Chińskie inwestycje bezpośrednie w Unii Europejskiej
Kategoria: Sektor niefinansowy
Archiwum własne
„Obserwator Finansowy”: Czy można powiedzieć, że Afryka jest już chińską kolonią?
Lina Benabdallah: Dobrze udokumentowany jest fakt, że kraje afrykańskie cierpią z powodu ostrej nierównowagi handlowej z Chinami. Mimo to jednak, jako naukowiec, badający od ponad dekady relacje ekonomiczne na linii Afryka–Chiny, nie mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że istnieją dowody przemawiające za tym, iż Afryka jest „chińską kolonią”. Oczywiście, należy pamiętać, że ten kontynent to nie jest jeden podmiot polityczny i gospodarczy, albowiem składa się z 54 państw.
Czy zatem – mówiąc łagodniej – Afryka jest ekonomicznie zależna od Chin?
Nie mogę tego potwierdzić. Jeśli spojrzymy na to, co kraje afrykańskie eksportują do Państwa Środka, to w dużej mierze są to zasoby naturalne: surowce energetyczne i metale ziem rzadkich. Można powiedzieć, że Pekin jest bardziej zależny od kobaltu z Konga niż Kongo od chińskiego rynku zbytu, ponieważ ten afrykański kraj może sprzedać kobalt co najmniej sześciu innym odbiorcom i to konkurencyjnym w stosunku do ChRL.
Jeśli już chcemy używać pewnych etykiet, to raczej można by stwierdzić, że istnieje poważna nierównowaga handlowa między Afryką a Chinami. Trudno mówić o kolonializmie czy o jednostronnej zależności.
Jeśli w jakiś sposób można mierzyć uzależnienie gospodarcze, to na pewno na podstawie danych o relacjach handlowych. Wartość handlu na linii Chiny–Afryka sięgnęła 282 mld dol. w 2024 r., po spadku do 176 mld dol. w 2020 r. z powodu zakłóceń wywołanych przez pandemię COVID-19. Jaki jest udział Afryki w chińskim eksporcie? Czy kontynent ten jest ważny dla ChRL jako odbiorca towarów? Jak istotne jest Państwo Środka dla Afryki jako partner handlowy, czy jest ważniejsze niż USA lub Europa?
Chiny są ważniejszym partnerem dla krajów afrykańskich niż USA czy Europa, głównie dlatego, że chińskie produkty są zazwyczaj przystępne cenowo dla afrykańskich klientów. Chińscy producenci wkładają też pewien wysiłek i dostosowują swoje produkty do potrzeb Afrykanów. Firmy europejskie i amerykańskie pozostają tutaj w tyle, ponieważ rzadko biorą pod uwagę potrzeby i majętność afrykańskich klientów podczas produkcji. Takim przykładem może być iPhone: nie ma tańszych wersji tego urządzenia dla Afryki.
Każdy kij ma dwa końce. W jaki sposób na przestrzeni ostatnich lat chiński import tanich produktów gotowych wpłynął na rozwój lokalnego przemysłu w krajach afrykańskich? Czy tamtejsze przedsiębiorstwa są w stanie konkurować z chińskimi odpowiednikami?
To zależy od sektora. Pamiętam utarczki, w których drobni handlarze z Ghany i Senegalu skarżyli się, że nie są już w stanie sprzedawać produktów tekstylnych na swoich lokalnych rynkach z powodu chińskiej konkurencji. Myślę, że w niektórych sektorach ta nierównowaga może nadal powodować spore problemy, ale z kolei w innych ta rywalizacja prowadzi do pojawienia się lepszych produktów. Warto podkreślić, że chińskie produkty są obecnie lepszej jakości niż kilka lat temu, właśnie dzięki afrykańskiej konkurencji i informacjom zwrotnym od afrykańskich interesariuszy.
Jak wygląda wartość chińskich inwestycji bezpośrednich w Afryce na tle choćby inwestycji w Ameryce Łacińskiej czy w Azji Południowo-Wschodniej?
Chińskie inwestycje bezpośrednie w Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej są znacznie wyższe niż w Afryce. Widać też, że od kilku lat spadają one w Afryce, czyli od czasu zwrotu prezydenta Xi Jinpinga w kierunku podejścia, które w Państwie Środka określane jest terminem „Mały Piękny Projekt” – chodzi o odejście od bardzo dużych i często ryzykownych projektów infrastrukturalnych na rzecz mniejszych, nacelowanych na dobrobyt lokalnych społeczności. Według China-Africa Research Initiative, działającej na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa, chińskie BIZ w Afryce wyniosły 4,99 mld dol. w 2021 r. i 1,81 mld dol. w 2022 r., a w 2023 r. wzrosły nieznacznie do 3,96 mld dol.
Chiny ochoczo finansują afrykańskie podmioty pożyczkami i kredytami. Czy w ten sposób uzależniają Afrykę od swojej pomocy?
Mogę odpowiedzieć danymi. Jeśli chodzi o finansowanie związane z Inicjatywą Pasa i Szlaku, to według badań przeprowadzonych przez Global Development Policy Center Uniwersytetu Bostońskiego, w latach 2008–2021 chińskie banki państwowe i chińskie firmy udzieliły 153 mld dol. pożyczek rządom afrykańskim oraz różnym instytucjom regionalnym. To ponad dwukrotność kwoty finansowania, jaką dostarczyły w latach 2000–2012. Z kolei komercyjni pożyczkodawcy chińscy udzielili około 12,5 mld dol. finansowania rządom afrykańskim od początku uruchomienia Inicjatywy Pasa i Szlaku.
Koleje w Kenii i elektrownie w Etiopii – to takie najbardziej znane chińskie inwestycje infrastrukturalne na kontynencie afrykańskim. W co jeszcze inwestują Chiny w Afryce? W jaki sposób to robią, czy głównie przez przedsiębiorstwa państwowe?
Te megaprojekty infrastrukturalne były znakiem rozpoznawczym wczesnej fazy Inicjatywy Pasa i Szlaku. Kolej Mombasa, port Lamu, lotnisko Entebbe, odcinki autostrad w Ugandzie, zapory wodne i wiele innych – to wszystko były projekty finansowane przez Pekin zanim prezydent Xi Jinping ogłosił kolejną fazę Inicjatywy Pasa i Szlaku zwaną „Mały Piękny Projekt”.
Prawdą jest, że chińskie przedsiębiorstwa państwowe są głównym aktorem, gdy patrzymy na aktywność Państwa Środka na afrykańskim kontynencie, ale nie jedynym, bowiem chiński sektor prywatny również sukcesywnie zwiększa swoją obecność w Afryce.
Jedną z największych zalet chińskich inwestycji w Afryce jest właśnie to, że Pekin może zaoferować zachęty – takie jak obniżki podatków i inne dotacje – aby wygrywać przetargi. Inną ważną zaletą jest to, że chińskie firmy często przedstawiają zwycięskie oferty, łącząc stabilność z obietnicami infrastrukturalnymi. Na przykład w Gwinei firmy z ChRL wygrały kontrakt na obsługę kopalni Simandou, pokonując australijskich oferentów, bo zaoferowały zbudowanie autostrady. Tymczasem konkurenci składali oferty wyłącznie na działanie w danym sektorze – w tym przypadku w sektorze surowcowym – i nie łączyli różnych rodzajów działalności, tak jak zrobili to chińscy gracze.
Chiny śmiało inwestują też w kopalnie w Afryce. Czy skala tego zjawiska jest niepokojąca? Czy można mówić o eksploatacji o kolonialnym charakterze?
Chińska Republika Ludowa nie jest monolitycznym aktorem. Afrykański sektor górniczy można podzielić na górnictwo komercyjne, w którym aktywne są głównie chińskie przedsiębiorstwa państwowe, a także na górnictwo rzemieślnicze, gdzie aktywni są głównie mali prywatni przedsiębiorcy z Chin. Ważne jest, aby pochopnie nie wrzucać wszystkich chińskich graczy do jednego worka, ponieważ może to stworzyć zamazany obraz, napędzany błędnymi przekonaniami.
Suwerenne afrykańskie rządy mają swobodę zawierania umów dotyczących przedsięwzięć górniczych z wybranym przez siebie partnerem, ale też potrafią reagować. Znamiennym przykładem jest decyzja Demokratycznej Republiki Konga, która wycofała się z części umowy z chińskim konsorcjum Sicomine z powodu przekonania, że pierwotna umowa zawarta na zasadzie „surowce za infrastrukturę” była głęboko niekorzystna i niesprawiedliwa dla kraju. Trzeba jednak przyznać, że chińskie firmy mają tzw. przewagę „pierwszych skrzypiec” w sektorze górniczym w Afryce, ponieważ działają w nim od dziesięcioleci, w przeciwieństwie do graczy z Europy czy USA, których zainteresowanie w ostatnich latach odżyło.
Czy w trakcie chińskich inwestycji w Afryce dokonuje się transfer technologii?
W relacjach Afryka-Chiny pojawia się na pewno transfer umiejętności na dużą skalę i powstają programy budowania zdolności kapitału ludzkiego. Przykładem mogą być programy powstające za pośrednictwem Huawei. Jeśli chodzi o transfer technologii, to nawet jeśli ma miejsce, nie ma ponadnormatywnej skali.
W jakim stopniu chińskie projekty infrastrukturalne i wydobywcze w Afryce respektują lokalne standardy ochrony środowiska? Czy inwestycje te pogłębiają problemy ekologiczne na kontynencie?
Istnieje wiele problemów związanych z wpływem górnictwa na środowisko naturalne. Wiele prac naukowych wielokrotnie wskazywało, że liderzy społeczności lokalnych w Afryce są sfrustrowani – jednak nie tyle chińskimi graczami, co swoimi urzędnikami państwowymi, którzy mają tendencję do minimalizowania ryzyka, a czasem nawet do ukrywania szkód, po to tylko, aby nie tracić dochodów, jakie uzyskują z wydawania zezwoleń na wydobycie w swoich regionach. Jest to delikatna sprawa, a duża część tego zjawiska ma związek z deficytami zdolności menedżerskich i niskimi zarobkami. Nagminne jest niestety to, że firmy wydobywcze unikają odpowiedzialności karnej za swoje występki, często dzięki afrykańskim urzędnikom, co w długim terminie intensyfikuje ich negatywny wpływ na zdrowie mieszkańców i środowisko naturalne afrykańskiego kontynentu.
Rozmawiał Piotr Rosik
Lina Benabdallah, profesor nadzwyczajny na Wydziale Polityki i Spraw Międzynarodowych Wake Forest University. W 2020 r. ukazała się jej książka „Shaping the Future of Power: Knowledge Production and Network-Building in China-Africa Relations”, w której dogłębnie przeanalizowała chińskie inwestycje w kapitał ludzki w Afryce. Obecnie pracuje nad książką o tym w jaki sposób narracja chińskich władz odnośnie do Nowego Jedwabnego Szlaku wpływa na postrzeganie Państwa Środka.


