Analiza sytuacji w kopalniach węgla kamiennego prowadzi do jednoznacznego wniosku, że jego wydobycie musi być w rękach prywatnych, by zracjonalizować zachowania przedsiębiorstw i wyprowadzić zrestrukturyzowanych bankrutów na prostą. Portal wnp.pl publikuje informację o raporcie Instytutu Studiów Przemysłowych, którego prezesem jest Jan Staniłko, na temat górnictwa i ewentualnego związku energetyki z górnictwem. ”Integracja górnictwa z energetyką w praktyce oznacza silną presję na uwolnienie cen energii spod taryfy G czy szybkie wprowadzenie rynku mocy – wszystko po to, żeby zwiększyć przychody spółek energetycznych i część z nich przekazać na wewnętrzne subsydiowanie aktywów wydobywczych. Jest to scenariusz biznesowo mało sensowny, a jednocześnie prowadzący do dalszej podwyżki i tak już relatywnie wysokich w Polsce kosztów energii” – streszcza poglądy Staniłki portal wnp.pl.
Fragment wypowiedzi prezesa Instytutu: „Węgiel w ziemi jest i będzie państwowy, ale nie ma powodu, dla którego jego wydobycie musi być prowadzone przez państwowe przedsiębiorstwa. Górnictwo w Polsce nie skończy się szybko. Jednak uważam, że zdolność rozwijania nowych rentownych projektów wydobywczych mają przede wszystkim podmioty prywatne. Obecnie w większości zagraniczne – australijskie, czeskie, niemieckie, plus Kopex i Siltech”.
>>czytaj także: Nie zamykajmy pochopnie kopalni
Prof. Peter A.G. van Bergeijk z Uniwersytetu Erasmusa opisuje zasadniczą niespójność danych MFW. Otóż z tych samych danych MFW z października br. wynika, ze Globalny Produkt Planetarny maleje nominalnie, a równocześnie MFW przewiduje jego realny wzrost ponad 3 procent przy ponad 3 procentowej inflacji. Ta niespójność może być częściowo wytłumaczona problemami z bilansem płatniczym (mimo, że nie handlujemy z Marsem globalny rachunek bieżący nie jest równy zero) i błędami w zapisie danych, ale w sumie objaśnia to zaledwie jedną czwarta wątpliwości . Profesor Bergeeijk uważa, że prognozy MFW dotyczące wzrostu realnego PKB są – podobnie jak w przeszłości – zbyt optymistyczne.
Trzej ekonomiści z uniwersytetów Bordeaux i Bocconi przeanalizowali dane z USA dotyczące patentów, cytowań i innowacji, po czym doszli do wniosku, że efekt drenażu mózgów występuje w dwóch krajach BRIC (Chiny i Rosja) i w Południowej Korei. Natomiast mimo to kraje te zyskują na emigracji naukowej ich obywateli do Stanów Zjednoczonych, gdyż zachowują więzi ze swoim krajem macierzystym i jego społecznością naukową. Natomiast dużym krajem, który traci na emigracji naukowców są Indie. Publikacja zawiera opis metodologii analizy.
W Wenezueli w wyborach parlamentarnych zwycięstwo odniosła opozycja i może to oznaczać koniec socjalistycznych rządów, które doprowadziły do krachu gospodarczego i wysokiej inflacji. Prezydent Maduro, następca twórcy rewolucji wenezuelskiej Chaveza uznał porażkę, ale pozostaje na stanowisku. Opozycja zapowiada, że skupi się na zmianach w rozpadającej się gospodarce.
Damian Olko przedstawiając nową analizę Forum Obywatelskiego Rozwoju pisze, że „nie istnieje żaden przykład kraju czy regionu w Unii Europejskiej, który dołączył do grona najbogatszych tylko dzięki wykorzystaniu funduszy unijnych. Znaczenie polityki spójności dla długookresowego rozwoju jest znacznie mniejsze, niż wynikałoby z wypowiedzi polskich polityków i brukselskich urzędników. Sama kwota 500 mld zł w nowej perspektywie UE na lata 2014–2020 może robić wrażenie, ale w relacji do łącznego PKB Polski w tej „siedmiolatce” stanowi tylko ok. 4 proc. Wielokrotnie większe znaczenie dla gospodarki mają inwestycje przedsiębiorstw, które w perspektywie 7 lat wyniosą ponad 1900 mld zł, mimo że stopa inwestycji w Polsce jest jedną z najniższych w regionie”. Analiza Damiana Olki zajmuje się efektami wprowadzania do gospodarki funduszy unijnych (ciekawe informacje z historii Portugalii i Irlandii) i można ją pobrać stąd.
Jacob Funk Kierkegaard z Peterson Institute proponuje dla Europy Unię Migracji i Mobilności, gdyż inaczej nie rozwiąże ona problemów z migrantami. Zacząć trzeba od obrony strefy Schengen i wzmocnienia granic zewnętrznych Unii.
Zgodnie z oczekiwaniami rozpoczęły się już wymiany prezesów spółek państwowych. W poniedziałek nowych p.o. prezesów – oddelegowanych członków rad nadzorczych – dostały Energa i Enea (w Enerdze jest to trzeci prezes w tym roku). Rady nie podały przyczyny zmian.
Na koniec dla porządku uzupełnienie do sobotnich rachunków Wiktora Wojciechowskiego, który próbował policzyć skutki zmian w regule wydatkowej, jakie planuje wprowadzić nowy rząd. Okazuje się, że naruszanie jej ducha rozpoczął już poprzedni rząd. Marek Rozkrut, partner i główny ekonomista EY, były dyrektor departamentu w ministerstwie finansów, pisze na liście mailingowej prof. Gomułki (brak linku, skrót) o naruszaniu reguły wydatkowej przez poprzedni i obecny rząd: „Zaproponowane przez obecny rząd zmiany pozwalają zwiększyć dopuszczalny limit wydatków o 14,7 mld zł w porównaniu do budżetu przygotowanego przez poprzedni rząd. 5,5 mld zł wynika z zastąpienia prognozowanej inflacji celem inflacyjnym NBP, a 9,2 mld zł z tytułu powiększenia limitu wydatków o dochody jednorazowe z aukcji na częstotliwości LTE. Niemniej, należy zaznaczyć, że duch reguły był już naginany także wcześniej, przed obecnym rządem. Dotyczy to w szczególności:
- Włączenia BFG do sektora finansów publicznych – wpłynęło to na zwiększenie kwoty wydatków objętych regułą o ponad 4 mld zł
- Zaniżenia prognozowanej inflacji na rok 2015 i – zapewne – na rok 2016. W budżecie na 2016 r. przyjęto, że spadek cen w 2015 r. wyniesie 0,2%, chociaż wiadomo, że ten spadek będzie znacznie głębszy (ok. 0,8%) – pozwoliło to zwiększyć kwotę wydatków o 0,6 x 0,69 mld = 4,1 mld zł. Do tego należy dodać kwotę wynikającą z prawdopodobnego zawyżenia inflacji na rok 2016, którą przyjęto na poziomie 1,7% (znowu 0,69 mld zł za każde 0,1 pkt. proc.). O ile jednak dotychczasowa formuła reguły nakazywała korektę inflacji ex post (o błędy prognozy), to zaproponowana przez obecny rządzmieniona formuła już takiej korekty nie uwzględnia, czyli zawyżone wydatki (wynikające z inflacji poniżej celu) będą namnażane w kolejnych latach.
Należy zaznaczyć, że w obecnym projekcie ustawy za podstawę wydatków w 2015 r. przyjęto kwotę ustaloną przez poprzedni rząd, a więc spójną z deflacją prognozowaną w 2015 r. na poziomie 0,2%. W rezultacie, wykorzystano w pełni efekty wcześniejszych działań zwiększających przestrzeń na wydatki.
Podsumowując, dokonane przez poprzedni i obecny rząd dotychczasowe zmiany/modyfikacje reguły oraz zawyżenie prognozowanej w 2015 r. inflacji pozwalają zwiększyć wydatki w 2016 r. o co najmniej 23 mld zł w porównaniu do sytuacji, w której duch reguły byłby stosowany przez cały czas”.