Zawrotna kariera zabójców miejsc pracy i oszczędności

Rezerwa Federalna utrzymuje stopy procentowe poniżej poziomu inflacji, więc ci, którzy trzymają pieniądze na rachunkach oszczędnościowych lub lokatach, widzą, że oszczędności im ubywa. Jednocześnie administracja Obamy i Kongres zwiększają podatki od odsetek, dywidend i zysków kapitałowych. Państwo wywłaszcza ludzi z ich oszczędności - twierdzi amerykański ekonomista Richard W. Rahn.

Odpowiedzialni ludzie się boją. Ci, którzy oszczędzają na czarną godzinę, coraz lepiej rozumieją, że są potencjalnymi ofiarami klasy drapieżników. Widzą, że Stany Zjednoczone i większość innych państw ma rekordowe deficyty i większość czuje, że to się nie może dobrze skończyć. Grecja i Kalifornia już służą za wykrywaczy metanu w kopalni węgla.

Rezerwa Federalna utrzymuje stopy procentowe poniżej poziomu inflacji, więc ci, którzy trzymają pieniądze na rachunkach oszczędnościowych lub lokatach, widzą, że oszczędności im ubywa, a jednocześnie administracja Obamy i Kongres zwiększają podatki od odsetek, dywidend i zysków kapitałowych. Państwa wywłaszczają (kradną) oszczędności ludzi.

USA i inne państwa w szybkim tempie windują dług publiczny do niebotycznego poziomu i nie przedstawiają realnych planów zmiany tej polityki, toteż można z dużą dozą pewności przewidzieć, że nie spłacą tych pożyczek. W jaki sposób tego unikną? Zawsze można się uciec do wypróbowanej, niezawodnej metody inflacyjnej: bank centralny (w Stanach Zjednoczonych Rezerwa Federalna) drukuje tyle pieniądza, że obniża jego wartość, toteż w ostatecznym rozrachunku państwo zwraca mniej niż pożyczyło (według realnej wartości). Mam banknot na „sto bilionów dolarów” wyemitowany w 2008 r. przez bank centralny Zimbabwe. Jest on prawie bezwartościowy, chyba że jako ciekawostka dla kolekcjonerów. Emitując tyle waluty, rząd Zimbabwe wywłaszczył obywateli z całych oszczędności.

W krajach rozwiniętych politycy stwierdzili, że obywatele nie lubią, kiedy inflacja za bardzo rośnie i z reguły odsuwają winowajców od władzy. Przypomnijmy sobie, że Jimmy Carter przegrał walkę o reelekcję po części dlatego, że inflacja w pewnym momencie osiągnęła 14 proc., a główna stopa procentowa 21 proc.

Pewien przenikliwy europejski bankier zasugerował mi parę tygodni temu przy śniadaniu, że europejska klasa polityczna posłuży się selektywnym wywłaszczeniem, a nie inflacją, żeby nie spłacać długu w całości. Na czym polega ta metoda? Politycy ogłoszą, że pełne odsetki od obligacji otrzymają tylko związki zawodowe i inne „politycznie poprawne” podmioty, a nie „chciwi bankierzy” i bogacze. Terminy płatności zostaną wydłużone, a odsetki obniżone – co zmniejszy wartość obligacji.

W pierwszym odruchu powiedziałem, że metoda selektywnego wywłaszczenia mogłaby się sprawdzić w Europie, ale nie w Stanach Zjednoczonych, jednak kiedy popatrzyłem na to, co się dzieje, i usłyszałem, jak prezydent Obama krytykuje „chciwych” bankierów i ubezpieczycieli, zacząłem sobie myśleć, że scenariusz nakreślony przez mojego europejskiego znajomego jest realny również u nas.

Przeanalizujmy materiał dowodowy. Oszczędności osób prywatnych i przedsiębiorstw oraz ich produktywne inwestowanie (ekonomiści nazywają to tworzeniem kapitału) są niezbędnym czynnikiem wzrostu gospodarczego – stąd biorą się pieniądze na budowę nowych fabryk, zakup sprzętu, badania i nowe miejsca pracy. Szybko rozwijające się gospodarki wymagają wysokiego poziomu inwestycji, w przeciwieństwie do kurczących się i pogrążonych w zastoju.

Kiedy państwo uchwala wysoki deficyt budżetowy, zabiera kapitał, który można by wykorzystać do pobudzania wzrostu i tworzenia nowych miejsc pracy. W ciągu ostatnich 30 lat podczas żadnej recesji państwo amerykańskie nie zabierało na sfinansowanie deficytu więcej niż 15 proc. łącznych oszczędności (w niektórych latach, dzięki nadwyżkom w budżetach stanowych i samorządowych, nawet je powiększało), a dzisiaj zagarnia 40 proc. Jednocześnie stopa oszczędności prywatnych od roku maleje.

Z prognoz Kongresowego Biura Budżetowego wynika, że przez następne 10 lat deficyt będzie się lokował na poziomie biliona dolarów, co oznacza dalszy wzrost udziału państwa w PKB i spadek sumy oszczędności przeznaczanych na produktywną gospodarkę prywatną i tworzenie miejsc pracy. Stopa oszczędności prawdopodobnie nadal będzie zniżkowała, ponieważ:

1. Maksymalny podatek federalny od odsetek, rent z polis ubezpieczeniowych, tantiem itd. ma wzrosnąć o 24 proc.

2. Maksymalny podatek federalny od dywidend ma wzrosnąć o astronomiczne 189 proc. (z 15 do 43,4 proc.).

3. Maksymalny podatek od zysków kapitałowych ma wzrosnąć o destrukcyjne 59 proc. Podwyżki te już są zatwierdzone, bo zawiera je właśnie przegłosowana ustawa o reformie służby zdrowia, a dodatkowo pod koniec roku wygasają cięcia podatkowe wprowadzone przez George’a W. Busha.

4. Również władze stanowe podnoszą podatki od odsetek, dywidend i zysków kapitałowych.

Ponadto wzrost inflacji oznacza, że realny podatek od kapitału, zwłaszcza od zysków kapitałowych, podnosi się bardzo szybko, ponieważ urzędy skarbowe niezgodnie z konstytucją pobierają podatek od wyimaginowanych dochodów (na to w praktyce przekłada się inflacja) – efektywna stawka podatkowa często przekracza 100 proc. Większość ludzi, którzy mieliby płacić te zwiększone podatki, to osoby nie tylko osiągające wysokie dochody, ale również przedsiębiorcze. Zdrowy rozsądek oraz dane empiryczne i teorie ekonomiczne podpowiadają, że obywatele nie będą płacili takich podatków. Jak mogą ich uniknąć? Konsumując, zamiast oszczędzać, lokując środki w nieproduktywnych aktywach – złocie, rzadkich samochodach itd. – lub przenosząc się do przyjaźniejszych dla podatnika krajów.

Klasa polityczna, zwłaszcza w Waszyngtonie i Europie, przystąpiła do największej akcji niszczenia majątku od czasów II wojny światowej. Tak samo jak podczas tej wojny będą setki milionów niewinnych ofiar, które poważnie ucierpią. Czy po krachu gospodarki światowej zostanie powołany międzynarodowy trybunał do osądzenia tych, którzy zniszczyli miejsca pracy, oszczędności i aspiracje milionów współobywateli? Pozostaje nam tylko nadzieja.

Richard W. Rahn, ekonomista. Autor teorii Rahna o ograniczonym rządzie.


Tagi