Prezes NBP: Jest przestrzeń do dalszych, niewielkich obniżek stóp
Kategoria: Polityka pieniężna
Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.
więcej publikacji autora Jacek RamotowskiInny rodzimy Upadły Anioł to PKN Orlen, który od agencji Fitch ma ocenę BB plus. (CC BY-SA Maciej Łebkowski)
Upadły Anioł – kto to taki? To firma, która utraciła rating inwestycyjny (najniższy z nich to BBB minus u Standard & Poor’s, BBB minus u Fitch, Baa3 u Moody’s) na rzecz spekulacyjnego (najwyższy to BB plus u S&P, BB plus u Fitch, Ba1 u Moody’s) lub jeszcze niższego. Wystarczy jedno oczko, a spojrzenie rynków na papiery dłużne takiej firmy zmienić może się znacząco. Choćby dlatego, że część funduszy, zwłaszcza emerytalne, ubezpieczyciele, banki nie mogą kupować na własny rachunek papierów o spekulacyjnym ratingu. I oczywiście utrata inwestycyjnej oceny powoduje wzrost oczekiwanej premii za ryzyko.
Agnecja Standard & Poor’s w ostatnim raporcie “How New Speculative Grade Issuers Are Helping To Transform Europe’s Credit Markets” podliczyła, że w latach 2000-2012 aż 133 obserwowane przez nią europejskie korporacje stały się Upadłymi Aniołami, z tego 12 w 2012 roku. Kolejnych 10 czeka na wyrok z oceną BBB minus i perspektywą negatywną. Tych 12 firm, które stoczyły się do kategorii spekulacyjnej w minionym roku, ma 76 mld euro wyemitowanego długu. W najbliższych latach będą musiały go wykupić lub zrolować.
Proces utraty ocen inwestycyjnych w 2012 roku przyspieszył. Dlaczego? Górny pułap ratingu firmy stanowi ocena kredytowa jej macierzystego kraju. W przypadku cięcia oceny wiarygodności kredytowej np. Portugali przez S&P do BB w styczniu 2012 r., natychmiast kilka tamtejszych kompanii utraciło rating inwestycyjny. Ale to nie jedyny powód.
Na liście zeszłorocznych Upadłych Aniołów są także Nokia z zadłużeniem 5,3 mld euro i ArcelorMittal zadłużony na 20,3 mld euro. Lista Upadłych Aniołów jest pełna nazw europejskich gigantów nie tylko z krajów dotkniętych kryzysem długu. Są wśród nich niemieckie cementownie Dyckerhoff i HeidelbergCement, konglomerat hutniczy ThyssenKrupp czy British Airways, a także producenci aut jak Peugeot, Renault i Fiat.
A polskie firmy? Jednym z najbardziej spektakularnych Upadłych Aniołów jest Polkomtel, który stracił u S&P inwestycyjną ocenę w lipcu 2011 roku, a w styczniu 2012 wyemitował obligacje o wartości 1,2 mld dolarów z kuponem… 11,75 proc., co świadczy o tym, że pożyczanie pieniędzy spółce kupionej z ogromnym lewarem przez Zygmunta Solorza-Żaka jest postrzegane jako dużo bardziej ryzykowne niż wynikałoby to nawet z jej oceny BB plus.
Raport S&P pokazuje, że spółki tak oceniane za dług w euro płacą 6-8 proc. rocznie, a grecki telekom Hellenic Telecommunications Organization, który ma zaledwie BB, płaci od obligacji wartych 500 mln euro roczny kupon w wysokości 7,25 proc. Inny rodzimy Upadły Anioł to PKN Orlen, który od agencji Fitch ma ocenę BB plus. Pociechą jest fakt, że w sierpniu perspektywa została zmieniona na pozytywną, co znaczy, iż w ciągu roku do dwóch Orlen ma szansę wrócić do grona firm o ratingu inwestycyjnym. Podobnie jak zdarzyło się to licznym innym Upadłym Aniołom, tak znanym jak Vivendi, Eutelsat, ABB, Cap Gemini czy Ericsson.
S&P nie pozostawia jednak złudzeń. Powrót do oceny inwestycyjnej zajmuje Upadłym Aniołom średnio blisko 4 lata. Przy aktualnym otoczeniu gospodarczym w Europie kompanie, które tracą stopień inwestycyjny muszą raczej „nauczyć się z tym żyć”. „Kategorie BB mogą okazać się w obecnych warunkach bardziej trwałe w przypadku firm europejskich” – napisali analitycy agencji. Dlatego też prawdopodobnie aż 30 proc. firm, które straciły inwestycyjne oceny zrezygnowało z poddawania się procedurze ratingowej. Alternatywą wobec rynku długu mogą być prywatne emisje, obejmowane przez sponsorów, sprzedaż obligacji zamiennych na akcje lub kredyt w banku.
Tymczasem jednak wyższe międzybankowe koszty finansowania oraz nowe wymogi kapitałowe powodują zaostrzenie polityki kredytowej banków. W sytuacji, gdy europejskie instytucje finansowe muszą się delewarować, firmy ze Starego Kontynentu, szczególnie te o niskich ocenach wiarygodności kredytowej, mogą natrafić na „urwisko refinansowania” – ostrzega agencja ratingowa Fitch w grudniowym raporcie ”European Leveraged Loan Refinancing Wall”. Na dodatek nakłada się na to jeszcze planowane w 2014 roku zakończenie operacji płynnościowych LTRO przez Europejski Bank Centralny, co tym bardziej odbije się na szansach zaangażowania banków w firmy o spekulacyjnym profilu kredytowym.
Fitch przewiduje, że w latach 2013-15 zapadać będą długi korporacyjne o wartości 90 mld euro, a połowa z tego to emisje firm o ratingu B minus lub niższym, czyli śmieciowym. Takie firmy mogą mieć największe trudności z rolowaniem długu, a ich koszty finansowania będą wysokie z powodu oczekiwanej premii za ryzyko. Rolowanie będzie dla nich tym bardziej dotkliwe, że zapadające papiery pochodzą często z lat przed kryzysem, a więc okresu taniego finansowania.
Dlaczego taniego? Bo z pożyczek korporacyjnych banki tworzyły „paczki” instrumentów dłużnych (collateralised loan obligations, CLO) i sprzedawały je inwestorom, dzięki czemu dywersyfikowały ryzyko, ale też zbijały rentowności. A właśnie te CLO będą w najbliższych latach zapadać. Poczynając od 2014 roku w ciągu kilku następnych lat do wykupu będą papiery dłużne o wartości 260 mld euro tylko tych firm, które mają u Fitcha rating nieinwestycyjny.
Jakie to ma znaczenie dla polskich firm, zwłaszcza tych, które stoją w obliczu wielkich inwestycji w energetykę czy wydobycie gazu łupkowego? PKN Orlen, który w końcu listopada przedstawił plan inwestycyjny o wartości 22,5 mld zł na pięć lat ma szansę wrócić do kategorii inwestycyjnej nawet w 2013 roku. PGE ma od Moody’s rating A3, a od Fitcha BBB plus ze stabilną perspektywą, Tauron – BBB, tak samo jak Enea. W trudniejszej sytuacji znalazło się PGNiG, któremu S&P obniżyła ocenę do najniższego stopnia inwestycyjnego BBB minus z BBB, jednak ma perspektywę stabilną, a dzięki temu czas, by uniknąć losu Upadłych Aniołów.
Firmy te mają jednak alternatywę dla międzynarodowego rynku długu. Na ostatnim posiedzeniu w grudniu rząd zdecydował o podniesieniu kapitału Banku Gospodarstwa Krajowego poprzez przekazanie mu dużych pakietów akcji PGE, PKO BP, PZU i Ciechu, co umożliwi bankowi zwiększenie skali kredytowania inwestycji. Bardzo ciekawa będzie sytuacja KGHM, który już w styczniu oczekuje nadania ratingu, żeby jeszcze w I kwartale 2013 wyemitować 5- lub 10-letnie obligacje, prawdopodobnie w dolarach, na inwestycje w kopalnie miedzi w Ameryce Południowej. Firmy takie jak Ciech (B od S&P, od Moody’s B2), Cyfrowy Polsat (Ba2 od Moody’s, BB od S&P), czy TVN (B1 od Moody’s) będą borykać z wszystkimi problemami, jakie dotkną rynek papierów korporacyjnych.
Fitch uważa, że kompaniom o nieinwestycyjnych ratingach pozostaje podnoszenie kapitału przez akcjonariuszy, renegocjacje umów z obligatariuszami, oferty publiczne akcji lub wejście na rynek wysokich rentowności. Ostatni raport S&P na temat trendów na rynku kredytowym mówi, że podaż długu korporacyjnego już dynamicznie rośnie i firmy do końca października 2012 uplasowały na nim nowe emisje obligacji o wartości 2,5 bln dolarów wobec 2,44 bln dol. w całym 2011 roku, w tym w Europie 879 mld dol. – wobec 862 mld dol.
Lwia cześć z tych emisji przypada jednak na firmy z ratingiem inwestycyjnym. Dzięki kolejnej, trzeciej rundzie ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej przez Fed (QE3) rentowności 10-letnich papierów dolarowych amerykańskich kompanii przemysłowych o ratingu AA spadły w październiku do 2,7 proc. z 3,1 proc. na początku roku, a tych o ratingu BB plus do 5,5 proc. z 6,7 proc. To może prognozować „kompresję spreadów”, czyli relatywne zmniejszenie premii za ryzyko, jaką będą płacić firmy za spekulacyjne emisję.
Bo Upadłym Aniołom do bankructwa jeszcze daleko. Według danych S&P spośród firm, które utraciły inwestycyjną ocenę w ciągu ostatnich 12 lat, zbankrutowało tylko 6,7 proc., a w 2012 roku roczna średnia bankructw w takich przypadkach wynosi 0,62 proc. A to oznacza, że długi Upadłych Aniołów są jeszcze stosunkowo bezpieczne. Nie zmienia to jednak faktu, że wobec przewidywanej skali emisji oczekiwania premii za ryzyko będą i tak rosły.
OF