Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

więcej publikacji autora Adam Kaliński

Chiński PKB rośnie, lecz komentarze wciąż są słodko-kwaśne

Choć rok 2013 był dla chińskiej gospodarki raczej udany, w Pekinie nie ma euforii. 7,7-proc. wzrost PKB (przewidywano 7,5 proc.) imponuje na tle reszty świata, był jednak najwolniejszy od 14 lat.
Chiński PKB rośnie, lecz komentarze wciąż są słodko-kwaśne

(Fot. PAP)

Ogólny ton komentarzy jest taki, że mamy oto do czynienia z zapowiadaną przez chińskie władze stabilizacją wzrostu utrzymywaną dużym kosztem, ale z dobrym skutkiem. Sam Pekin przyznaje, że jest to częściowo zasługa ożywienia gospodarczego na świecie. Pomimo ostrzeżeń, iż wyczerpał się dotychczasowy model wzrostu, w Chinach i poza nimi nie ma wcale jednomyślności, iż zapowiadany na następne lata model bardziej prorynkowy okaże się lepszy od dotychczasowego.

Po publikacji najnowszych danych makro pojawiło się w Państwie Środka pytanie: czy można już mówić o trwałym ożywieniu, czy raczej tylko o chwilowym odbiciu?

Główny ekonomista Bank of China Cao Yuanzheng nie dostrzega wyraźnych symptomów ożywienia i uważa, że to jedynie oznaka stabilizacji oraz nowy etap w ekonomicznej historii Chin.

– Najważniejszą cechą tego nowego etapu będzie zmiana struktury gospodarczej. Dyskusje o zrównoważonym rozwoju, o jakości wzrostu gospodarczego czy o zanieczyszczeniu powietrza to właśnie symptomy wejścia w nowy etap. Wcześniej rozwijaliśmy w Chinach gospodarkę, lekceważąc środowisko naturalne. Teraz rozwój gospodarczy nie może ignorować wymogów ochrony środowiska. To duża zmiana – twierdzi.

Z badań opinii wynika, iż dla przeciętnego Chińczyka najważniejszą bolączką jest właśnie zanieczyszczenie powietrza (obok bezpieczeństwa żywności oraz dostępu do opieki zdrowotnej).

W Chinach jeszcze niedawno mówiono o tym, że spadek tempa wzrostu skłoni władze do wprowadzenia kolejnego pakietu stymulacyjnego. Cao Yuanzheng spodziewa się jednak raczej kroków na rzecz restrukturyzacji. Dostrzega już nawet pierwsze efekty działań w tym kierunku.

– Widać poprawę tam, gdzie dotychczas dostrzegano strukturalne problemy chińskiej gospodarki. Po pierwsze zauważalne jest zmniejszanie się dystansu między wschodnimi a środkowymi i zachodnimi regionami Chin. Te ostatnie rozwijają się teraz w szybszym tempie. Po drugie poprawiła się struktura dochodów obywateli Chin. Dochody na wsi rosną szybciej niż w miastach, co prowadzi do zmniejszenia się przepaści między nimi. Po trzecie sektor usług rośnie szybciej niż przemysł, który dotychczas stanowił trzon struktury gospodarczej Chin. Po czwarte rośnie udział nakładów na badania naukowe w PKB. W 2013 roku wynosił on już 2 proc., co odpowiada poziomowi państw na średnim poziomie rozwoju. Z gospodarką jest jak z dzieckiem: kiedy jest małe, należy je właściwie pielęgnować, ale kiedy podrośnie, konieczna jest zmiana metod wychowawczych. To oznacza zmiany systemowe. Na nowym etapie chińska gospodarka potrzebuje nowych, strukturalnych źródeł wzrostu – podkreśla Cao Yuanzheng.

Wzrost czy reformy?

W roku 2014 w Chinach ma się zakończyć tzw. stabilizacja wzrostu, którą udało się osiągnąć, a punkt ciężkości ma teraz zostać przeniesiony na promowanie reform – przewidują w swojej analizie ekonomiści Barclays. Konsumpcja krajowa, z którą wiązano tyle nadziei, rośnie, jednak nadal nie wspomaga gospodarki w takim stopniu, jak tego oczekiwano. Dochody, którymi rozporządzają gospodarstwa domowe w miastach, wzrosły w 2013 roku o około 7 proc., a konsumpcja o około 5 proc., jednak przeciętni Chińczycy wciąż mają do dyspozycji za mało pieniędzy, by konsumpcja zastąpiła – dajmy na to – inwestycje. Może co najwyżej nieco złagodzić ich słabszy wzrost.

Wybitny chiński ekonomista Yukon Huang idzie pod prąd tak silnie lansowanej w Państwie Środka tezy, że chiński wzrost będzie teraz zależeć od konsumpcji i że to na niej trzeba się obecnie skoncentrować. Jego zdaniem ważniejszymi czynnikami pozostają inwestycje, a tuż po nich wzrost wydajności. Opowiada się przy tym za większą racjonalnością chińskich inwestycji oraz ich zwiększeniem w sektorze prywatnym, bo tam są one wydajniejsze niż w sektorze publicznym, który – jak zauważa – często je marnotrawi.

Rekordowe obroty w handlu zagranicznym

W roku 2013 Chiny stały się już największą potęgą handlową, a wartość wymiany wyniosła 4,16 bln dol. To wzrost o 7,6 proc. rok do roku (eksport wzrósł o 7,9 proc., osiągając 2,21 bln dol., a import o 7,3 proc. – do 1,95 bln dol.). Nadwyżka w handlu zwiększyła się o niespełna 13 proc. i wyniosła 260 mld dol. Największym handlowym partnerem Chin jest UE, na drugim miejscu są Stany Zjednoczone, a na trzecim państwa ASEAN (Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej).

Wrosły też rezerwy dewizowe Chin, notując w 2013 roku nowy rekord – 3,820 bln dol. To o 509,7 mld dol. więcej niż w 2012 roku.

Podsumowując rok w gospodarce, chińskie Ministerstwo Handlu z satysfakcją odnotowało około 11-proc. wzrost udziału w chińskiej wymianie handlowej sektora usług niematerialnych. Rośnie on szybciej niż handel towarami. Chodzi zwłaszcza o turystykę, usługi finansowe, telekomunikacyjne i transportowe. Mimo to ich udział w tutejszym handlu zagranicznym – zwłaszcza w eksporcie (9 proc.) – jest wciąż niewielki w porównaniu ze średnią światową (20 proc.). Powodem jest ich nadal niska konkurencyjność wynikająca z nadmiaru ograniczeń i procedur administracyjnych. Dyrektor departamentu odpowiedzialnego za inwestycje zagraniczne w Ministerstwie Handlu Qiu Guangling zapowiada liberalizację sektora usługowego w Chinach, zwłaszcza tego o wysokiej wartości dodanej, np. w dziedzinie ubezpieczeń i finansów.

Inwestycje w branże usługowe

Nie potwierdziły się także zapowiedzi odwrotu z Chin inwestorów zagranicznych. Słaby był pod tym względem rok 2012. Chiny, owszem, są coraz droższe i przez to mniej konkurencyjne, ale kilka spektakularnych wyprowadzek międzynarodowych koncernów nie spowodowało masowego exodusu inwestycji i kapitału, choć były takie obawy. Zagraniczne inwestycje w Chinach osiągnęły w 2013 roku wartość 117,6 mld dol. Było to o 5,25 proc. więcej niż rok wcześniej. Zmienia się jednak rodzaj tych inwestycji, bowiem przewagę (53,3 proc.) osiągają te w branżach usługowych, natomiast przemysłowe notują spadek. Najwięcej inwestują w Chinach Unia Europejska i Stany Zjednoczone, zmniejszają się natomiast inwestycje japońskie.

Zadania dla władzy

Rok 2014, co dość zgodnie przewidują chińscy i zagraniczni eksperci, upłynie pod znakiem reform – głównie finansowych, dalszego umiędzynarodawiania i umacniania się juana oraz konsolidacji władzy przez nową ekipę, co jest niezbędne, jeśli zapowiadane reformy mają się udać. Z zagrożeń wymienia się przede wszystkim dalszą eskalację obliczanego na 3 bln dol. zadłużenia na poziomie samorządów, co pewnie jak w poprzednich latach skończy się rolowaniem części długu, bo lokalne władze nie są w stanie terminowo spłacić swych zobowiązań. Kolejnym problemem jest zbyt duży wzrost kredytów i brak płynności środków w obrocie międzybankowym, tak jak w 2013 roku. Chinom grozi również dalsze pogłębianie się rozwarstwienia społecznego i protesty na tym tle, do których lokalnie dochodzi już od wielu lat.

O tym, że władza nie jest bierna, ma świadczyć kontynuowanie kampanii antykorupcyjnej we własnych szeregach. W 2013 roku o korupcję oskarżono niemal 40 tys. urzędników, ale na systemowe rozwiązania w tej sprawie (np. składanie deklaracji majątków przez notabli, co proponują niektóre media) się nie zanosi. Gdy zagraniczna prasa pisze o majątkach najważniejszych ludzi w Chinach, to jej strony internetowe są blokowane przez cenzurę, co spotkało m.in. „New York Times”, który prześwietlił majątek zgromadzony przez rodzinę poprzedniego premiera ChRL Wena Jiabao.

>>czytaj też: Chiński ekonomista: Odradzam naśladowanie Chin

Chińska gazeta ekonomiczna „Obserwator Gospodarczy” prognozuje na podstawie sondażu wśród 105 ekspertów, że w 2014 roku Chiny będą się rozwijały w tempie 7,5–8 proc. Nie przewidują oni pęknięcia bańki na tutejszym rynku nieruchomości, prognozują jednak spadek ich cen w granicach 10 proc.

Bardzo pesymistycznie wypowiedział się niedawno George Soros – słynny inwestor, którego tutejsze media cytują bardzo często. Ostrzega on na łamach „The Guardian”, że czas przestać zamartwiać się strefą euro, a zacząć się niepokoić o Chiny, które mogą wpaść w prawdziwy poślizg. Uważa, że chińskie władze powinny dalej stawiać wzrost gospodarczy ponad reformami strukturalnymi, ponieważ te ostatnie wpychają gospodarkę w korkociąg deflacji. Dostrzega jednak przy okazji nierozwiązaną sprzeczność polegającą na tym, iż ponowne rozgrzanie chińskiej gospodarki poskutkuje równoczesną eksplozją zadłużenia… Tak źle i tak niedobrze, ale chińscy eksperci są przekonani, że skoro większość pesymistycznych prognoz na temat gospodarki Państwa Środka w ostatnich latach się nie sprawdziła, to nie sprawdzi się i tym razem.

OF

(Fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Rosyjski budżet przegrywa z wojną

Kategoria: Instytucje finansowe
Rosja przyjęła kolejny „wojenny” budżet na 2025 r. i lata 2026–2027. Wbrew wcześniejszym założeniom sytuacja się nie normalizuje, wydatki rosną w galopującym tempie, a deficyt narasta. Budżet nie jest w stanie wspierać innych sfer życia społeczno-gospodarczego decydujących o przyszłej pozycji Rosji, a jego stan pokazuje wymierne koszty wojny, te bieżące, jak również te, które będą obciążać rosyjską gospodarkę przez następnych wiele lat.
Rosyjski budżet przegrywa z wojną

Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich

Kategoria: Polityka fiskalna
Spowolnienie gospodarcze, napięcia geopolityczne, obawy dotyczące bezpieczeństwa łańcucha dostaw i szerzej bezpieczeństwa narodowego prowadzące do wzrostu protekcjonizmu i fragmentacji handlu, bardziej restrykcyjne otoczenie regulacyjne biznesu, trudniejsze globalne warunki finansowe i rosnące koszty negatywnych skutków zmian klimatu to wybrane czynniki podważające stabilność i przewidywalność globalnych przepływów inwestycyjnych. Nie pozostają bez wpływu na przepływy zagranicznych inwestycji bezpośrednich (ZIB), zarówno w rozwiniętych, jak i w rozwijających się krajach.
Trendy w globalnych przepływach zagranicznych inwestycji bezpośrednich

Jak chińskie pożyczki kolonizują Afrykę?

Kategoria: Sektor niefinansowy
Czarny Kontynent przez wiele lat był swego rodzaju poligonem globalnych graczy. Ostatnie dekady pokazują jednak, że to Pekin zadomowił się tam na dobre. Chiny są największym pożyczkodawcą państw afrykańskich. W XXI w. łączna wartość kredytów sięgnęła 170 mld dol. Pomimo spadku akcji kredytowej w ostatnim czasie, Afryka wciąż jest ambitnym celem Inicjatywy Pasa i Szlaku. Chiny podbijają ten kontynent na trzy sposoby: poprzez pożyczki, inwestycje i handel. Choć zrealizowano tam wiele potrzebnych inwestycji, wiele rzeczy stoi pod znakiem zapytania.
Jak chińskie pożyczki kolonizują Afrykę?