Atom nie jest wyborem, tylko koniecznością

Polska stoi u progu największej zmiany w systemie energetycznym od dekad. – Bez elektrowni jądrowych nie da się odejść od węgla w sposób bezpieczny i stabilny – powiedział prof. Michał Kowal z Narodowego Centrum Badań Jądrowych. W rozmowie z „Obserwatorem Finansowym” tłumaczył, dlaczego atom to już nie opcja, lecz fundament transformacji energetycznej oraz jakie wyzwania stoją przed realizacją tej wizji.
Atom nie jest wyborem, tylko koniecznością

Michał Kowal (fot. arch. prywatne)

„Obserwator Finansowy”: Jak Polska wypada na tle innych krajów regionu pod względem rozwoju energetyki jądrowej?

Michał Kowal: Patrząc na mapę energetyczną Europy, Polska przez lata była swoistą „wyspą bezatomową” w regionie, który w dużej mierze opierał swoją energetykę na tej technologii. Prawie wszyscy nasi sąsiedzi albo mają działające elektrownie jądrowe, albo jeszcze niedawno takie mieli. Na Słowacji pracują bloki w Mochowcach i Bohunicach. W Czechach – w Dukovanach i Temelinie, a oba kraje planują dalszą rozbudowę. Na Ukrainie, pomimo tragicznej wojny, wciąż działają potężne elektrownie, które przed inwazją dostarczały ponad połowę energii w kraju. Na Białorusi, tuż przy naszej granicy, uruchomiono elektrownię w Ostrowcu. Nawet Litwa, która zamknęła swoją elektrownię w Ignalinie pod presją Unii Europejskiej, wciąż ma ogromne kompetencje w zakresie technologii jądrowych.

Szczególnym przypadkiem są Niemcy. Ich decyzja o wycofaniu się z energetyki jądrowej, znana jako Energiewende, nie była podyktowana względami technologicznymi czy awarią ich reaktorów. Było to czysto polityczne posunięcie, napędzane przez silne, historycznie ugruntowane ruchy antynuklearne i ostatecznie przypieczętowane po katastrofie w Fukushimie w 2011 r. Z perspektywy inżynierskiej i klimatycznej, była to niezwykle kontrowersyjne postanowienie. Aby zrównoważyć niestabilność odnawialnych źródeł energii, Niemcy musieli zwiększyć spalanie węgla i gazu, co paradoksalnie doprowadziło do wzrostu emisji CO₂ i uzależniło ich gospodarkę od importu surowców, głównie z Rosji. Wycofanie się z bezpiecznego, bezemisyjnego źródła stabilizującego sieć było – moim zdaniem – ogromnym strategicznym błędem.

Co sprawiło, że nasz kraj przez dziesięciolecia nie podjął decyzji o budowie elektrowni jądrowych?

To wynik splotu historycznych, ekonomicznych i społecznych uwarunkowań. Mieliśmy już zaawansowany projekt budowy elektrowni w Żarnowcu w latach 80. XX w. Jego zatrzymanie było skutkiem dwóch potężnych ciosów. Pierwszym była katastrofa w Czarnobylu w 1986 r., która zrodziła ogromny lęk i opór społeczny. Drugim był upadek komunizmu i transformacja ustrojowa w 1989 r. Młode, borykające się z kryzysem państwo nie miało ani środków finansowych, ani woli politycznej, by kontynuować tak gigantyczną inwestycję. Przez kolejne dekady opieraliśmy swoje bezpieczeństwo energetyczne na tanim, krajowym węglu. Nie było ekonomicznej i politycznej presji, by to zmieniać.

Dalsze losy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej

Dziś sytuacja jest diametralnie inna. To właśnie dekarbonizacja stała się siłą, która wymusiła zmianę. Polityka klimatyczna Unii Europejskiej i gwałtownie rosnące koszty uprawnień do emisji CO₂ sprawiły, że energetyka oparta na węglu stała się ekonomicznie nieopłacalna. Staliśmy przed fundamentalnym wyborem: jak zastąpić gigantyczną moc węglową, która przez dekady była podstawą naszego systemu? Odpowiedź jest jedna: nie da się tego zrobić wyłącznie za pomocą niestabilnych źródeł odnawialnych. Aby zapewnić ciągłość dostaw i bezpieczeństwo energetyczne, potrzebujemy potężnego, bezemisyjnego źródła pracującego w podstawie. W tych warunkach energetyka jądrowa przestała być jedną z opcji, a stała się absolutną koniecznością. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło i presja klimatyczna zmusiła nas do podjęcia decyzji, której nie byliśmy w stanie podjąć przez ponad 30 lat.

Obecny stan energetyki jądrowej w Polsce można określić jako fazę już zaawansowanego i zdeterminowanego wejścia w etap realizacji. Po dekadach dyskusji, analiz i planowania, przeszliśmy od sfery koncepcyjnej do konkretnych, mierzalnych działań. Jesteśmy w historycznym momencie, w którym projekt nabiera realnych kształtów, a kluczowe decyzje zostały podjęte i są konsekwentnie wdrażane.

Po pierwsze, mamy podstawę strategiczną w postaci zaktualizowanego „Programu polskiej energetyki jądrowej” (PPEJ), przyjętego uchwałą Rady Ministrów. Dokument ten precyzuje cele (budowa 6–9 GWe mocy), wskazuje konkretną technologię dla pierwszej elektrowni (reaktory AP1000 firmy Westinghouse) i określa harmonogram.

Polska energetyka jądrowa przestała być odległym marzeniem

Po drugie, działania wyszły poza sferę rządową i przeniosły się na poziom korporacyjny. Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) pełni rolę inwestora i realizuje kolejne etapy procesu przygotowawczego. Uzyskano już kluczowe decyzje administracyjne, w tym tę dotyczącą zasadniczych warunków lokalizacji dla pierwszej elektrowni w Lubiatowie-Kopalinie. To pokazuje, że projekt ma zapewnione ramy prawne i instytucjonalne.

Po trzecie, równolegle rozwija się ekosystem wspierający. Podjęto działania na rzecz maksymalizacji udziału polskiego przemysłu („local content”), organizując misje gospodarcze i tworząc platformy współpracy. Powstają specjalistyczne kierunki studiów, takie jak „Bezpieczeństwo radiacyjne” czy studia podyplomowe z energetyki jądrowej.

Obserwujemy także dywersyfikację podejścia. Oprócz rządowego programu budowy dużych elektrowni, dynamicznie rozwijają się projekty komercyjne, takie jak inicjatywa Orlen Synthos Green Energy dotycząca budowy floty małych reaktorów modułowych (SMR, small modular reactor) w technologii BWRX-300. To pokazuje, że polski atom będzie się opierał na dwóch filarach: dużych, stabilnych jednostkach w podstawie systemu, a także na mniejszych, elastycznych źródłach dla przemysłu i ciepłownictwa.

Przed nami wciąż ogromne wyzwania związane z finansowaniem, budową i utrzymaniem tempa, ale wydaje się jednak, że polska energetyka jądrowa przestała być odległym marzeniem, a stała się realnym, strategicznym projektem w fazie zaawansowanej realizacji.

Jakie znaczenie dla naszej transformacji energetycznej ma rozwój energetyki jądrowej?

Energia jądrowa jest predestynowana do odegrania absolutnie kluczowej, strategicznej roli w transformacji energetycznej Polski. Nie jest to jedna z wielu opcji, ale fundament, bez którego bezpieczne, stabilne i skuteczne odejście od paliw kopalnych jest praktycznie niewykonalne. Jej rola opiera się na trzech filarach: stabilności, bezemisyjności i bezpieczeństwie energetycznym.

Po pierwsze, transformacja energetyczna u nas, podobnie jak w całej Europie, opiera się w dużej mierze na rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE), takich jak wiatr i słońce. Są one czyste, ale z natury niestabilne i zależne od warunków pogodowych. Powstaje fundamentalny problem: co zasili kraj w nocy, w bezwietrzny, pochmurny dzień, czyli w okresach tzw. „ciemnej flauty”? Elektrownie jądrowe są idealną odpowiedzią na to wyzwanie. Pracują w podstawie systemu, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, niezależnie od pogody, dostarczając stałą, przewidywalną moc. W tej roli są niezastąpionym stabilizatorem całego systemu elektroenergetycznego, gwarantującym ciągłość dostaw i bilansującym wahania produkcji z OZE.

Ekosystem energetyczny UE słabo przygotowany na rewolucję AI

Po drugie, bezemisyjność. Głównym celem transformacji jest dekarbonizacja, czyli eliminacja emisji CO₂. Energetyka jądrowa jest – obok OZE – jedynym wielkoskalowym źródłem energii, które w procesie produkcji prądu nie emituje ani gazów cieplarnianych, ani innych zanieczyszczeń powietrza, takich jak pyły czy tlenki siarki i azotu. Budowa 6–9 GWe mocy jądrowej pozwoli na wyłączenie analogicznej mocy w starych blokach węglowych, co będzie miało gigantyczny, pozytywny wpływ na realizację naszych celów klimatycznych i poprawę jakości powietrza.

Po trzecie, bezpieczeństwo energetyczne. Jesteśmy dużym krajem o rosnącym zapotrzebowaniu na energię, napędzanym przez elektryfikację transportu i ogrzewania. Uzależnienie się od importu energii z zagranicy w tak strategicznym obszarze byłoby niezwykle ryzykowne, zwłaszcza w niestabilnych czasach geopolitycznych. Własne elektrownie jądrowe to inwestycja w suwerenność energetyczną na 60–80 lat. Paliwo jądrowe jest gęste energetycznie i łatwe do składowania, co pozwala na tworzenie wieloletnich rezerw strategicznych, uniezależniając nas od bieżących wahań na rynkach surowców.

Własne elektrownie jądrowe to inwestycja w suwerenność energetyczną na 60–80 lat

Myślę że obecnie nie ma sensownej debaty „OZE kontra atom”. Jest tylko debata „OZE plus atom kontra paliwa kopalne”. W każdym z tych modeli atom odgrywa inną, ale zawsze kluczową rolę: od niewzruszonego fundamentu, przez elastycznego partnera, aż po wszechstronne narzędzie do dekarbonizacji ciepłownictwa i przemysłu.

Rola atomu wykracza również poza samą produkcję prądu. Małe reaktory modułowe mogą dostarczać bezemisyjne ciepło procesowe dla przemysłu (np. chemicznego, hutniczego) oraz zasilać sieci ciepłownicze, dekarbonizując kolejne, niezwykle trudne do zmiany sektory gospodarki. W ten sposób energia jądrowa staje się wszechstronnym narzędziem do głębokiej i kompleksowej transformacji całej polskiej gospodarki.

Jakie bariery mogą utrudnić realizację programu rodzimej energetyki jądrowej?

Implementacja technologii jądrowych w Polsce, mimo obecnego zaawansowania projektu, wciąż stoi przed szeregiem poważnych przeszkód i wyzwań. Ich skuteczne pokonanie będzie decydujące dla ostatecznego sukcesu całego przedsięwzięcia. Można je podzielić na cztery główne kategorie: finansowe, legislacyjno-organizacyjne, kadrowe oraz społeczne.

Trzeba przyznać, że największą i najtrudniejszą przeszkodą nie jest technologia czy nawet finansowanie, lecz polityka i sprzeczne interesy różnych grup społecznych, zawodowych oraz gospodarczych, a także geopolityczne uwikłania. To czynniki pozamerytoryczne, które niestety w największym stopniu tłumią rozwój tego strategicznego projektu. Gdyby nie one, można by mówić wyłącznie o wyzwaniach technicznych i organizacyjnych.

Wśród nich najbardziej oczywistą przeszkodą są gigantyczne koszty budowy – liczone w dziesiątkach miliardów złotych. Kluczowe jest zapewnienie stabilnego, wieloletniego modelu finansowania, który będzie odporny na zmiany polityczne i wahania rynkowe. Wyzwaniem jest wypracowanie mechanizmu, który z jednej strony przyciągnie kapitał (np. poprzez kontrakty różnicowe, gwarancje rządowe), a z drugiej zapewni akceptowalny koszt energii dla odbiorców końcowych. To złożone i wymagające długoterminowej politycznej stabilności zadanie.

Proces inwestycyjny w energetyce jądrowej jest wyjątkowo zawiły – wymaga setek decyzji, pozwoleń i opinii. Istotne jest stworzenie spójnego, przewidywalnego i sprawnego otoczenia prawnego. Niezbędna jest również efektywna koordynacja działań licznych podmiotów: ministerstw, regulatorów (Państwowej Agencji Atomistyki – PAA, Urzędu Regulacji Energetyki – URE, Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – GDOŚ), inwestora (Polskie Elektrownie Jądrowe – PEJ), operatora sieci (Polskie Sieci Elektroenergetyczne – PSE) i władz lokalnych. Opóźnienia administracyjne czy instytucjonalne zatory mogą prowadzić do ogromnych strat i zaburzać harmonogram inwestycji.

Program jądrowy w Polsce będzie potrzebował tysięcy wykwalifikowanych specjalistów – od inżynierów i techników, przez operatorów reaktora i inspektorów dozoru, po menedżerów i analityków rynku energii. Choć uruchamiane są nowe kierunki studiów, to stworzenie kompleksowego ekosystemu kompetencji – również dla firm podwykonawczych – to zadanie na lata, wymagające systematycznych inwestycji w edukację, szkolenia i praktyki zawodowe.

Program jądrowy w Polsce będzie potrzebował tysięcy wykwalifikowanych specjalistów

Choć obecnie poparcie społeczne dla energetyki jądrowej w Polsce jest wysokie, utrzymanie go w czasie realizacji projektu będzie decydujące. W miarę postępu budowy mogą pojawić się lokalne konflikty, protesty i kampanie dezinformacyjne. Dlatego konieczne jest prowadzenie otwartego, rzetelnego i ciągłego dialogu społecznego, szczególnie z mieszkańcami terenów objętych inwestycją. Reakcje na dezinformację powinny być szybkie i oparte na faktach, by nie dopuścić do utraty zaufania publicznego.

Jakie mity na temat energii atomowej warto obalić?

Debata publiczna na temat energii atomowej jest niestety wciąż nasycona wieloma mitami i nieporozumieniami, które często mają swoje źródło w wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat i nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości technologicznej.

Mit pierwszy: elektrownia jądrowa może wybuchnąć jak bomba atomowa. To absolutnie niemożliwe z punktu widzenia fundamentalnych praw fizyki. Paliwo w reaktorze energetycznym jest nisko wzbogacone (około 3–5 proc. uranu-235), podczas gdy do budowy bomby potrzebny jest uran wzbogacony do ponad 90 proc. Konstrukcja reaktora jest celowo zaprojektowana w taki sposób, by spowalniać reakcję łańcuchową i utrzymywać ją w stanie stabilnym. W najgorszym scenariuszu może dojść do przegrzania, stopienia rdzenia i wybuchu pary lub wodoru (jak w Fukushimie), ale nigdy do eksplozji jądrowej.

Mit drugi: elektrownie jądrowe emitują szkodliwe promieniowanie i powodują raka u okolicznych mieszkańców. To nieprawda. Nowoczesna elektrownia jądrowa, dzięki systemowi wielokrotnych barier, jest praktycznie bezemisyjna. Niewielkie, ściśle kontrolowane uwolnienia substancji promieniotwórczych do otoczenia powodują wzrost rocznej dawki promieniowania dla osoby mieszkającej w pobliżu o około 0,01 mSv. Dla porównania, średnia dawka od tła naturalnego w Polsce (tło naturalne w fizyce odnosi się do promieniowania jonizującego występującego w środowisku naturalnym, pochodzącego głównie z kosmosu i Ziemi. – przyp. red.) to 2,4 mSv, a jedno prześwietlenie klatki piersiowej to około 0,1 mSv. Wpływ elektrowni na poziom promieniowania jest więc statystycznie pomijalny i wielokrotnie niższy niż limity prawne.

Wszystko co chciałbyś wiedzieć o elektrowni jądrowej, ale boisz się zapytać

 

Mit trzeci: nie wiemy, co robić z odpadami promieniotwórczymi. To jeden z najbardziej szkodliwych mitów. Przemysł jądrowy jako jedyny ma bowiem kompleksowy i sfinansowany plan zarządzania swoimi odpadami. Aż 96 proc. wypalonego paliwa to cenny surowiec, który można poddać recyklingowi i ponownie wykorzystać do produkcji nowego paliwa (tzw. cykl zamknięty). Pozostałe 4 proc. to wysokoaktywne odpady, które można trwale unieszkodliwić poprzez zeszkliwienie (witryfikację) i umieścić w głębokich, stabilnych składowiskach geologicznych, które izolują je od biosfery na tysiące lat. To rozwiązanie jest znacznie bezpieczniejsze niż uwalnianie miliardów ton CO₂ do atmosfery.

Mit czwarty: energetyka jądrowa jest „brudna” i szkodliwa dla środowiska. Jest dokładnie odwrotnie. Jest to jedno z najczystszych źródeł energii. Nie emituje gazów cieplarnianych, pyłów, tlenków siarki i azotu, które powodują smog, kwaśne deszcze i zmiany klimatu. Zajmuje też relatywnie niewielką powierzchnię w przeliczeniu na ilość produkowanej energii, w przeciwieństwie do rozległych farm słonecznych czy wiatrowych.

Jak prezentuje się współczesna technologia jądrowa, jeśli chodzi o bezpieczeństwo?

Kwestia bezpieczeństwa technologii jądrowych wygląda dziś fundamentalnie inaczej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Można śmiało powiedzieć, że współczesne elektrownie jądrowe, zwłaszcza te III i III+ generacji, które mają powstać w Polsce, są jednymi z najbezpieczniejszych obiektów przemysłowych, jakie kiedykolwiek zbudował człowiek. Ich filozofia bezpieczeństwa opiera się na trzech filarach: zaawansowanej technologii, wielowarstwowej obronie i kulturze organizacyjnej.

Pierwszy filar to technologia oparta na pasywnych systemach bezpieczeństwa. To prawdziwa rewolucja w myśleniu o bezpieczeństwie. Zamiast polegać na skomplikowanych, aktywnych systemach wymagających zasilania i interwencji człowieka, projektanci wykorzystali fundamentalne prawa fizyki, takie jak grawitacja i konwekcja. W razie awarii pręty kontrolne samoczynnie opadają do rdzenia, wygaszając reakcję. Układy chłodzenia mogą działać bez pomp, dzięki naturalnemu krążeniu wody. Dodatkowe zbiorniki z wodą opróżniają się pod własnym ciężarem. Oznacza to, że reaktor jest w stanie sam doprowadzić się do bezpiecznego stanu i utrzymać go przez 72 godziny bez żadnego zasilania i bez żadnej akcji ze strony operatora.

Współczesne elektrownie jądrowe są jednymi z najbezpieczniejszych obiektów przemysłowych, jakie kiedykolwiek zbudował człowiek

Drugi filar to filozofia „obrony w głąb” (defence in depth). Jest to system wielokrotnych, niezależnych barier fizycznych, które oddzielają materiały promieniotwórcze od środowiska. Pierwszą barierą jest sama ceramiczna postać paliwa, która zatrzymuje większość produktów rozszczepienia. Drugą jest szczelna, metalowa koszulka paliwowa. Trzecią – gruby na ponad 20 cm, stalowy zbiornik ciśnieniowy reaktora. Czwartą i piątą – potężna, hermetyczna obudowa bezpieczeństwa, składająca się z wewnętrznego stalowego płaszcza i zewnętrznej, żelbetonowej kopuły o grubości ponad metra. Jest ona w stanie wytrzymać uderzenie samolotu, trzęsienie ziemi czy wewnętrzną eksplozję. Historyczne przykłady pokazują, że to właśnie taka obudowa w elektrowni Three Mile Island zapobiegła skażeniu środowiska.

Trzeci, równie ważny filar, to kultura bezpieczeństwa. To nie tylko technologia, ale przede wszystkim ludzie i procedury. W branży jądrowej panuje absolutny priorytet bezpieczeństwa nad produkcją. Personel jest rygorystycznie szkolony, selekcjonowany i motywowany do proaktywnego zgłaszania wszelkich potencjalnych zagrożeń. Każda czynność to precyzyjnie opisane procedury, a cały system podlega ciągłym audytom i doskonaleniu.

Wszystko to jest nadzorowane przez niezależne, państwowe organy dozoru jądrowego, takie jak polska Państwowa Agencja Atomistyki oraz organizacje międzynarodowe, w tym MAEA (International Atomic Energy Agency – IAEA, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej). Potwierdzają to statystyki, które plasują energetykę jądrową, pod względem liczby ofiar na jednostkę wyprodukowanej energii, na równi z OZE i czynią ją wielokrotnie bezpieczniejszą od paliw kopalnych czy nawet hydroenergetyki.

Jak fizyk jądrowy patrzy na debatę o kosztach budowy elektrowni jądrowych?

Staram się patrzeć z perspektywy, która wykracza poza prostą analizę początkowych nakładów inwestycyjnych (CAPEX, capital expenditure). Dla nas, kluczowe jest rozumienie pełnego cyklu życia inwestycji i uwzględnianie wszystkich kosztów – także tych ukrytych i zewnętrznych – często pomijanych w uproszczonej debacie publicznej.

Po pierwsze, widzę koszt w kontekście „gęstości energii”. Paliwo jądrowe jest niewiarygodnie gęste energetycznie. Oznacza to, że mała jego ilość generuje ogromną ilość energii. To przekłada się na znacznie mniejsze zapotrzebowanie na transport, składowanie i logistykę w porównaniu z elektrowniami węglowymi czy gazowymi, które wymagają nieustannego dowozu tysięcy ton surowca. W długiej, 60–80-letniej perspektywie eksploatacji, niskie i stabilne ceny paliwa stanowią istotny element całkowitego kosztu wytworzenia energii (LCOE, levelized cost of electricity), równoważąc wysokie nakłady początkowe.

Po drugie, patrzymy na wydatki systemowe. Elektrownia jądrowa, to źródło stabilne, pracujące niemal bez przerwy. Jej koszt należy porównywać nie z kosztem samej farmy wiatrowej czy słonecznej, ale z tymi opłatami poniesionymi na farmy wiatrowe plus te przeznaczone na budowę i utrzymanie rezerwowych mocy (np. elektrowni gazowych) oraz ogromnych magazynów energii, które są niezbędne do zapewnienia stabilności systemu. Energetyka jądrowa dostarcza stabilność „w pakiecie”, co znacząco obniża całkowite koszty transformacji energetycznej całego kraju.

Po trzecie, ważne jest uwzględnianie kosztów zewnętrznych. Elektrownie oparte na spalaniu paliw kopalnych generują gigantyczne wydatki na zdrowie (choroby układu oddechowego i krążenia spowodowane smogiem) oraz na środowisko (zmiany klimatu), za które płaci całe społeczeństwo. Zgodnie ze statystykami, liczba zgonów w przeliczeniu na terawatogodzinę jest dla węgla i ropy niemal tysiąckrotnie wyższa niż dla atomu. Energetyka jądrowa jako praktycznie bezemisyjna, nie generuje tych kosztów. W rzetelnym rachunku ekonomicznym tę „premię za czystość” należy uwzględnić.

Dostrzegamy również to, że koszt budowy to także inwestycja w skok technologiczny, a zaangażowanie polskiego przemysłu to szansa na rozwój kompetencji, tworzenie wysokopłatnych miejsc pracy i budowę łańcucha dostaw, który będzie mógł świadczyć usługi na całym świecie. To korzyść dla całej gospodarki, której nie da się sprowadzić do prostego rachunku wyceny budowy.

Wysokie koszty budowy elektrowni postrzegamy zatem nie jako wadę, ale jako cechę inwestycji o charakterze strategicznym, długoterminowym i systemowym, której prawdziwą wartość można ocenić dopiero po uwzględnieniu całego spektrum korzyści: od stabilności sieci, przez brak wydatków zdrowotnych, aż po impuls rozwojowy dla całego kraju. Dokładne oszacowanie niektórych z nich (tj. odporność systemu na kryzysy, niezależność energetyczna, zaufanie społeczne, know-how i prestiż technologiczny) jest trudne lub wręcz niemożliwe.

Jakie sektory gospodarki, poza energetyką, mogą skorzystać na rozwoju technologii jądrowych?

Nikt nie ma wątpliwości, że rozwój technologii jądrowych w Polsce może być potężnym kołem zamachowym dla wielu sektorów gospodarki, a jego wpływ wykroczy daleko poza samą produkcję energii. Można tu mówić o swoistym „efekcie domina”, gdzie postęp w jednej, niezwykle wymagającej dziedzinie pociąga za sobą rozwój i innowacje w wielu innych.

Największym beneficjentem, poza energetyką, będzie nowoczesny przemysł. Dla przykładu, małe reaktory modułowe oferują bezemisyjne, stabilne ciepło procesowe, co jest kluczowe dla dekarbonizacji i konkurencyjności przemysłu chemicznego, petrochemicznego, hutniczego czy produkcji nawozów. To szansa na uniezależnienie się od wahań cen gazu i kosztów uprawnień do emisji CO₂.

Drugim kluczowym sektorem jest medycyna. Rozbudowa infrastruktury jądrowej, w tym potencjalnie nowych reaktorów badawczych, wzmocni pozycję Polski jako producenta i eksportera radiofarmaceutyków. Obecnie działający reaktor MARIA w Świerku ma już ponad 50 lat, dlatego należy myśleć o jego nowoczesnym następcy.

Technologie opracowane na potrzeby energetyki jądrowej, takie jak precyzyjne detektory promieniowania czy techniki obrazowania, znajdują bezpośrednie zastosowanie w diagnostyce medycznej, takiej jak PET (positron emission tomography, emisyjna tomografia pozytonowa) i SPECT (single-photon emission computed tomography, tomografia emisyjna pojedynczych fotonów). Rozwój radioterapii i medycyny nuklearnej będzie naturalną konsekwencją posiadania silnego zaplecza jądrowego.

Trzeci obszar to przemysł materiałowy i budownictwo. Budowa elektrowni jądrowych wymaga materiałów o najwyższej jakości i odporności – specjalnych stopów metali czy ultrawytrzymałych betonów. Polskie firmy, które wejdą w ten system łańcuchów dostaw i nauczą się spełniać rygorystyczne normy jądrowe, zyskają unikalne kompetencje możliwe do wykorzystania również w innych zaawansowanych projektach – np. w budownictwie infrastrukturalnym, lotniczym czy kosmicznym.

Rozwój technologii jądrowych w Polsce może być potężnym kołem zamachowym dla wielu sektorów gospodarki

Czwarty sektor to technologie informatyczne i automatyka. Zarządzanie elektrownią jądrową wymaga niezwykle zaawansowanych systemów sterowania, monitoringu i cyberbezpieczeństwa. Rozwój kompetencji w tym zakresie będzie stymulował polski sektor IT, tworząc specjalistyczne firmy zdolne do konkurowania na rynku międzynarodowym.

Piątym, często pomijanym sektorem, jest ochrona środowiska. Technologie jądrowe wykorzystuje się m.in. do monitorowania zanieczyszczeń (techniki znaczników izotopowych), a także do oczyszczania ścieków przemysłowych czy gazów odlotowych za pomocą wiązek elektronów.

Cały ten rozwój będzie także napędzał sektor edukacji i badań naukowych (B+R). Powstaną – lub już powstają – nowe kierunki studiów, laboratoria i centra badawcze. Rozwój energetyki jądrowej to nie tylko budowa elektrowni – to budowa całego, nowoczesnego ekosystemu gospodarczego.

Jakie znaczenie dla Polski ma rozwój i komercjalizacja małych reaktorów modułowych?

Znaczenie SMR-ów dla gospodarki krajowej jest ogromne i wielowymiarowe. Po pierwsze, są one idealnym narzędziem do dekarbonizacji przemysłu. Wiele branż, takich jak przemysł chemiczny, rafineryjny czy produkcja nawozów, potrzebuje stabilnego źródła nie tylko prądu, ale przede wszystkim ciepła procesowego o wysokiej temperaturze. SMR-y mogą je dostarczyć w sposób bezemisyjny, zastępując gaz ziemny czy węgiel i znacząco zwiększając konkurencyjność polskiego przemysłu w dobie wysokich cen uprawnień do emisji CO₂.

Po drugie, SMR-y mogą zrewolucjonizować ciepłownictwo systemowe w średnich i większych miastach, zastępując przestarzałe, emisyjne ciepłownie węglowe. To szansa na radykalną poprawę jakości powietrza i walkę ze smogiem.

Po trzecie, ich modułowa konstrukcja i mniejsza skala pozwalają na większą elastyczność lokalizacyjną i krótszy czas budowy w porównaniu z dużymi elektrowniami. Mogą być stawiane bliżej odbiorców, stabilizując lokalne sieci energetyczne i tworząc regionalne centra przemysłowo-energetyczne. Inicjatywy Orlen Synthos Green Energy, która planuje budowę całej floty reaktorów BWRX-300 w miejscach, takich jak Włocławek czy Ostrołęka, pokazują, że potencjał SMR-ów jest postrzegany przez polski biznes jako kluczowy element transformacji energetycznej kraju.

Czy polska nauka i instytucje badawcze są gotowe na wdrażanie technologii SMR?

Tak, prowadzone są u nas badania i działania, które mogą i powinny realnie wesprzeć rozwój technologii SMR. Choć nie projektujemy od zera własnych, autorskich konstrukcji małych reaktorów, to posiadamy zaplecze naukowe, techniczne i regulacyjne, które jest niezbędne do bezpiecznego i efektywnego wdrożenia technologii opartej na projektach zagranicznych dostawców.

Kluczową rolę odgrywa tu Narodowe Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) w Świerku. Jego wieloletnie doświadczenie w eksploatacji reaktora badawczego MARIA, badania materiałowe, analizy neutronowe oraz rozwój kodów obliczeniowych do symulacji pracy reaktorów – stanowi bezcenne wsparcie eksperckie. NCBJ może pomóc w ocenie bezpieczeństwa proponowanych konstrukcji SMR, weryfikacji założeń projektowych oraz szkoleniu kadr dla przyszłych operatorów i dla dozoru jądrowego. Ponadto NCBJ prowadzi własne prace badawcze nad reaktorami wysokotemperaturowymi (HTGR, high-temperature gas-cooled reactor), które, choć są technologią IV generacji, to dzielą wiele cech koncepcyjnych z niektórymi projektami SMR (np. produkcja ciepła procesowego), co buduje unikalne kompetencje w kraju.

Wsparcie zapewniają również inne instytucje. Instytut Chemii i Techniki Jądrowej może prowadzić badania nad nowymi rodzajami paliw i metodami postępowania z odpadami z SMR-ów. Urząd Dozoru Technicznego (UDT) i Państwowa Agencja Atomistyki budują kompetencje regulacyjne, analizując zagraniczne standardy, aby być gotowym do sprawnego i bezpiecznego licencjonowania tych nowych technologii.

Jaką rolę odgrywają eksperci jądrowi w kształtowaniu polityki energetycznej naszego kraju?

Całe środowisko eksperckie związane z techniką jądrową ma dziś istotny, choć często niebezpośredni, wpływ na politykę energetyczną państwa. Ich rola jest wielowymiarowa i realizuje się na kilku płaszczyznach: jako doradców, ekspertów, regulatorów i edukatorów.

Po pierwsze, fizycy i inżynierowie jądrowi stanowią zaplecze eksperckie dla decydentów politycznych. Gdy rząd tworzy strategiczne dokumenty, takie jak „Program polskiej energetyki jądrowej”, opiera się na analizach i opiniach przygotowywanych przez specjalistów. Instytucje, takie jak Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Instytut Chemii i Techniki Jądrowej czy uczelnie techniczne, dostarczają danych na temat dostępnych technologii, ich bezpieczeństwa, cyklu paliwowego czy potencjału przemysłowego.

Po drugie, fizycy jądrowi pełnią kluczowe role w instytucjach regulacyjnych, które mają bezpośredni wpływ na kształt i tempo realizacji programu. Eksperci z Państwowej Agencji Atomistyki, rekrutujący się często ze środowiska naukowego, oceniają dokumentację techniczną, przeprowadzają inspekcje i de facto decydują o tym, czy i jak dana technologia może być w Polsce wdrożona.

Po trzecie, środowisko naukowe ma wpływ poprzez działalność edukacyjną i informacyjną. Prowadząc badania, publikując artykuły, uczestnicząc w debatach publicznych i kształcąc nowe pokolenia specjalistów, fizycy budują fundament wiedzy, na którym opiera się społeczna i polityczna dyskusja. W dziedzinie tak wysoce specjalistycznej jak energetyka jądrowa, głos środowiska eksperckiego musi być jednym z najważniejszych.

Rozmawiała: Anna Słabosz-Pawłowska

Michał Kowal (fot. arch. prywatne)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wszystko co chciałbyś wiedzieć o elektrowni jądrowej, ale boisz się zapytać

Kategoria: Innowacje w biznesie
Jakie są zalety i wady energetyki jądrowej? Jak ocenić efektywność finansową inwestycji polegającej na budowie i eksploatacji elektrowni atomowej? Monografia „Elektrownie jądrowe w nowoczesnej gospodarce” odpowiada na te i wiele innych pytań.
Wszystko co chciałbyś wiedzieć o elektrowni jądrowej, ale boisz się zapytać

Dalsze losy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej

Kategoria: Analizy
Do wybudowania elektrowni jądrowej na Pomorzu potrzeba m.in. 39 tys. ton stali. Wylewanie tzw. betonu jądrowego w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino rozpocznie się w 2028 r., a pierwszy blok zostanie ukończony w 2035 r.
Dalsze losy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej