Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Silos zbożowy w Yelarbon w Australii (CC BY-NC-ND daisy.images)
Japonia to jeden z największych na świecie importerów żywności. Według niektórych szacunków kraj ten kupuje około 10 proc. światowego importu zbóż. Według Międzynarodowej Rady Zbożowej Japonia miała w tym sezonie kupić około 24 mln ton zbóż. Trzęsienie ziemi i wywołane nim tsunami zniszczyły dużą część infrastruktury służącej do odbioru dostaw. Poza tym przez rosnące zagrożenie skażeniem radioaktywnym statki ze zbożem zaczęły omijać Japonię szerokim łukiem.
Rozumowanie inwestorów finansowych operujących od kilku miesięcy na światowych rynkach surowców rolnych było proste: skoro Japończycy będą mieli problem z absorbowaniem dostaw, zboże nie zostanie sprzedane. Zmniejszenie popytu – jakakolwiek nie byłaby jego przyczyna – oznaczać może spadek jego cen i lepiej pozbyć się wszystkiego, co ma związek ze zbożem. Tym bardziej, że japońska katastrofa spowoduje wyhamowanie tempa wzrostu gospodarczego tego kraju (ostatnie szacunki mówią, że będzie to kosztowało Japonię obniżenie dynamiki PKB o około 0,5 pkt proc.). A to nie może zostać bez wpływu na gospodarkę globalną. Niższy wzrost PKB to mniejszy popyt – również na surowce rolne.
Efekty wyraźnie było widać w notowaniach pszenicy. Między 11 a 15 marca cena pszenicy – według informacji zbieranych przez FAMMU/FAPA – na paryskiej giełdzie spadła do 203 euro za tonę. A to poziom nie notowany od października 2010 roku. W ciągu czterech dni cena pszenicy zmalała o prawie 16 proc. Za oceanem najgorzej wyglądało to 16 marca. Według danych zebranych przez agencję Bloomberg swoje zaangażowanie na rynku gwałtownie redukowały fundusze hedgingowe, które zmniejszyły swoje tzw. długie pozycje na kontraktach na pszenicę o 58 proc.
Wystarczyły jednak kolejne cztery dni, żeby rynek przypomniał sobie, dlaczego drożeją wszystkie towary rolne i odrobił „japońskie” straty. Już 18 marca – a więc w niespełna dwa dni po załamaniu ceny – paryski kontrakt na dostawę tony pszenicy w maju kosztował już niecałe 230 euro.
Wszystko przez nowe szacunki światowych zapasów pszenicy. Mają się zmniejszyć w skali nie notowanej od 2007 roku. Amerykański Departament Rolnictwa oszacował, że farmerzy zbiorą w tym roku z pól niemal 15,5 mln ton pszenicy mniej niż wartość przewidywanego popytu. Amerykańskie zapasy tego zboża mają spaść o 7,8 proc. Z ankiety przeprowadzonej przez Bloomberga wynika, że analitycy spodziewają się wzrostu ceny ziarna na Chicago Bard of Trade do około 8 dolarów za buszel (ok. 35 litrów) w drugim kwartale tego roku. Dziś jest to niecałe 7,4 dolara. Kontrakty na pszenicę z dostawą za rok już drożały o 17 proc. do 8,6 dolara za buszel.
– Światowe zapotrzebowanie na żywność jest tak samo duże, jak przed kryzysem japońskim – mówi Bill Gary, szef Commodity Information Systems Inc. I dodaje, że takie sesje, jak te w połowie marca należy wykorzystywać jako okazję do zakupu kontraktów.
Sytuacja na światowych rynkach żywności ma oczywiście wpływ na ceny w Polsce. Najbardziej widać to na przykładzie cukru, gdzie globalne niedobory i podsycana przez media panika powoduje duży wzrost cen detalicznych. Ale nie tylko cukier jest problemem – ceny pszenicy konsumpcyjnej na polskich targowiskach dziś to około 990 zł za tonę. A jeszcze na początku roku ta sama tona kosztowała około 850 zł. Ekonomiści uważają, że przed nami jeszcze kilka miesięcy wysokich cen. Przynajmniej do początku tegorocznych zbiorów.
– W maju prawdopodobnie będziemy mieli szczyt cen żywności, one wtedy będą rosnąć w tempie 6 proc. licząc rok do roku. Dopiero w drugiej połowie roku wskaźnik wzrostu może zejść poniżej 2 proc. – mówi Dariusz Winek, ekonomista BGŻ.
Według niego na wcześniejsze spadki nie ma co liczyć: głównym czynnikiem odpowiedzialnym obecnie za zmiany cen na światowych rynkach rolnych jest spekulacja inwestorów finansowych. Ci zaś wyraźnie grają na wzrosty cen i nic nie zapowiada zmiany ich strategii. Czynniki fundamentalne schodzą na drugi plan.
– Tym bardziej, że w drugim kwartale niewiele się zmieni, jeśli chodzi o podaż zbóż. Jakiś przełom może nastąpić dopiero w trzecim kwartale, gdy już będziemy wiedzieli jakie będą zbiory w kolejnym sezonie na półkuli północnej. Na razie wszyscy oczekują, ze nastąpi zwiększenie podaży i spadek cen. Ale jak będzie – zobaczymy – mówi ekonomista.
Na razie prognozy są optymistyczne. Według analityków FAMMU/FAPA Rosja i Ukraina powinny w tym roku znacznie zwiększyć produkcję zbóż. W pierwszym przypadku ma ona być większa o 15 – 27 mln ton w porównaniu z poprzednim sezonem. W tym drugim – o około 10 mln ton.
– Dobre zbiory prognozowane są także w krajach Ameryki Południowej (Argentyna, Brazylia). Wzrost produkcji spodziewany jest w Unii Europejskiej – o blisko 16 mln ton w stosunku do poprzedniego sezonu. W miarę optymistyczne są prognozy dla USA (może nieco mniej pszenicy niż w poprzednim sezonie) – napisali eksperci organizacji w najnowszym raporcie. Jednak ich zdaniem spadki cen nie są wcale takie pewne. Wszystko zależy od popytu, a ten nadal dynamicznie rośnie.
– Dużo więcej zużywają prężnie rozwijające się Chiny – na cele konsumpcyjne i paszowe. Dynamicznie wzrasta zużycie zbóż, a zwłaszcza kukurydzy na cele biopaliwowe – głównie w USA. (…) Przy obecnych nasilających się problemach na rynku paliw kopalnych, nie należy raczej spodziewać się spadku zainteresowania zwiększaniem przerobu surowców roślinnych na biopaliwa – uważają analitycy FAMMU/FAPA.