zakazów. Niedawno rząd Hiszpanii zażądał usunięcia blisko 66 tys. ofert nieruchomości z Airbnb, ponieważ uznano, że naruszają one przepisy dotyczące zakwaterowania turystycznego. Sama Barcelona ma w planach zlikwidować 10 tys. krótkoterminowych apartamentów turystycznych do końca 2028 roku.
W Portugalii zawieszane jest wydawanie nowych licencji na wynajem turystyczny w Lizbonie, gdy udział takich obiektów przekracza 5 proc. Z kolei na początku tego roku Grecja wprowadziła roczny zakaz rejestracji nowych obiektów przeznaczonych na krótkoterminowy wynajem w Atenach.
Podatki
Jednym z najprostszych sposobów walki z nadmierną turystyką są dodatkowe podatki nakładane bezpośrednio na podróżnych. Wenecja wprowadziła w 2024 r. opłatę turystyczną za każdy dzień wizyty – 5 euro, a dla osób kupujących bilet zaledwie kilka dni przed przyjazdem opłata wzrasta do 10 euro.
Eksperyment w Wenecji to kolejny etap opodatkowywania podróżnych. Dużo powszechniejszym sposobem jest natomiast opodatkowanie noclegów. Na przykład w Amsterdamie, takie obowiązkowe świadczenie pieniężne jest pobierane od 1973 r. i dziś wynosi aż 12,5 proc. wartości noclegu. Obecnie opłata ta jest bardzo powszechna w wielu miejscach.
Zrównoważony rozwój
Tego typu podatki często wprowadzane są z myślą o zrównoważonym rozwoju. Przykładem może być Majorka, gdzie maksymalna opłata turystyczna wynosi 4 euro i przeznaczana jest na finansowanie projektów ekologicznych, poprawę infrastruktury turystycznej oraz promowanie bardziej odpowiedzialnej turystyki. Zakładany cel, jakim było ograniczenie natężenia ruchu turystycznego, nie został jednak osiągnięty.
Cóż bowiem znaczy dodatkowe 4 euro na Majorce czy 5 euro w Wenecji w porównaniu z całkowitym kosztem wyjazdu, który nierzadko sięga kilku tysięcy euro? Inaczej wygląda to w przypadku Bhutanu, gdzie opłata na rzecz zrównoważonego rozwoju wynosi aż 100 dol. dziennie. Władze przeznaczają te środki na opiekę zdrowotną, edukację i infrastrukturę, jednocześnie wspierając inicjatywy proekologiczne oraz lokalne przedsiębiorstwa.
Trzeba jednak pamiętać, że Bhutan to malutki kraj, który liczy tylko 800 tys. ludności. Nie każde państwo czy region może sobie pozwolić na zaporowe podatki, zresztą nawet Królestwo Bhutanu obniżyło początkową opłatę wynoszącą 200 dol.
Wiele miast, a nawet krajów jest uzależnionych od turystyki. Jak mówi dyrektor ds. turystyki w „Visit Palma” Pedro Homar dla CNN: „Nasza gospodarka opiera się na turystyce, więc albo się upewnimy, że jesteśmy fizycznie zrównoważeni, albo nie będziemy mieli przyszłości”.
Z kolei Monica Molvær, zastępca burmistrza norweskiej miejscowości Ålesund stwierdziła oczywistą rzecz, że turystyka musi przynosić korzyści zarówno mieszkańcom, jak i turystom. Chwali przy tym inwestycje, które służą zarówno jednym, jak i drugim.
Ålesund, podobnie jak cała Norwegia, obserwuje rosnącą liczbę turystów, co jest konsekwencją fal upałów w południowej Europie. Ale nawet tam zjawisko overtourismu zaczyna dawać o sobie znać. Niedawno Norwegia zdecydowała się wstrzymać kampanię promującą kraj jako raj dla miłośników aktywnego wypoczynku, po tym jak pojawiły się obawy, że popularyzacja „prawa do wędrowania” wśród masowych turystów może prowadzić do degradacji środowiska naturalnego.
Norweska ustawa gwarantuje obywatelom swobodny dostęp do przyrody – mogą biwakować, pływać, jeździć na nartach i spacerować po terenach niezależnie od ich właściciela, o ile nie zakłócają prywatności i nie niszczą środowiska. Zasada ta nosi nazwę „Allemannsretten”. Wraz z tym prawem powinna iść jednak odpowiedzialność za przyrodę. Niestety, jak podkreśla wiele osób, często turyści nie do końca to rozumieją.
Ostatecznie decydenci polityczni muszą postrzegać turystykę w kontekście trójkąta potrzeb: środowiska, mieszkańców i gospodarki. Coraz większa jest świadomość znaczenia nie tylko ochrony przyrody, lecz także roli lokalnych społeczności. Jednocześnie wiele regionów turystycznych, aby prawidłowo funkcjonować, musi przyjmować odwiedzających. Można się spodziewać, że koncepcja odpowiedzialnej turystyki będzie się coraz częściej pojawiać w debacie publicznej, a za dyskusją pójdą konkretne działania.


