Globalizacja musi włączać, a nie wykluczać

Choć globalizacja wydobyła miliony ludzi z nędzy, budzi dziś potężniejące sprzeciwy polityczne. Doszła do etapu, na którym korzyści zawłaszczono, koszty natomiast w większości zignorowano. Rządy muszą się zająć problemem nierówności i przywrócić prowadzącą do poprawy nastrojów wiarę w możliwość działania.
Globalizacja musi włączać, a nie wykluczać

(CC0 pixabay)

W wyniku postępującej globalizacji utrudniające wcześniej handel i działalność finansową przeszkody stopniowo malały. Wielu dzięki temu zyskało. Globalizacja spowodowała wyraźny wzrost obrotów w światowym handlu, płynnych przepływów kapitału poszukującego wyższych stóp zwrotu, importu produktów końcowych dzięki niższym kosztom oferowanych konsumentom taniej, zapewniła miejsca pracy i wydobycie się z nędzy setkom milionów ludzi oraz zyski społeczności biznesowej w gospodarkach rozwiniętych i wschodzących. W tym nawoływaniu do coraz bliższych powiązań między krajami całego świata kwestie dystrybucji zysków osiąganych dzięki globalizacji – z wyjątkiem badań prowadzonych przez niektórych, np. Josepha Stiglitza – w wielkiej mierze ignorowano, przede wszystkim dlatego że korzyści były olbrzymie, a korzystało z nich wielu z należących do obu stron tej transakcji.

Korzyści jednak kosztują. Chociaż trudno sporządzić dokładną sumaryczną analizę kosztów i korzyści globalizacji, bezsprzecznie umożliwiła wielu mieszkańcom krajów rozwijających się zwiększenie osiąganych dochodów, a wielu mieszkańcom krajów rozwiniętych pozwoliła konsumować więcej dóbr o niższych cenach.

Procesowi globalizacji towarzyszył postęp techniczny. Nowe technologie zapewniły wielu ludziom lepszy dostęp do pozornie darmowych informacji oraz lepszy kontakt z nową i powiększającą się światową gospodarką cyfrową.

Dla innych jednak oznaczała utratę miejsc pracy i pogorszenie sytuacji życiowej. W ujęciu sumarycznym korzyści wynikające z obu tych zjawisk nadal wprawdzie przeważają nad minusami, ale proces rekompensaty dla tych, którzy w wyniku globalizacji tracą, nie jest adekwatny, a w niektórych kontekstach nawet go w większości porzucono (przed czym wcześnie ostrzegano w: A. Estache, D. Leipziger, Fiscal policy, distribution, and the middle class, w: A. Estache, D. Leipziger [red.], Stuck in the Middle, Washington: Brookings Institution 2009;).

To niezadowolenie powoli przeszło w rozgoryczenie i gniew. Obecnie słyszymy głośne utyskiwania na przekleństwo globalizacji. Niektórzy, np. Dani Rodrik, wywodzili, że można zaobserwować pewien brak zgodności między hiperglobalizacją, interesami gospodarczymi poszczególnych krajów a demokracją, uważając, iż obserwowane w ostatnim okresie wydarzenia polityczne po obu stronach Atlantyku potwierdzają to przekonanie (D. Rodrik, The Globalization Paradox, New York: W.W. Norton 2011).

Co poszło nie tak?

W tej krótkiej analizie poświęconej wskazanym programom politycznym stawiam sobie za cel przyjrzenie się temu, co poszło niewłaściwie, co zamieciono pod dywan i gdzie władze państwowe nie zajęły się globalizacją. Uważam, że w wielu krajach włączający wzrost gospodarczy jest obecnie zagrożony. Dlaczego jest to problemem? Po pierwsze skłania do wrogiej reakcji na globalizm, która w istocie może spowodować, że większość zubożeje (tzn. skutkiem będzie zły wynik efektywności w sensie Pareta). Po drugie może ograniczyć korzystny wkład tego, co się obecnie nazywa czwartą rewolucją przemysłową, czyli zdobyczy technicznych, które mogą zwiększać dobrobyt na świecie. Po trzecie, gdy kraje nie zajmują się problemem pogłębiającej się nierówności, grozi to osłabieniem tkaniny społeczno-politycznej w tych państwach, a to negatywnie wpłynie na możliwość i skuteczność rządzenia nimi.

Z perspektywy późniejszych wydarzeń łatwo mówić, że nie zważano na ostrzeżenia albo ich nie zauważono, że dotknęła nas zbiorowa amnezja, skusił wzrost efektywności zapewniany przez rynki cechujące się większą integracją lub że przeważały interesy potężnych grup, a sprawy przeciętnych pracowników w większości ignorowano. Słuszne jest jednak spostrzeżenie, że pewne kraje (gospodarki rozwinięte) lepiej od innych chroniły swoich obywateli przed pogorszeniem się warunków życia – w ujęciu realnym albo względnym. Prawdą jest również, że w grupie krajów, które zyskały najwięcej (gospodarki wschodzące) występowały różnice pod względem wagi przykładanej do dystrybucji zwiększonego dochodu i wartości przypisywanej tej dystrybucji.

Pewne czynniki komplikują proces rozplątywania dynamiki dochodów względnych. Choćby to, że kapitał może się przemieszczać znacznie szybciej od siły roboczej; to, w jakim stopniu w okresie aktywności zawodowej obywatela mogą się zmienić wymogi co do jego kwalifikacji, charakter rynków, na których małe różnice między wynikami prowadzą do olbrzymich różnic między osiąganymi korzyściami (typ rynku określany zwrotem „zwycięzca bierze wszystko”) oraz wielkość rent osiąganych na pewnych rynkach, a także bezsilność pracowników doświadczających konkurencji ze strony osób z innych krajów. Te wszystkie czynniki zostały spotęgowane przez słabe punkty światowej gospodarki po wielkiej recesji. Można też ująć to inaczej – wiele z tych narastających przez dziesięciolecia problemów nie ukazywało się wyraźnie wskutek nienormalnego okresu ekspansji w czasach poprzedzających światowy krach.

Z perspektywy świata i jednostki

Na charakter ogromnej politycznej i społecznej porażki – przyczyny wspomnianych problemów – można spojrzeć z różnych perspektyw. Przy zastosowaniu jednej z nich wyraźniej ukazują się przeszkody utrudniające rekompensatę strat, do których należą nieadekwatne lub nieskuteczne programy aktywnej polityki rynku pracy, kiepskie regulacje światowych sektorów finansowych, przez które straty ponosiły społeczeństwa, a jednocześnie występowała koncentracja korzyści, korupcja w pewnych krajach oraz wykorzystywanie wpływów politycznych w innych, a także to, że pewne grupy społeczne nie mogły skutecznie wyrażać niezadowolenia. W pewnych państwach, np. w USA, zmalała mobilność fizyczna, proces doskonalenia kwalifikacji nie nadążał, a zatrudnieni na etatach stracili część siły nabywczej. Rozlegały się przez to żądania podjęcia działań protekcjonistycznych i wycofania się z popierania koncepcji otwartej światowej gospodarki i dążenia do niej.

Można na globalizację patrzeć z perspektywy nadużyć systemu. Mogą one przybierać formę światowego arbitrażu, gdy chodzi o parkowanie zysków, umieszczania siedzib przedsiębiorstw tak, aby osiągać korzyści podatkowe, lub cen transferowych. Te wszystkie mechanizmy mają zapewnić osiąganie korzyści kosztem krajowych władz odpowiedzialnych za gospodarkę. Te nadużycia, które część obserwatorów nazywa hiperglobalizacją, ograniczają możliwości rządów państw – nawet wówczas, gdy te władze są do tego skłonne – zarządzania złymi stronami globalizacji i zwiększenia inwestycji w siatki bezpieczeństwa, szkolenia pozwalające zdobywać nowe kwalifikacje, relokację itp. Przedsiębiorstwa angażujące się w takie praktyki (albo w celu zwiększenia należącej do akcjonariuszy wartości, albo w celu wymoszczenia korporacyjnych gniazd) bardzo poważnie zaszkodziły globalizacji. Rządy, które nie zważały na sygnały ostrzegawcze, albo ulegały lobbystom nakłaniającym je do zgody na nadużycia, również są winne. Jeszcze większą odpowiedzialność ponoszą oczywiście te przedsiębiorstwa, których szefowie łasili się dla korzyści do władz i dążyli do nielegalnych zysków.

Kapitalizm państwowy

Trzecią perspektywą, z której można szukać przyczyn, dlaczego globalizacja zawiodła, jest kapitalizm państwowy, czyli uczestnictwo w światowych rynkach przy jednoczesnym braku wszelkich możliwych rynkowych mechanizmów służących kontroli i zapewniających równowagę. Słabe regulacje rynków mogą przynieść podobne konsekwencje, ale gdy nieuczciwe praktyki są stosowane przez agencje państwowe, nie ma ani środków zaradczych na poziomie kraju, które wymusiłyby przestrzeganie zasad rynkowych, ani rozliczalności na poziomie światowym. Na przykład wymuszone spółki joint venture z przedsiębiorstwami państwowymi prowadziły do kradzieży technologii, a finansowanie przez państwo umożliwiło strategiczne przejęcia bez podstaw rynkowych.

Należy uczciwie stwierdzić, że pewne warianty kapitalizmu państwowego zapewniły olbrzymie korzyści krajowe w formie zmniejszenia skali ubóstwa i zbliżania się na całym świecie dochodów do dochodu osiąganego przez przeciętnego mieszkańca świata. Wyniki badań, które prowadził Branko Milanović, pozwalają dostrzec, że osiągnięcie wielkich korzyści przez mieszkańców krajów rynków wschodzących odbyło się kosztem osób należących do klasy średniej w gospodarkach rozwiniętych (obrazuje to tzw. krzywa słonia; zob. B. Milanovic, Global inequality: A new approach for the age of globalization, Cambridge, Mass: Harvard University Press 2016). Nie ustalano w dostatecznym stopniu, kto traci wskutek globalizacji, kto cierpi bezpośrednio (przez likwidację miejsc pracy czy zwolnienia) albo pośrednio (w następstwie niewłaściwych praktyk finansowych polegających na okradaniu kas państwowych). Nie ma ponadto żadnego światowego systemu kompensacyjnego, który pozwoliłby zarządzać zakłóceniami powodowanymi przez kapitalizm państwowy.

Możliwe rozwiązania i konsekwencje

Rozwiązań można szukać na różnych poziomach – jednostek, władz lokalnych, krajowym i międzynarodowym.

Na poziomie jednostek w programie globalizacji trzeba ujmować korzyści osiągane przez gospodarstwa domowe oraz dostęp do obiektywnych i dokładnych informacji z wiarygodnych źródeł. Należy nakłaniać do zdobywania wykształcenia i kwalifikacji i je dotować, ponieważ bez nich możliwości są ograniczone. Jest to tym ważniejsze, że utrzymuje się powodujący przełomowe zmiany postęp techniczny, oraz ze względu na szybkość, z którą postęp może się odbywać.

Na poziomie lokalnym zubożałe tereny i zacofane regiony wymagają efektywnych transferów i inwestycji. Poszukując efektywnych rozwiązań, agencje państwowe opracowujące programy polityki krajowej mogą się wzorować na zrealizowanych z powodzeniem koncepcjach. Państwowe wydatki na innowacje (np. wyrażone w postaci stosunku kwot przeznaczanych na prace badawczo-rozwojowe do PKB) w porównaniu z wydatkami na dostosowanie gospodarcze (np. wyrażone w postaci stosunku sum przeznaczanych na aktywną politykę rynku pracy do PKB) mogą być użytecznym wskaźnikiem informującym o wysiłku względnym podejmowanym w celu tworzenia nowych branż w porównaniu ze skalą zarządzania konsekwencjami podupadania innych sektorów.

Adekwatna redystrybucja dochodu ex post zależy od polityki publicznej, w tym od efektywnego opodatkowania i ściągania podatku od osób prawnych i fizycznych oraz od skutecznego wykorzystania tych przychodów. Tu właśnie globalizacja w większości zawiodła, gdyż wiele osiągających doskonałe wyniki korporacji unikało odprowadzenia uczciwej daniny publicznej.  Należy jednak także uczciwie wspomnieć, że wynagrodzenie za pracę ma formę pieniężną i niepieniężną, toteż władze – na rozmaitych poziomach – muszą mieć możliwości tworzenia nowych miejsc pracy. Nie musi to oznaczać konieczności prowadzenia polityki industrializacji, ale podobnie jak po kryzysie z lat 30. XX w. skuteczna okazała się amerykańska agencja do walki z bezrobociem Works Progress Administration, tak po wielkiej recesji użyteczne byłyby programy tworzenia miejsc pracy, których działalność byłaby nakierowana na rozwiązywanie problemu braków w krajowej infrastrukturze. Można wywodzić, że trzeba będzie opracowywać i realizować skuteczne programy polityki rynku pracy, aby za ich pomocą przeciwdziałać przyszłym dyslokacjom w wyniku postępu technicznego powodującego przełomowe zmiany. Można to uważać za element przygotowania do czwartej rewolucji przemysłowej.

Efektywne regulacje ponadpaństwowe pojawiły się nieco zbyt późno. Władze wielu krajów przymykają oczy na istniejące raje podatkowe. Ukrywanie nielegalnych pieniędzy jest zjawiskiem powszechnym, a agencje podejmujące wysiłki w celu ograniczenia tego procederu nie nadążają za stosującymi te praktyki. Wiele aspektów hiperglobalizacji można uważać za przeciwieństwo skutecznej polityki krajowej, natomiast krajowe programy polityki gospodarczej same w sobie można zasadnie krytykować za to, że nie służą odpowiedniemu zajęciu się wykluczonymi, zepchniętymi na margines i mającymi za niskie kwalifikacje. Po przekroczeniu pewnej granicy nierówność zaczyna zatruwać, gdyż możliwości gospodarcze stają się ograniczone i nie są dostępne dla wszystkich. Podobnie jak o możliwościach ekonomicznych nie powinny decydować już przy narodzinach płeć czy pochodzenie rasowe, tak samo muszą istnieć perspektywy awansu ekonomicznego.

Niepokojący układ sił

To, jak będzie przebiegać globalizacja, może albo ułatwić, albo utrudnić osiągnięcie celów, którymi są sprawiedliwszy wzrost gospodarczy i włączenie społeczne. Jeżeli globalizacja będzie przebiegać tak, jak się odbywało dotychczas, czyli z niewieloma mechanizmami skutecznie ograniczającymi złe praktyki, a nad krajowymi programami polityki gospodarczej zapanują grupy interesów (lub te programy okażą się po prostu narzędziem nieskutecznym, jeśli chodzi o eliminowanie ekscesów globalizacji), to nieuchronne stanie się ogólne i poważne pogorszenie warunków życia. Oznaczałoby to utratę efektywności gospodarczej na skalę światową, a przy tym skazanie ubogich regionów świata na trwałe ubóstwo. Aby globalizacja mogła pomóc w walce z ubóstwem w krajach rozwijających się, musi przynosić efekty większej liczbie mieszkańców krajów rozwiniętych. Do tego metoda przeciwdziałania nierówności w gospodarkach rozwiniętych jest użytecznym wzorem dla państw o średnim dochodzie, które borykają się z problemem gorszych perspektyw rozwoju gospodarki i pogłębiającej się nierówności.

Znajdujemy się obecnie w sytuacji wolnego wzrostu gospodarczego, a także w kiepskim położeniu, jeżeli chodzi o włączanie gospodarcze i społeczne. Zestaw możliwych rozwiązań politycznych można usprawnić, o ile dostrzeżemy, że globalizacja doszła do etapu, na którym korzyści zawłaszczono, koszty natomiast zignorowano. To szkodzi rozwojowi gospodarki – zarówno od strony popytowej, jak i od strony podażowej, ponieważ utrudnia lub uniemożliwia ludzkie przedsięwzięcia, a produktywność jest niska.

Niezmiernie istotne jest to, że pogłębiająca się nierówność niepokoi z powodów społecznych i budzi dyskomfort, a utrzymujące się wykluczenie powołuje do życia siły polityczne, które szkodzą rozwojowi prowadzącemu do zwiększenia dochodu do podziału i utrudniają osiąganie korzyści dzięki możliwościom zapewnianym przez zdobycze techniczne. Co prawda zwiększanie dochodu nie jest jedynym celem, ale gdy dochody nie wzrastają lub maleją, ogranicza to możliwości efektywnej redystrybucji.

Na koniec trzeba wspomnieć o dowodach, że globalizacja zwalnia. Widać to, gdy analizuje się handel międzynarodowy i światowe łańcuchy wartości. W opublikowanym przez MFW raporcie World Economic Outlook omówiono czynniki powodujące to spowolnienie (zob. IMF, What’s behind the trade slowdown, rozdział 2 w: World Economic Outlook, Washington 2016); Cristina Constantinescu, Aaditya Mattoo i Michele Ruta jeszcze dogłębniej przeanalizowali zmieniające się tendencje widoczne w imporcie oraz zmiany zachodzące w światowych łańcuchach dostaw (zob. C. Constantinescu, A. Mattoo, M. Ruta, The global trade slowdown: Cyclical or structural, analiza robocza MFW [IMF Working Paper] nr 15/6, Washington 2016).

Te tendencje, przypuszczalnie występujące już od jakiegoś czasu, zostały spotęgowane przez słabe warunki gospodarcze na świecie i kiepskie nastroje związane z brakiem wiary w dostępne możliwości. Gdy do tego obrazu dodamy nowe naciski ze strony zwolenników deglobalizacji, które są powodowane przez konsekwencje dystrybucyjne widoczne w pewnych produktywnych sektorach gospodarki w krajach na zaawansowanym poziomie rozwoju, uznamy, że polityczny układ sił staje się niepokojący.

Jeśli ten cykl ma zostać przerwany, rządy muszą się zająć nierównością i włączeniem społecznym, pobudzać wzrost inwestycji na świecie i wywołać poprawę nastrojów przez przywrócenie wiary w możliwość działania. Ponadto muszą się zająć nadużyciami systemu, ograniczając możliwości działania tym, którzy z tego systemu wyciągnęli zbyt wiele, wnieśli zaś do niego za mało.

Danny Leipziger jest profesorem wykładającym problematykę międzynarodowej działalności biznesowej i spraw międzynarodowych na School of Business przy Uniwersytecie George’a Washingtona oraz dyrektorem zarządzającym The Growth Dialogue

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia) i można go przeczytać tutaj. Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.

(CC0 pixabay)

Tagi