Autor: Jacek Krzemiński

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta.

więcej publikacji autora Jacek Krzemiński

Partnerstwo publiczno – prywatne nie jest skazane na zagładę

W zeszłym roku samorządy i inne instytucje publiczne w Polsce rozpoczęły poszukiwanie prywatnych partnerów do realizacji 62 projektów inwestycyjnych. Eksperci uspokajają, że nawet nowe prawo, które wydatki z tytułu PPP wlicza do długu samorządu nie ograniczy tej możliwości współpracy publiczno – prywatnej. Niektórzy uważają wręcz, że Polska jest skazana na dynamiczny rozwój PPP
Partnerstwo publiczno – prywatne nie jest skazane na zagładę

W Polsce w PPP buduje się dziś głównie pływalnie miejskie (CC-BY Joost J.Bakker IJmuiden)

Wykorzystywanie PPP w realizacji publicznych inwestycji kwitnie w wielu krajach na świecie. Tak buduje się drogi, linie kolejowe, parkingi podziemne, spalarnie śmieci, szpitale, mieszkania socjalne, unowocześnia się miejską infrastrukturę, wyposaża się w sprzęt publiczne instytucje. W Brazylii w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego wybudowano kilkanaście tysięcy mieszkań dla wojska. W Wielkiej Brytanii – nawet wojskową bazę lotniczą i gmach ministerstwa obrony narodowej. Wyspiarzy nie bulwersowało szczególnie, że rząd chce, by budynek jednego z najważniejszych resortów wybudowała za własne pieniądze i zarządzała nim prywatna firma. Zdążyli się już przyzwyczaić do udziału prywatnych inwestorów w publicznych inwestycjach, bo Wielka Brytania jest światowym liderem w PPP. Szacuje się, że co najmniej 10 proc. wydatków inwestycyjnych sektora publicznego w tym kraju to kontrakty realizowane w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Brytyjczycy chwalą się, że ich inwestycje publiczne w systemie PPP są średnio o 17 proc. tańsze od porównywalnych przedsięwzięć, realizowanych w tradycyjny sposób. Głównie dlatego, że ich koszty nie rosną w trakcie budowy, co często zdarza się przy projektach, którymi zawiaduje administracja rządowa bądź lokalna.

Brytyjczycy twierdzą też, że aż 88 proc. ich inwestycji publicznych prowadzonych przy użyciu PPP kończy się w zaplanowanym terminie. W tradycyjnym modelu terminowym wykonaniem może się poszczycić jedynie co piąta z nich, a inwestycyjny poślizg często pogarsza opłacalność takich przedsięwzięć i generuje dodatkowe koszty.

To jednak inne zalety PPP przesądziły o jego rosnącej popularności. W Unii Europejskiej te kraje, które miały gorszą infrastrukturę od najbardziej rozwiniętych państw unijnych, chciały jak najszybciej zmienić ten stan rzeczy. Z drugiej strony nawet w najbogatszych państwach UE, także w związku z ograniczaniem fiskalizmu państwa – trwającym w krajach zachodnich od prezydentury Ronalda Reagana i rządów Margaret Thatcher – pojawił się problem nadmiernego długu i deficytu publicznego. W Traktacie z Maastricht pojawiły się zapisy, które przewidują, że deficyt budżetu państwa w krajach członkowskich UE nie powinien przekraczać 3 proc. Niektóre kraje unijne wprowadziły u siebie dodatkowe obostrzenia dotyczące długu publicznego (Polska wprowadziła je nawet do konstytucji). To wszystko sprawiło, że instytucje publiczne zaczęły mieć problemy z zapewnieniem funduszy na realizację wielu ważnych i pilnych inwestycji. Wtedy zaczęto sięgać po formułę PPP. Koszty inwestycji realizowanych przy użyciu tej formuły można bowiem „wyprowadzić” z budżetu państwa czy samorządu w związku z zaangażowaniem kapitałowym prywatnych firm i przeniesieniem na nich części ryzyk związanych z realizacją inwestycji.

Partnerstwo publiczno-prywatne nie musi więc (w przeciwieństwie do inwestycji finansowanych z kredytu czy z obligacji) zwiększać skali zadłużenia danej instytucji publicznej. Do jego rozwoju w UE przyczyniło się także wprowadzenie zasady, że dotacje unijne na inwestycje publiczne łatwiej jest zdobyć, gdy przy ich finansowaniu i prowadzeniu zaangażuje się sektor prywatny.

W Polsce PPP rodziło się w bólach, a dziś, po przeszło 10 latach od pierwszego zrealizowanego projektu wciąż jesteśmy na etapie oswajania się z nowymi możliwościami. Mimo, że niektórzy samorządowcy alarmują, iż w rozwój PPP w Polsce uderzy rozporządzenie ministra finansów z grudnia 2010 r., rozszerzające katalog zobowiązań samorządów zaliczanych do długu publicznego o inwestycje PPP, eksperci uspokajają. Agata Kozłowska, współautorka ustawy o PPP i prezes firmy Investment Support, specjalizującej się w doradztwie przy inwestycjach PPP, wskazuje, że to rozporządzenie wcale nie musi wpłynąć niekorzystnie na możliwość realizacji projektów w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Po pierwsze zobowiązania z tytułu umów koncesyjnych nie są ujęte w rozporządzeniu ministra finansów, a właśnie takie umowy stanowią w Polsce większość realizowanych projektów PPP. Po drugie nie wszystkie umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym muszą być w świetle prawodawstwa unijnego zaliczane do długu publicznego. Wytyczne Eurostatu mówią, że jeśli ryzyko budowy i co najmniej jeden rodzaj ryzyka (np. dostępności lub popytu) zostanie przeniesiony na partnera prywatnego, wówczas zobowiązania strony publicznej wynikające z umowy o PPP nie są wliczane do zadłużenia publicznego. Można więc tego przy wielu projektach uniknąć, pod warunkiem jednak, że samorząd czy państwowa instytucja odpowiednio skonstruuje umowę z prywatnym partnerem. Problem w tym, że choć owe wytyczne Eurostatu zostały wprowadzone do polskiego systemu prawnego, to nie ma o nich mowy w ustawie o PPP. Dlatego Ministerstwo Gospodarki, promujące rozwój partnerstwa publiczno-prywatnego, a także władze kilku miast, zwróciły się do Ministerstwa Finansów o wyjaśnienia i interpretację w tej sprawie, a przede wszystkim o uwzględnienie w niej wytycznych Eurostatu.

Fundacja Centrum PPP szacuje, że obecnie w Polsce przygotowywanych oraz już realizowanych jest około 200 projektów w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Chodzi o takie inwestycje, gdzie jest przynajmniej zgoda rady miasta na realizację projektu. Najwięcej dotyczy budowy publicznych basenów. Prawdziwy wysyp nastąpił w zeszłym roku, gdy instytucje publiczne w Polsce ogłosiły „nabór” do 62 projektów w PPP. To aż o 50 proc. więcej niż w 2009. r. Zdaniem Ireny Herbst z Fundacji Centrum PPP w tym roku wynik nie powinien być gorszy niż w 2010 r. (a w kolejnych latach jeszcze lepszy z powodu pogarszającej się sytuacji finansów państwa, wyczerpywania się unijnych dotacji i planowanego od 2014 r. zastąpienia bezzwrotnych dotacji pożyczkami).

Pierwsze projekty w systemie PPP pojawiły się w Polsce już w latach 90. Jednym z pierwszych było przekazanie przez samorząd Gdańska miejskiej sieci kanalizacyjno-wodociągowej do eksploatacji prywatnej firmie Saur. Był to rodzaj wieloletniej dzierżawy. Władze Gdańska zrobiły to, bo brakowało im pieniędzy na modernizację miejskich wodociągów i kanalizacji. Saur miał pobierać od mieszkańców opłaty za dostarczenie wody i odbiór ścieków, a w zamian za to był zobowiązany do utrzymania i modernizacji infrastruktury. W formule PPP zawarto także umowy koncesyjne – podpisane przez rząd z prywatnymi firmami – na budowę i eksploatację kilku odcinków autostrad A1 i A2 (między Gdańskiem a Toruniem oraz między Nowym Tomyślem a Koninem). Prywatni inwestorzy mieli z własnych środków wybudować drogę, a potem przez kilkadziesiąt czerpać zyski z jej eksploatacji. Po zakończeniu umów koncesyjnych wybudowane przez prywatnych inwestorów autostrady ma przejąć państwo.

Niestety, projekty PPP realizowane na styku publicznych i prywatnych pieniędzy od początku były pożywką dla politycznych rozgrywek. Opozycja oskarżała aktualny rząd o narażanie interesu państwa na szwank i korupcję, w śledztwa włączała się prokuratura i tajne służby. Przykładem może być historia Centrum Haffnera w Sopocie, wielkiego kompleksu handlowo-usługowego, budowanego na gruncie należącym do miasta. Śledztwo w sprawie tej inwestycji wszczęło CBA, dopatrując się w niej przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez władze Sopotu. Potem przejęła je prokuratura (ostatecznie umorzyła postępowanie, nie dostrzegając w tej sprawie znamion przestępstwa). Urzędnicy i samorządowcy zaczęli jednak bać się współpracy z inwestorami prywatnymi.

Sytuacja zmieniła się na lepsze po dojściu do władzy PO i PSL. Uchwalono nową ustawę o PPP, która miała znieść część dotychczasowych barier. Pomóc miała również obowiązująca od 2009 r. ustawa o koncesji, bo projekty koncesyjne także są zaliczane są do partnerstwa publiczno-prywatnego. Z drugiej strony samorządy, które zaczęły mieć kłopoty z zapewnieniem środków na ważne inwestycje zaczęły chętniej sięgać po PPP. Warszawa znalazła prywatnego partnera do budowy 1580 wiat przystankowych – ma sfinansować ich budowę w zamian za prawo do umieszczania na nich przez 30 lat reklam. Wrocław zaplanował w ramach PPP m.in. budowę parkingów podziemnych. Inwestor wybuduje je na gruntach należących do miasta, a potem będzie mógł przez kilkadziesiąt lat zarabiać na ich prowadzeniu. W Sopocie prywatna firma ma pomóc przy modernizacji dworca kolejowego – w zamian za sfinansowanie tej inwestycji dostanie do użytkowania na wiele lat część budynku (z opcją wynajmu np. na sklepy). Toruń, Szczecin i Kraków myślą o budowie mieszkań socjalnych przy użyciu PPP. Ma to w dużym uproszczeniu polegać na tym, że prywatna firma sfinansuje budowę tych mieszkań, a potem będzie nimi zarządzać i pobierać czynsze od lokatorów. By ta inwestycja jej się z nawiązką zwróciła, będzie dostawać każdego roku specjalną dotację od samorządu za wybudowanie tych mieszkań i zarządzanie nimi. Bardzo ciekawy projekt szykuje się w Żywcu, gdzie powiatowy szpital jest w tak złym stanie, że po planowanym na 2013 r. wprowadzeniu nowych norm techniczno-sanitarnych dla placówek medycznych należałoby go zamknąć. Samorząd powiatowy nie ma pieniędzy na zbudowanie nowego szpitala za 150 mln zł. Dlatego zaczął szukać prywatnego inwestora, z którym utworzy spółkę do budowy szpitala. Inwestor własnymi siłami wybuduje na gruncie należącym do powiatu nowy szpital, a w zamian ma objąć większość udziałów w spółce. Projektem zainteresowało się aż dziewięć firm. Negocjacje trwają.

W Polsce w PPP buduje się dziś głównie pływalnie miejskie (CC-BY Joost J.Bakker IJmuiden)

Otwarta licencja


Artykuły powiązane

Przyczyny ogromnego długu publicznego Włoch

Kategoria: Analizy
Wartość relacji długu publicznego do PKB we Włoszech nie zawsze była tak wysoka jak obecnie. Dług zjednoczonego państwa włoskiego w 1861 r. stanowił mniej niż 40 proc. jego PKB, zaś jeszcze w latach 60. XX w. zaledwie 25 proc. PKB. W historii tego kraju zdarzały się także okresy, w których relacja długu publicznego do PKB była jeszcze wyższa niż obecnie i sięgała 160 proc. PKB, by następnie spaść. Skąd zatem wziął się dług publiczny Włoch, notujący dziś jedne z wyższych poziomów w ponad stusześćdziesięcioletniej historii tego państwa?
Przyczyny ogromnego długu publicznego Włoch

Oszczędności i inwestycje – trudne partnerstwo

Kategoria: Instytucje finansowe
Na pisanie o tym, jak ważne jest oszczędzanie i inwestowanie zużyto morze atramentu i farby drukarskiej. O oszczędzaniu mówią dziesiątki przysłów np. „oszczędnością i pracą ludzie się bogacą”. Tak, tak „i pracą” – a może lepiej by było: „przede wszystkim pracą”? Liczni publicyści przekonują, a politycy pouczają, że Polacy muszą więcej oszczędzać, by gospodarka szybciej się rozwijała. Ale gdy się zastanowimy, co by było, gdyby tak nagle wszyscy zaoszczędzili dajmy na to 90 proc. tego co zarobili, to zauważymy, że byłoby niedobrze – katastrofa: towary leżałyby na półkach, a przedsiębiorcy by pobankrutowali – przecież tego, czego nie udało się sprzedać w kraju nie byłoby łatwo upchnąć za granicą, i tak borykającą się z nadprodukcją, szukającą po świecie rynków zbytu. Sprawy są zatem bardziej skomplikowane niż się powierzchownie wydaje.
Oszczędności i inwestycje – trudne partnerstwo

Za 15 lat będziemy mieli tyle mieszkań ile obecna średnia UE

Kategoria: Analizy
Mieszkania w Polsce drożeją w ujęciu nominalnym i realnym, ale ten drugi sposób liczenia wskazuje, że daleko jeszcze do kryzysowego poziomu przewartościowania. Wraz z przyszłymi obniżkami stóp zaczniemy prawdopodobnie nowy, trzeci już cykl na rynku nieruchomości.
Za 15 lat będziemy mieli tyle mieszkań ile obecna średnia UE