Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Profesor ekonomii i polityki publicznej na Uniwersytecie Harvarda, publicysta Project Syndicate
Zima w Bostonie (CC BY-NC DanielCon)
Najnowsze badania skłaniają jednak do ponownego przemyślenia tego poglądu; zachętą do ich przeprowadzenia stało się wyjątkowo silne El Niño – złożone zjawisko pogodowe, które cechują nadzwyczaj ciepła woda w Pacyfiku u wybrzeży Ekwadoru i Peru.
Ekstremalne warunki pogodowe odciskają oczywiście piętno na krótkookresowych wynikach makroekonomicznych. Mogą sprawić, że miesięczne dane o zatrudnieniu w USA będą o 100 tys. osób wyższe albo niższe – a jest to najważniejsza chyba informacja ekonomiczna a świecie, uważna przy tym za jedną z najdokładniejszych. Szczególnie duże może być odziaływanie powiązanych z El Niño zjawisk pogodowych, takich jak tegoroczne (znane pod dokładniejszym określeniem „oscylacja południowa El Niño”), ponieważ mają one zasięg globalny.
Najnowsze badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego sugerują, że w latach występowania El Niño kraje takie jak Australia, Indie, Indonezja, Japonia i RPA przeżywają trudności (często na skutek suszy), a dla niektórych regionów – w tym Stanów Zjednoczonych, Kanady i Europy – mogą być one korzystne. Na przykład w Kalifornii, gdzie od lat trwała susza, zaczął wreszcie padać deszcz. Na ogół, choć nie zawsze, zjawiska związane z z El Niño wywołują presję inflacyjną, po części dlatego, że niższe zbiory prowadzą do wyższych cen.
W Bostonie (gdzie mieszkam) dwie ostatnie zimy były obłędne i trudno byłoby tam przekonać ludzi, że pogoda nie ma znaczenia. W zeszłym roku opady śniegu w tym mieście były największe w historii. W końcu nie było go już gdzie składać: czteropasmowe autostrady zwęziły się do dwóch pasów, a drogi dwupasmowe – do jednej jezdni. Zapadały się dachy, a tworzące się w rynnach „tamy z lodu” powodowały poważne powodzie. Przestał funkcjonować transport publiczny i ludzie nie mogli dostać się do pracy. To była odbywająca się w zwolnionym tempie katastrofa naturalna, która ciągnęła się miesiącami.
Stany Zjednoczone jako całość nie doświadczyły w pierwszej części 2015 roku tak ciężkiej zimy jak Nowa Anglia, a wpływ pogody na gospodarkę kraju był slaby. W Nowym Jorku były wprawdzie duże opady śniegu, ale gdyby burmistrz sprawniej zorganizował sprzątanie ulic, to nikt by na to nie zwrócił większej uwagi. We wschodniej Kanadzie było dużo gorzej, a ciężka zima stała się (wraz z niskimi cenami surowców) jedną z przyczyn minirecesji, jakiej kraj ten doświadczył w pierwszej połowie zeszłego roku.
Tegoroczna zima to biegunowe przeciwieństwo ubiegłorocznej. W przeddzień Bożego Narodzenia na lotnisku Logan w Bostonie było 20º C , a pierwszy śnieg pojawił się dopiero przed Nowym Rokiem. Drzewa i krzewy – czując wiosnę – zaczęły kwitnąć: ptaki też były zdezorientowane.
W tym roku – po części dzięki El Niño – nową normą stała się pogoda dziwaczna. Od Rosji po Szwajcarię temperatury podniosły się o 4-5 stopnie Celsjusza i wygląda na to, że w 2016 roku utrzymają się bardzo niezwykłe wzorce pogodowe.
Szczególne obawy budzi ich wpływ na kraje rozwijające się, bo wiele z nich odczuwa już mocno skutki, jakie na ceny surowców wywiera spowolnienie w Chinach. Poza tym susza mogłaby tam doprowadzić do poważnych braków w zbiorach. Ostatnie szczególnie silne El Niño, z lat 1997-98 – niektórzy nazywali je „El Niño stulecia” – dla wielu krajów rozwijających się oznaczało zatrzymanie rozwoju.
Ekonomiczne skutki zmian, związanych z El Niño, są prawie tak samo złożone jak samo to zjawisko pogodowe, dlatego trudno je przewidzieć. Ale całkiem możliwe, że gdy minie już rok 2016, uznamy El Niño za jeden z głównych czynników sprawczych wyników gospodarczych wielu kluczowych krajów, bo przecież już teraz Zimbabwe i RPA grozi susza i kryzys żywnościowy, a Indonezja walczy z pożarami lasów. Na amerykańskim Midweście natomiast wystąpiły ostatnio ogromne powodzie.
Również wpływ pogody na konflikty społeczne sięga głęboko w historię. Ekonomistka Emily Oster dowodzi, że w Średniowieczu największe nasilenia polowań na czarownice – podczas których zabito setki tysięcy osób (w większości kobiet) – zdarzały się podczas okresów niepowodzeń gospodarczych oraz braków żywności, najwyraźniej związanych z pogodą. Niektórzy widzą też korzenie wojny domowej w Syrii w gigantycznej suszy, która nawiedziła ten kraj i spowodowała masowy odpływ ludzi ze wsi do miast.
Na poziomie bardziej przyziemnym (ale mającym duże konsekwencje ekonomiczne) może się zdarzyć, że ciepła pogoda spowoduje zniekształcenie danych o zatrudnieniu, jakie Rezerwa Federalna bierze pod uwagę przy decyzjach o podwyższeniu stóp procentowych. Obecnie dane o zatrudnieniu są co prawda korygowane sezonowo, tak aby uwzględniały normalne zróżnicowanie pogodowe w strefach umiarkowanych; w budownictwie wiosną jest zawsze więcej pracowników niż w zimie. Normalne korekty sezonowe nie uwzględniają jednak wielkich odchyleń pogodowych.
W sumie zatem dowody z poprzednich wystąpień El Niño sugerują, że obecna, ogromna skala tego zjawiska prawdopodobnie odbije się wyraźnie na globalnym tempie wzrostu – pomoże wesprzeć ożywienie gospodarcze w USA i w Europie, a jednocześnie spowoduje jeszcze większą presję na i tak już słabą gospodarkę krajów wschodzących. To jeszcze nie globalne ocieplenie, ale już bardzo istotne zdarzenie ekonomiczne – a być może i przedsmak tego, co ma nadejść.
© Project Syndicate, 2016