Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Nadchodzi reORIENTacja kapitalizmu

Centrum kapitalizmu przesunie się do Azji, a Europa może znów stać się zaściankiem – przekonuje polski antropolog Kacper Pobłocki w książce „Kapitalizm. Historia krótkiego trwania”. Autor nazywa swoją książkę eks-centryczną, zawracającą od europocentryzm.
Nadchodzi reORIENTacja kapitalizmu

(Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2017)

Biorąc do ręki pozycję „Kapitalizm. Historia krótkiego trwania” najpierw rzuca się w oczy nietypowa okładka przedstawiająca siatkę i czarne kleksy. Po uważniejszym przyjrzeniu się dostrzegam, że te kleksy mają kształty państw: jest USA, jest Rosja, są Indie i inne kraje. Gdy zaczynam ją wertować, zaskakuje zestawem kolorowych map i wykresów wizualizujących rozwój kapitalizmu. Już w tym momencie można się domyślać, że książka Kacpra Pobłockiego nie będzie tuzinkową lekturą.

Pobłocki jest antropologiem społecznym z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Był stypendystą ośrodka The Center for Place, Culture and Politics funkcjonującego przy City University of New York. Prowadzi go prawdopodobnie najwybitniejszy współczesny geograf i antropolog David Harvey, co zapewne dało Polakowi natchnienie i moc do napisania tak skomplikowanego dzieła.

Jak wskazuje podtytuł, Pobłocki uważa, że kapitalizm jaki znamy dobiega końca – i to jest najważniejsza i najodważniejsza teza postawiona w jego książce.

„Kapitalizm z perspektywy długiego trwania to system oparty na niewolnictwie, czyli wykorzenieniu człowieka ze społeczeństwa. Kapitalizm w wąskim tego słowa znaczeniu i taki, jaki dziś znamy, to system oparty na wykorzenieniu gospodarki ze społeczeństwa” – przekonuje polski antropolog, cytując wielu guru lewicowej myśli ekonomicznej, m.in. Davida Graebera i Thomasa Piketty’ego.

Zdaniem Pobłockiego, kapitalizm – który i tak jest systemem opartym na przemocy – coraz bardziej finansjalizując się, po prostu się degeneruje. Kapitalizm finansowy to antyrynek, to próba wyeliminowania strat, to strych gospodarki światowej, na którym mieszkają ci, którzy żerują na zdrowym ciele gospodarki rynkowej opartej na handlu i produkcji – uważa naukowiec z UAM.

Do tego kapitalizm doszedł niejako „do ściany”, jeśli chodzi o tempo rozwoju – według Pobłockiego, dynamiczny wzrost gospodarki światowej w średniorocznym tempie 3 proc. jest po prostu niemożliwy do utrzymania. Poza tym „moment Gatsby’ego”, w którym można łatwo zbijać fortuny – podejmując ryzyko i dokładając do tego ciężką pracę – już przeminął i nie wróci. W związku z tym kapitalizm ekonomiczny umiera na naszych oczach, ale może przetrwać kapitalizm społeczny – jako forma porządku społecznego, w którym dominują rentierzy, klasa próżniacza, nowoczesna arystokracja dysponująca majątkiem – uważa Pobłocki.

Niejako przy okazji, polski naukowiec pokazuje, jak fascynującym tworem jest miasto – swoisty palimpsest, czy też naczynie złożone z kolejnych warstw historii. Przypatrując się miastom i tym, co się w nich dzieje, polski antropolog próbuje dostrzec nadchodzącą przyszłość globalnego systemu gospodarowania. W Dubaju, który w dziwaczny sposób łączy ze sobą turbokapitalizm z porządkiem quasi-feudalnym, Pobłocki widzi symbol wynaturzenia obecnego systemu gospodarczego. W La Frontiera, „międzymieściu” powstałym na granicy USA i Meksyku, czy też w Lagos, chaotycznie rozwijającym się megamieście afrykańskim, widzi potworki zrodzone ze związku kapitalizmu i globalizacji. Obserwując powstające jak grzyby po deszczu mini-farmy miejskie (szczególnie dużo wzrasta ich w upadłym amerykańskim Detroit) krzyczy z kolei: „oto idzie nowe”!

Pobłocki przekonuje, że dla kapitalizmu nadchodzi wielka zmiana, kolejna w jego historii reorientacja. Tym razem będzie to reORIENTacja – twarz globalnego kapitalizmu uzyska (już powoli uzyskuje) skośne oczy i żółtawą cerę. Pierwszym sygnałem nadchodzącej zmiany był, zdaniem naukowca z UAM, ostatni kryzys finansowy. Jest to niejako naturalna kolej rzeczy, gdyż – jak próbuje udowodnić na kartach książki Pobłocki – kapitalizm rozwijał się właśnie poprzez reorientacje. Będzie to niejako powrót do przeszłości, historia zatoczy koło, bo przecież były już czasy, gdy to azjatyckie gospodarki generowały 70 proc. światowego PKB, a Europa była agrarnym zaściankiem.

Inną istotną i śmiało stawianą przez Pobłockiego tezą jest ta o początkach polskiej państwowości ufundowanych na handlu niewolnikami. Autor wyjaśnia, dlaczego państwo polskie pojawia się tak nagle w X wieku – przekonuje, że Mieszko I po prostu wpadł na pomysł, by wyłapywać sąsiadów i sprzedawać ich na Wschód. Rozwinął sprawnie ten biznes, stąd znajdujemy do dziś na niektórych terenach Polski mnóstwo srebrnych dirhemów z mennicy w Taszkiencie.

Zdaniem Pobłockiego, Mieszko I przyjął chrzest raczej po to, by uzyskać bezproblemowy dostęp do największego targu niewolników w regionie, który działał w Pradze, a nie po to, by uzyskać spokój na zachodniej flance swojego księstwa. Jak przekonuje, przyjęcie przez Polskę chrztu i dalsze zacieśnienie relacji z cesarstwem niemieckim było w tamtym świecie tak mało istotne, jak dziś byłoby nawiązanie ścisłej współpracy gospodarczej między Bhutanem i Bangladeszem.

Uff, dużo tego. Dużo poważnych tez, dużo skakania w czasie i przestrzeni. To jedna z wad książki Pobłockiego. Jest ona raczej gigantycznym esejem, aniżeli usystematyzowaną pracą naukową. Co prawda napisana została łatwym, jednocześnie delikatnie literackim językiem, tym niemniej czytelnik ma wrażenie konsumpcji obiadu przygotowanego przez kucharza, który najpierw przygotował deser, potem danie główne, a na końcu podał zupę. Może te dania powinny zostać podane w dużych odstępach czasowych? Może Pobłocki powinien był napisać trylogię?

„Niniejsza książka nie została napisana w duchu krytycznym. Nie zamierzałem prowadzić moralnej krucjaty przeciwko kapitalizmowi – chciałem raczej pokazać, jak działa współczesna gospodarka oraz skąd się wzięła” – pisze w podsumowaniu Pobłocki. Ale zaraz później namawia do „odbudowania wyobraźni ekonomicznej” i „zhakowania” pieniądza, który według niego jest głównym narzędziem organizującym świat materialny, a więc i narzędziem sprawowania władzy. Szansę widzi w kryptowalutach, a także w – zupełnie chorym, nie ukrywajmy, bo znacznie utrudniającym akumulację kapitału – projekcie pieniądza z datą ważności (niewydany do określonego momentu traci wartość).

Pobłocki nazwał swoją książkę eks-centryczną. Rzeczywiście, jego dzieło – które jest dowodem na wielką erudycję autora – daje świeże, unikalne spojrzenie na historię i rozwój kapitalizmu. Spojrzenie wyzwolone od europocentryzmu (czy też anglosasocentryzmu). Jest niczym mapa, którą przekręcamy o 90 czy 180 stopni i dzięki temu uzyskujemy zupełnie nową perspektywę. Oczywiście pozostaje pytanie: czy ta nowa (inna) perspektywa jest prawdziwa (prawdziwsza), od tej poprzedniej? Czy więc nie za szybko odtrąbiony został koniec kapitalizmu jaki znamy? Wszak wszelkie trendy i procesy gospodarcze lubią trwać dłużej, niż się analitycy i naukowcy spodziewają.

(Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2017)

Otwarta licencja


Tagi