Emisje zagraniczne mają odciążać krajowy rynek

Euroobligacje Komisji Europejskiej nie powinny być konkurencją dla polskich papierów dłużnych denominowanych w euro. Styczniowa emisja polskich euroobligacji najprawdopodobniej nie była ostatnią w tym roku sprzedażą papierów dłużnych wyrażanych w obcych walutach. Ministerstwo Finansów zamierza w ten sposób m.in. odciążać rynek krajowy, który źle znosi rządowe plany zmniejszenia transferów do OFE.
Emisje zagraniczne mają odciążać krajowy rynek

Ludowy Bank Chin mógł nabyć część ostatniej emisji obligacji polskiego rządu - CC-SA Dr. Meierhofer

Emisja obligacji za 1 mld euro była ponownym otwarciem emisji rozpoczętej już we wrześniu ubiegłego roku. Jak mówi Piotr Marczak, dyrektor Departamentu Długu Publicznego Ministerstwa Finansów, warunki na rynku nie są łatwe, ale ministerstwu udało się pozyskać poważnych inwestorów, jak np. banki centralne.

– I to tym razem na rekordowym poziomie udziału w całej emisji – aż 15 proc. Jednym z nabywców był bank centralny z Azji – mówi Piotr Marczak. MF odmawia odpowiedzi, który to bank, ale rynek spekuluje, że papiery warte około 100 mln euro kupił Ludowy Bank Chin.

Kolejne emisje za granicą zależeć mają przede wszystkim od sytuacji rynkowej, a dopiero w drugiej kolejności od tegorocznego harmonogramu obsługi zagranicznej części długu. W tym roku obsługa ta ma kosztować niespełna 4 mld euro. Z tego połowa płatności przypada na styczeń i luty.

Piotr Marczak deklaruje, że resort nie zamierza też ściśle uzależniać kalendarza emisji od tegorocznych terminów największych wykupów obligacji na rynku krajowym. W tym roku planowane są trzy duże wykupy: w maju, lipcu i we wrześniu.

–  Oderwaliśmy naszą aktywność na rynkach zagranicznych od bieżących potrzeb związanych z obsługą długu. Priorytetem jest wykorzystywanie sprzyjającej sytuacji rynkowej do pozyskiwania walut. To założenie przyniosło efekty przy prefinansowaniu tegorocznych potrzeb walutowych poprzez emisję euroobligacji we wrześniu 2010 roku. Wówczas sprzedając takie same obligacje, co w styczniu br. i o takiej samej wartości nominalnej – 1 mld euro – uzyskaliśmy wpływy większe o 66 mln euro – mówi szef Departamentu Długu Publicznego MF.

Resort finansów nie boi się konkurencji ze strony emisji obligacji Komisji Europejskiej, która w ten sposób ma pozyskiwać środki na wspieranie krajów strefy euro, popadających w kłopoty finansowe.

– Każda taka emisja oznacza bowiem, że na rynek nie trafią obligacje krajów, którym udzielana jest pomoc. Per saldo bilans podaży długu wyjdzie w okolicy zera: zamiast np. emisji długu Irlandii za 20 mld euro obligacje tej wartości wyemituje komisja. Podaż długu globalnie więc się nie zmieni, zmienią się tylko emitenci – mówi Piotr Marczak i dodaje, że konkurencja może być w sumie nawet mniejsza. To dlatego, że Polska nie konkuruje o inwestora z emitentami o najwyższych ratingach – a taką ocenę otrzymają europejskie obligacje.

– My nie walczymy o rynek z emitentami z ratingiem na poziomie AAA – a taką ocenę otrzymają europejskie obligacje. Konkurujemy z krajami o ratingu zbliżonym do naszego. Z tego punktu widzenia zagrożenia są ograniczone, choć uwzględniać trzeba możliwość globalnego wypychania przez emisje europejskie pozostałych emitentów z rynku długu w przypadku nasilenia zjawisk kryzysowych. Istotne będą warunki emisji. Jeśli rentowność obligacji europejskich będzie zbliżona do niemieckich i powiększona o niewielki spread, krąg nabywców takich papierów jest inny niż w przypadku polskich euroobligacji. Dla tych, którzy poszukują wyższej stopy zwrotu z inwestycji w papiery dłużne emisje europejskie nie będą atrakcyjna – uważa Piotr Marczak.

MF nie rezygnuje z emisji zagranicznych, bo chce w ten sposób zapewnić sobie różnorodność źródeł finansowania.

– Na pewno będziemy starali się utrzymywać dostęp do finansowania zagranicznego, zarówno tego rynkowego, jak i w formie kredytów z międzynarodowych instytucji finansowych (Bank Światowy i EBI). Finansowanie zagraniczne może być ciągle tańsze od krajowego, a poza tym odciąża rynek krajowy od zbyt dużej podaży długu. Jest to szczególnie istotne w obecnych uwarunkowaniach, gdy rynek krajowy przechodzi perturbacje związane z rozwojem sytuacji na głównych rynkach światowych, dyskontowaniem przyszłych podwyżek stóp procentowych, niepokojami o przepływy kapitału zagranicznego i niepewnością związaną z kształtem zmian OFE – mówi Piotr Marczak.

Według Krzysztofa Izdebskiego, dealera rynku długu w PKO BP, o tym, że rentowności obligacji rosły w ostatnich tygodniach zdecydowało kilka czynników. Zaczęło się od wypowiedzi prezesa NBP Marka Belki, który zasugerował, że zbliża się początek cyklu podwyżek stóp procentowych.

– Jednak rynek dziś oczekuje co najmniej dwóch podwyżek po 25 pkt bazowych, obu w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Widać to w cenach – mówi Krzysztof Izdebski. I dodaje, że w ocenie inwestorów dodatkowym argumentem za podwyżkami są m.in. ostatnie dane o inflacji. W grudniu wzrosła ona do 3,1 proc. licząc rok do roku.

Zdaniem Arkadiusza Urbańskiego, analityka Pekao, spekulacje na temat podwyżek stóp spowodowały wzrost rentowności obligacji o najkrótszych terminach zapadalności, np. dwuletnich. Ale trudno wytłumaczyć tym wzrost rentowności obligacji średnio- i długoterminowych. – W tym przypadku ważniejsza była sprawa OFE – mówi Arkadiusz Urbański.

Pod koniec grudnia rząd ogłosił, że zamierza z początkiem kwietnia zmniejszyć transfery do OFE. Zgodnie z zamierzeniami dzięki zmniejszeniu składki zmalałaby podaż nowego długu, a fundusze mogłyby bez ograniczeń inwestować kapitał w akcje. Jednak w pierwszym odruchu inwestorzy z rynku długu zareagowali źle na te informacje.

– Obecność OFE na rynku długu dawała gwarancję stabilności w przypadku jakiegoś zamieszania. Zarządzający w funduszach mając świadomość comiesięcznych wpłat z budżetu nie bali się zwiększać zaangażowania w obligacje. Oczywiście nikt w pierwszym odruchu nie policzył, co tak naprawdę oznacza zmniejszenie transferów. Do tego doszło kilka rekomendacji zagranicznych banków zalecających sprzedaż obligacji. Część inwestorów się przestraszyła i rzeczywiście zaczęła sprzedawać – mówi Arkadiusz Urbański.

– A i same OFE trochę się obraziły na rząd, co widać było nie tylko w cenach obligacji, ale też kursach akcji – mówi Krzysztof Izdebski.

Nadal jednak nie jest jasne, co zmiany dotyczące OFE mogą oznaczać dla rolowania starego długu – czyli zamiany zapadających długoterminowych obligacji na nowe. OFE są tu znaczącym graczem. Ta niepewność powodowała w ostatnich tygodniach napięcia na rynku. Zdaniem Arkadiusza Urbańskiego może się ona utrzymywać, choć na razie na rynku trwa odreagowanie po ostatnich stratach.

– Rentowności raczej nie wrócą do poziomu z grudnia ubiegłego roku. Obecny ich spadek to raczej korekta w trendzie, który jest rosnący – mówi analityk.

Ludowy Bank Chin mógł nabyć część ostatniej emisji obligacji polskiego rządu - CC-SA Dr. Meierhofer

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

„Dokręcanie śruby” – ostrzejsze prawo obligacji nieskarbowych

Kategoria: Instytucje finansowe
Prawo na polskim rynku obligacji nieskarbowych istotnie zaostrzono w latach 2017–2024. Główną przesłanką „dokręcania śruby” w obligacjach było wzmocnienie ochrony inwestorów będących osobami fizycznymi. W tym celu m.in. ograniczono ofertę obligacji mogących mieć cechy missellingu, wprowadzono nowe obowiązki informacyjne dla emitentów i zwiększono wymogi dotyczące oferowania osobom fizycznym nieskarbowych papierów dłużnych (zwłaszcza obligacji korporacyjnych).
„Dokręcanie śruby” – ostrzejsze prawo obligacji nieskarbowych

Przyczyny ogromnego długu publicznego Włoch

Kategoria: Analizy
Wartość relacji długu publicznego do PKB we Włoszech nie zawsze była tak wysoka jak obecnie. Dług zjednoczonego państwa włoskiego w 1861 r. stanowił mniej niż 40 proc. jego PKB, zaś jeszcze w latach 60. XX w. zaledwie 25 proc. PKB. W historii tego kraju zdarzały się także okresy, w których relacja długu publicznego do PKB była jeszcze wyższa niż obecnie i sięgała 160 proc. PKB, by następnie spaść. Skąd zatem wziął się dług publiczny Włoch, notujący dziś jedne z wyższych poziomów w ponad stusześćdziesięcioletniej historii tego państwa?
Przyczyny ogromnego długu publicznego Włoch

Garść faktów i refleksji o przeszłości polskiej bankowości centralnej

Kategoria: Instytucje finansowe
W ciągu ostatnich 200 lat bankowość centralna przeszła poważną ewolucję, zmieniały się jej zadania oraz reguły polityki pieniężnej. Tekst pokazuje z tej perspektywy dwa banki centralne: Bank Polski (1828–1866) oraz Bank Polski SA (1924–1939). Akcent położono na okoliczności ich powstania oraz intencje i oczekiwania projektodawców, które zdeterminowały statutowy zakres ich uprawnień. Pokazano trudne wybory odnośnie do priorytetów i gradacji celów, przed jakimi stawiała je rzeczywistość gospodarcza. Okoliczności te skłaniały do pytań o właściwe cele i zasady funkcjonowania banków centralnych, tworzyły przestrzeń dla ścierania się koncepcji swoistego bankowego wariabilizmu i statyzmu.
Garść faktów i refleksji o przeszłości polskiej bankowości centralnej