Złota rezerwa na trudne czasy
Kategoria: Polityka pieniężna
Dziennikarz PAP Biznes specjalizujący się w makroekonomii, szczególnie w polityce banków centralnych. Interesuje się Chinami
I zdecydowanie chodzi o odzyskanie, a nie o zdobycie pozycji lidera, bo Chiny największym mocarstwem, również gospodarczo, już w przeszłości były.
Autor stawia tezę, jak sam mówi kontrowersyjną, zgodnie z którą Chiny, pod coraz bardziej autorytarnymi rządami Xi Jinpinga i jego ekipy, od 2012 r. wracają nie tyle do źródeł Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i jej rządów, ile do podstawowych założeń starej chińskiej cywilizacji. Oznacza to, że jesteśmy świadkami przełomowego momentu w najnowszych dziejach Państwa Środka, ale i w dziejach świata.
„(…) Oto na naszych oczach odradza się silny ośrodek cywilizacyjny, rozumiany nie tylko jako unikatowy system polityczny, silna gospodarka czy centrum handlowe, ale właśnie jeden z ważniejszych biegunów kulturowych i ośrodków siły na globie” – czytamy.
Przy lekturze „Nowego Długiego Marszu” należy więc odłożyć na bok rozumienie procesów społeczno-politycznych, które my, ludzie Zachodu, stosujemy na co dzień. Chiny to nie tylko państwo, to kontynent, a wręcz „cywilizacja ubrana w szaty państwa”. Góralczyk – sinolog z wykształcenia, zawodu i pasji – słusznie przekonuje, że właściwe zrozumienie fenomenu odradzającego się kolosa jest możliwe dopiero po dopuszczeniu do naszego rozumowania chińskiej perspektywy. Tym bardziej, że bariery wejścia do świata opartego na znaku i symbolu są wysokie.
Autor doskonale o tym wie i, co należy uznać za jeden z istotnych atutów publikacji, przenosi nas swobodnie do tego innego uniwersum, można by powiedzieć – sinowersum. Badacz garściami czerpie z chińskich źródeł i drobiazgowo wyjaśnia tamtejsze uwarunkowania historyczno-kulturowe oraz siatkę pojęciową. Dzięki temu dowiadujemy się, czym są (i czym nie są): współczesny socjalizm o chińskiej specyfice, Xinomika, xiizm, czy też konfucjański leninizm.
Góralczyk przywołuje liczne, a zarazem barwne, odniesienia do tamtejszych maksym, przysłów, a także do książek, seriali, filmów i innych tworów kultury. A już zupełnie fantastyczny jest zabieg użyty w zakończeniu tomu, gdzie autor, na podstawie analizy trzech różnych ekranizacji chińskiego odpowiednika naszej „Trylogii” (to trochę uproszczenie na użytek tej recenzji), definiuje trzy konkurujące ze sobą w Chinach narracje, dotyczące wizji państwa i nastawienia do świata zewnętrznego.
„Nowy Długi Marsz” to nie jest pozycja typowo akademicka, choć utrzymana w rygorze naukowości. Miejscami mamy do czynienia z żywo napisanym podręcznikiem politologii, ale są fragmenty, szczególnie w zakończeniu, które odbieramy raczej jako barwny esej z opowieścią poprowadzoną przez 40 lat doświadczenia autora w badaniu i odczuwaniu chińskiego świata.
Chińskie spojrzenie na świat to zawsze w dużym stopniu silne odwoływanie się do tradycji budowanych nie przez setki, a przez tysiące lat.
Nie oznacza to, że lektura jest lekka, łatwa i przyjemna. Wprost przeciwnie. Osoby, które nie miały wcześniej większej styczności z Chinami, zwłaszcza w zakresie spraw polityczno-ustrojowych, mogą poczuć się przeciążone terminologią czy ogromem informacji o rzeczywistości tak odmiennej od realiów zachodnich. Tym bardziej, że chińskie spojrzenie na świat to zawsze w dużym stopniu silne odwoływanie się do tradycji budowanych nie przez setki, a przez tysiące lat.
Autor tłumaczy wszystko cierpliwie i stara się powtarzać kluczowe kwestie tam, gdzie jest to potrzebne. Prowadzi uważnego czytelnika za rękę. Ale trzeba być skoncentrowanym, ta lektura wymaga skupienia.
Kolejną wartością dodaną pozycji Góralczyka jest zestawienie chińskiej perspektywy z zachodnią i sporządzenie drobiazgowego protokołu rozbieżności tych stanowisk. Góralczyk pokazuje, jakie wyzwania – dla Chin i Zachodu – wynikają z mocarstwowych ambicji Państwa Środka. Czytając „Nowy Długi Marsz” uświadamiamy sobie, że wynikają one nie tyle z samego faktu rosnącej pozycji Chin, ile właśnie ze zderzenia cywilizacji, opartych na kompletnie odrębnych systemach wartości, a przez to – na innym rozumieniu, definiowaniu czy komunikowaniu podstawowych pojęć, relacji i działań.
Chińskie elity na ogół lepiej znają Zachód niż elity zachodnie – Chiny.
Czytając „Nowy Długi Marsz” uświadamiamy sobie, że wynikają one nie tyle z samego faktu rosnącej pozycji Chin, ile właśnie ze zderzenia cywilizacji, opartych na kompletnie odrębnych systemach wartości, a przez to – na innym rozumieniu, definiowaniu, czy komunikowaniu podstawowych pojęć, relacji i działań.
Renesans Państwa Środka i jego implikacje dla świata nie są do końca na Zachodzie dostrzegane i doceniane, a przez to nie są w pełni rozumiane. Co ważniejsze, dla Zachodu może to okazać się większym problemem niż dla Chin, gdyż, jak celnie zauważa Góralczyk „chińskie elity na ogół lepiej znają Zachód niż elity zachodnie – Chiny”.
Wątek ten zdecydowanie zyskuje na znaczeniu po rozpoczęciu niezwykle brutalnej agresji militarnej Rosji na Ukrainę. Okazuje się, że odmienna od zachodniej percepcja zjawisk zachodzących na arenie międzynarodowej, w połączeniu z nieustannym przykręceniem śruby w zdolności do budowania narracji na potrzeby wewnętrzne (czyli mówiąc wprost: propagandy) oraz na zewnątrz (szeroko pojęte zjawisko soft power) powinny dać Zachodowi wiele do myślenia, jeśli chodzi o pakiet potencjalnych przyszłych scenariuszy relacji Zachodu z Chinami.
W tym kontekście należy zauważyć, że jednym z pryzmatów, przez który Góralczyk analizuje zderzenie rosnących w siłę Chin z obecnym hegemonem świata, czyli z USA, jest geopolityka.
Myślenie w kategoriach geopolitycznych jest dość popularne w ostatnim czasie w Polsce, choć koncepcja ta ma jednak swoje ograniczenia. Jednym z ograniczeń jest analiza sytuacji międzynarodowej w sposób zerojedynkowy – większa potęga detronizuje mniejszą, czego rezultatem może być starcie zbrojne. Niemniej jednak w kontekście agresywnej polityki Rosji i przy dużej niepewności co do ostatecznych rezultatów chińskich dążeń uwzględnianie scenariusza wojennego jest jak najbardziej zasadnym ćwiczeniem intelektualnym. W przypadku trójkąta Chiny-USA-Tajwan na myśl od razu przychodzi właśnie potencjalny konflikt związany z ewentualnym siłowym włączeniem do państwa chińskiego Formozy (używana przez Chiny historyczna nazwa wyspy Tajwan).
Góralczyk przywołuje w pewnym miejscu chińskie powiedzenie, zgodnie z którym Państwo Środka i reszta świata „śpią w jednym łóżku, ale mają inne sny”. W kontekście aktualnych problemów społeczności międzynarodowej uderza trafność tego sformułowania.
Warto uwypuklić także inną tezę Góralczyka: wiele krajów Zachodu, kolektywnie czy w pojedynkę, często nie ma spójnej strategii wobec Chin albo nie ma jej wcale (jak Polska). Pekin natomiast strategię wobec reszty świata ma: chce być numerem jeden na globie, a idąc w tym kierunku konsekwentnie realizuje przez dziesięciolecia postawione sobie cele.
Na stulecie istnienia ChRL w 2049 r. zwieńczeniem Nowego Długiego Marszu ma być wielki renesans narodu chińskiego, czyli tryumfalny powrót na pozycję światowego lidera we wszystkich ważniejszych dziedzinach. Dla porządku przypomnijmy w tym miejscu, że w połowie XIX w., zanim nad Jangcy zawitało stulecie wewnętrznych niepokojów, Chiny wypracowywały ok. 1/3 światowego PKB.
Uwagę w trakcie lektury „Nowego Długiego Marszu” zwraca brak, dominującego zwykle w zachodnim dyskursie dotyczącym Chin, próby narzucenia własnej perspektywy. Góralczyk opisuje i zestawia chiński i nie-chiński punkt widzenia, pozostawiając czytelnikowi przestrzeń do samodzielnej oceny zjawisk. Autor nie wdaje się w polemiki ideowe, nie przekonuje i nie przesądza, która strona ma rację i do jakiego stopnia. Wnioski, które stawia, nie odpowiadają na pytanie: jak być powinno, tylko: jak jest i co z tego może wynikać; narracja utrzymana jest w trzeźwym tonie analitycznym.
Oczywiście nie jest tak, że kwestie np. nieprzestrzegania praw człowieka w Chinach są w książce nieobecne. Autor ma do tego aspektu rzeczywistości chińskiej stosunek jednoznacznie negatywny, jednak tym nie epatuje. Problemy te stanowią jedynie niezbędne tło, są punktem w szerszych rozważaniach, a nie polem do rozważań samych w sobie. Jest to zabieg celowy i konsekwentnie stosowany, dla moralnych purystów pewnie nie do zaakceptowania, natomiast w świetle całej pracy jak najbardziej się broni. To po prostu nie jest (kolejna) książka o nieprzestrzeganiu praw człowieka w Chinach. To raczej próba uświadomienia ogromu wyzwań, z jakimi przyjdzie zmierzyć się Zachodowi, gdy rola Pekinu jeszcze wzrośnie, a rola Zachodu – w oczach Chin – będzie maleć.
„Trudno przewidywać (…), by na Zachodzie podzielali chińskie poglądy na takie kwestie, jak Tybet, Xinjiang, czy szeroko rozumiane prawa człowieka (…). Tu mamy – i będziemy mieli – zderzenie nie tylko polityczne, lecz właśnie cywilizacyjne i kulturowe: po prostu różnimy się i pewnie tak już zostanie” – pisze autor.
Obie ostatnie książki Góralczyka (przed „Nowym Długim Marszem” warto sięgnąć do „Wielkiego renesansu”, o czym zresztą jesteśmy informowani na początku najnowszego tomu), stanowią wyczerpujące kompendium wiedzy o współczesnych Chinach i bez większej przesady można powiedzieć, że mamy do czynienia ze współczesną polską dwutomową „Summa Sinae”.
Powrót Chin na arenę globalną to zdaniem autora „nowa jakość, z którą przychodzi nam żyć”. Nowa jakość to oczywiście zwrot w kierunku autorytaryzmu, masowa kontrola społeczeństwa za pomocą nowoczesnych technologii, sojusz, a wręcz utożsamianie państwa z partią, czy stałe odwoływanie się przez władzę z jednej strony do chińskiej myśli klasycznej, a z drugiej – do koncepcji Mao Zedonga i towarzyszących kampanii ideologicznych.
Wszystko przy tym wskazuje na to, jak zaznacza autor, że w przewidywalnej przyszłości trudno oczekiwać, by ta sytuacja się zmieniła. O resecie nastawienia reżimu nie ma mowy, o złagodzeniu kursu raczej też nie, a być może Xi będzie rządził dożywotnio.
Góralczyk postuluje zatem, żeby pogodzić się z rzeczywistością, bo z takimi, a nie innymi Chinami przyszło światu żyć. Trzeba tę trudną do uświadomienia dla Zachodu myśl przyjąć do wiadomości i współpracować z Chinami nie w oparciu o to, jakie Państwo Środka chcielibyśmy widzieć, tylko – jakie ono jest.
Nie jest to konstatacja dla zachodnich elit wygodna ze względu na konsekwencje takiego podejścia. Stąd też tezy Góralczyka można uznać za kontestatorski wkład w polskim, a nawet w zachodnim, dyskursie o Chinach, który raczej nadal zakłada, że zwolennicy dominującego układu geopolitycznego, na czele z USA, zdołają utrzymać Pekin w szachu.
Góralczyk wykłada przeciwko temu myśleniu przekonujące argumenty, choć niczego ostatecznie nie przesądza. Radzi raczej, że należałoby poważnie pomyśleć o scenariuszach alternatywnych, a jego hipoteza tylko zyskuje na znaczeniu w świetle rosyjskiej napaści na Ukrainę. Szczególnie, że Chiny mówią wyraźnie: nie chcemy wojny, ale się jej nie boimy. Dodają jednak zaraz: w nadchodzącej wojnie nie będzie wygranych, będą sami przegrani.
Z Góralczykiem można się nie zgadzać, w mniejszych lub większych szczegółach, ale trzeba go czytać. Jak zresztą uważa sam autor, „brak wiedzy o tym, co teraz dzieje się w Państwie Środka, jest w tej chwili raczej dowodem naszej ignorancji, a nie świadectwem należytego rozumienia kluczowych procesów współczesności”.