Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
O relacjach między liberalizacją rynku kapitałowego, a nierównościami krótki tekst wymieniający źródła napisał Joseph P. Joyce na EconoMonitorze. Z prac źródłowych wynika, że liberalizacja rynku kapitałowego nieznacznie podwyższa wskaźnik Gini (miarę nierówności dochodowych). Handel międzynarodowy zmniejsza nierówności, rozwój technologiczny – inwestycje zagraniczne z transferem technologii – natomiast zwiększają, gdyż premiują osoby z wyższym wykształceniem i umiejętnościami (które i tak mają wyższe dochody), natomiast zmniejszają zatrudnienie w grupach niewykwalifikowanych pracowników.
Książkę Thomasa Piketty „Capital in the Twenty First Century” Obserwator Finansowy już recenzował. Dziś profesor Jeffrey Dorfman z Uniwersytetu Georgii polemizuje z propozycją podatku od bogactwa, którą przedstawił Piketty jako panaceum na nierówności. Nie zadziała, bo przyczyny substytucji pracy przez kapitał, który ma coraz większe zyski, co pogłębia nierówności, leżą m.in. w działalności państwa – sztucznie niskich stopach procentowych zwiększających opłacalność inwestycji kapitałowych i wysokich podatkach nakładanych na pracę, podwyższających koszt pracy.
O demografii firm w wybranych państwach strefy euro piszą ekonomiści z Deutsche Banku. Kryzys sprawił, że od 2008 roku rekordowa liczba firm została zamknięta dobrowolnie lub w wyniku bankructwa, w niektórych krajach straty sięgają 25 proc. Szczególnie mocno uderzył w małe i średnie firmy (SME) zatrudniające od 10 do 250 pracowników, podczas gdy firmy mikro przetrwały. Uzyskanie finansowania jest znacznie trudniejsze dla SME niż wielkich firm, oraz w krajach peryferyjnych strefy niż w Niemczech, Francji czy w Wielkiej Brytanii.
Na przykładzie miasta Hangzhou Gordon Chang pisze w „Forbesie” o krachu na rynku nieruchomości w Chinach. Budynki biurowe klasy A mają wynajęte 30 proc. powierzchni. Tysiące mieszkań stoją pustych, a ich ceny spadają – obniżyły się już o ok. 30 proc., a to jeszcze nie koniec. Nadal brakuje nabywców; potencjalni wstrzymują się, bo wiedzą, że ceny nadal będą spadać. Według statystyk w całym kraju ceny mieszkań jeszcze rosną, ale dynamika wzrostów słabnie co zapowiada, że szczyt zostanie wkrótce osiągnięty. Pierwsi deweloperzy już ogłaszają bankructwo, a pesymizm dotyczący nieruchomości (15 proc. PKB) zaczyna wpływać na całą gospodarkę.
Ashoka Mody, kiedyś wysoki urzędnik MFW, dziś profesor w Princeton, pisze, że państwa europejskie nie są zdolne do oddania kontroli nad budżetami i fiskalnej integracji. W tej sytuacji jednak porzucenie euro byłoby złą strategią. Lepszy wydaje się powrót do korzeni, zrezygnowanie z mitu centralnej koordynacji polityki finansowej i pozostawienie państw i ich banków samym sobie, by zostali zdyscyplinowani przez wierzycieli.
Nie tylko w Polsce nadchodzi demograficzny kryzys szkolnictwa wyższego. Profesor Clayton Christensen z Harvard Business School przewiduje, że w USA w ciągu 15 lat upadnie połowa uniwersytetów i koledży.
Kontrowersyjna sprawa hodowcy bydła z Nevady, który nie chciał płacić państwu za używanie ziemi, poruszyła opinie publiczną w USA, zwłaszcza gdy doszło do nalotu setek uzbrojonych policjantów i strażników na jego rancho. Protesty obywatelskie spowodowały, że władze się cofnęły. Na marginesie tej sprawy Ryan McMaken z Instytutu Misesa przypomina historię Dzikiego Zachodu, gdzie państwo amerykańskie do dziś posiada ponad połowę gruntów, rządzi wodą i bogactwami naturalnymi, głównie w interesie wielkich korporacji. Odebranie ziemi Indianom, Meksykanom i Hiszpanom w XIX wieku było pierwszym amerykańskim imperialistycznym podbojem.
Na deser zaś sprawa fryzjera z Wałbrzycha, też obywatelski protest. Jak pisze gazeta.pl Sąd Okręgowy w Świdnicy oddalił w poniedziałek pozew Stowarzyszenia Autorów ZAiKS przeciwko Marcinowi Węgrzynowskiemu, fryzjerowi z Wałbrzycha, który odmówił płacenia tantiem. ZAiKS domagał się 922,50 zł. Sąd orzekł, że fryzjer nie musiał odprowadzać tych pieniędzy. Jako dowód w sprawie przyjął ponad 270 oświadczeń klientów zakładu fryzjerskiego, którzy deklarowali, że nie słuchają muzyki w salonie. Fryzjer musiał złożyć przed sądem oświadczenia majątkowe o dochodach uzyskanych w okresie pomiędzy kontrolami. Wynikało z nich jasno, że nie odniósł żadnych dodatkowych korzyści dzięki grającemu radiu – a to próbowali udowodnić przedstawiciele ZAiKS-u.
– Otrzymałem duże wsparcie, zwłaszcza od klientów. To oni podsunęli mi pomysł zbierania oświadczeń – opowiada Węgrzynowski. – Przecież nie przychodzę do fryzjera, żeby słuchać radia. Siedzę pod suszarką i w ogóle nie słyszę muzyki – zauważała pani Maria. Sędzia Jacek Szerer uzasadniając wyrok, podkreślił, że są usługi, na których jakość wpływa odtwarzana w tle muzyka, oraz takie, dla których nie ma ona znaczenia. Wizyta u fryzjera została zaliczona do tych drugich. Sprawa jest precedensowa.
OF