Reguła wydatkowa dobra na tłuste i chude lata

O regułach fiskalnych po raz pierwszy można było usłyszeć w przypowieści w Księdze Rodzaju. Faraonowi przyśniło się siedem krów tłustych i siedem chudych - piszą ekonomiści ministerstwa finansów w odpowiedzi na publikację Obserwatora Finansowego.
Reguła wydatkowa dobra na tłuste i chude lata

(infografika DG/CC-BY-NC-SA-by-MBK-Marjie)

„Gdy był głód na całej ziemi, Józef otwierał wszystkie spichlerze, w których było zboże i sprzedawał zboże Egipcjanom.” (Biblia Tysiąclecia).

Z opisu snu Józef wywnioskował, że Egipt czeka siedem lat obfitych zbiorów, a następnie siedem lat nieudanych. Doradził więc faraonowi, aby zaoszczędził część urodzajów zebranych w dobrych czasach i wykorzystał je w czasach złych. Pomysł okazał się genialny.

Podobna idea przyświeca stabilizującej regule wydatkowej (SRW), która wkrótce zostanie zapisana w ustawie o finansach publicznych. Zgodnie z nową regułą, wydatki prawie całego sektora instytucji rządowych i samorządowych będą rosły w przeciętnym tempie wzrostu PKB. W dobrych czasach reguła nie pozwoli zatem na poluzowanie pasa, dzięki czemu nie trzeba go będzie zaciskać w czasach złych. Rolę spichlerza reguły pełnić będzie mechanizm korygujący. Nie dopuści on do utrzymywania się nadmiernej nierównowagi w finansach publicznych.

Poza „inteligentnym”, automatycznym mechanizmem korygującym, SRW będzie też posiadała wszystkie inne cechy, jakimi charakteryzują się nowoczesne reguły fiskalne spójne z wymogami Unii Europejskiej: cel, instytucję monitorującą, klauzule wyjścia, sankcje za nieprzestrzeganie, ciągły okres obowiązywania i szeroki zakres.

Przede wszystkim SRW będzie miała jasno określony cel, osiągany między innymi dzięki działaniu mechanizmu korygującego. Celem tym będzie utrzymanie wyniku nominalnego sektora instytucji rządowych i samorządowych na poziomie średniookresowego celu budżetowego (MTO równego -1 proc. PKB) w średnim okresie. Instytucją odpowiedzialną za monitorowanie reguły będzie Najwyższa Izba Kontroli, która zgodnie z ustawą o NIK „bada w szczególności wykonanie budżetu państwa oraz realizację ustaw i innych aktów prawnych w zakresie działalności finansowej, gospodarczej i organizacyjno-administracyjnej”.

>>video: Dariusz Rosati o regule wydatkowej zamiast podwyżek podatków i cięć w budżecie

Analogicznie do obowiązujących regulacji, możliwe będzie odejście od ustalania kwoty wydatków na podstawie reguły tylko w ściśle określonych sytuacjach. Klauzulę wyjścia będzie można zastosować jedynie podczas stanu wojennego, wyjątkowego albo klęski żywiołowej na całym terytorium Polski. Natomiast sankcje za ewentualne nieprzestrzeganie reguły są zdefiniowane na poziomie już istniejących regulacji i procedur w procesie budżetowym. W przypadku przekroczenia ustalonego limitu wydatkowego na dany rok, minister finansów musiałby się liczyć z możliwością odpowiedzialności politycznej (przed Sejmem) i konstytucyjnej (przed Trybunałem Stanu).

Jednocześnie SRW będzie wolna od wad reguł obowiązujących do tej pory. W przeciwieństwie do progów zadłużeniowych, będzie wyznaczała limit wydatkowy na każdy rok, a nie tylko w przypadku przekroczenia progów ostrożnościowych. W przeciwieństwie zaś do dyscyplinującej reguły wydatkowej („CPI+1 proc.”), nowa reguła obejmie prawie cały sektor instytucji rządowych i samorządowych, w tym Krajowy Fundusz Drogowy. Fundusz ten nie stanowi wprawdzie części sektora finansów publicznych zgodnie z ustawą o finansach publicznych, ale zaliczany jest do sektora instytucji rządowych i samorządowych (czyli w ujęciu ESA ’95). Z reguły zostaną wyłączone jedynie wydatki jednostek, które nie są zdolne do generowania wysokich deficytów oraz wydatki finansowane ze środków unijnych.

Reguła będzie dotyczyła w sposób pośredni jednostek samorządu terytorialnego, NFZ i jednostek, o których mowa w art. 139 ust. 2 ustawy o finansach publicznych (tzw. „świętych krów”). Planowany poziom wydatków tych jednostek będzie odejmowany od kwoty wydatków wynikającej z reguły i w ten sposób otrzymany limit wydatków będzie wiążący dla pozostałych jednostek sektora instytucji rządowych i samorządowych uwzględnionych w regule (w tym budżetu). W szczególności większe planowane wydatki JST, NFZ czy świętych krów będą wymagały odpowiednio większych ograniczeń po stronie pozostałej części sektora finansów publicznych.

Większość ekonomistów popiera ogólną ideę stabilizującej reguły wydatkowej (część z nich dała temu wyraz w liście otwartym opublikowanym w Gazecie Wyborczej 19 listopada 2013 r.), choć zdarzają się zastrzeżenia co do jej wybranych elementów. W tym tekście pragniemy odnieść się do najważniejszych krytycznych uwag zgłoszonych w artykułach opublikowanych w Obserwatorze Finansowym, Dzienniku Gazecie Prawnej, Rzeczpospolitej oraz podczas panelu dyskusyjnego organizowanego przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich i Szkołę Główną Handlową.

Czy reguła jest skomplikowana

Pierwszym z artykułów, do których warto się odnieść, jest autorstwa Witolda Gadomskiego i nosi tytuł „Nowa reguła wydatkowa, to matematyka dla zaawansowanych”. Został zamieszczony 24 października 2013 r. w Obserwatorze Finansowym. W artykule tym regułę poddano rzetelnej i skrupulatnej analizie, jednak kilka poruszonych przez autora kwestii wymaga sprostowania.

Przede wszystkim trudno zgodzić się z twierdzeniem, że „reguła jest arytmetycznie dość skomplikowana”. Sam autor przyznaje, że „logika stabilizującej reguły wydatkowej jest prosta”. Formuła reguły składa się z pięciu równań, jednak alternatywnie można jej działanie przedstawić za pomocą dwóch schematów. Jakkolwiek mogłoby się wydawać, że to całkiem sporo jak na mechanizm stabilizujący finanse publiczne, to jednak taka formuła reguły znajduje uzasadnienie.

Należy wziąć pod uwagę, że formuła służąca wyliczeniu kwoty wydatków nie może obyć się bez następujących elementów:

– średniookresowego tempa wzrostu PKB,

– prognozy inflacji,

– korekty błędów popełnionych przy przeszłych prognozach inflacji,

– prognozowanej wartości działań dyskrecjonalnych po stronie dochodów (np. efektów podwyżek i/lub obniżek podatków),

– i wreszcie – mechanizmu korygującego włączającego się automatycznie w przypadku nierównowagi finansów publicznych, biorąc wcześniej pod uwagę stan gospodarki.

W dodatku w formule rozróżnia się dobre, zwykłe i złe czasy w gospodarce. Trudno byłoby te wszystkie elementy zmieścić w jednym prostym równaniu.

Warto zaznaczyć, że oficjalne prognozy i odczyty wszystkich wcześniej wymienionych wskaźników makroekonomicznych są lub będą powszechnie dostępne. Większość z nich, mianowicie tempo wzrostu PKB i poziom inflacji, podlega też prognozowaniu przez instytucje międzynarodowe i analityków bankowych. Wyjątek stanowi kategoria prognozowanych działań dyskrecjonalnych – niezbędna w formule z uwagi na konieczność uwzględniania strukturalnych zmian po stronie dochodowej sektora publicznego. Gdyby tego składnika zabrakło, rządzący o odmiennych od poprzedników poglądach na rolę państwa w gospodarce musieliby zawiesić SRW. Przykładowo, aby można było ustalić poziom wydatków na poziomie wyższym, niż implikowanym przez regułę, należy zapewnić odpowiedni wzrost dochodów budżetu państwa.

Mówiąc o złożoności reguły warto zauważyć, że np. w szwajcarskim hamulcu zadłużeniowym, często stawianym za wzór innym państwom, stosowany jest nieobserwowalny trend PKB. Owa kategoria jest szacowana za pomocą zmodyfikowanego filtru Hodricka Prescotta, po tym jak krytyce poddano klasyczną postać tego filtru. W innym państwie powszechnie chwalonym za prowadzoną politykę fiskalną, Szwecji, tamtejsza Rada Polityki Fiskalnej (Swedish Fiscal Policy Report of the Swedish Fiscal Policy Council 2010, s. 97zakwestionowała użycie aż pięciu miar, służących do oceny stopnia wypełniania reguły nadwyżki budżetowej.

W wielu innych państwach, m.in. Niemczech, reguły polegają na ograniczeniu wyniku oczyszczonego z wahań cyklicznych gospodarki. W tym celu wylicza się tzw. lukę produktową, czyli względną różnicę między PKB rzeczywistym a potencjalnym. Można ją wyodrębniać na wiele sposobów, co nie tylko wiąże się ze skomplikowanymi obliczeniami (np. kalkulacją elastyczności podatkowych lub naturalnej stopy bezrobocia), ale też częstymi i silnymi rewizjami ex post wyników oraz korektami zastosowanej metody.

W tym zakresie niewiele pomaga odwołanie się do metodyki stosowanej przez Komisję Europejskiej, która również nie jest wolna od krytyki (Zsolt Darvas, „Mind the gap! And the way structural budget balances are calculated – an alternative calculation of the output gap”, strona Instytutu Breugel, 12 października 2013 r.). Ostatnio – zwłaszcza w przypadku Hiszpanii, dla której najnowsza prognoza KE naturalnej (!) stopy bezrobocia opiewa na 23,7 proc.

W związku z powyższym, Ministerstwo Finansów w Polsce postanowiło uniknąć wykorzystywania kategorii nieobserwowalnych w regule, przez co formuła może wydawać się złożona na pierwszy rzut oka. To tylko pozory. Gdyby bowiem rozpisać na czynniki pierwsze reguły funkcjonujące w innych państwach, to okazałoby się, że są o wiele trudniejsze do zrozumienia.

Czy stosowana od 2001 r. zwiększyłaby poziom wydatków

Nie jest też prawdą, że gdyby stosowano SRW bez korekty od 2000 do 2012 roku, to skumulowane wydatki za lata 2000-2012 byłyby wyższe od rzeczywistych o ponad 12 mld zł.

Po pierwsze, wydatki sektora finansów publicznych stanowią tylko aproksymację wydatków objętych SRW (nie uwzględniają m.in. Krajowego Funduszu Drogowego, a zawierają za to wydatki w pełni finansowane ze środków unijnych).

Po drugie, gdybyśmy nawet przyjęli za początkowe wydatki z 2000 r., to w obliczeniach dotyczących kolejnych lat powinniśmy namnażać kwoty wydatków,  a nie corocznie zmieniać punkt startowy na wydatki poniesione w rzeczywistości, jak błędnie zrobił to Witold Gadomski. Zgodnie z błędną metodą przyjętą przez autora artykułu, hipotetyczne wydatki ukształtowałyby się w 2011 r. na poziomie ok. 693 mld zł. Wynika to z przemnożenia 636 mld zł (wydatki rzeczywiste) przez 1,046 (średniookresowe realne tempo wzrostu PKB) oraz przez 1,043 (inflacja CPI w 2011 r.).

Tymczasem błąd tkwi w uwzględnieniu rzeczywistych wydatków w symulacji. Gdyby bowiem startową kwotę z 2000 r. namnażać tylko średniookresowym realnym tempem wzrostu PKB i inflacjami w kolejnych latach, to w 2010 r. otrzymalibyśmy wydatki na poziomie zaledwie 582 mld zł. Przełożyłoby się to następnie na wydatki opiewające na 635 mld zł w 2011 r. – dużo niższe nie tylko od sugerowanych w artykule (693 mld zł), ale nawet od rzeczywistych (660 mld zł). Po poprawieniu metody kalkulacji kwoty wydatków okazuje się, że skumulowane wydatki za lata 2000-2012 r. obliczone zgodnie z SRW bez korekty byłyby niższe o 197 mld zł (ok. 12 proc. PKB w warunkach 2012 r.), a nie wyższe o 12 mld zł od rzeczywistych. To kolosalna różnica!

Kolejne wymagające komentarza stwierdzenie brzmi: „wyższa inflacja to rzecz jasna wyższy limit wydatków.” W krótkim okresie jest to zdanie prawdziwe, ale już w średnim horyzoncie czasowym kwota wydatków ukształtuje się na pożądanym poziomie.

Po pierwsze, jeśli faktyczne odczyty inflacji ukształtują się na innym poziomie, niż prognozowane, to w kolejnym roku automatycznie zadziała korekta błędnych prognoz inflacji.

Po drugie, jeżeli deflator PKB będzie się znacząco różnił od inflacji CPI (czego obawia się autor, ale co trudno przewidzieć na etapie prognozowania – wszak wartości prognoz obu wskaźników są zazwyczaj do siebie zbliżone), to wszelka wynikająca z tego nierównowaga w finansach publicznych zostanie zlikwidowana za pomocą mechanizmu korygującego.

Witold Gadomski wytyka ponadto Ministerstwu Finansów, że „zapowiadało obniżenie progów ostrożnościowych o odpowiednik obligacji, które zostaną przejęte z OFE.” Progi te, zawarte w SRW, zgodnie z zapowiedzią, zostaną obniżone z 55 i 50 proc. PKB do odpowiednio 48 i 43 proc. PKB, gdy tylko zmiany w systemie emerytalnym dojdą do skutku.

Kolejną kwestią wymagającą sprostowania jest grafika zawierająca tabelę pod tytułem „wydatki finansów publicznych podlegające regule wydatkowej w roku 2012 w mln zł”. Podano w niej wydatki poniesione w roku 2012 przez budżet państwa, FUS, FER, Fundusz Pracy oraz Fundusz Emerytur Pomostowych. Pokazano również kwotę wydatków poniesionych przez budżet państwa po odjęciu dotacji do FUS i FER, oraz kwotę nazwaną „Łącznie”. Nasze zastrzeżenia dotyczą dwóch aspektów prezentowanych danych: wyboru kategorii wydatków pokazanych w tabeli oraz poprawności matematycznej wykonanych obliczeń.

Po pierwsze, w wydatkach uwzględnianych w tabeli brakuje wydatków NFZ, JST, funduszy w BGK oraz jednostek wymienionych w art. 139 ust 2 uofp. Co prawda w treści artykułu wymieniono więcej jednostek uwzględnionych w regule wydatkowej niż w tabeli, ale i ta lista zawiera braki. Nie uwzględniono bowiem jednostek wymienionych w art. 139 ust 2 uofp.

Po drugie, kwota nazwana „łącznie” jest sumą wydatków jedynie: budżetu państwa, Funduszu Pracy i Funduszu Emerytur Pomostowych, a nie, jak można się było spodziewać, sumą wydatków wszystkich wymienionych kategorii: budżetu państwa bez dotacji do FUS i FER, wydatków FUS, FER, Funduszu Pracy i Funduszu Emerytur Pomostowych.

Wątpliwości budzą również liczby w kolumnie „udział w proc.”, ponieważ udział różnych kategorii wydatków liczony jest dla innych podstaw – udział wydatków budżetu państwa bez dotacji dla FUS i FER oraz FUS jest liczony dla podstawy 464 680,40 mln zł (która jest sumą wszystkich uwzględnionych jednostek: budżetu państwa bez dotacji dla FUS i FER, FUS, FER, Funduszu Pracy oraz Funduszu Emerytur Pomostowych), natomiast udział wydatków FER i Funduszu pracy liczony jest w sumie 327 806,20 mln zł (nazwanej „łącznie”). Z tego też względu podane udziały procentowe nie sumują się do 100 proc., a do 102,4 proc.

Na koniec dwie uwagi o charakterze technicznym: w założeniach do projektu ustawy była mowa o limicie i sublimicie. W toku prac legislacyjnych pojęcia te zostały zastąpione odpowiednio kwotą wydatków i limitem. Obecnie obejmująca szerszy zakres sektora kwota wydatków jest wyznaczana z formuły reguły, a węższy limit powstaje po odjęciu z tej kwoty prognozowanych wydatków JST, NFZ i tzw. „świętych krów”.

W artykule napisano również, że „budżet zostanie po raz pierwszy ułożony zgodnie ze stabilizującą regułą wydatkową dla roku 2015”. Od strony formalnej to prawda, ale warto dodać, iż reguła zadziałała już nieformalnie, pomocniczo, przy konstruowaniu budżetu na rok 2014.

Czy reguła ograniczy deficyty

Prof. Krzysztof Rybiński w felietonie dla Dziennika Gazety Prawnej „Reguła wydatkowa i demontaż OFE a finanse publiczne” z 13 czerwca 2013 r. pisze: „(…) po wprowadzeniu reguły wydatkowej rząd w 2015 r. będzie mógł założyć wzrost wydatków publicznych o około 4 proc. Czyli będzie mógł dalej prowadzić politykę wysokich deficytów.” W felietonie o podobnej treści pt. „Polityczne cele reguły wydatkowej” dla Rzeczpospolitej z 15 czerwca 2013 r. prorokuje: „(…) zamiast ograniczać deficyt, jedyne, co rząd będzie musiał zrobić w 2015 roku, to ograniczyć tempo wzrostu wydatków do około 4 procent”.

Niestety, Krzysztof Rybiński zdecydowanie przeszacowuje tutaj dynamikę maksymalnej kwoty wydatków.

Po pierwsze, zgodnie z najnowszą aktualizacją Programu Konwergencji, MF prognozuje realne tempo wzrostu PKB na lata 2013-2015 w wysokości kolejno: 1,5 proc., 2,5 proc. i 3,8 proc. Jeśli wyliczymy łączną średnią z ww. prognoz oraz odczytów za lata 2008-2012, to indykator średniookresowego realnego tempa wzrostu PKB wyniesie 3,1 proc.

Po drugie, Krzysztof Rybiński pomija fakt, że w 2013 r. deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych z uwzględnieniem kosztów reformy emerytalnej prawdopodobnie przekroczy 3 proc. PKB. Zgodnie ze stabilizującą regułą wydatkową nastąpi zatem korekta indykatora o 2 pkt. proc., ponieważ najprawdopodobniej w 2015 r. nie będą miały miejsca „złe czasy”.

W efekcie, należy się raczej spodziewać, że w 2015 r. kwota wydatków wzrośnie zaledwie o 1,1 proc. – czyli w tempie czterokrotnie niższym niż przewidywane przez Krzysztofa Rybińskiego. Jeśli nawet przyjąć, że felietony były pisane w okresie, kiedy można było prognozować niższy deficyt, to i tak musiałaby zostać zastosowana korekta 1,5 pkt. proc., wynikająca z nadmiernego zadłużenia.

Czy powinna być bardzo restrykcyjna

Merytorycznej oceny reguły dokonali dr Adam Czerniak i Mariusz Kapuściński w artykule „Kiedy rząd zacznie oszczędzać” w Rzeczpospolitej z 3 lipca 2013 r.  Słusznie zauważyli, że gdyby reguła została wprowadzona w 2004 r., to dzięki jej antycyklicznemu charakterowi, w latach 2006-2007 zezwoliłaby na tempo wzrostu wydatków niższe o połowę od faktycznego, a w latach 2011-2012 i 2013-2016  – szybsze od, odpowiednio, tempa faktycznego i planowanego.

Warto jednak doprecyzować, że zamieszczony w artykule wykres nie do końca odpowiada prawdzie. W latach 2008 i 2010 ścieżka kwoty wydatków powinna znajdować się poniżej przedstawionej przez autorów, ponieważ obowiązywałaby wówczas korekta podyktowana nadmiernym wynikiem sektora GG, występującym odpowiednio w latach 2006 i 2008 r. Adam Czerniak i Mariusz Kapuściński przyjęli jednak w symulacjach odwołanie do wyniku sektora finansów publicznych, czyli liczonego zgodnie z metodyką krajową. Tymczasem mechanizm korygujący opisany w projekcie założeń opiera się na wyniku liczonym zgodnie z metodą unijną, co będzie stanowiło novum w ustawie o finansach publicznych i być może z tego wyniknęła ta drobna pomyłka.

Merytorycznie do reguły odnieśli się również trzej ekonomiści: prof. Dariusz Rosati – przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, dr Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową i Aleksander Łaszek z Fundacji Obywatelskiego Rozwoju, biorący udział w panelu „Czy nowa reguła fiskalna uzdrowi finanse publiczne w Polsce?” zorganizowanym przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich oraz Szkołę Główną Handlową. Po prezentacji wygłoszonej przez głównego ekonomistę MF Ludwika Koteckiego dyskutanci zgodzili się, że nowa reguła jest potrzebna, zgłosili do niej jednak kilka zastrzeżeń.

Omawiając zasady, które powinna spełniać dobra reguła, Dariusz Rosati postawił ważne pytanie, co stanowi cel reguły – stabilizacja deficytu średniookresowego czy długu? Na to pytanie odpowiedzi pośrednio udzieliła Rada Ministrów, wybierając pierwszy z dwóch wariantów mechanizmu korygującego, opartego na deficycie średniookresowym.

Idąc tropem celu reguły, Dariusz Rosati postanowił samodzielnie porównać restrykcyjność obu wariantów. Jego zdaniem, utrzymanie średniookresowego celu budżetowego na poziomie -1 proc. PKB doprowadzi do spadku długu w granice 10-15 proc., podczas gdy najbardziej sprzyjające wzrostowi Polski byłoby zadłużenie w graniach 30-40 proc. Dariusz Rosati musiał więc przyjąć założenie, że w długim okresie nominalny wzrost PKB Polski będzie wynosił 7-11 proc. Przyjmując inflację na poziomie celu EBC lub NBP (2,0 proc. lub 2,5 proc.), realny wzrost PKB w dalszej przyszłości miałby zatem wynosić ok. 4,9 proc., co stanowi zdecydowanie zbyt optymistyczne założenie na tle długookresowych projekcji Ministerstwa Finansów czy unijnej Ageing Work Group.

Żeby nie zostać posądzonym o subiektywne spojrzenie, rozpatrujemy prognozy AWG. Na 2060 r. (ostatni dostępny rok) przewidywany jest realny wzrost PKB o 0,5 proc., a wzrost cen (zarówno CPI, jak i deflator PKB) o 2 proc. Łącznie daje to 2,5 proc, co przy założeniu ustabilizowania wyniku nominalnego w średnim okresie na poziomie -1 proc. PKB, pozwala na osiągnięcie zadłużenia w wysokości 40 proc. PKB.

Czy reguła wymaga poprawek

Ekonomiści podczas dyskusji zgłaszali m.in. obawy o jakość krótkookresowych prognoz Ministerstwa Finansów. Warto więc podkreślić, że w regule starano się ograniczyć wpływ prognoz do niezbędnego minimum. Tak czy inaczej, historycznie prognozy MF nie różnią się od konsensusu analityków rynkowych panującego w momencie ich sporządzania. W przeciwieństwie do analityków, ministerstwo nie może rewidować prognoz co miesiąc, z czego wynikają później niesłuszne zarzuty o niższą jakość prognoz MF w stosunku do prognoz analityków.

Według Aleksandra Łaszka reguła została zaprojektowana prawidłowo, powinna jednak zostać uzupełniona o poprawkę na spowolniające tempo wzrostu gospodarczego. Indykator średniookresowego realnego tempa wzrostu PKB składa się bowiem głównie z przeszłych odczytów, co zawyża jego wynik, jeśli dynamika potencjalnego PKB maleje. Warto zauważyć, że nie byłby to istotny problem w porównaniu z dynamikami notowanymi w przeszłości, które o wiele bardziej przewyższały wzrost średniookresowy. Ponadto, reguła już na starcie wymusi silną korektę indykatora (patrz akapity poświęcone felietonowi Krzysztofa Rybińskiego). Poza tym, prędzej czy później mechanizm korygujący doprowadziłby do korekty, gdyby zanotowano nadmierne odchylenie od celu.

Godna podkreślenia wydaje się także opinia Bohdana Wyżnikiewicza, który opowiedział się za regułą, ale jednocześnie wskazał na potrzebę uporządkowania sposobu dokonywania waloryzacji wydatków sztywnych. Nie ulega wątpliwości, że pojawienie się limitu wydatkowego spowoduje, w niedalekiej przyszłości, skierowanie uwagi decydentów z poziomu na strukturę wydatków. To nie jedyny pozytywny efekt uboczny wprowadzenia nowej reguły. Sama formuła wyznaczania limitu, oparta o średniookresowy wzrost PKB, może też przydać się samorządom przy planowaniu przyszłych wydatków.

Na zakończenie warto powrócić jeszcze do artykułu Witolda Gadomskiego zamieszczonego w Obserwatorze Finansowym. Pisze on, że „skuteczność stabilizującej reguły wydatkowej będzie w dużym stopniu zależała od konsekwencji w jej stosowaniu.” Nic dodać, nic ująć.

Dominik Korniluk jest specjalistą w Departamencie Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki Ministerstwa Finansów.

Barbara Pączek jest specjalistą w Departamencie Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki Ministerstwa Finansów.

(infografika DG/CC-BY-NC-SA-by-MBK-Marjie)

Tagi