Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
CC BY-ND Moyan Brenn
Przed sześcioma laty Islandia była jaskrawym przykładem na szaleństwo cyklu kredytowego. To kraj liczny tak, jak amerykańskie Buffalo (ok. 320 tys. mieszkańców), ale po 2000 r. jego trzy największe banki wytworzyły aktywa większe 10-krotnie niż krajowe PKB, co w konsekwencji doprowadziło do olbrzymiej zapaści finansowej i gospodarczej.
Obecnie Islandia to ponownie jaskrawy przykład istotnego zjawiska gospodarczego – tym razem niezaleczonego kryzysu. Owszem PKB kraju zaczęło po kryzysie znów szybko rosnąć, ożywiły się turystyka, energetyka i sektor IT, zastępując banki w tworzeniu miejsc pracy. Wzrost był tak mocny, że bank centralny bał się nawet przegrzania!
Ale… Nie zmienia to faktu, że dług publiczny to wciąż 84 proc. PKB, a – po doliczeniu zobowiązań bankowych, które są domyślnie w posiadaniu rządu – całkowity poziom długu to 221 proc. PKB. Szansa, że ta wyspa go spłaci są naprawdę niewielkie.
Całość w Financial Times