Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
We wtorek w Azji było już spokojniej, poza Chinami. O tym czy waluty krajów emerging markets nadal będą tracić pisze Anders Velasco, a o dalszych spadkach S&P Deutsche Bank. Nadto warto dziś m.in. także o kondycji banków w Europie, finansowaniu małych i średnich firm oraz rozmowę ze Stanisławem Gomułką o polskiej drodze do Grecji.
Anders Velasco, były minister finansów Chile, obecnie na Uniwersytecie Columbia, próbuje ocenić, czy waluty państw wschodzących nadal będą traciły na wartości. Teoretycznie (w długim horyzoncie) należałoby sprawdzić kurs bazowy, porównać inflacje w obu krajach i obliczyć, czy poziom kursu jest blisko kursu bazowego. Jeśli tak – nie powinny. Można też patrzeć na stan bilansu płatniczego i sprawdzić, czy aktualny kurs jest zbliżony do kursu, który równoważyłby obroty bieżące. Jeśli tak, to dalszej aprecjacji nie powinno już być.
Problem polega na tym, że są to patenty długoterminowe, natomiast krótkoterminowo kursy mają tendencję do przestrzelenia. Velasco opisuje jak zadłużenie w dolarach nakręca spiralę deprecjacji i recesji przez zmniejszenie wartości zabezpieczeń pożyczek dolarowych i przymuszenie do szybszej spłaty i zakupu dolarów, co jeszcze bardziej dewaluuje lokalną walutę. Interwencje na rynku walutowym są możliwe, ale pod warunkiem, że rząd dysponuje rezerwami, a władze są gotowe porzucić płynny kurs. Słaba waluta ułatwia eksport, ale to jest proces wielomiesięczny. Najczęściej dostosowanie do osłabionej waluty odbywa się poprzez redukcję popytu i importu, co uderza we wzrost gospodarczy.
10 powodów dlaczego S&P nadal będzie spadał wyliczają analitycy Deutsche Bank, m.in. waluacje firm są nadal wysokie, ceny surowców spadają, słabe są inwestycje i postępy produktywności w USA, mocny dolar.
I jeszcze Ambrose Evans-Pritchard w Telegraph tytuuje swoją relację: „Chiński leninizm rynkowy stał się niebezpieczny dla świata”. Chińskie władze nie panują nad sytuacją gospodarczą, rządowe zakupy akcji za 300 mld dolarów nic nie zmieniły. Wydarzenia ostatnich dni nie oznaczają jednak ogólnoświatowego kryzysu. Natomiast niewątpliwie zniszczyły reputację chińskich władz, które wielu finansistom wydawały się w pełni kompetentne.
Europejskie małe i średnie firmy mają 3 do 5 razy większe niedobory finansowania niż amerykańskie. Praca grupy europejskich ekonomistów zawiera dane dla Holandii, Niemiec, Francji, Polski i Rumunii porównane z danymi dla USA. Ten sektor podlega znacznie większemu ryzyku zewnętrznych szoków ze względu na niską produktywność, brak doświadczenia właścicieli i małą skalę biznesu, naturalnie wysoką stopę bankructw. Małe, słabo zdywersyfikowane firmy są niekochanymi pożyczkobiorcami.
Autorzy definiują financing gap jako różnicę między popytem i podażą finansowania dla małych i średnich firm (SME). Z analizy wynika, że financing gap wynosi w Polsce od 5,45 do 18,22 proc. PKB, podobny jest w Rumunii i Holandii, niższy w Niemczech 4,77 – 9,22 proc. i Francji (5,60 – 8,22), natomiast w USA wynosi zaledwie 2,3 do 3,78 proc. PKB. W Polsce, Niemczech, Francji i Holandii financing gap przede wszystkim tworzony jest przez niedostateczne finansowaniu bankowe, w Rumunii przez niedostateczne finansowanie kapitałowe (akcyjne), w USA wkład – jak widać niewielki – mają oba sektory. Rządy mogą wspierać finansowanie SME m.in. rozbudowując system gwarancji i promując niebankowe alternatywy finansowania.
O kondycji banków eurostrefy piszą ekonomiści z think tanku Bruegel Ashoka Mody i Guntram Wolff. Mimo rekordowych zysków banków w Europie, system nie jest jeszcze zdrowy. Problemy znajdują się w sektorze małych i średnich banków, które stanowią ponad 50 procent aktywów w całym systemie bankowym strefy. W małych bankach, w co dziesiątym banku, relacja kapitałów do aktywów nie sięga 3 procent, a w średnich w co szóstym. Do tego mają wysoki udział niespłacanych terminowo pożyczek (NPL) i zbyt niskie rezerwy na pokrycie strat z tego tytułu. Gdyby 65 procent NPL trzeba było odpisać na straty, jedna trzecia banków małych i średnich miałaby relację kapitałów do aktywów na poziomie poniżej 3 procent. Co oznacza, że nadal potrzebna jest agresywna restrukturyzacja i konsolidacja banków europejskich. Porażka w tej kwestii zahamuje wzrost gospodarczy.
Ekonomiści G.P. Manish i Daniel Sutter zastanawiają się w Mercatus Center co i kiedy jest motywacją dla przedsiębiorcy – mistrzostwo czy zysk. Twierdzą, że konkurencja i wygranie z nią silnie motywuje przedsiębiorców, a zysk nie jest jedynym celem. Rządy często nagradzają niektórych przedsiębiorców i ich firmy różnymi przywilejami – subsydiami, cłami, ulgami podatkowymi i regulacjami. W ten sposób skłaniani są oni jednak do satysfakcjonowania polityków, a nie konsumentów. Kolesiostwo skrzywia konkurencję, hamuje przedsiębiorczość i wzrost gospodarczy . W konsekwencji najlepsi przedsiębiorcy tracą zainteresowanie pogłębianiem swojego mistrzostwa. A bez silnych, zmotywowanych przedsiębiorców nie ma mowy o wzroście gospodarczym
Ciekawa jest rozmowa Witolda Gadomskiego ze Stanisławem Gomułką. Na stwierdzenie Gadomskiego, że według Marka Belki pensje w Polsce są zbyt niskie prof. Gomułka mówi (skrót): Ta dyskusja uświadamia mi, że w Polsce nie ma pełnej akceptacji rynkowych reguł gry. Wynagrodzenia zależą od wydajności pracy, należałoby się więc zastanowić, co zrobić, by ta wydajność szybciej rosła. Innymi słowy, jak doprowadzić do podwyżki płac w dłuższej perspektywie przez zmiany gospodarcze, a nie w ciągu roku czy dwóch za pomocą jakiejś ustawy”.
I jeszcze porównanie z Grecją: „W ciągu 10 lat przed kryzysem 2008 roku płace nominalne w Grecji wzrosły o 130 proc., a w Niemczech – o 30 proc. Poziom inflacji w obu krajach był podobny. Zbliżony był także wzrost wydajności pracy. Te greckie podwyżki były finansowane w sektorze państwowym w dużym stopniu przez dług publiczny, a w prywatnym przez rosnące zadłużenie firm.
Grecja stawała się coraz mniej konkurencyjna. Jeśli teraz będziemy w Polsce próbować znacząco zwiększyć płace, nie podnosząc w takim samym stopniu wydajności pracy, to za kilka lub kilkanaście lat będziemy w podobnej sytuacji jak Grecja teraz”.
Ale najładniejsza jest anegdota, jaką przytacza profesor: „Posłanka i kandydatka na premiera posługuje się ciekawym językiem. „Mówią nam, że to nie jest możliwe. A ja wam mówię, że to się da zrobić”. Znalazłem podobny cytat z pewnego alchemika: „Mówią nam, że nie da się zrobić złota z ołowiu. Nie wierzcie im, to się da zrobić”. Nawiasem mówiąc, alchemią zajmował się nawet Isaac Newton, jeden z najwybitniejszych uczonych w historii ludzkości. Są pewne idee, zupełnie nierealne, które zyskują aprobatę nawet wielkich umysłów”.