Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

więcej publikacji autora Aleksander Piński

Zagadka pracy w korporacji 

Szef belgijskiego Ministerstwa ds. Zabezpieczenia Społecznego nie mówił prawdy w czasie rozmowy o pracę. Gdyby otwarcie powiedział, jakie reformy chce w nim przeprowadzić, nigdy by go nie mianowano na to stanowisko. Tę historię opisują Joost Minnaar i Pim de Morree w książce „Korporacyjni Rebelianci. Niech praca będzie frajdą”.
Zagadka pracy w korporacji 

„Dostałem robotę jako szef tej organizacji w 2002 r. głównie dlatego, że kłamałem w czasie rozmowy o pracę” – mówi Frank van Massenhove były (w 2019 r. przeszedł na emeryturę) szef belgijskiego Ministerstwa ds. Zabezpieczenia Społecznego. I dodaje: „Gdybym otwarcie powiedział, że nie zamierzam podejmować decyzji sam i chcę przekazać wiele uprawnień pracownikom, nigdy by mnie nie mianowano. Dlatego oświadczyłem, że będę zarządzał organizacją za pomocą «nakazów i kontroli», pokażę pracownikom, kto tu jest szefem, oraz jak mają wykonywać swoją pracę, a wszystkie ważne decyzje będę podejmował sam”.

Van Massenhove uważa także, że jednym z głównych błędów jest stawianie na czele organizacji złych menedżerów, z rodzaju takich, którzy przejmują pełną kontrolę. W efekcie pracownicy czują, że im się nie ufa i nie pozwala im się wziąć odpowiedzialności. „Kiedy już dostałem pracę, zrobiłem dokładnie odwrotnie, niż mówiłem, że zrobię” – rozwija wątek były belgijski urzędnik. „Moim celem było zbudowanie fundamentu na wolności, zaufaniu i odpowiedzialności”.

Oczywiście zmiany w państwowym, zbiurokratyzowanym ministerstwie nie były łatwe. Resort miał biura w czterech budynkach. Jedno z nich mieściło się na starym parkingu samochodowym, a więc budynek był dostosowany do aut – z szerokimi korytarzami i pokojami spotkań bez okien. Pracownicy bali się przejawiać inicjatywę, bo jakiekolwiek sugestie zmian były tłumione w zarodku. Ludzie nie czuli się dobrze w pracy i mieli słabą motywację, by ją wykonywać.

Van Massenhove miał wizję, żeby tak zmienić ministerstwo, by było to miejsce pracy, do którego sam chciałby przychodzić. W 2002 r. składający podanie o pracę do Ministerstwa ds. Zabezpieczenia Społecznego, traktowali tę organizację jako miejsce pracy ostatniego wyboru. Van Massenhove zmiany rozpoczął od zlikwidowania obowiązku pracy w biurze. Pracownicy mogą sami decydować, jaką część pracy wykonają w budynku ministerstwa, a jaką w domu oraz w jakich godzinach ją wykonują (pozbyto się urządzeń rejestrujących czas pracy).

Jeżeli ktoś chce liczyć przepracowane godziny, to może (ok. 16 proc. osób tak robi). Zwykle w biurze ministerstwa jest od 200 do 1000 osób (69 proc. woli pracować głównie z domu). Kiedy autorzy książki zwiedzali biuro, nagle wpadł na nich dzieciak, który biegał po korytarzu. Za nim pojawił się pracownik, który z dumą oświadczył, że jest jego dziadkiem. Rodzice malca musieli pójść do biura i nie mieli go z kim zostawić. Dziadek wziął dzieciaka do swojej pracy, a ten znalazł sobie rozrywkę w chodzeniu za personelem sprzątającym i przyglądaniu się, jak wykonuje pracę.

„Podczas trzyletniej transformacji próbowaliśmy sprawić, by pracownicy byli jak najbardziej zaangażowani w proces zmian. A to dlatego, że aby zmienić kulturę organizacji, trzeba mieć po swojej stronie tych, którzy w tej organizacji pracują” – tłumaczy Van Massenhove. I dalej wyjaśnia, że w praktyce polega to na byciu w ciągłym kontakcie z pracownikami, pytaniu ich o to, w jakich warunkach chcieliby pracować, a następnie wykorzystywaniu tych informacji do wprowadzania zmian. Urzędnik przyznaje, że większość przeprowadzonych reform została zaproponowana przez osoby zatrudnione w organizacji. Część propozycji podpatrzono w firmach i je skopiowano. Chyba najbardziej rewolucyjna zmiana polegała na rezygnacji z rozliczania pracowników z czasu, który przeznaczają na pracę, i zwróceniu uwagi na efekty tej pracy.

Van Massenhove uważa, że mierzenie produktywności pracowników czasem, który spędzają za biurkiem, to nonsens. W efekcie pracownicy siedzą za biurkami tylko dla samego siedzenia i rozpoczyna się konkurencja, kto z pracy wyjdzie najpóźniej (w domyśle: najwięcej przepracował). Po zmianach pracownicy średnio pracują sześć godzin dziennie. Ale są znacznie bardziej produktywni. W ciągu pierwszych trzech lat po wprowadzeniu zmian efektywność pracy wzrosła o 18 proc. W kolejnych rosła nadal.

Belgijskie Ministerstwo ds. Zabezpieczenia Społecznego ma też najmniej nieobecności związanych z chorobami. Zmieniło się też postrzeganie resortu w rządzie i w społeczeństwie. Przed zmianami na każdą ofertę pracy przychodziły trzy zgłoszenia. Teraz ich liczba sięga 60. Wcześniej 18 proc. państwowych urzędników podawało w ankietach, że chciałoby pracować w tej organizacji, obecnie taką chęć zgłasza 93 proc.

Powyższa historia jest bardzo inspirująca i mało znana (przynajmniej ja o niej wcześniej nie słyszałem). Niestety w książce nie poświęcono jej wiele miejsca. Większość miejsca zajmują opowieści o firmach, w których pracownicy lubią wykonywać swoją pracę, albo historie znane, opisane gdzie indziej, jak chociażby w przypadku chińskiego producenta sprzętu AGD Heier czy amerykańskiego sklepu internetowego z butami Zappos. Problem z tymi historiami jest też taki, że są bardzo krótkie (cała książka ma tylko 224 strony) i w efekcie płytkie.

Autorzy książki – Joost Minnaar i Pim de Morree – sami są „ofiarami” typowej współczesnej korporacji. Latem 2015 r. siedząc w zatłoczonym ogródku piwnym w Barcelone i rozmawiając o pracy, stwierdzili, że obaj nie czują się w niej szczęśliwi. Siedząc w biurze, odliczają godziny do weekendu. I nie chodziło o samą pracę, tylko o sposób jej organizacji. To, że traktowano ich jak dzieci. Kontrolowano, rozliczano z godzin przesiedzianych za biurkiem. Pisali długie raporty, które kończyły swoje życie w szufladach biurek szefów, gdzie zbierały kurz.

Minnaar i de Morree postanowili więc rzucić etatową robotę i założyć blog pod nazwą „Korporacyjni rebelianci” (www.coporaterebels.com). Przez ostatnich kilka lat odwiedzili ponad 30 krajów na pięciu kontynentach. Spotkali się z ponad 100 twórcami firm, w których ludzie chcą pracować, a liczba przeprowadzonych przez nich wywiadów przekroczyła 1000. Materiały z tych spotkań przełożyły się na ponad 300 wpisów na blogu.

Niestety, przy całej sympatii dla autorów, nie mogę z czystym z sumieniem polecić ich publikacji. Zgadzam się z nimi, że praca powinna być frajdą i jeżeli nie jest, to trzeba coś z tym zrobić. Ale autorzy nie dali satysfakcjonującej odpowiedzi, jak wprowadzić potrzebne zmiany w organizacjach.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Milczenie palestyńskiej gospodarki

Kategoria: Sektor niefinansowy
O tym, czym charakteryzuje się gospodarka w Strefie Gazy i Zachodnim Brzegu, jak wpływa na nią wojna, skąd środki w palestyńskim budżecie oraz o innych ważnych czynnikach – mówi prof. Rabeh Morrar z An-Najah National University na Zachodnim Brzegu.
Milczenie palestyńskiej gospodarki

Generatywna sztuczna inteligencja a wzrost gospodarczy

Kategoria: Innowacje w biznesie
ChatGPT zapoczątkował nowy etap automatyzacji. W nadchodzących latach generatywna sztuczna inteligencja może doprowadzić do głębokich zmian na rynku pracy oraz znacząco przyspieszyć wzrost gospodarczy.
Generatywna sztuczna inteligencja a wzrost gospodarczy

Humanoidalne roboty w pracy – wyzwania ekonomiczne i etyczne

Kategoria: Analizy
O sztucznej inteligencji mówi się wiele w kontekście zawodów twórczych oraz zagrożeń, jakie niesie ze sobą dla nich AI. Równie istotna jest jednak możliwość zastąpienia pracy fizycznej ludzi przez humanoidalne roboty. Warto więc zastanowić się nad ich wpływem na rozwój gospodarczy i nierówności społeczne.
Humanoidalne roboty w pracy – wyzwania ekonomiczne i etyczne