Autor: Sebastian Stodolak

Dziennikarz, filozof, muzyk, pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Brexit? Tragedii nie będzie

Wiele wskazuje na to, że kolejny wyznaczony termin wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej – 31 stycznia - będzie już tym ostatnim. Brexit stanie się faktem. Nie będzie bezbolesny, ale przynajmniej dla Polski nie będzie też katastrofalny.
Brexit? Tragedii nie będzie

(©Archiwum prywatne)

– Musimy pamiętać, od kogo jesteśmy zależni jeśli chodzi o import i eksport. To wciąż są Niemcy, potem Czesi, Włosi, Francuzi, Holendrzy oraz Rosja. Wielka Brytania stanowi 6,4 proc. naszego eksportu, jednak brexit nie powinien na niego wpłynąć – przekonuje dr Błażej Podgórski, kierownik Finansowego Laboratorium Bloomberga w Akademii Leona Koźmińskiego.

Obserwator Finansowy: Wielka Brytania miała wyjść z Unii Europejskiej 31 października. Nie udało się. Brexit ma teraz nastąpić 31 stycznia. Tym razem się uda?

Dr Błażej Podgórski: Październikowy brexit nie doszedł do skutku ze względu na zawirowania polityczne, czyli niezaakceptowanie przez obie izby parlamentu brytyjskiego warunków, na jakich miałoby nastąpić wyjście. Nowy premier Boris Johnson uznał, że aby przeforsować umowę brexitową, potrzebuje potwierdzenia poparcia Brytyjczyków i faktycznie uzyskał je w grudniowych wyborach. Wówczas partia konserwatywna uzyskała większość bezwzględną. Ostatecznie w styczniu parlamentarzyści zaakceptowali umowę o wyjściu z UE bez poprawek i przekazali ją królowej, która 23 stycznia podpisała zgodę na brexit z końcem miesiąca.

Czyli w końcu brexit dojdzie do skutku?

Sądzę, że tak.

Mimo wszystko cała ta brexitowa historia ma w sobie coś ze skeczy Monty Pythona, nie uważa pan? Zwykle “angielskie wyjście” kojarzy się z opuszczaniem towarzystwa po cichu, tutaj się wyraźnie nie udało…

Zgadza się, ale pojawiło się nowe określenie „brexitować”, oznaczające nic innego niż “wychodzić, ale nie wychodzić”. Czy mogło być inaczej? Tego się nie dowiemy, ponieważ nikt dotąd UE nie opuszczał, nikt nie był do tego przygotowany.

Czyli wyjście po cichu, bez kłopotu, płynne nie było możliwe ze względów instytucjonalnych?

Niestety tak, jednak w przypadku Wielkiej Brytanii pewne elementy były prostsze niż byłyby w przypadku innych państw. Trzeba pamiętać, że nie była ona w strefie Schengen, nigdy nie zrzekła się swojej waluty. Innymi słowy, nie była aż tak zintegrowanym członkiem Wspólnoty, jak Niemcy czy Francja. Mimo to brexit trwa już ponad trzy lata. Ten okres byłby krótszy, gdyby nie obawy Brytyjczyków o to, jak wpłynie to na gospodarkę, która jest zależna od UE. Trzeba pamiętać, że Londyn jest drugim na świecie centrum finansowym. Sektor usług kreuje 80 proc. PKB.

Właśnie. Banki i inne instytucje finansowe miały się z londyńskiego City wynieść.

To mało prawdopodobny scenariusz, mimo że pootwierały one filie i przeniosły część istotnych procesów do Holandii, Niemiec, Francji i Hiszpanii.

Za ten niemrawy wzrost gospodarki brytyjskiej z ostatnich lat, która rosła mniej więcej w tempie 1,5 proc. rocznie, odpowiada brexit właśnie?

To byłoby zbyt daleko idące twierdzenie. Przyczyną jest dominujący na zachodzie model ekonomiczny, który najwyraźniej się wyczerpał. Prawda jest taka, że wszystkie gospodarki dojrzałe – francuska, niemiecka, włoska – przeżywają obecnie kryzys i nie są w stanie przyspieszyć. Gospodarki wzrostowe w UE, czyli te o istotnie dodatnim PKB, to te, które dołączyły do Unii po 2004 r. Oczywiście, rosną częściowo dzięki środkom z UE, ale również dzięki ich wewnętrznemu potencjałowi. Brexit wpłynął na gospodarkę Wyspiarzy, lecz w pewien zadziwiający sposób – wzrosła jej konkurencyjność.

Jak to?

Obniżył się kurs walutowy, co sprawia, że bardziej opłaca się eksportować. Deprecjacja funta była bardzo silna od momentu brexitu – jego wartość spadła z 6 zł do 4,6 zł, czy też z 1,48 dol. do 1,2 dol. Po wyborze Borisa Johnsona było już jasne, że kursem funta nie sterują gospodarcze fundamenty, a raczej reakcje rynków opisane przez ekonomię behawioralną. Kolejnego dnia po wyborze Johnsona funt się bardzo umocnił, ale w wyniku spekulacji z rynków azjatyckich.

Wpływ brexitu na międzynarodową pozycję funta

Zatem brexit nie wywołał głębszych zmian strukturalnych w brytyjskiej gospodarce?

Zgadza się. Natomiast na pewno będzie on miał swoje koszty.

Duże?

Agencja Bloomberg oszacowała koszt ekonomiczny brexitu na 200 mld funtów, ale nie jestem pewien, czy faktycznie ta wartość będzie aż tak wysoka.

A co z resztą Europy i z Polską? Czy wszystko, co powinniśmy, żeby brexit nie odbił się nam czkawką, załatwiliśmy?

Nie ma tu prostej odpowiedzi. Z jednej strony jako Polska niewiele z Wielkiej Brytanii importujemy. Rynki, które są ważne dla Zjednoczonego Królestwa, to Ameryka, Niemcy, Chiny, Szwajcaria i Francja. Z drugiej strony jesteśmy dość znaczącym eksporterem do Wielkiej Brytanii, gdyż ok. 6,4 proc. całego naszego eksportu trafia na Wyspy. Ponadto, w ostatnim czasie Polska stała się bardzo rozwiniętym centrum usług IT. Dzięki konkurencyjności cenowej świadczymy tego typu usługi na całym świecie, w tym również dla Wielkiej Brytanii. Podobnie wygląda sektor usług wspólnych, typu obsługa transakcji i księgowość – tu też mamy silne związki ze Zjednoczonym Królestwem i nie sądzę, by te relacje biznesowe się przez brexit załamały. W tym obszarze nie trzeba szczególnych przygotowań ze strony instytucji, bo zakłóceń nie będzie.

A co z Polakami, którzy do Anglii wyjechali – będą mogli tam zostać i spokojnie pracować? I co z Polakami, którzy chcieliby wyjechać – po brexicie będzie to trudniejsze?

Wydaje mi się, że nowa emigracja z Polski do Wielkiej Brytanii nie ma już charakteru masowego jak 10-15 lat temu, więc brexit siłą rzeczy nie wygeneruje tu dużych kłopotów. Największe fale emigracyjne, gdy ludzie wyjeżdżali za pracą i osiadali na stałe, są już za nami. Dzisiaj do Anglii wyjeżdżają przede wszystkim bardzo poszukiwani specjaliści, gdyż tamten rynek ich potrzebuje i nikt im nie będzie utrudniał emigracji. Z kolei Polacy, którzy w Wielkiej Brytanii pracują albo uczą się, są dla tamtejszej gospodarki zbyt ważni, by się ich pozbywać. Większość gospodarek powierza proste zawody imigrantom. Wielka Brytania potrzebowała imigrantów nie dlatego, że ich chciała, lecz dlatego, że nie było komu pracować. I teraz nie jakiś szczególny sentyment Brytyjczyków będzie chronił imigrantów, lecz ekonomiczna konieczność.

Czyli brexit Polski nie obejdzie?

Nie będzie miał dla nas katastrofalnych skutków. Musimy pamiętać, od kogo jesteśmy zależni jeśli chodzi o import i eksport. To Niemcy, potem Czesi, Włosi, Francuzi, Holendrzy oraz Rosja. Wielka Brytania stanowi 6,4 proc. naszego eksportu, a brexit nie powinien na niego wpłynąć.

Czy Wielka Brytania wpadnie w recesję w wyniku brexitu?

Sądzę, że pojawi się spowolnienie, może płytka recesja, ale nie będzie katastrofalnego załamania. Po prostu wyhamuje handel międzynarodowy, pojawią się cła, trzeba będzie wprowadzić bardziej restrykcyjną kontrolę w portach. Jedno z podejść do brexitu pokazało, że port w Dover nie zdał symulacji tego scenariusza. Ruch w porcie spadł o kilkadziesiąt procent! Niemniej jednak głębokiego kryzysu nie będzie.

Jeśli brexit odbędzie się w miarę spokojnie i bez katastrofalnych konsekwencji dla Brytyjczyków, to czy nie zachęci to innych państw członkowskich UE do pójścia ich śladem?

Pamiętajmy, że Wielka Brytania była jednak, o czym już wspominałem, wyjątkowym członkiem UE na specjalnych prawach. Każdy inny kraj, chcąc opuścić UE, stawałby przed znacznie trudniejszym zadaniem. Jednak faktycznie gładki brexit to pozytywny sygnał dla ruchów eurosceptycznych, że się da i nie ma za to kary. Jednak o ile Brytyjczycy mogli sobie pozwolić na brexit, o tyle inne kraje – zwłaszcza takie, jak Polska – nie.

Dlaczego?

Brytyjczycy to wciąż gospodarcza potęga, członek grupy G-7, płatnik netto w UE będący w stanie funkcjonować poza stowarzyszeniami. Spodziewam się, że ostatecznie relacje Wielkiej Brytanii z UE będą przypominać te ze Szwajcarią. Wyspiarze będą niezależni politycznie, ale realnie głęboko zintegrowani z gospodarką UE. Polska natomiast jest beneficjentem środków z UE, przez co musi dbać o dobre relacje gospodarcze z jej członkami, żeby nie sabotować własnego wzrostu. Rozumie to bardzo dobrze np. Viktor Orban, który wie, że Węgry potrzebują UE, i mimo kwestionowania większości decyzji Brukseli realnie nie prowadzi do żadnej rewolucji.

Jednym z powodów brexitu jest zmieniający się charakter Unii Europejskiej – ze wspólnoty ekonomicznej do wspólnoty polityczno-ekonomicznej, w której polityka zaczęła być stawiana ponad gospodarką. Czy taki charakter UE jest w ogóle do utrzymania? Może nieustannie będzie on generował napięcia, skłaniające członków do rozważenia opuszczenia tego klubu?

Wydaje mi się, że nie. Gdy tuż po referendum w 2016 roku prowadziłem pierwsze badania dotyczące brexitu, okazało się, że przed nim Brytyjczycy zupełnie nie zadawali sobie pytania, co to znaczy naprawdę wyjść z UE? Google Trends pokazuje, że zainteresowanie tym, co znaczy brexit, w ciągu pierwszych pięciu dni po referendum było dziesięciokrotnie większe niż w ciągu pół roku przed brexitem. Może faktycznie nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji swojego głosowania? Stąd też wzięły się argumenty, że gdyby powtórzono referendum, Brytyjczycy faktycznie mogliby zagłosować za pozostaniem w Unii.

Czy po brexicie Wielka Brytania zmieni jakoś istotnie swoją politykę gospodarczą? W końcu wiele z regulacji, którą narzucała jej UE, było nie po jej myśli.

Jeżeli chodzi o model gospodarczy, Wielka Brytania zawsze starała się bardziej przypominać Stany Zjednoczone niż Niemcy. W modelu kontynentalnym trzon finansowania działalności gospodarczej stanowią banki. Natomiast główną osią finansowania gospodarki brytyjskiej, funkcjonującej w modelu anglosaskim, są rynki kapitałowe. W tej kwestii nie będzie żadnych rewolucyjnych zmian. Natomiast regulacje UE, takie jak MIFID (Dyrektywa w sprawie rynków instrumentów finansowych – przyp. red.) czy EMIR (Dyrektywa w sprawie instrumentów pochodnych – przyp. red.) pozytywnie wpływają na gospodarkę.

A Unia Europejska? Czy ona wyciągnie lekcję z tej historii i się jakoś zreformuje? Jeśli tak – to w jakim kierunku?

Wydaje się, że unijni oficjele po cichu liczą na to, że gdyby Wielka Brytania po brexicie przeżyła głęboką recesję, to osłabiłoby to eurosceptyczne ruchy w państwach członkowskich. Nie wiem, czy będzie jakaś głębsza refleksja pobrexitowa, jednak zdecydowanie jest ona potrzebna. Jest to dobry czas, aby zastanowić się, czy UE powinna iść w stronę federacyjną, większej integracji, czy nie.

Powinna?

Dzisiaj tylko duże gospodarki są w stanie konkurować. Gdyby potraktować UE jako jeden organizm gospodarczy i spojrzeć na jej PKB, byłaby zaraz po USA, ale już przed Chinami. Istnieje zagrożenie, że UE będzie kręciła się w błędnym kole niekończących się dyskusji.

dr Błażej Podgórski jest kierownikiem Finansowego Laboratorium Bloomberga w Akademii Leona Koźmińskiego, zajmujący się przede wszystkim finansami przedsiębiorstw i rynkami kapitałowymi.

(©Archiwum prywatne)

Otwarta licencja


Tagi