Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Związany z Northwestern University Robert Gordon dowodzi, że główne zmiany techniczne, które w przeszłości spowodowały podniesienie poziomu życia, są o wiele ważniejsze od wszystkiego, co może się zdarzyć w przyszłości. Wskazuje on na takie innowacje jak kanalizacja domowa, samochody, elektryczność, telefony i centralne ogrzewanie, podkreślając, że dla poziomu życia wszystkie te wynalazki były znacznie istotniejsze niż najnowsze innowacje, jak internet i telefony komórkowe.
Rzeczywiście, wolałbym raczej obywać się bez komórki a nawet bez Internetu niż bez kanalizacji i prądu – co do tego zgadzam się z Gordonem. Ale znaczy to po prostu, iż mamy to szczęście, że żyjemy akurat teraz, a nie sto lat temu (a jeszcze większe szczęściem jest, że żyjemy teraz, a nie dwieście lat temu, czy w średniowieczu). To, że te najważniejsze innowacje zaistniały w przeszłości, nie stanowi powodu do pesymizmu wobec przyszłości.
Gordon odnosi się również do obecnego spowolnienia we wzroście realnego (skorygowanego o inflację) produktu krajowego brutto. Według oficjalnych statystyk amerykańskich realny PKB na zatrudnionego rósł latach 1891-1972 w tempie 2,3 proc. rocznie, a potem – już tylko o 1,5 proc. na rok.
Oficjalne statystyki wzrostu PKB nie są jednak w stanie uchwycić większości poprawy naszego poziomu życia, jaka jest efektem nowych oraz ulepszonych towarów i usług. Oznacza to, że oficjalna stopa wzrostu nie odzwierciedla zwiększenia dochodów realnych, jakie przyniosła klimatyzacja, leki przeciwrakowe, nowe procedury chirurgiczne i wiele innych prozaicznych innowacji. Ponadto z uwagi na to, że w USA nie wlicza się do PKB niczego, co nie zostało sprzedane na rynku, gigantyczna ekspansja rozrywki telewizyjnej oraz wprowadzenie usług takich jak Google i Facebook jest całkowicie wyłączona z rachunków narodowych.
Oznacza to, że prawdziwy wzrost dochodów realnych był jeszcze szybszy niż sugerują oficjalne statystyki – może nawet dużo szybszy. Tak było w przypadku danych za pierwszą połowę XX wieku i tak jest dzisiaj. Nie wiadomo, czy w odległej przeszłości te problemy z pomiarem były większe niż ostatnio; dla myślenia o przyszłości jest to jednak bez znaczenia. Niezależnie bowiem od tego, czy realny wzrost dochodu per capita wynosi – jak w szacunkach oficjalnych – 1,5 proc., czy też w rzeczywistości bliżej mu do 3 proc., to i tak czerpiemy korzyści z odziedziczonego po przeszłości wyższego poziomu dochodów realnych. W przypadku przyszłych pokoleń będzie tak samo.
Wyrażany często w rożnych opracowaniach i obecny w książce Gordona pogląd, iż poziom życia dzieci obecnego pokolenia nie będzie tak wysoki jak ich rodziców, tak naprawdę nie ma uzasadnienia. W przypadku niektórych osób – zwłaszcza mających dziś stosunkowo wysokie dochody – może się tak zdarzyć, w odniesieniu jednak do większości ludzi to się z pewnością nie sprawdza.
Rozpatrzmy przykład osoby trzydziestoletniej, której dochód plasuje się na środku skali i której rodzi się dziecko. Za trzydzieści lat będzie ono w tym samym wieku, co obecnie jego rodzic, którego dochód odpowiada medianie. Jeśli dochody realne będą rosły zaledwie o 1,5 proc. rocznie, to za 30 lat ich mediana będzie o prawie 60 proc. wyższa niż dziś dochód osoby, która osiąga poziom teraźniejszej mediany.
Jeśli to dziecko zarabiać będzie o 30 proc. mniej niż wyniesie przyszła mediana, to i tak jego dochód będzie wyższy niż obecna mediana. Jeśli natomiast – jak sugerują innowacje i ulepszenia produktów – dochód realny per capita będzie rósł w tempie 3 proc. rocznie, to za jakieś 30 lat mediana dochodów będzie ponad dwa razy większa niż obecnie.
Amerykanie mają więc to szczęście, że odziedziczyli innowacje z przeszłości i że w przyszłości ich dochody realne będą nadal rosnąć.
Nie jest to jednak powód do popadania w samozadowolenie. Stany Zjednoczone mogą zwiększyć przyszłe tempo wzrostu poprzez ulepszenie systemu edukacji, zwiększenie stopy oszczędności oraz stopy inwestycji do poziomu, jaki osiągały one w przeszłości, a także poprzez naprawienie tych elementów systemu podatkowego i systemu transferów, które powodują zmniejszenie zatrudnienia i zarobków.
Gordon skupia się na wpływie innowacji technicznych na dochody realne Amerykanów. Istotne ograniczenie jego argumentacji stanowi jednak to, że pobieżnie traktuje innowacje w rozwiązaniach ekonomicznych. Gospodarka USA – podobnie jak wielu innych krajów – mogłaby się rozwijać szybciej, gdyby architekci jej polityki przyjęli odpowiednie reformy.
© Project Syndicate, 2015