Prawdziwa sztuka opodatkowania bogatych

Gdy brakuje pieniędzy w budżecie, często pojawia się hasło, aby opodatkować bogatych. Skąd wiadomo, że ktoś jest „bogaty”? Co stanie się gdy zostanie nałożony na niego podatek? Kiedy to będzie miało negatywne skutki, a kiedy nie? Z tymi pytaniami mierzy się Reuven Brenner, profesor zarządzania na McGill University, wskazując na niedocenianą rolę szczęścia w sukcesie.
Prawdziwa sztuka opodatkowania bogatych

W kryzysie często pojawia się hasło, by opodatkować bogatych (CC BY Fibonacci Blue)

Prawo podatkowe wymierza dochód ludzi, zarówno z pracy, jak i z inwestycji. Jeśli dochód przekracza daną kwotę, prawo podatkowe klasyfikuje go jako „bogatego” i nakazuje zapłatę według wyższej stawki.

Wyobraźmy sobie jednak pracoholików albo przedsiębiorców, którzy reinwestują dochody w swoje firmy, a resztą oszczędzają. Obserwatorzy z zewnątrz nie dostrzegą żadnej luksusowej konsumpcji, która pozwoliłaby ich uznać za „bogatych” z wyjątkiem, być może, posiadania apartamentu na Manhattanie albo w Krzemowej Dolinie w pobliżu miejsca, gdzie pracują.

Czy takie osoby są “bogate”? Tak. Czy zachowują się jak bogacze? Nie. Co stanie się gdy opodatkowanie zabierze znaczną część ich dochodów? Taka osoba będzie mniej inwestowała i oszczędzała, a rząd rozdysponuje pieniądze zgodnie z bieżącymi potrzebami politycznymi.

Co stanie się gdy ktoś, zostawszy bogatym (według prawa podatkowego) chce się popisać i wydaje pieniądza na posiadłości, dacze, samochody, prywatne samoloty, biżuterię, dzieła sztuki, modne ubrania, czy wakacje w egzotycznych miejscach? Jeśli chcemy opodatkować „bogatych”, trzeba opodatkować konsumpcję, a nie ich oszczędności i inwestycje.

Jeżeli nie wierzymy że rząd alokuje dochody podatkowe lepiej niż zrobiłby to skromny, nie nastawiony na konsumpcję przedsiębiorca albo instytucje, które zarządzają kapitałem oszczędnych bogaczy, lepiej jest nakładać podatki na wydatki.

Współczesne opodatkowanie w dużej mierze robi coś odwrotnego. Choć bardzo dużo pisze się o tym, że ludzie za wiele konsumują i nie oszczędzają wystarczająco dużo, progresywne opodatkowywanie dochodu, oprocentowania, zysków kapitałowych i majątku oznacza, że podatki spadają na ciężko pracujących i omijają, tych, którzy tego nie robią. Argument ten mógłby sugerować, że znaczną część dochodów podatkowych powinny stanowić podatki od sprzedaży. Nie można jednak bezpośrednio zastosować tego argumentu w praktyce ze względu na dwie istotne kwestie.

Po pierwsze, kiedy podatki od sprzedaży są wysokie, ludzie mogą ich uniknąć kryjąc się w szarej strefie. Z tego właśnie powodu Francja uznała, że lepiej opodatkować remonty 5,5 proc. stawką VAT, a nie 18 proc. jak większość innych towarów i usług. Przy 18 proc. podatku, sytuacja szybko zmierza do tego jak jest w Grecji czy Hiszpanii, gdzie większość remontów i usług budowlanych wykonuje się w szarej strefie.

Prawidłowość ta występuje wszędzie: w krajach gdzie stawki podatków od sprzedaży istotnie się różnią, pojawi się duża szara strefa. Taka szara strefa istnieje w branży tytoniowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Kanadą ponieważ podatki od papierosów są dużo wyższe w Kanadzie niż w Stanach Zjednoczonych. Za tym idą większe wydatki na policję, więzienia, patrole graniczne oraz korupcja i mniejszy szacunek dla prawa. Tak samo jak wysokie podatki od dochodu czy kapitału mają szkodliwe skutki, zbyt wysokie stawki podatków od sprzedaży czy VATu mają istotne negatywne konsekwencje.

Druga ważna kwestia dotyczy „szczęścia”. Jest to temat rzadko poruszany w dyskusjach o opodatkowaniu. Szczęście powinno być tymczasem ważną częścią tej debaty.

Jest wiele wcieleń szczęścia. Są genetyczne przypadki, które powodują, że ktoś świetnie wygląda, ma znakomitą koordynację ruchową czy zapadający w pamięć głos. Na takiej podstawie można zbudować fortunę, często przy niewielkim własnym wysiłku i w bardzo młodym wieku. Większe opodatkowanie zysków z tych „bogactw naturalnych” nie spowodowałoby, że ci genetyczni szczęśliwcy nie rozwijaliby swoich karier w sporcie, filmie czy na scenie.

Alternatywna ścieżka kariery tych ludzi jest tak odległa i nieatrakcyjna, że nie można się nawet dziwić, że całe Hollywood i odnoszący wielkie sukcesy artyści są często znani z popierania wyższych podatków dla „bogatych”. Przez ekstrapolację własnego doświadczenia wiedzą, że nawet gdyby zamiast 20 milionów dolarów za film albo obraz dostali tylko 10 milionów, podatek nie wpłynąłby na ich motywację i jakość wykonywanej pracy.

Szczęście objawia się też w inny sposób. Charles Goodyear przypadkowo rozsypał mieszaninę gumy i siarki na piec i odkrył „wulkanizację”. Percy Spence z Raytheona, firmy zbrojeniowej, przechodził obok magnetronu i spostrzegł, że tabliczka czekolady rozpuściła mu się w kieszeni. W ten sposób narodziła się kuchenka mikrofalowa. A kiedy nagle upadł komunizm, „dywidendy będące wynikiem pokoju” pojawiły się na wiele zaskakujących form i sposobów.

Rozważmy też przykład znanego na całym świecie Cirque du Soleil. Jego założyciel Guy Laliberte, który był połykaczem ognia na ulicach Montrealu i Quebec City, postanowił zrewolucjonizować cyrk w czasie, gdy w cyrkach można było zobaczyć co najwyżej zmęczone niedźwiedzie tańczące na dwóch łapach. Jakie jest prawdopodobieństwo, że jakiś polityk lub urzędnik nadstawiałby karku, żeby dać dotację na cyrk w takich czasach? Jednocześnie, nie można twierdzić, że Laliberte zrobiłby coś inaczej gdyby zamiast 2,5 miliarda dolarów, które ma obecnie miał otrzymać tylko powiedzmy połowię tej kwoty w zamian za swoją pracę na rzecz zrewolucjonizowania cyrku.

Skoro tak, to można wyciągnąć wniosek, że jeśli podatek nakłada się na czynnik szczęścia, nie będzie zmiany w jakości pracy i inwestycji zainteresowanych. Wynalazcy i przedsiębiorcy nie będą się mniej starali. Oczywiście zidentyfikowanie poziomu podatków od dochodu i kapitału potrzebnego do osiągnięcia takiej idealnej sytuacji jest sztuką, a nie wynikiem zastosowania jakichś ścisłych reguł.

Z drugiej strony, jest jednak jasne, że jeżeli podatki są „za wysokie”, nie będzie wystarczająco dużo pieniędzy, aby z idei „wulkanizacji”, „kuchenki mikrofalowej”, czy „cyrku” zrobić produkt dostępny na rynku. To rząd otrzymałby więcej pieniędzy. Jakie są szanse, że urzędnicy przyznaliby pieniądze na rozwój takich pomysłów. Zerowe.

Jeżeli chcemy mieć społeczeństwo, gdzie szczęściarze odnoszą sukces, lepiej jest aby ci, którzy „próbują i finansują” mieli za dużo oszczędności i kapitału niż żeby rząd je ściągnął w postaci podatków. Jeśli pójdziemy tą drugą drogą, powoli stoczymy się do społeczeństwa, gdzie nikt nie ma szczęścia.

Jakie jest więc rozwiązanie dotyczące podatków, jeśli społeczeństwo ma trafić na najlepszą ścieżkę rozwoju?

Jean-Baptiste Colbert, minister finansów Ludwika XIV, powiedział „sztuka opodatkowania polega na takim oskubaniu gęsi, żeby uzyskać jak najwięcej piór przy najmniejszym poziomie syczenia”. To zdanie jest często cytowane, ale jest niekompletne: jeśli przywiązujemy zbyt dużo uwagi do syczenia coraz większej liczby ludzi, którzy otrzymują świadczenia od rządu, ale prawie nie płacą podatków, szybko znajdziemy się w społeczeństwie gdzie nikt nie ma szczęścia.

Choć zacząłem ten artykuł dyskusją o formach opodatkowania, istotniejsze jest to aby odkryć całkowity poziom, przy którym społeczeństwo nie wpada w stan „braku szczęściarzy”. Kiedy ten krok zostanie wykonany, można dyskutować w jakich formach powinny być nałożone podatki.

Jeżeli damy obywatelom szansę na jaśniejszą przyszłość ich dzieci lepiej praktykując sztukę opodatkowania, mamy sporą szansę, że klasa polityczna wymyśli jak powinno funkcjonować społeczeństwo, w którym więcej ludzi może spróbować szczęścia i jest przygotowana by skorzystać z nadarzających się okazji.

Reuven Brenner jest profesorem zarządzania na McGill University. Artykuł po raz pierwszy ukazał się w Forbesie i nawiązuje do „History – Human Gamble” i „World of Chance”.

W kryzysie często pojawia się hasło, by opodatkować bogatych (CC BY Fibonacci Blue)

Tagi