Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
(CC BY-SA INABA Tomoaki)
Kłopoty z hamulcami, wyciek paliwa i zwarcie w instalacji elektrycznej uniemożliwiło przed kilkoma dniami wylot trzem Boeingom 787s. Firma zareagowała zapewnieniami, że problemy były podobne do tych, które mają wszystkie nowe samoloty i nie zmieniają w nic w procedurach produkcyjnych i sprzedażowych „Dreamlinera”.
Trywializowanie wydarzeń może być standardową praktyką PR, ale ja jestem przekonany, że Boeing powinien zmienić tę strategię, bo ma realne problemy ze swoim samolotem.
Firmy konsultingowe przekonały koncern, żeby znalazł podwykonawców na projekt i produkcje komponentów. Tyle, że o ile outsourcing sprawdza się w wypadku producentów kawy, o tyle był nonsensownym pomysłem w odniesieniu do produkcji być może najbardziej skomplikowanych i potencjalnie niebezpiecznych maszyn.
Pomysł okazał się naprawdę chybiony. Zamówione części w ogóle do siebie nie pasowały, niektórzy podwykonawcy zlecili prace innym podwykonawcom, a potem wykręcili się od odpowiedzialności za problemy z tego wynikłe. W momencie, gdy jakiejś części brakowało, inna nie mogła być instalowana, co paraliżowało proces składania samolotu w całość.
Czas, żeby Boeing przestał przekonywać, że wszystko jest w porządku i zaczął to udowadniać. Żeby zatrudnił niezależnych ekspertów, którzy zbadają konstrukcję samolotu oraz jakość części sprowadzanych z całego świata.
oprac. SS