Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Victor Orban, premier Węgier, w parlamencie europejskim (CC BY-NC-ND European Parliament)
Wszystko wydarzyło się w ostatni poniedziałek. Najpierw, w zaskakująco ostrych słowach premier Węgier zaatakował w parlamencie węgierski sąd, który przyznał rację firmom energetycznym, a tym samym odmówił jej rządowi. Chodziło o wprowadzony od początku roku zakaz uwzględniania nadzwyczajnych podatków w cenach gazu i prądu oraz o trzykrotną podwyżkę tychże obciążeń fiskalnych. Skutkiem była sprzedaż ze stratą.
Odpowiednia ustawa zobowiązuje przedsiębiorstwa z sektora energii do sprzedaży detalicznej po cenach ustanowionych przez Urząd Energetyczny. Podczas kalkulacji ceny regulator ma przy tym obowiązek brać pod uwagę rosnące realne koszty, a tego zdaniem sądu urząd nie uczynił. Viktor Orbán skrytykował bezlitośnie sędziego, a sam wyrok wydany w pierwszej instancji nazwał chamskim. W swoim przemówieniu nie przebierał w słowach. Bez pardonu potraktował zagraniczne firmy energetyczne z Niemiec i z Francji „za nieuczciwość i zagarnianie ekstra zysków”, a konsumentów wezwał do ich bojkotu.
Atak nie miał podstaw, bowiem od 2011 roku gaz i energię elektryczną dla ludności sprzedają one ze stratami liczonymi w miliardach forintów. Francuski koncern EDF oraz niemieckie grupy E-ON i RWE weszły na drogę sądową po tym, jak rząd zobowiązał je do obniżenia cen od stycznia tego roku o kolejne 10 proc. i zapowiedział jednocześnie następną obniżkę – tym razem aż o 30 proc. – od połowy roku.
Rząd nie poprzestał na wyrażeniu niezadowolenia z decyzji niezależnego sądu. Na wiadomość o niekorzystnym orzeczeniu natychmiast wniósł do parlamentu projekt zmiany ustawy energetycznej. Przepisy w wersji znowelizowanej w myśl życzeń władzy wykonawczej miałyby m.in. zakazywać sprzedaży gazu i energii elektrycznej na Węgrzech z zyskiem.
Tu trzeba wiedzieć, że w planach rządowych jest wykupienie węgierskich interesów EDF, E-ON i RWE. Z E-ON prowadzone są bardzo zaawansowane rozmowy w sprawie przejęcia od Niemców ich węgierskiej filii gazowej. Wcześniej rząd uzgodnił z tym koncernem bardzo wysoką cenę, którą teraz chce znacznie obniżyć. Podpisanie wynegocjowanego porozumienia opóźnia się zatem i to jest charakterystyczny kontekst natarcia premiera na sąd i jego orzeczenie. Wprawdzie populistyczny atak na zagraniczne firmy oraz ogłoszenie obniżek ceny gazu i światła może przynieść największe korzyści dopiero podczas przyszłorocznych wyborów, ale już dziś umacnia pozycję rządu przy stole negocjacyjnym, po którego drugiej stronie jest E-ON i inne firmy energetyczne, które chcą zwinąć się jak najszybciej z Węgier, aby nie popadać w dalsze straty.
W parlamencie nie było w poniedziałek głosów protestu w tej sprawie. Teoretycznie, mogłyby zabrzmieć aż z trzech stron, ponieważ tyle klubów parlamentarnych ma opozycja. Jednak skrajnie prawicowy Jobbik przyłączył się do rządu, nazywając dokonaną w przeszłości prywatyzację sektora energetycznego zdradą państwa. Jobbik jest więc całym sobą za powrotnym upaństwowieniem sektora. Klub parlamentarny LMP (Le het Más a Politika, czyli Polityka Może być Inna) po rozłamie w partii praktycznie nie istnieje, więc nie miał prawa głosu, a socjaliści zbojkotowali posiedzenie ze względu na zaplanowane szerokie zmiany mającej ledwo rok konstytucji. Z kolei, jedyny reprezentant socjalistów obecny na sali wypowiadał się z mównicy wyłącznie o konstytucji. Była to dość szczególna sytuacja, bowiem premier, czyli inicjator bulwersujących zmian w ustawie zasadniczej nawet o nich nie wspomniał.
Zmiany w konstytucji zostały przegłosowane bez trudu. Sprzeciw szerokich rzesz społeczeństwa węgierskiego oraz ostre opinie krytyczne ze strony Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych zwracające uwagę na ograniczanie mechanizmów demokratycznych na Węgrzech nie zrobiły żadnego wrażenia na „sponsorach” tego kroku z partii Fidesz i jej rządu.
W sobotę na ulicy Alkotmány (ul. Konstytucji) niedaleko parlamentu 8 tysięcy ludzi zgromadzonych na demonstracji żądało zaniechania poprawek do konstytucji. Wcześniej kilkudziesięciu studentów okupowało centralne biuro rządzącej partii Fidesz, żądając utrzymania demokracji w kraju i zaprzestania przez rząd „zabaw z ustawą zasadniczą”. Pod siedzibą Fideszu zabrał się tłum, w którym byli zarówno zwolennicy opozycji, jak i rządu. Doszło do rękoczynów, ale policji udało się utrzymać porządek. W poniedziałek, w dniu obrad nad zmianami konstytucji tuzin studentów zagrodził posłom drogę do budynku parlamentu. Natychmiast interweniowała policja, która wywiozła protestujących. Wieczorem odbyła się następna duża demonstracja w Budapeszcie. Kilkutysięczny tłum przemaszerował przez najpiękniejszy most w mieście, most Széczhenyi-ego od Pestu w stronę Budy, powtarzając hasło: „Konstytucja to nie zabawa” i żądając od prezydenta powstrzymania się od podpisania zmian w konstytucji.
Bardzo szybka była „konstytucyjna” reakcja Brukseli. Komisja Europejska i Rada Europejska wyraziły we wspólnym komunikacie żal, że parlament węgierski uchwalił zmiany w konstytucji, nie czekając na rezultaty ocen europejskich instytucji, przede wszystkim tzw. Komisji Weneckiej. Wcześniej przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso i sekretarz generalny Rady Europejskiej Thorbjorn Jagland podkreślali, że mają jednak nadzieję że Viktor Orbán wywiąże się z obietnic i nie zrobi nic takiego, co byłoby sprzeczne z jego deklaracjami dotyczącymi ochrony wartości ogólnoeuropejskich.
Kilka dni przed głosowaniem w rozmowie telefonicznej Barroso prosił Orbána o odroczenie głosowania, tak aby odpowiednie instytucje mogły zbadać poszczególne propozycje zmian konstytucyjnych. Powtórzył to zaraz potem w liście do premiera, a ten obiecał w odpowiedzi, że jego rząd jest gotów do rozmów na wszystkie tematy. W zeszłym tygodniu ministrowie spraw zagranicznych Danii, Niemiec, Holandii i Finlandii zwrócili się do Barroso, aby Komisja Europejska oceniła możliwości skuteczniejszych środków obrony wartości ogólnoeuropejskich w poszczególnych krajach członkowskich Unii. Natomiast dwa tygodnie temu Departament Stanu w Waszyngtonie zwrócił w kontekście konstytucyjnym uwagę rządowi węgierskiemu, że kwestię ochrony nieskrępowanej demokracji i wolnych wyborów uważa za bardzo ważną. Kilka dni temu Financial Times zamieścił w europejskim wydaniu obszerny artykuł, w którym żądał, aby Bruksela odebrała Węgrom prawo głosu w Unii Europejskiej i odmówiła wsparcia finansowego dla Budapesztu, jeśli ten będzie nadal lekceważył europejskie wartości i doprowadzi do uchwalenia kontrowersyjnych zmian w swojej konstytucji.
Studenci burzą się już od zeszłego roku, kiedy rząd zmienił zasady studiowania. Wprowadzono wtedy dla wszystkich odpłatne nauczanie na zasadach kredytu studenckiego i zobowiązano jednocześnie absolwentów do pozostawania w kraju i odpracowania kilku lat w zamian za dyplom, jeżeli ktoś pobierał stypendium państwowe. Jednocześnie, władze ograniczyły autonomię uniwersytetów – na ich czele stanęli komisarze rządowi. O 20 proc. obniżone zostały dotacje państwowe dla uczelni, co doprowadziło po raz pierwszy od lat 50-tych do tego, że zimą trzeba było zamknąć kilka uczelni ze względu na brak pieniędzy na ogrzewanie (60 lat temu nazywano takie sytuacje „wakacjami węglowymi”.). Niektórym szkołom wyższym przyszło też zwalniać zbyt „drogich”, bo doświadczonych profesorów.
Ponieważ Trybunał Konstytucyjny unieważnił ustawę o obowiązkowej pracy w kraju po ukończeniu studiów, rząd dopisał po prostu do konstytucji artykuł w odpowiednim brzmieniu i teraz przymus ten stał się częścią samej ustawy zasadniczej, co uniemożliwi badanie jego konstytucyjności przez Trybunał. Ten sam sposób Viktor Orbán zastosował w innych sprawach, które Trybunał Konstytucyjny, czy organy Unii Europejskiej uznawały za sprzeczne z konstytucją, albo z normami europejskimi.
Zmiany w konstytucji uchwalone 11 marca 2013 r. dotyczą aż jednej czwartej dokumentu. W dużej części polegały na dopisaniu większości regulacji z tzw. ustaleń przejściowych do podstawowej części konstytucji. Wcześniej Trybunał uznał, że znaczna część tych przejściowych uregulowań jest albo sprzeczna z konstytucją, albo nie ma bynajmniej charakteru przejściowego i ich status prawny jest co najmniej niejasny. Na podstawie tych wniosków Trybunał Konstytucyjny wykreślił z konstytucji wszystkie artykuły z ustaleń przejściowych bez badania ich treści. Drugi rodzaj zmian polegał na dopisaniu do konstytucji nowych rozwiązań oraz takich, które przewidziano w uchwalonych już ustawach, ale potem zostały uznane przez Trybunał za niekonstytucyjne.
Najważniejsze zmiany w węgierskiej konstytucji:
Zsolt Zsebesi jest węgierskim dziennikarzem, był m.in. korespondentem agencji prasowej MTI w Warszawie. Jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego.