Rosyjski budżet przegrywa z wojną
Kategoria: Instytucje finansowe
Prezes Zarządu Fundacji Radykalne Centrum
więcej publikacji autora Marek Kułakowski(@Getty Images)
Należałoby przede wszystkim wskazać problemy natury ogólnej, odnoszące się do definicji państwa liberalnego i socjalnego. Próbę odpowiedzi na tytułowe pytanie trzeba podjąć w kontekście określonych parametrów, wskaźników lub cech systemowych, które można by zakwalifikować jako elementy zbioru jednego lub drugiego modelu. Mowa tu między innymi o: poziomie całkowitych wydatków sektora publicznego do PKB, wydatków socjalnych do PKB, wydatków emerytalno-rentowych do PKB, łatwości prowadzenia biznesu i swobodzie zawierania umów czy całkowitym poziomie opodatkowania oraz rozłożeniu ciężaru fiskalnego.
Charakterystyka państwa liberalnego i socjalnego
Mając świadomość trudności natury metodologicznej należy podjąć próbę stworzenia przynajmniej uproszczonego wzorca tychże modeli.
Model państwa liberalnego bazuje na szeroko pojętej koncepcji wolności. Jednostka w społeczeństwie ma jak najszersze prawo kierowania się własnym interesem, a państwo powinno ograniczać swoją ingerencję w wolność do minimum, służącego jedynie ochronie jej życia, zdrowia oraz egzekwować swobodnie zawarte umowy, tj. sprowadzać się do funkcji tzw. stróża nocnego. W takich warunkach jednostka musi łączyć wolność z szeroką odpowiedzialnością za własny los, a każdy powinien żyć z owoców własnej pracy. Nikt nie jest zobowiązany powszechnie obowiązującym prawem do utrzymywania innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nie pracują. Podatki w modelu liberalnym powinny być niskie i możliwie jak najprostsze, co w szczególności tyczy się podatków dochodowych. Konsekwencją tego jest to, że wydatki publiczne również powinny być niewielkie i nie powinny mieć charakteru redystrybucyjnego, a jedynie zapewniać funkcjonowanie podstawowych funkcji państwa związanych z bezpieczeństwem wewnętrznym i zewnętrznym. Rolą państwa nie jest zapewnianie bezpieczeństwa socjalnego, a wymiar sprawiedliwości winien być nastawiony na egzekwowanie zawieranych umów bez większego ingerowania w ich treść i dbania o to, czy dane działania są zgodne z zasadami współżycia społecznego. Ingerencja regulacyjna w działalność biznesową również powinna ograniczać się do minimum.
Bezwarunkowy dochód podstawowy – utopia czy szansa na efektywność?
Z kolei model socjalny przyjmuje bezpieczeństwo socjalne jako swój główny punkt odniesienia. Istotna jest kwestia zabezpieczenia materialnego osób, które z różnych przyczyn nie generują odpowiedniego dochodu. Może to być kwestia wieku, niepełnosprawności, choroby, ale również bezrobocia. Zgodnie z tym paradygmatem państwo powinno zapewnić takiej jednostce opiekę i odpowiedni poziom konsumpcji. Członkowie społeczeństwa mają względem siebie zobowiązania, które są kodyfikowane na poziomie prawa powszechnie obowiązującego. W modelu socjalnym przyjmuje się również to, że każdemu, niezależnie od dochodów, przysługuje równy dostęp do usług publicznych, takich jak edukacja czy opieka zdrowotna, na możliwie wysokim poziomie. Do zadań państwa należy także zapewnienie dóbr materialnych o charakterze podstawowym, takich jak mieszkanie. Odrzuca się leseferystyczny wzorzec całkowitej dobrowolności i swobody zawierania kontraktów, uznając, iż w przypadku rażącej dysproporcji w sile negocjacyjnej podmiot słabszy należy otoczyć opieką. W związku z tym rynek pracy jest silnie regulowany, układy zbiorowe przeważają nad indywidualnymi negocjacjami, zwolnienie pracownika nie jest łatwe, a kodeks pracy zapewnia wysoki poziom ochrony socjalnej. Sądownictwo w takim modelu nastawione jest na egalitarnie rozumianą sprawiedliwość, ochronę strony słabszej oraz zasady współżycia społecznego.
Wybrane wskaźniki – przykłady państw
Podejmując próbę klasyfikacji danych krajów do bloku liberalnego lub socjalnego, w pierwszej kolejności należałoby przeanalizować dwa wskaźniki: całkowite wydatki do PKB oraz wydatki społeczne do PKB. Pierwszy powie nam, jak dużo środków dany kraj redystrybuuje w stosunku do wielkości swojej gospodarki, czyli ile pieniędzy przechodzi w taki czy inny sposób przez „ręce państwa”. Drugi z kolei, ile przeznacza się na wydatki społeczne, takie jak ubezpieczenia społeczne, pomoc społeczną, ochronę zdrowia czy wydatki związane z rodziną i budownictwem. W gronie krajów z najwyższym poziomem wydatków publicznych do PKB (dane na 2024 r.) znajdziemy: Francję, Finlandię, Belgię (między 55–57 proc.), Włochy (około 50 proc.), Szwecję, Niemcy i Danię (prawie 48 proc.). Wszystkie uchodzą za przedstawicieli państwa opiekuńczego, tj. socjalnego. W przypadku tych, które instynktownie zostałyby przyporządkowane jako liberalne, wskaźnik ten kształtuje się następująco: Wielka Brytania, Kanada, Nowa Zelandia około 42–43 proc., Australia i Stany Zjednoczone 37–38 proc., Szwajcaria blisko 32 proc. i Irlandia 24 proc. Warto również wskazać dwa największe ludnościowo kraje świata – Chiny i Indie – gdzie wydatki publiczne do wielkości gospodarki stanowią odpowiednio 34 i 29 proc. PKB. Widać tu dość wyraźny podział na kraje anglosaskie, bliższe modelowi liberalnemu, a także te z Europy kontynentalnej, bardziej odpowiadające wariantowi socjalnemu.
Jeśli weźmiemy wydatki społeczne do PKB, to wśród powyżej wymienionych krajów będą się one prezentowały następująco: Szwecja, Dania, Włochy, Niemcy, Belgia 26–28,5 proc., Francja i Finlandia 30,5–31,5 proc. (dane za 2024 r. OECD) oraz Wielka Brytania, Nowa Zelandia 23–24,5 proc., USA, Kanada 19 proc., Szwajcaria, Australia 15,5–17 proc. i Irlandia 12 proc. (dane za 2022 r. OECD). Podział na kategorię państw socjalnych wydających więcej na politykę społeczną jest widoczny na tle tych bardziej liberalnych, choć różnica między Szwecją a Nową Zelandią wynosi jedynie 1,5 pkt proc. PKB. Istnieje pozytywna korelacja pomiędzy całkowitym poziomem wydatków publicznych a wydatkami na politykę społeczną.
Kolejnym ważnym wskaźnikiem, który należałoby przeanalizować, jest poziom dochodów sektora finansów publicznych. Dzięki temu będziemy mogli ocenić, jak bardzo dane państwa obciążają fiskalnie swoich obywateli oraz to, w jakim stopniu pokrywają bieżące wydatki bieżącymi dochodami. Dochody te w relacji do PKB kształtują się następująco: Finlandia 53 proc., Francja 51 proc., Belgia 50,5 proc., Dania 49,5 proc., Szwecja 47 proc., Włochy 46,5 proc., Niemcy 46 proc., Kanada 41 proc., Wielka Brytania i Nowa Zelandia 39 proc., Australia 36 proc., Szwajcaria 32 proc., USA 32 proc. oraz Irlandia 28 proc. Po raz kolejny uwidacznia się korelacja w ramach przyjętych grup. Państwa o wysokich wydatkach ogólnych oraz socjalnych co do zasady wyżej opodatkowują swoich obywateli. Pojawia się przy tym jeszcze jeden wątek, na który należy zwrócić uwagę, a mianowicie, które państwa pokrywają swoje wydatki bieżącymi dochodami, a które muszą posiłkować się zadłużeniem. W tym przypadku żadna korelacja wewnątrz grup państw socjalnych i liberalnych już nie występuje. Wśród tych pierwszych mamy Danię, która notuje nadwyżki w wysokości około 1,7 proc. PKB, a także Szwecję, wykazującą minimalny deficyt rzędu 1 proc. PKB oraz Finlandię, Włochy, Belgię, których deficyt waha się od 3,5 do 4,5 proc. PKB, a także Francję, z dziurą w finansach na poziomie 6 proc. PKB. Podobnie sytuacja ma się w zbiorze państw liberalnych. Wielka Brytania i Nowa Zelandia notują niedobory prawie 4 proc. PKB, a Stany Zjednoczone ponad 7,5 proc. PKB. Szwajcaria jest przy tym na niewielkim plusie, przy nadwyżkach ponad 3,5 proc. PKB w Republice Irlandii. Na podział państwa socjalne/liberalne można nałożyć kolejny, tj. populistyczne – obiecujące państwo socjalne oparte na wysokich wydatkach lub liberalne oparte na niskich podatkach, ale na kredyt oraz antypopulistyczne, które poważnie traktuje swoich obywateli.
Jakim krajem jest Polska?
Konieczność dokonania głębszej analizy niezbędnej do odpowiedzi na to pytanie jest konsekwencją olbrzymiej niejednoznaczności. Liberałowie na tak postawione zagadnienie odpowiedzieliby pewnie, że Polska to kraj socjalny, zaś zwolennicy welfare state – że nasza ojczyzna to kwintesencja tzw. neoliberalizmu.
Biorąc pod uwagę podstawowy parametr, za pomocą którego dokonywaliśmy klasyfikacji wybranych powyżej państw, tj. poziom całkowitych wydatków publicznych do PKB, teza liberałów wydaje się bliższa prawdzie, gdyż wskaźnik ten wynosi przeszło 49 proc. PKB (na 2024 r.). To wynik porównywalny z takimi krajami, jak: Niemcy, Dania oraz Szwecja i znacznie wyższy, niż wszystkie państwa uznane za liberalne. Wśród tych wysoko i średnio rozwiniętych Polska znajduje się w ścisłej światowej czołówce, jeśli chodzi o poziom wydatków publicznych.
Analizując już ścisłe wydatki społeczne, wynik nie jest już taki jednoznaczny. Zgodnie z danymi OECD za 2024 r. wydatki społeczne w relacji do PKB w Polsce wyniosły minimalnie powyżej 23 proc., przy średniej dla krajów OECD delikatnie powyżej 21 proc. PKB. Wszystkie kraje, które zostały sklasyfikowane jako państwa socjalne, wydają więcej niż Polska – od 26 proc. PKB w Szwecji do 31,5 proc. PKB w Finlandii. Państwa liberalne charakteryzują się znacznie większą rozpiętością tegoż wskaźnika. Na jednym krańcu mamy Irlandię (12 proc. PKB w 2022 r.) oraz Szwajcarię (niecałe 16 proc. PKB w 2024 r.), na drugim zaś Wielką Brytanię (23 proc. PKB w 2023 r.) oraz Nową Zelandię (ok. 24,5 proc. PKB w 2022 r.) Polska na cele socjalne wydaje więcej niż Kanada, USA i Australia, ale porównywalnie do Wielkiej Brytanii. Jesteśmy więc gdzieś pomiędzy średnią wydatków społecznych państw socjalnych i liberalnych.
Bardzo wysokie całkowite wydatki publiczne i relatywnie wysokie wydatki społeczne kontrastują ze stanowiskiem dużej grupy polityków, aktywistów, intelektualistów i zwykłych obywateli o nastawieniach prosocjalnych, którzy określają Polskę jako kraj dzikiego kapitalizmu. Skoro wydajemy tak dużo, to dlaczego jesteśmy tak niezadowoleni? Wyjaśnienia tej sprzeczności możemy spróbować poszukać w analizie struktury wydatków Rzeczypospolitej.
Na pierwszy plan wysuwają się wydatki emerytalno-rentowe, które zgodnie z danymi OECD za 2022 r. wynoszą u nas 10,9 proc. PKB, przy średniej dla krajów OECD na poziomie 7,7 proc. PKB. To ponad 3 pkt proc. różnicy. Interesujący wydaje się fakt, iż w tej kategorii wydajemy więcej niż wszystkie państwa liberalne, które wydają na emerytury i renty między 3,3 proc. PKB (Irlandia), a 7,1 proc. PKB (USA). Ponadto wydajemy więcej niż większość państw sklasyfikowanych jako socjalne, a „przebijają” nas jedynie Włochy, Finlandia i Francja. Szczególnie ciekawe jest porównanie Polski i Danii, kraju uchodzącego za archetyp państwa socjalnego. Przy naszych 10,9 proc. PKB, Królestwo Danii wydaje jedynie 8,1 proc. PKB, a to wszystko w warunkach, gdy u nas prognozowana długość życia przy urodzeniu to 77 lat, podczas gdy w Danii jest to 81,9 lat. Widzimy więc, że wydatki emerytalno-rentowe stanowią coś w rodzaju „czarnej dziury”, która zasysa sporą część wydatków publicznych. Jakby tego było mało, pomimo bardzo wysokich całkowitych wydatków, mamy rzeszę ludzi o dramatycznie niskich świadczeniach. Najniższą ustawową emeryturę i rentę z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych pobiera około 400 tys. osób, co stanowi prawie 5 proc. ogółu beneficjentów tej szacownej instytucji. Do tego blisko 440 tys. emerytów pobiera świadczenie w wysokości niższej niż najniższa emerytura, ze względu na niewystarczający staż ubezpieczeniowy.
Drugą kategorią wydatków socjalnych, która wyróżnia się w Polsce, są wydatki na politykę rodzinną. Zgodnie z danymi Eurostatu za 2022 r. wydawaliśmy na ten cel 3,2 proc. PKB, co plasowało nas w ścisłej czołówce UE, na równi z Luksemburgiem i tuż za Niemcami (3,4 proc. PKB), przy średniej unijnej 2,3 proc. PKB. Warto zaznaczyć, że od 2024 r. świadczenie 500 plus uległo waloryzacji, podnosząc swój udział w PKB o prawie 0,25 proc., oraz wprowadzono tzw. „babciowe”, co oznacza, że w chwili obecnej możemy być już liderami w tej kategorii wydatków w UE.
Bardzo wysokie wydatki w obszarze emerytalno-rentowym oraz polityki rodzinnej kontrastują z przeciętnym poziomem wydatków na innych polach zabezpieczenia społecznego, jak choćby ubezpieczenia chorobowego. Są jednak takie dziedziny, w których Polska odstaje, jak choćby zabezpieczenie na wypadek bezrobocia czy budownictwo społeczne.
Usługi publiczne są nierozerwalnym elementem państwa dobrobytu. Za główne z nich uznaje się publiczną edukację i ochronę zdrowia. Jeśli chodzi o edukację, to Polska wydając 5 proc. PKB i znajduje się blisko unijnej średniej, która wynosi 4,7 proc. PKB (dane na 2023 r.). Osobną kwestią pozostaje jakość systemu kształcenia, która niekoniecznie musi wykazywać wysoką korelację z nakładami. W przypadku ochrony zdrowia publiczne nakłady w naszym kraju (5,7 proc. PKB na 2023 r.) odstają od poziomu europejskiego (7,3 proc. PKB), choć trzeba zaznaczyć, że wskaźnik ten rośnie w ostatnich latach.
Wydatki publiczne muszą znaleźć finansowanie albo w bieżących dochodach państwa, albo poprzez zaciąganie długu publicznego. Całkowite dochody sektora finansów publicznych w Polsce kształtowały się w okolicach 43 proc. PKB. Z jednej strony to mniej niż we wszystkich przytoczonych w artykule państwach sklasyfikowanych jako socjalne, które zabierają obywatelom od 46 proc. w przypadku Niemiec, aż do 53 proc. PKB w przypadku Finlandii. Z drugiej strony to więcej niż we wszystkich przytoczonych krajach liberalnych, wśród których rozbieżność w tym wskaźniku jest znaczna, od niecałych 28 proc. PKB dla Irlandii, do trochę ponad 41 proc. PKB dla Kanady. Nie mniej istotne – co całkowity poziom opodatkowania – jest to, jak kształtuje się jego struktura. I tu napotykamy podstawowy problem, z jakim zmaga się państwo polskie, a mianowicie dziurawy system podatkowy, z relatywnie wysokim opodatkowaniem pracy, w szczególności ludzi mniej zarabiających. Ale istnieje przy tym mnóstwo luk, pozwalających minimalizować opodatkowanie ludzi względnie dobrze zarabiających. Zwłaszcza tych „na działalności gospodarczej”, rozliczających się za pomocą ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, czy właścicieli nieruchomości mieszkalnych na wynajem. Wszystko to powoduje mocno nierównomierne rozłożenie kosztów utrzymania państwa.
Biorąc pod uwagę poziom wydatków publicznych uprawnione wydaje się zatem podejście liberałów, którzy określają Polskę jako państwo socjalne. Poziom wydatków stricte socjalnych również klasyfikowałby nas bliżej tej kategorii. Mało kto jednak mógłby postawić taką tezę, zestawiając nasz poziom zabezpieczenia społecznego, usług publicznych np. z Danią. Można więc powiedzieć, że wydajemy dużo, ale są wydatki te są źle skonstruowane. Pomimo bardzo wysokich wydatków emerytalno-rentowych, o około 3 pkt proc. PKB wyższych niż w Danii, pomimo wskaźnika trwania życia o 5 lat krótszego, ponad 10 proc. emerytów i rencistów otrzymuje świadczenia w wysokości minimalnej lub poniżej minimalnej, czyli poniżej minimum socjalnego. Wydajemy bardzo dużo na politykę rodzinną, ale mamy niemal najniższy w Europie wskaźnik urodzeń. Nakłady na ochronę zdrowia są niskie, na zabezpieczenie na wypadek bezrobocia niemal nieistniejące, a nakłady na budownictwo społeczne śladowe. Trudno więc się dziwić ludziom o nastawieniu prospołecznym, że nie traktują Polski jako kraju socjalnego.
Mamy państwo, które jest drogie w utrzymaniu, ale nie zapewnia poczucia bezpieczeństwa socjalnego. Które finansuje się głównie z wysokiego opodatkowania klasy średniej oraz ludzi mało zarabiających, a pozostawia luki dla najbogatszych oraz pomimo relatywnie wysokiego poziomu opodatkowania musi finansować się wysokim deficytem, co w dłuższej perspektywie jest podejściem wysoce niezrównoważonym.