UE mówi „nie” szantażowi ekonomicznemu
Kategoria: Sektor niefinansowy
Ekonomista, Katedra Ekonomii w Akademii Leona Koźmińskiego
więcej publikacji autora Sergiej Druchyn(@Getty Images)
Obecna polityka Stanów Zjednoczonych, w tym cła i presja dyplomatyczna, może dodatkowo zachęcić część krajów do bliższej współpracy z Chinami, jednocześnie osłabiając jedność Unii. Europa stoi dziś przed wyzwaniem pogodzenia interesów narodowych i strategicznej autonomii z koniecznością utrzymania równowagi między Wschodem a Zachodem.
Obecnie Chiny są największym partnerem handlowym wielu państw na świecie, jednak jeszcze na początku XXI w. sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. W tym okresie ogólna wartość handlu zagranicznego Państwa Środka wynosiła niespełna 500 mld dol., podczas gdy w przypadku Stanów Zjednoczonych wskaźnik ten przekraczał 2 bln dol. Dynamiczny rozwój gospodarczy Chin oraz ich ekspansja handlowa sprawiły, że w 2024 r. całkowita wartość handlu zagranicznego tego kraju była już wyższa niż w USA. Podobną transformację można zauważyć w relacjach handlowych między Pekinem a Unią Europejską, gdzie w ostatnich dwóch dekadach nastąpił gwałtowny wzrost współpracy i wymiany.
Początkowo wymiana handlowa miała niewielki zakres, ale z czasem systematycznie rosła, szczególnie po wejściu Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 2001 r. Pomimo licznych sporów handlowych, relacje w tym zakresie między państwami członkowskimi UE a Państwem Środka stale się poprawiały, zyskując na znaczeniu zarówno dla europejskiej, jak i chińskiej gospodarki. Warto zaznaczyć, że za zdecydowaną większość wymiany handlowej odpowiada kilka krajów, w tym Holandia, Niemcy, Francja i Włochy, które pełnią rolę głównych ogniw w łańcuchach dostaw. W 2004 r. całkowita wartość eksportu unijnego do Chin wynosiła zaledwie 50 mld euro, natomiast 20 lat później, na koniec 2024 r., wartość ta wzrosła czterokrotnie, przekraczając poziom 200 mld euro. Ogólny wolumen handlu zaś w tym okresie zwiększył się z 170 mld euro do 727 mld euro.
Inaczej wygląda sytuacja w przypadku bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Od początku XXI w. Chiny stopniowo zwiększały swoją obecność inwestycyjną w Europie. Szczególnie ekspansję inwestycyjną zaczęły w drugiej dekadzie. W latach 2010 –2016 wartość chińskich BIZ w Europie rosła w imponującym tempie – w 2016 r. osiągnęła około 16,7 mld euro, co było historycznym szczytem. Był to okres intensywnej ekspansji chińskich przedsiębiorstw w sektorach motoryzacyjnym, technologii oraz nieruchomości. Po 2016 r. nastąpiło jednak wyraźne spowolnienie, spowodowane wprowadzeniem w Europie bardziej rygorystycznych mechanizmów kontroli inwestycji zagranicznych oraz napięciami geopolitycznymi. W 2023 r. wartość chińskich BIZ w Europie (UE27 i Wielka Brytania) wyniosła około 6,8 mld euro, co stanowiło najniższy poziom od 2010 r., ale jednocześnie sygnalizowało stabilizację po kilku latach turbulencji. Rok 2024 przyniósł jednak wyraźne odbicie – chińskie inwestycje w Europie wzrosły o 47 proc. rdr, osiągając 10 mld euro, z czego aż 4,9 mld euro stanowiły inwestycje typu greenfield, głównie w sektorze elektromobilności i zielonych technologii. Największym beneficjentem tego trendu były Węgry, które przyciągnęły aż 62 proc. całkowitego wolumenu chińskich BIZ w 2024 r.
Zobacz również:
Unia Europejska w trudnej sytuacji po cłach Trumpa
Pomimo mocnego rozwinięcia stosunków gospodarczych, relacje polityczne UE z Pekinem pozostają napięte. Dotychczasowy sukces we współpracy gospodarczej – w tym imponujący wzrost obrotów handlowych – wynika bardziej z przewagi cenowej chińskich towarów i silnej konkurencyjności niż z efektów prowadzonej polityki. Brak pełnych porozumień handlowych oraz regularne napięcia polityczne – związane z różnicami ideologicznymi i obawami dotyczącymi transferu technologii oraz wpływów geopolitycznych – nie sprzyjają zacieśnianiu relacji gospodarczych. Próba przełamania tych barier poprzez zawarcie Kompleksowej Umowy Inwestycyjnej (CAI) rozpoczęła się jeszcze w 2013 r. i w 2020 r. osiągnęła polityczne porozumienie, ale jej ratyfikacja została zablokowana przez Parlament Europejski w 2021 r. ze względu na zarzuty o łamanie praw człowieka w Państwie Środka i zagrożenia dla bezpieczeństwa strategicznych sektorów UE.
W ostatnich latach relacje między Unią Europejską a Chinami jeszcze bardziej uległy pogorszeniu w związku z nową strategią UE przyjętą w 2019 r. Zgodnie z jej założeniami, Chiny są jednocześnie partnerem, konkurentem i systemowym rywalem, co miało odzwierciedlać bardziej realistyczne podejście do współpracy. W praktyce jednak strategia ta – w połączeniu z rosnącą asertywnością Pekinu i jego polityką bardziej samodzielnego rozwoju – pogłębiła napięcia polityczne. Z perspektywy gospodarczej oba regiony wciąż pozostają silnie powiązane, zwłaszcza w obszarach transformacji energetycznej i cyfryzacji, ale wyzwaniem stała się rosnąca zależność Europy od chińskich dostawców w tych kluczowych sektorach.
W przyszłości prowadzenie spójnej polityki w ramach Unii stanie się coraz trudniejsze. Różnorodne interesy państw członkowskich, w tym różnice w podejściu do Chin, będą utrudniać wypracowanie jednolitego stanowiska w wielu kwestiach. Część krajów będzie skłonna do utrzymywania ciaśniejszych więzi gospodarczych z blokiem zachodnim, reszta jednak będzie chciała rozwijać współpracę z Państwem Środka. Problemy będą się kumulować, szczególnie w zakresie polityki zagranicznej. W przyszłości kraje o słabszym potencjale przemysłowym i bardziej zależne od importu będą się coraz bardziej sprzeciwiać wspólnej polityce UE, która stawia na autonomiczność.
Zobacz również:
Wchodzimy w burzliwy okres dla państw UE
Na te wewnętrzne napięcia nakłada się presja zewnętrzna, zwłaszcza ze strony Stanów Zjednoczonych. Obecna polityka Waszyngtonu – groźby nowych ceł i polityczny nacisk – stwarza warunki, w których państwa silniej uzależnione od chińskich towarów i kapitału mogą być skłonne zacieśniać relacje z Pekinem. Dla tych krajów perspektywa zysków gospodarczych i dostęp do chińskiego rynku mogą się stać silniejszym argumentem niż obawy o polityczne reperkusje. Nie oznacza to jednak całkowitego zerwania więzi z USA – państwa członkowskie wciąż dostrzegają wagę współpracy transatlantyckiej, która odpowiada za około 20 proc. unijnego eksportu towarów. W obliczu rosnących kosztów protekcjonistycznej polityki Waszyngtonu i napięć wokół ceł czy technologii, kraje UE mogą zacząć szukać bardziej zrównoważonej polityki wobec Chin, co może prowadzić do stopniowego rozluźnienia wspólnego frontu Zachodu.
Zmiany w układzie sił na świecie będziemy obserwować już w najbliższym czasie. Świat się zmienia na naszych oczach, a Unia Europejska stoi przed poważnymi wyzwaniami wewnętrznymi. Problemy z konkurencyjnością europejskich towarów na rynkach światowych, rosnące koszty pracy, słaba sytuacja demograficzna oraz napięcia geopolityczne po obu stronach unijnych granic będą stanowiły poważną barierę dla realizacji scenariusza autonomicznej gospodarki europejskiej. Mimo to, jeśli Unia chce przetrwać, musi pozostać jednolita.
Możliwe są trzy scenariusze, które mogą się urzeczywistnić w najbliższej dekadzie. Pierwszy zakłada rozwiązanie problemów politycznych w relacjach z USA i powrót do status quo. Drugi to pogłębienie podziałów wewnątrz Unii, gdzie część państw wybierze kurs prozachodni, a część będzie szukać bliższej współpracy z Chinami, co może jeszcze bardziej podkopać polityczną spójność UE. Trzeci – i zarazem najbardziej racjonalny scenariusz – zakłada, że Unia znajdzie sposób, aby stać się mostem pomiędzy Wschodem a Zachodem – jednocześnie chroniąc swoje interesy i unikając opowiedzenia się po jednej ze stron. Warto jednak pamiętać, że ciaśniejsze stosunki z Państwem Środka będą trudne z uwagi na duże różnice kulturowe między naszymi społeczeństwami – pod tym względem nadal bliżej nam do Stanów Zjednoczonych.